Aleksandra
Ziółkowska-Boehm
NA TROPACH
WAŃKOWICZA PO LATACH,
Proszynski Media
Sp, Warszawa 2009, Okładka
Sylwia Tymkiewicz; stron 600;
Przypisy i Indeks Nazwisk, ISBN 978-83-7648-261-3
RECENZJE I GŁOSY O KSIĄZCE
Już same tytuly rozdzialow 600-stronicowego
tomu poswieconego studiom nad postacia Melchiora Wankowicza – „Wankowicz na
emigracji”, „Proces Melchiora Wankowicza w 1964 roku”, czy wreszcie „Sprawa z
Jasienica” – przyprawiaja jego fanow o szybsze bicie serca.
Slowa najwyzszego uznania naleza się wiec
autorce dziela Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm, która nie tylko przybliza nam
postac najwybitniejszego polskiego reportazysty, ale naswietla najbardziej
intrygujace momenty jego barwnej biografii.
Teksty skladajace się na ten tom powstawaly
przez wiele lat i sa odpowiedzią na wiele pytań pojawiajajcych się np. w
odniesieniu do materialow, które Aleksandra Ziolkowska, ongis asystentka i
wspolpracowniczka Wankowicza, wyszperala w bibliotekach, a niedawno w archiwach
Instytutu Pamieci Narodowej.
Mariusz Grabowski, Ksiazki, które każdy
szanujacy sie inteligent powinien przeczytac w swieta, POLSKA – THE TIMES, Warszawa, 11 grudnia 2009
„O pisarstwie, warsztacie tworczym,
wreszcie o sprawach prywatnych Melchiora Wankowicza pisze jego asystentka,
osoba bardzo mu bliska w ostatnich latach zycia. Dla czytelnika dziel pisarza
(które Proszynski wlasnie wydaje) jest to ciekawy material uzupelniajacy, bo
Wankowicz zajmowal przeciez poczesne miejsce w polskiej literaturze, a w roznych
srodowiskach wzbudzal kontrowersje i naroslo wokół niego wiele mitow. Polecam”.
POLSKA, KURIER LUBELSKI, Lublin, 7 grudnia 2009
POLSKA, GAZETA
WROCLAWSKA, Wroclaw, 8 grudnia 2009
„Odbywa się tutaj odkurzanie starego
mistrza w dziele wznowionym, ale i przy okazji uaktualnionym. Przez ostatnie dwa
lata zycia Wankowicza autorka mu asystowala, wiec sporo tu infrmacji z tego
ostatniego okresu zycia pisarza. Ale i sporo wczesniejszych wspomnien i analiz
jego tworczosci. Wankowicz krzepi, nawet piorem swojej asystentki”
Witryna, NOWA TRYBUNA OPOLSKA, 28/29 listopada 2009
„(...) Sa to pasjonujace dociekania na
temat osoby i tworczosci Melchiora Wankowicza – jednego z najznakomitszych
polskich pisarzy i reporterow XX wieku. Jak zauwaza wydawca, Aleksandra
Ziółkowska-Boehm zastanawia się nad mitem powstalym wokół Wankowicza, dzieli
się także wlasnymi spostrzezeniami z pracy z autorem legendarnej ”Bitwy o Monte
Cassino” w jego ostatnich dwoch latach zycia.
Tematy i sprawy powazne często przeplataja
się w tej ksiazce, jakby holdujac zasadzie Wankowicza, ze należy dac czytelnikowi
odtechnac. Roznice tonu – analityczny opis, krytyczna ocena, czasem nawet
ironiczne powatpiewanie oraz dystans wobec legendy Wankowicza – sa swiadectwem
nieprostych i wciąż ponawianych prób przyblizenia jego postaci i tworczosci.
Poprzez refleksje na temat okupacyjnych losow rodziny Wankowiczow, perypetii
wydawniczych „Na tropach Smetka” i „Bitwy o Monte Cassino”, egzystencji na
emigraji, wspolpracy z paryska „Kultura”, procesu politycznego w 1964 roku,
problemow warsztatu pisarskiego – autorka ujawnia malo znane watki osobistego
zycia pisarza. Polemicznie podejmuje trudne tematy, które pojawily się w
ostatnich latach, nie waha zmierzyc się w obronie Wankowicza z wielkimi
nazwiskami polskiej literatury. Do obecnego, znaczaco poszerzonego wydania
dolaczono 13 nowych rozdzialow (autorka skorzystala m.in. z archiwow IPN-u)”.
Jago, DZIENNIK
ELBLASKI, 14/15 – listopada 2009
„(...) „Na tropach Wankowicza” Aleksandry
Ziólkowskiej-Boehm jest – nawet dla tych, którzy znaja i „Ziele na kraterze” i
„Karafke La Fontaine’a” – okazją do glebszego poznania znakomitego tworcy i
odwaznego czlowieka. Ziolkowska jako mlodziutka dziewczyna, dwa lata przed
smiercia Wankowicza zostala jego sekretarka.
Ochronila spuscizne mistrza, zostajac na
wiele lat redaktorka i kustoszka jego pamieci. I badaczem. (...) Czy ostatnia
sekretarka odslania wszystko? Chyba nie. Na przykład sama pozostaje dyskretnie
w cieniu i nie dowiadujemy się nic o relacjach emocjonalnych miedzy sedziwym
mistrzem i jego prawa reka. Uchylony zostal natomiast rąbek niezwyklego, platonicznego uczucia, ktore
pojawia sie podczas kampanii wloskiej miedzy znakomitym reporterem a mlodziutka
Zofia Romanowiczowna, ktora wyciaga z nędzy i pomaga stawiac pierwsze kroki w
zawodzie pisarza. Historia w naszych czasach niewiarygodna (jak z filmow Franka
Capry) (...)”
Marcin Wolski, Pulapki na Wankowicza, NASZA POLSKA, 9 grudnia 2009
„Bestsellery, wydarzenie! W ksiegarniach
dziela Wankowicza i swietna biografia piora Aleksandry Ziółkowskiej (...)Wankowicz
zawsze chadzal wlasnymi sciezkami. Nie nalezal do grup literackich,
politycznych, byl zbyt kanciasty i zbyt niezalezny – przekonuje
Ziólkowska.(...)”
Max Fuzowski, Wankowicz krzepi po latach, NEWSWEEK, 13 grudnia 2009, Nr 50, str.
92-95
„Po wydaniu pierwszych tomow w cyklu dziel
Melchiora Wankowicza wydawca wznowil tytul, ktory znakomicie uzupelnia to
wielkie edytorskie przedswiewziecie. Trudno zreszta zrozumiec wiele watkow w
pisarstwie autora „Bitwy o Monte Cassino” bez odpowiedniego wyjasnienia i
komentarza, jaki znajdujemy w ksiazce Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm. Obecne
wydanie nie jest zwyklym wznowieniem, lecz zostalo, jak czytamy w informacji
redakcyjnej „poszerzone i uzupelnione” przez autorke. A jest ona osoba
najbardzej kompetentna dla objasniania zycia i tworczosci pisarza, gdyz była
jego asystentka i wspolpracowniczka w ostatanich latach zycia, a także redaktorka
jego dziel.
Dla mlodszego czytelnika ksiazka ta nie
tylko daje mozliwosc blizszego poznania popularnego pisarza, ale także
przybliza na jego przykladzie atmosfere lat szescdziesiatych i
siedemdziesiatych ubieglego wieku, jak tez warunki owczesnego zycia, co z
dzisiejszego punktu widzena jest wielokrotnie trudne do zrozumienia. Autorka
opisuje szczegolowo sprawe procesu Melchiora Wankowicza, który, jak pisze, „był
jedna z najbardziej sensacyjnych spraw w Polsce w latach szescdziesiatych”, gdy
Wladyslaw Gomulka, I sekretarz partii, „rzucil wezwanie dla generalnego szturmu
na inteligencje tworcza”., Represje objely 73-letniego pisarza, cieszacego sie
slawa i uznaniem czytelnikow, za „sporzadzenie pisma zawierajacego falszywe
wiadomosci, mogace wyrzadzic istotna szkode interesom Panstwa Polskirgo i
zagrozonego kara wiezienia na czas nie krotszy od lat trzech” – jak pisal
obronca oskarzonego. A powodem sprawy było wyslanie przez pisarza
nieprzychylnego dla wladz tekstu do Radia Wolna Europa. Wśród wielu innych
epizodow rownie interesujace sa zabiegi wladz po smierci pisarza wokol jego
pogrzebu. Autorka w obecnym wydaniu wykorzystala tez obszerne materialy archiwalne
z IPN, które dzieki jej wiedzy sa interesujaco opracowane i skomentowane. Otrzymalismy
wiec wspaniale i wrecz niezbedne dopelnienie do wankowiczowskiego cyklu, które juz
dzisiaj stalo się jego integralna caloscia”.
(PD), MAGAZYN
LITERACKI KSIAZKI, Warszawa 12 – 2010
„Był jedna z najciekawszych postaci
XX-wiecznej polskiej literatury. (...) Miał zyciorys bardziej heroiczny niż
niejeden bohater z podrecznikow, laczyl patriotyzm i powage, z niezwyklym
poczuciem humoru i skonnoscia do sztubackich zartow. Te umiejetnosc
wykorzystywal w swoich ksiazkach i to ona – obok angedotycznego jezyka –
stanowi o specyfice jego utworow. Doczekal się wielu pozycji monograficzych,
krytyczno-litrackich i wspomnieniowych. Autorka najwazniejszej, wydanej wlasnie
„Na tropach Wankowicza po latach” jest sekretarka pisarza Aleksandra
Ziolkowska–Boehm. Najciekawszy fragment zawiera inforomacje z kwerendy
przeprowadzonej w archiwum IPN przez autorke. (...)”
SUKCES, Nr 1, 2010
.
„(...)„Na
tropach Wańkowicza” to książka dla wąskiego grona zainteresowanych, którzy
życiorys reportera znają na pamięć, a teraz chętnie pochłoną nowe szczegóły.
(...) W powstałych w ciągu wielu lat szkicach mieszczą się m.in. rozważania o
warsztacie pisarskim, dziejach recepcji “Na tropach Smętka”; czy relacjach
rodzinnych pisarza. Dodano do nich także refleksje nowe, oparte na badaniach
dokumentów IPN-u. Niestety, okrojono liczbę ciekawych fotografii z
wcześniejszych wydań.(...) Całość ożywia odwaga, z jaką autorka mierzy się z
wielkimi nazwiskami polskiej literatury w obronie pisarza, dlatego rozdział
analizujący jego związki z paryską “Kulturą” należy do najciekawszych. Oprócz
niego – fragmenty ukazujące nieugiętego pisarza patriotę, którego uwikłano w
PRL-owskie piekiełko. Mowa o aresztowaniu i słynnym procesie politycznym z 1964
roku, kiedy oskarżono go o przesyłanie materiałów szkalujących Polskę Ludową.
Asystentka Wańkowicza dociera do faktów, by
oczyścić go z wielu utrwalonych zafałszowań. I tak okazuje się, że w “Bitwie o
Monte Cassino” autor wprowadzony w błąd przez wojskowego, który chciał okryć
się chwałą, utrwalił fałszywą wersję wydarzeń. Z kolei konflikt wokół
wydawnictwa Rój udowadnia, jak łatwo powstają nieporozumienia pomiędzy ludźmi,
którzy raczej powinni być sobie przychylni. Te detektywistyczne założenia
spajają zebrane eseje (...)”. Ewa
Antoniak, DZIENNIK-GAZETA PRAWNA, 13
stycznia 2010.
„Najnowszą
publikacją Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm z 2009 roku jest również „Na tropach Wańkowicza po latach”, książka
wzbogacona o ponad 200 stron w stosunku do wydania z 1999 r. zatytułowanego
wówczas „Na tropach Wańkowicza”. W nowych rozdziałach otrzymujemy zabawne
scenki rodzajowe z życia wielkiego pisarza („Mistrzu, znowu mi zgasł i Pociąg
do Zakopanego”), czy fragmenty opisujące sprawy sądowe Melchiora Wańkowicza. W
innych miejscach rozprawia się tu autorka z
niesprawiedliwymi i nieuzasadnionymi opiniami o pisarzu („Sprawa z
Jasienicą”, „Postawa i hojność pisarza wobec opozycji politycznej”). Większość
nowych rozdziałów jest efektem żmudnej kwerendy Ziółkowskiej-Boehm w archiwach
Instytutu Pamięci Narodowej. Pisarka prostuje błędy i niedostatki w wiedzy
funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na temat Wańkowicza, ale przede wszystkim
opisuje oplatającą go gęstą sieć agentów. Konfidenci SB okazują się przy tym
często najbliższymi przyjaciółmi pisarza. Jakże inaczej wygląda w świetle
ujawnionej, donosicielskiej działalności Kazimierza Koźniewskiego jego
„prawdomówność” w czytanym „po latach” wywiadzie, jaki autorka przeprowadziła z
nim w 1990 roku, gdy Koźniewski opowiadał o swojej postawie w czasie słynnego
procesu sądowego Melchiora Wańkowicza w 1964 r. Jakże w innym świetle
przedstawiają się działania i motywacje osób z otoczenia pisarza, w
nadzwyczajny sposób zainteresowanych jego pisarskim archiwum.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm nie wahając się dotykać spraw trudnych,
udowadnia, że wydanie „Na tropach Wańkowicza po latach”, było nad wyraz
potrzebne, a przedstawione w książce nowe fakty i okoliczności są
pierwszorzędnej wartości nie tylko dla poznania życia i twórczości Melchiora
Wańkowicza, ale też dla oceny postaw pisarzy w PRL. Stanowić będą zapewne
przyczynek do dalszych badań i naukowych
odwołań.
Warto dodać, że książka A. Ziółkowskiej-Boehm może z powodzeniem spełniać
jeszcze jedną rolę. Jest mianowicie bardzo różnorodną tematycznie biografią
pisarza. Poszczególne rozdziały układają się w bogatą mozaikę, ukazującą obraz
życia Wańkowicza w rożnych okresach historycznych. Mamy nadto szeroki wgląd w
jego życie rodzinne i poglądy polityczne, otrzymujemy wreszcie analizę jego
twórczości - między innymi poprzez
ukazanie genezy jego najważniejszych utworów i zakresu ich społecznego
oddziaływania. Obrazu dopełnia zamieszczone na końcu ksiązki „Kalendarium życia
i twórczości Melchiora Wańkowicza”.
Krzysztof Zajaczkowski: Wankowicz, Krasnica i Demon
historii, PRZEGLAD POWSZECHNY, Nr 2,
luty 2010, str. 165-167
„Dociekania na temat jednego z
najznakomitszych polskich pisarzy i reporterow XX wieku” GAZETA
WYBORCZA-OLSZTYN, 12 luty 2010
„W aktach IPN autorka trafila na wlasna, liczaca blisko
200 stron teczke. Oczywiscie najwazniejszą sprawą, która spedzala bezpiece sen
z oczu, było archiwum pisarza, zapisane przezeń Ziółkowskiej. Roznymi sposobami
usiłowano jej to archiwum odebrac. Nasylano na mloda sekretarke pisarza
„wydawcow”, „literatow”, „przyjaciol domu”, IPNowskie materialy wiele rzeczy
wjasniaja. Po ich przebadaniu przedstawia teraz pisarka w tomie „Na tropach
Wankowicza po latach” wiele nowych, zaskakujacych tropow.(...)
Temperatura spotkan autorskich zawsze jest wysoka,
podejscie autorki bardzo osobiste, wyczuwa się serdeczne wiezy laczace ja z
czytelnikami, ale tez z bohaterami jej ksiazek, którzy, jeśli jest taka
mozliwosc, przybywaja na te spotkania. Tak jak kiedys za Wankowiczem, teraz za
„Olenką” podazaja wierni sympatycy. Wielbiciele tworczosci Wankowicza przelali
na autorke swoje uczucia i stanowia wciaz spora czesc publicznosci podczas
spotkan zwiazanych juz tylko z ksiazkami, jak np. z poswiecona Indianom
„Otwarta rana Ameryki”, czy ”Dwor w Krasnicy i hubalowy Demon”. Niewatpliwie
Ziolkowska-Boehm ma od lat „swoich” czytelnikow, a wielu z nich to bardzo
mlodzi ludzie.
A sam Melchior Wankowicz ma po dzis w Aleksandrze
Ziolkowskiej-Boehm lojalną, serdeczną opiekunke tworczosci. I pewnie gdzies „z
nieba” sle „Olence” dobre imulsy dla wlasnych pieknych ksiazek”.
Anna Bernat, Wlasne i
Wankowiczowskie, PRZEGLAD POLSKI
- NOWY DZIENNIK, Nowy Jork, 26 luty 2010, str. 6
„Podjetemu ostatnio wysilkowi wydania dziel
zebranych Melchiora Wankowicza towarzyszy powaznie uzupelnione wznowienie szkiców
ostatniej sekretarki (i opiekunki) zmarlego w 1974 r. króla polskiego reportazu
(...) Aleksandra Ziółkowska-Boehm jawi się jako nadzwyczaj lojalna kuratorka
pamieci o swoim szefie i jego rodzinie. Przypomniane sa zatem sporne kwestie
dotyczace wydawnictwa Rój, ktorego Wankowicz był współwlascicielem rozliczen z
malzenstwa Kisterow –wspolnikami, zdaniem Ziolkowskiej niekorzystnie opisanych
lub przemilczanych we wspomnieniach Hanny Kister. Obszerne wjasnienia dowodza,
ze Wankowicz, wbrew zlosliwym opiniom, jako autor „Na tropach Sametka” nie
zaszkodzil dzialaczom polskim na Warmi i Mazurach. Nowoscia w obecnej edycji
jest, ze Ziolkowska stara się rostrzygnac na jego korzysc sytuacje zwiazana z
wizyta u chrego Pawla Jasienicy, kiedy to zbytnia dociekliwosc, imputujacego
koncesje na rzecz wladz Wankowicza zdaniem niektórych pamietnikarzy miala przyspieszyc
jego smierc. Broni tez jego dobrych intencji w sprawie por. Kochanowskiego,
którego przejscia pod Monte Cassino, jak się okazalo po wielu latach, Wankowicz
opisal zbyt latwowiernie. Czarnym charakterem jest za to Kazimierz Kozniewski,
przedwojenna sympatia „Tirliporka” (Marty Wankowiczowny) i swiadek oskarzenia w
procesie „Mela” w latach 60. (a jak sie niedawno okazalo – wieloletni
donosiciel)”. (...)
Pawel Dunin-Wankowicz, Lojalna kuratorka, LAMPA, 1 lutego 2010, str. 99.
„Aleksandra Ziółkowska poznala Melchiora
Wankowicza piszac o nim prace magisterska. Autor „Bitwy o Monte Cassino”
pracowal wtedy nad „Karafka La Fontaine’a” i potrzebowal rsearcherki. Potem, az
do jego smierci w 1974 roku, Ziolkowska pracowala u niego jako sekretarka.
Oznaczalo to dwa i pól roku w poblizu jednego z najwiekszych wspolczesnych
polskich pisarzy, sluchania jego opinii, obserwowania warsztatu i last but not
least, swiadkowania sprawom osobistym (...). Po smierci osoba Wankowicza
obrosla plotkami i mitam, które Ziolkowska cierpliwie dementuje (...) Kluczowa
w biografii pisarza, i w ksiazce Ziolkowskiej wydaje się kwestia powrotu
Wankowicza do kraju w 1958 roku. (...) „Na tropach Wankowicza” dostarcza także
wiedzy na tematy rodzinne, np. relacji pisarza z corkami, (...) Zycie Aleksandry
Ziolkowskiej dlugo dzielilo się na okres od spotkania z Wankowiczem i potem.
Miala szczescie – ale miał je i Wankowicz, może tylko znal się na ludziach.
Autorka rychlo stala się jego powiernikiem i osoba zaufana, o czym swiadczy fakt,
ze w testamencie zapisal jej swoje archiwum (Ocalenie tego archiwum przed
zakusami wladz i bezpieki jest opowiescia sama w sobie). Wiele razy wystepowala
w obronie zarowno samego Mistrza, jak i jego tworczosci, demaskowala falszywych
przyjaciol i prostowala falszywe opinie.
Uwaza, ze zaciagnela dlug wdziecznosci wobec (...) kredytu zaufania, jakim ja
pisarz obdarzyl, i w ten wlasnie sposob go splaca”.
Marek Oramus, Dlug wdziecznosci, WIEDZA I ZYCIE, Nr 3 – 2010
„Aleksandra Ziolkowska-Boehm byla studentka,
gdy poznala Wankowicza. Ten docenil jej dociekania na temat swojej tworczosci i
zaproponowal prace sekretarki. Towarzyszyla mu do konca w jego zyciu i pracy. Z
najlepszego zrodla zdobywala wiedze na temat pisarskiej i reporterskiej pracy
oraz poznawala szczegoly z zycia pisarza. Ta wiedza zlozyla sie na ksiazke,
ktorej najnowsze wydanie zostalo uzupelnione o materialy z IPN-u”. Warto
przeczytac, KROPKA TV, Warszawa
12/18 – 03/ 2010, Nr 11.
„Ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm –eseistki,
publicystki, wspólpracujacej także z „Odra”, stypendystki Fundacji Kosciuszkowskiej
i ostatnio Fulbrighta, a w latach siedemdziesiatych asystentki Melchiora
Wankowicza – w swej nowej, uaktualnionej i rozszerzonej wersji dolacza w
wielkim stylu do katalogu wydanych w ostatnich latach w Polsce pozycji
poswieconych wielkim postaciom powojennego polskiego wychodzstwa, diarystyce i
epistolografii emigracyjnej, stosunkom miedzy peerelowskim rezimem, polskimi
organizacjami, instytucjami i instytutami prowadzacymi dzialalnosc na
Zachodzie. W tym zestawie znajduje się także nagrodzona w tym roku przez „Odre”
ksiazka Magdaleny Grochowskiej o Jerzym Giedroyciu –a jeden z najwazniejszych i
opracowanych z wielka starannoscia i wnikliwoscia rozdzialow tomu
Ziolkowskiej-Boehm zatytulowany „Wankowicz i „Kultura paryska” w swietle
dokumentow”, znakomicie uzupelnia przewijajacy się w ksiazce Grochowskiej watek
skomplikowanych, pelnych ambiwalencji, najezonych wzajemnym niezrozumieniem i
niekiedy niesnackami stosunkow miedzy Pisarzem a Redaktorem. Bogactwo cytowanych
i komentowanych listow, fragmentow pamietnikow, dziennikow i roznych
dokumentow, a także materialow zebranych przez autorke w czytelni Instytutu
Pamieci Narodowej (o te przede wszystkim jest wbogacone to wydanie) daje
szeroki wglad nie tylko w fakty, okolicznosci i niuanse biografii samego
bohatera tej ksiegi, lecz i w panorame bujnego i burzliwego po wojnie zycia
polskiej emigraji. Bardzo wnikliwie, w oparcu
o dokumentacje, przedstawione sa losy autora „Monte Cassino” po jego,
bardzo ambiwalentnie przyjmowanej w srodowiskach uchodzcow, decyzji powrotu do Polski
w 1958 roku, a szczegolnie caly scenariusz wytoczonego przez polski rezim w
1964 roku (po slynnym „Liscie 34”, któremu poswiecony jest tu także rozdzial)
pisarzowi – z niechlubnym udzialem kilku prominentnych postaci owczesnerj
kultuty – slynnego procesu za „przekazanie za granice
kilkudziesieciostronicwego dokumentu szkalujacego stosunki spoleczno-polityczne
w Polsce" zatytulowane „Projekt przemowien J.A”. Wśród „pobocznych” rozdzialow
tej ksiazki uwage zwracaja liczne rozmowy toczone z uczestnikami, obserwatorami
i komentatorami powojennych polskich dziejow, w tym m.in. z bylym zolnierzem
spod Monte Cassino, a aktualnie slynnym konstruktorem glowic Patiot, majorem
(teraz już generalem) Zdzislawem Julianem Starosteckim (z którym wywiad
prezentowalismy także w styczniowym numerze”Odry” z tego roku).”
Or /Mieczylaw Orski/, ODRA nr 5, 2010
„Ksiązka „Na tropach Wankowicza po latach”
Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm, asystentki pisarza z niespelna ostatnich dwu lat
jego zycia, jest bogatsza od pierwszego wydania „Na tropach...” o trzynascie
nowych rozdzialow. Calkowicie nowa czesc stanowia materialy bedace wynikiem
prac przeprowadzonych przez autorke w Instytucie Pamieci Narodowej. Przebywajac
na stypendium Fulbrighta w Polsce Aleksandra Ziolkowska-Boehm uzyskala w IPN
zgode na wglad do akt Melchiora Wankowicza. Okazalo się, ze jest to dziewiec
opaslych teczek, sterty raportow i donosow na pisarza.
Wankowiczem Urzad Bezpieczenstwa zaczal się
interesowac jeszcze podczas jego pobytu w Stanach Zjednoczonych (1949-58),
pisarz był wazna postacia wojennej emigracji politycznej, a jej kregi, jak tez
srodowisko pisarzy emigracyjnych zaczela wlasnie UB rozpracowywac. Tworca
ksiazki o Monte Cassino zainteresowano się w sposób szczegolny.
Sa w tych teczkach przechwycone listy
Wankowicza pisane z Ameryki do siostry Reginy i jej listy do nego. Niektóre
zostaly skopiowane, inne przepisane, ale sa tez oryginaly, które nigdy nie
dotarly do adresata. Najbardziej jednak nieprzyjemne, naprawde przykre sa –
zdaniem Ziolkowskiej – materialy z 1964 roku, donosy pisane w okresie, kiedy
Wankowicz zostal aresztowany, gdy wytoczono mu proces o „przesylanie za granice
materialow szkodliwych dla Polski Ludowej”. Ten proces był bardzo glosny, wiele
pisala o nim prasa zachodnia, interweniwal amerykanski PEN Club i senator
Robert Kennedy.
Osobny rozdzial poswieca pisarka Kazimierzowi
Kozniewskiemu. Ten przedwojenny harcerz, podczas okupacji zaangazowany w
AK-owska konspiracje, po wojnie stal się zwolennikiem nowego ustroju i
inwigilowal również srodowisko pisarzy. Jego donosy liczyly nawet po
kilkadziesiat stron. Stal się jednym z najgorliwszych pracownikow Urzedu Bezpieczenstwa,
a pozniej Sluzby Bezpieczenstwa jako TW „33”. Kozniewski bywal w domu
Wankowiczow, był kolega corek pisarza i wcale mu to nie przeszkadzalo, by przez
lata rozpracowywac bliskich mu ludzi i cale srodowisko. Jeszcze po smierci
Wankowicza donosil na pisarza, denerwujac się na przykład, ze autorowi „Bitwy o
Monte Cassino” poswiecono za duzo miejsca w tygodniku „Kultura”. Kozniewski
swój proceder donosiciela uprawial blisko pol wieku, jeszcze w latach 80.
Okreslano go jako „pozostalego w czynnej sieci”.
Z akt IPN Ziolkowska poznala tez kulisy
wydarzen, jakie rozgrywaly się wokół niej po smierci Wankowicza w 1974 r.,
kiedy na mocy testamentu pisarza odziedziczyla jego archiwum. Roznymi
sposobami, poslugujac się szantazem bądź podstepem, sluzby bezpieczenstwa
usilowaly jej to archiwum odebrac. IPN-owskie materialy wele rzeczy wyjasniaja.
Nasylano na mloda sekretarke pisarza „wydawcow”, „literatow”, „przyjaciol
domu”. Sprawe archiwum Wankowicza przedstawia Ziolkowska w omawianym tomie.
A.B. (Anna Bernat), NOWE KSIAZKI nr 6/2010
.
"Na tropach Wańkowicza po latach” to
odświeżona książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm – biografistki, ostatniej
sekretarki, redaktorki dzieł zmarłego przed 36 laty reportera, prozaika i
gawędziarza Melchiora Wańkowicza. Tytuł książki „Na tropach Wańkowicza” znany
jest od roku 1989, kiedy ukazało się jej pierwsze wydanie. Po latach mamy przed
sobą trzecie, o niemal 470 stron grubsze od pierwszego, uaktualnione i
rozszerzone, z którego wyłania się przewrotne oblicze pisarza. 12 nowych
rozdziałów (w stosunku do wydania II z 1999 roku), odświeża i uzupełnia wiedzę
o tym dziś nieco zapomnianym, a w PRL jednym z najpopularniejszych pisarzy. Cóż
takiego odkrył przed biografką i czytelnikami czas?
Powrót i „przegrany proces”
Przede wszystkim archiwa IPN wypełnione
dziewięcioma tekami donosów i raportów na Wańkowicza pisanych przez znanych i
przez bezimiennych. „Ogromem ubeckiego dossier przebija go jedynie Antoni
Słonimski, którego teczka ma tomów dwanaście” – pisze Joanna Siedlecka w
książce „Obława. Losy pisarzy represjonowanych”. „Teczki Wańkowicza […] są
niezamierzonym hołdem dla autora Monte Cassino, niebezpiecznego wyłącznie ze
względu na autorytet zdobyty swoimi książkami”. Świadczy o tym obwarowanie go
zapisami cenzury nawet po śmierci.
Pod kryptonimem „Pisarz” SB podjęła akcję
mającą na celu doprowadzenie do powrotu do kraju Melchiora Wańkowicza, literata
jednoznacznie kojarzonego z legendą września i Monte Cassino. Ściągnięcie go do
Polski legitymizowało ustalony od dziesięciu lat system polityczny. A jak go
kuszono? „Szczerze mówiąc dla patrzącego stąd […] dalszy Pana pobyt w USA jest
absurdem. Miałby Pan tutaj szerokie możliwości wydawnicze […] i świadomość, że
jest Pan tu potrzebny, że jest na właściwym miejscu” – pisał w liście do
pisarza z 1955 roku informator służb specjalnych Dominik Horodyński.
Po powrocie pisarza i jego rodzinę
rozpracowywano. Główne źródła tej akcji dotyczą procesu politycznego
wytoczonego w następstwie podpisania przez niego Listu 34:
„5 listopada 1964 roku »Warszawski« donosił,
[…] iż wielu członków partii – literatów – jest niezadowolonych z procesu,
mówiąc, że Wańkowicz urósł do symbolu walki o swobodę słowa” – cytuje
Aleksandra Ziółkowska-Boehm i dalej „Służba
Bezpieczeństwa miała Wańkowiczowi zaproponować
dyskretne wydalenie z kraju w zamian za umorzenie całej sprawy. Propozycję tę
jednak zdecydowanie odrzucił”.
O zakulisowym przyznaniu się przez władzę do
przegrania sprawy z Wańkowiczem można znaleźć w teczkach więcej materiałów:
„Stary Wańkowicz manifestuje i chce być na starość bohaterem, a oni narobili
sobie kłopotu. Nie wiedzą, jak z tego wybrnąć”.
Akcja „Mewa” dotyczyła prób przejęcia po
śmierci pisarza jego archiwum. Największym zainteresowaniem cieszyły się legendarne
„Powązki”, materiały, które z przyczyn cenzuralnych nie ujrzały światła
dziennego. Myślę, że zawartość archiwum była przez zainteresowanych
zdecydowanie mitologizowana. Liczono na przykład, że zawiera ono dziennik
pisarza podsumowujący rzeczywistość „socu” lub, nieistniejące faktycznie,
materiały na temat Katynia.
Sondowanie dusz
Wańkowicz, którego proces w 1964 roku,
dowodził jego co najmniej krytycznej postawy wobec systemu komunistycznego, nie
był postacią jednowymiarową. Świadomie kreował swój pisarski wizerunek, nie
poddawał się naciskom, nie należał do żadnej grupy politycznej czy literackiej,
dzięki czemu utrzymywał względną niezależność i co było, myślę, jego życiową
pasją –„sondował dusze”.
Autorka książki pokazuje na przykład, że w
„Pitavalu IX. Katon K. Koźniewski” pisarz rozpoznał agenta, który nań donosił.
Poświęcony jest temu rozdział zatytułowany „Koźniewski – umysłowość agenta z
potrzebą serwilizmu »con amore«”. O harcmistrzu Kazimierzu Koźniewskim (Agencie
33), który „starannie i bez skrupułów rozpracowywał środowiska mu bliskie i
bliskich ludzi”, m.in. polskie i emigracyjne środowisko literackie, dziś
wiadomo, że był jednym z najpracowitszych i najgorliwszych. O Wańkowiczu w 1958
– w roku jego powrotu do Polski – Koźniewski pisał m.in.:
„Szuka – jak mówi – komunistów, choć sam
zastrzega, że nie jest komunistą, uważa, że komunizm jako system organizacji
dobrobytu nie zdał egzaminu […]”.
Ciekawość czy brak przyzwoitości
W rozdziale „Sprawa z Jasienicą” pojawia się
wątek dociekań Wańkowicza dotyczących współpracy Pawła Jasienicy z UB, o czym
Władysław Gomułka grzmiał z partyjnej trybuny. Wiadomo, że pisarz był raczej
ofiarą własnej żony, do czego nawiązuje głośny film Kidawy-Błońskiego
„Różyczka”. Sprawa rozmowy dwóch zaprzyjaźnionych pisarzy – umierającego na
raka Pawła Jasienicy z Melchiorem Wańkowiczem obrosła negatywną legendą, którą
autorka książki neguje, intencjom Wańkowicza w dociekaniu prawdy przypisując
wyłącznie ciekawość. W tym i kilku innych przypadkach Aleksandra
Ziółkowska-Boehm przyznaje się do badawczej bezradności, pisząc o Wańkowiczu:
„żył tak głęboko zakorzeniony w otaczającej go rzeczywistości, że
interpretacjom i wyjaśnieniom końca nie będzie chyba nigdy”. Przez lata nie
dość jej jednak zmagania się z legendą, mitem i prawdą, bo we wstępie wyznaje:
„Jakby nie było końca nie tylko odkrywania, ale i obrony Wańkowicza”.
Wańkowicziana
Poza rozdziałami będącymi
historyczno-literacką analizą dzieł i biografii Melchiora Wańkowicza książka
zawiera też kilka, które zaliczyłabym do grona „wańkowiczianów”, opowieści
mających na celu ugruntowanie, podtrzymywanie, a niekiedy budowanie legendy
pisarza. Należy do nich m.in.: „opowieść niesamowita” o „transcendentalnym”
zdjęciu pisarza zatytułowana „Kadr z tamtej strony”, a także opowieści o
procesach, które toczył w obronie dóbr osobistych i poszanowania swoich praw
autorskich. Niektóre z tych fragmentów pokazują jego charakter – dumnego
szlachcica i literata o zdecydowanych poglądach, który nie znosił, aby mu kto w
kaszę dmuchał.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm do snucia tych
opowieści predestynowana jest jak nikt inny. To ona dzierży namaszczone przez
Wańkowicza reporterskie pióro. Młoda polonistka, 24-letnia doktorantka
Uniwersytetu Warszawskiego, przez ostatnie półtora roku życia pisarza jego
bliska współpracowniczka, pomawiana przez Jarosława Iwaszkiewicza o bycie żoną
pisarza, rozpracowywana jako „Podlotek”, spadkobierczyni pisarskiego archiwum,
potrafiła jednakże ocalić i przez wszystkie lata rozporządzać spuścizną
roztropnie. Potrafiła na przykład, nie do końca świadomie, zdekonspirować
agenta, który próbował przejąć archiwum, i delikatnie obchodzić się z wątkami
sensacyjnymi. Jej praca nad materiałem archiwalnym doprowadziła do wydawanej
właśnie przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka 16-tomowej serii „Dzieł zebranych”
pisarza, uzupełnionych o materiały z pisarskich „Powązek”, m.in. „Reportaże z
Wołynia” czy „Posłannictwo i obcość”.
Pro publico bono
Tuż przed śmiercią pisarz wspierał opozycję
polityczną. Jego hojność i zaangażowanie w sprawy publiczne brały swój początek
w duchu „prastarej tradycji wschodniego ziemiaństwa”, co zauważył Aleksander
Małachowski, i dały jeden z zalążków Komitetu Obrony Robotników. Scenariusz
upadku komunizmu, wyrwania Polski z sowieckiej strefy wpływów był przez
Wańkowicza rozważany jeszcze na emigracji i w tej sprawie, podobnie jak w
kwestii wybuchu i czasu trwania II wojny światowej, wykazał on daleko idącą
przenikliwość dziejową. Tropy Melchiora Wańkowicza to materia wieloaspektowa,
która w studium Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm opracowana została wnikliwie i
rzetelnie.
Anna Malcer-Zakrzacka
, Wańkowicz po latach - przewrotny i niezależny, RZECZPOSPOLITA, 2 lipca 2010
„Jest to ksiązka bardzo obszerna i bardzo
interesujaca. Dla mnie najciekawsze sa rozdzialy dotyczace pisarza i jego
rodziny, a także warsztatu tworczego autora „Karafki La Fontaine’a”. Ksiazka,
która czyta się od poczatku do konca z nieslabnacym zainteresowaniem, wnosi
wiele do naszej wiedzy nie tylko o pisarzu, ale i o jego epoce. Swierdzam nie
po raz pierwszy, ze sluszna i dalekosiezna była decyzja Wankowicza wyrazona w
jego testamencue – decyzja o powierzeniu archiwum pisarza jego ówczesnej
sekretarce, czyli Olence. Nikt inny nie potraktowalby tego daru z taka troska,
a zarazem odpowiedzialnoscia, jak wlasnie ona. I nikt innny nie wykorzystalby
tego daru tak znakomicie”.
Monika Warnenska, Co nowego u Olenki, POLUDNIE - Glos Mokotow, Ursynowa,
Wilanowa, Nr 12 – 25 marca 2010
„(...) Aleksandra Ziolkowska-Boehm uwaznie slucha.... Bo
racje miał Mistrz, ze każdy czlowiek swoim zyciem może napisac jedna ksiazke. A
niektóre opowiesci zamieniaja się w przyjazn.
-Lubie swoich bohaterow” – mówi Aleksandra”.
Dorota Abramowicz, Przepis mistrza Melchiora, DZIENNIK BALTYCKI, 4 czerwca 2010
„Z dokumentów w IPN wynika, ze Wankowicz miał
wielu jeśli nie wrecz wrogów, to ludzi sobie niechetnych.”
Julita Karkowska, Nie tylko o Wankowiczu, PRZEGLAD POLSKI, dodatek lit. NOWY
DZIENNIK, Nowy Jork, 16 lipca 2010, str 2-3
.
**
Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Na tropach Wańkowicza po latach [On the Trail of Wańkowicz, after Many Years] Warszawa: Prószyński i S-ka, 2009. Pp. 600.
ISBN 978-83-7648-261-3.
Reportage
is one of the more interesting genres for an author to work in. On the boundary between journalism and
history, it requires of the practitioner the reporter’s eye for matters of
public interest, and the historian’s sense of the gravity of the events he or
she is reporting on — which in turn is something between a sixth-sense
receptivity to the hidden wheels of history and a gambler’s faith in his system
as he places down his chips before the roulette wheel spins. It is a genre that, while immersed in historical
(and ephemeral) reality, requires a poetic talent for engaging prose: something
that will bring the experienced in
flagranti again to vivid life on the cold pages of the book in the
reader’s hands. It is no surprise, then,
that so great a poet as Zbigniew Herbert took up the reporter’s pen in The Barbarian in the Garden. However, the greatest of the practitioners
of reportage, like Ewon Kisch and Ryszard Kapuściński, didn’t just dabble in it
— they made their living from it, as did perhaps the greatest of the lot in
Poland, the hero of this collection, Melchior Wańkowicz.
Na tropach Wańkowicza po latach, from the able
pen of Wańkowicz’s secretary and propagator of
his works, Aleksandra Ziółkowska-Boehm, is the opening volume in a praiseworthy
sixteen-part re-issue of Wańkowicz’s works by the Prószyński and Co. publishing
house in Warsaw. Whether the receptor of
the series is himself a Wańkowicz scholar, or just beginning to become
acquainted with his works; whether he or she reads it at the beginning of the
adventure, after it, or while following the writer on his journeys across two
continents, in war, peace (and during the subtle war waged between Polish
society and the PRL régime), Ziółkowska’s book is an engaging, informative and
indeed encyclopedic consideration of Wańkowicz and his writings. It is, in short, a model for how the
collected works of a noted author ought to be handled by the series editor to
whom they are entrusted, and by the publisher who decides to take on the
project. It provides a necessary historical and biographical context for the
series of books, which are so full of interest in their own right, that most
readers will not stop at the volume they chance across in the bookstore, but
will be pulled on to read several more, if not the entire slate. For once, it seems, a publisher (a subspecies
of our kind most often motivated by financial concerns), gets it right.
Na tropach Wańkowicza po latach is a collection
of thirty essays written by Ziółkowska-Boehm, a practitioner of reportage
herself, whose interests range from Polish literature and history to the plight
of Native Americans. An intimate
literary collaborator of Wańkowicz, her splendid obsession with his published
works makes her not the perfect, but really the only person who could
contextualize the gigantic career of the writer in an accessible, yet
meticulously documented, fashion.
The
thirty essays — some previously published, in The Polish Review and elsewhere — are arranged in loose
chronological order. They range from the
pre-war account of Wańkowicz’s role in the creation of Rój publishers (“Roy,”
during its wartime hiatus in New York), which published, among others, the
poems of Kazimierz Wierzyński, and the first edition of Witold Gombrowicz’s Ferdydurke, through a moving account
of Wańkowicz’s 1974 funeral. While all
of the essays are intriguing — and readers of Monte Cassino and other of Wańkowicz’s works will be quite
pleased with those dealing with the genesis and surrounding realia of his
famous books — it is those which reveal the man Wańkowicz, who he was, and especially who he was in regard
to the Communist authorities who at times tolerated, and at other times
persecuted him, that are most noteworthy and valuable.
Ziółkowska
constructs her complex and many-sided portrait of Wańkowicz from four main
sources. First, there are the eyewitness
accounts, such as her description of the funeral — how different a picture one
gets from the relation of a person who was actually there, than from the relation
of the official, Party reporters covering the event:
Od bramy trumnę nieśli między innymi Krzysztof Kąkolewski i Jan Józef Lipski. Na czele konduktu pogrzebowego szedł biskup Kraszewski, księża, ojciec dominikanin reprezentujący kościół parafialny przy Dominikańskiej. Telewizja, która filmowała uroczystości pogrzebowe, starannie omijała udział w nim księży […] Nim zasypano grób, odezwał się nowy głos. Stojący tuż nad mogiłą mężczyzna odczytał z kartki parę zdań. Mówił, że wszyscy będą pamiętać Katyń i obchodzić jego rocznice. Potem dowiedziałyśmy się z Martą [Erdman, córką Wańkowicza], że to był Wojciech Ziembiński, późniejszy członek KOR-u (389).
[From
the gate, the casket was borne by, among others, Krzysztof Kąkolewski and Jan
Józef Lipski. At the head if the funeral procession walked Bishop Kraszewski,
priests, and a Dominican father representing the parish church on Ul.
Dominikanska. /State/ television which transmitted the funeral, took great
pains to avoid showing the priests/…/ Before the grave was covered, a new voice
was heard. A man, standing near grave, read a few sentences written down on a
sheet of paper. He said that we would all remember Katyń and observe its
anniversary. Later on, Marta [Erdman, Wańkowicz’s daughter] and I learned that
this man was Wojciech Ziembinski, who later was to be a member of KOR].
But
these are not simply the memoirs of a person who knew the protagonist (as are,
for example, the Discretions of
Mary de Rachewiltz, Ezra Pound’s daughter).
Ziółkowska draws expertly and generously from the published works of
others, building a model corpus of secondary sources that help in the fleshing
out of the character of Wańkowicz from perspectives other than her own. In her description of the manner in which the
PRL régime sought to hijack the funeral of the writer so often at odds with
them, she cites Aleksander Małachowski’s
introduction to the 1993 PWN edition of Wańkowicz’s Ziela na kraterze [Herbs around the Crater]:
Marcie Erdman, córce Pana Melchiora, zaoferowano wspaniały pogrzeb na koszt państwa, gdy tylko przyleciała z USA. Musiałem się sprzeciwić, gdyż kilka dni wcześniej Pan Melchior przetrzymywał mnie i moją żonę do trzeciej nad ranem i wymógł na nas przyrzeczenie, iż nie dopuścimy do oficjalnego, rządowego pogrzebu, bo „oni zechcą się sfotografować nad moją trumną […] Pogrzeb Pana Melchiora, zgodnie z jego wolą, był kościelny na koszt rodziny (391).
[A
soon as she got off the plane from the U.S., Marta Erdman, Melchior’s daughter,
was offered a splendid funeral
for her father, paid for by the state. I had to object to this, as just a few
days earlier, Melchior kept me and my wife by his side until three o’clock in
the morning, and made us swear that we would not allow the state to organize an
official, government-sponsored funeral, for “they’d certainly like to be
photographed over my coffin”/…/ Melchior’s funeral, according to his will, was
a religious affair, the costs of which were borne by his family].
Thirdly,
there are, of course, citations from Wańkowicz’s own writings. Although Na tropach Wańkowicza po latach is not a biography, in essays
such as „Na końcu języka” [“On the Tip of the Tongue”] glimpses of Wańkowicz
the man, before he became Wańkowicz the writer, abound. There we meet him, in his reminiscences, as a
child in the eastern marches of Poland, long lost to her eastern neighbor;
there we are treated to Wańkowicz’s own prose, such as this vignette from Karafka La Fontaine’a [La Fontaine’s Carafe]:
Myślę, że język to jak potężny prąd; wpada weń gnijąca
gałąż, zwiędłe liście, gnój, błoto z kąpiących się krów, pot pławionych koni,
zawartość spływających kloak — spójrzmy w dół o kilka kilometrów, już się to
wszystko wyozonowało, już nurt przejrzysty.
Język
to potęga samooczyszczania się (336).
[I
think that a language is like a powerful stream. A rotting tree limb, withered
leaves, manure, mud from cows bathing upstream, the sweat of horses through a
ford, the effluvia of emptied cloaca, all fall into it – but just gaze it a few
kilometers downstream: it is completely clear, it sparkles like crystal. A
language has a great power of self-cleansing].
What
is this but something that falls just barely short of a Baudelairean prose
poem? Ziółkowska’s talent for centering
the reader’s focus on such examples of Wańkowicz’s writings brilliantly
showcases her critical sense for using them, not merely as illustrations of a
biographical thesis, but as an thrilling advertisement for Wańkowicz’s books —
the raison d’être of the
Prószyński series — encouraging the reader of her book to pass beyond it, into
the writer’s works.
As we noted before, Ziółkowska-Boehm is herself an accomplished writer of reportages. The fourth of her sources — sometimes the most insightful — are those that arise from her reporter’s legwork. Much of the information upon which the chapters dealing with Wańkowicz’s arrest and political trials comes from her accessing newly available state documents from the IPN archives, and interviews with some of the participants of his persecution (which began with his signing of the Writers’ Union open letter of protest in 1964). Fascinating, both for its content and the effective reportorial strategy it portrays, is her 1990 interview with the prosecutor who conducted the Wańkowicz case on behalf of the régime. On p. 246, in reply to her question “What did your contacts with Wańkowicz look like during the interrogation,” he replies ingenuously:
—Nie wiem, czy Pani ma to w archiwum, ale pan Wańkowicz na końcu sprawy powiedział mi komplement: „Panie prokuratorze — powiedział — ja tej Polski Ludowej nie lubię, ale jako Polak powiem panu, że cieszę się, że Polska dochowała się takich urzędników jak pan”.
Rozmawialiśmy zawsze w dobrej atmosferze, on rozumiał, że
muszę wykonywać swoje obowiązki, a ja traktowałem go z dodatkową atencją, nie
jak przestępcę… Tyle przecież zrobił dla literatury… Sam odebrałem
wykształcenie humanistyczne, literatura zawsze mnie interesowała.
[„
I don’t know if this is found in your archives, but, at the end of the case,
Mr. Wańkowicz paid me a compliment. ’Attorney,’ he said ‘I don’t like thus
People’s Poland, but as a Pole I’ll tell you that I’m happy that Poland had
fostered such officials as yourself.’
“The
atmosphere of our conversation was always good; he understood that I had to
carry out my duties, and I treated his with extra attention, not like a
criminal…After all, his services to literature were so great… I myself had a
humanistic, liberal education, and literature always interested me.”]
This from a person who, at the beginning of the interview, but one page previously, protested Nie byłem krytykiem literackim, ale zdawałem sobie sprawę z rangi pisarstwa Wańkowicza i z jego pozycji jako literata, zdawałem sobie więc sprawę, że proces wzbudzi wielkie zainteresowanie, które może się odwrócić przeciwko krajowi. [‘I’m no literary critic, but I was aware of the caliber of Wańkowicz’s writing and his position as a writer. And so I realized that this case would arouse much interest, which could turn against the country”].
From
this it seems apparent that the prosecutor entered the interview with a certain
mistrust; he starts flinging about asterisks and reveals his motivation as that
of a representative of the system currently ruling “the country,” who, in
effect, did approach Wańkowicz
as a threat, in short, a “criminal,” albeit only in a political sense. Then, when set at ease by his interlocutor
that this interview will not be an “interrogation” itself, he loosens his tie
and begins revealing his “humanistic education,” his “interest in literature”
and starts shining the apple for the artist, whose services to letters he is
now able to critically appraise and applaud.
Ziółkowska’s handling of the interview is a masterful, classroom example
of the work of a skilled reporter, who subtly unmasks her source and warns the
reader, trust him (and other old, official sources) at your own risk.
Doublethink
and Newspeak, as Orwell explains to us, are art forms in their own right. The métier of the author of reportages — and
in this, the genre may indeed be as old as Herodotus — also partakes of the
artistic, insofar as the real information presented us by the reporter is
“packaged” in the attractive, poetic style described above. Sometimes, it is not so much the sources, as
the reporter, that we must approach with careful tread. The subjective often gets the upper-hand in
reportage — witness Herbert’s spiteful and simplistic characterization of Erza
Pound, met by chance on his Italian travels in Barbarian and formed from hearsay and published information from
only one perspective, and dealing with only one aspect of the great poet’s
life. Witness too Melchior Wańkowicz
himself, who suggests to the Polish readers of W pępku Ameryki [In the Navel of America] that the
state of Utah is ruled according to the theocratic principles of the Church of
Latter Day Saints, or, in Atlantyk-Pacyfik
that the “American police” possesses a full set of the fingerprints of just
about every citizen of the Republic in which, as a matter of fact, the
individual’s right to privacy is so jealously guarded, that the Federal
government can’t even dream of introducing a system of national ID cards, even
in this age of the global war on terror.
I mention this, not in disparagement of Wańkowicz, whose writings I
myself value greatly, but in support and praise of the many-faceted reportage
which is Aleksandra Ziółkowska-Boehm’s Na
tropach Wańkowicza po latach.
Meticulously researched, innovative and challenging, as well as written
in a pleasant style, it is a trustworthy, really indispensable, guide to the
great writer, and his writings. In her
objective scholarly base of sources, and in her unique subjective perspective
on the writer she knew and admired, like her publisher, Ziółkowska gets it right.
Prof. Charles S. Kraszewski, King’s College,
Pennsylvania
THE POLISH REVIEW, New York, No 2, 2010,
pg 249-254
.
**Melchior Wańkowicz to ojciec i mistrz polskiego reportażu. Każdy, niezależnie od pozycji społecznej, stanu posiadania i pochodzenia, znał nazwisko autora „Tworzywa”. Wańkowicz osiągnął to, co udało się nielicznym – zyskał uznanie zarówno wśród czytelników jak i krytyków. Jego książki przepisywane, wyciągane „spod lady” były cennym nabytkiem, dobrem, czytelniczym rarytasem. Celowo używam czasu przeszłego, bowiem wydaje się, że o Wańkowiczu, ostatnimi czasy, literacki (trafniej – czytelniczy) świat zapomniał. Na wiele lat, pisarz, zniknął z półek księgarń, z listy lektur szkolnych. Jego dzieła nie były wznawiane, czas rozliczeń po 1989 również nie sprzyjał popularności reportera.. Niejasne przyczyny powrotu do Polski w 1958, możliwość wydawania, w jakże dużych nakładach mimo wcześniejszej emigracji politycznej, tworzyły wokół autora aurę tajemniczości i podejrzeń.
Lecz czy tylko wyżej wymienione powody są przyczyna „nie czytania” Wańkowicza dziś? Zresztą, kto teraz o tym pamięta. Być może problem leży w samym pisarstwie autora? Języku reportera? Tematyce?! Dlaczego tak fascynująca postać jaką był Wańkowicz ginie w mrokach przeszłości? Czy autor „Karafki La Fontaine’a” nie odpowiada gustom współczesnego czytelnika i fascynuje dziś tylko pasjonatów jego prozy? Dlaczego nie promuje się nazwiska autora? Jaki dziś jawi się nam ten wybitny pisarz, którego wielu ceni, wielu oddaje hołd, lecz nikt nie czyta? W poszukiwaniu odpowiedzi, na te jakże liczne pytania, o twórczość i życie Melchiora Wańkowicza może pomóc nam – czytelnikom, pasjonująca i poruszająca książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Na tropach Wańkowicza po latach”.
Na tropach Wańkowicza…” to tekst asystentki i przyjaciółki reportera. Książka prezentuje i wyjaśnia „punkty zapalne” w biografii pisarza. Mamy zatem rozdziały poświęcone wojennym losom pisarza, relacjom rodzinnym, emigracji, stosunkiem intelektualistów polskich do autora „Kundlizmu”, polemikom co do jakości jego prac. Wiele problemów z którymi na co dzień musiał zmagać się Wańkowicz zostało w książce Żółkiewskiej precyzyjnie i wyczerpująco opisanych. Autorka z dużym obiektywizmem stara się zaprezentować Wańkowicza nie jako człowieka legendę, lecz jako człowieka, który również ulega słabością, popełnia błędy. Książka „Na tropach Wańkowicza…” nie jest lekturą, którą można przeczytać bez, chociaż wstępnej, znajomości biografii reportera. Wiedza ta jest niezbędna, aby nie pogubić się w meandrach niezwykle bogatego życia autora.
W książce znalazło się również miejsce dla, moim zdaniem najciekawszego, teoretycznego rozdziału poświęconego twórczości Wańkowicza – „Król reportażu”, który wyjaśnia niebagatelną rolę autora „Na tropach Smętka” w tworzeniu gatunku literackiego jakim jest literatura faktu. To właśnie Wańkowicz wyprowadził go na salony literackiego świata. Jak pisze Ziółkowska:
„Panowanie nad słowem, umiejętność tworzenia nastrojów ulotnych, plastyka obrazów, skrótowość świadczą o predyspozycjach pisarza. Natomiast żyłka tropiciela rzeczywistości, umiejętność znalezienia się wszędzie, gdzie dzieje się coś interesującego, godnego opisu, owa zachłanność na konkret życiowy, na wydarzenie, wyścig z czasem – to wszystko wykazuje na przynależność do dziennikarstwa, reportażu, w najlepszym tego słowa znaczeniu”[1]
W dalszej części tegoż rozdziału autorka przedstawia funkcjonowanie fikcji w pracach Wańkowicza, szerzej w całej literaturze faktu. Jest to o tyle ciekawe, iż wyjaśnia również wiele nieścisłości związanych z twórczością Kapuścińskiego. Jak pisze autorka (pozwolę sobie zacytować dłuższe, aczkolwiek znaczące fragmenty):
(…) Reportażysta tym się różni – zdaniem Wańkowicza – od beletrysty, że nie zmyśla, ale „kombinuje” zaobserwowane fakty i postaci. Czyni to w imię typowości. Powieściopisarz natomiast może bez pierwowzoru się obejść, może swobodnie myśleć”[2]
I dalej czytamy:
„Do dziś właściwie niewyjaśnione są problemy funkcjonowania fikcji w reportażu. (…)W latach sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych narodził się new jurnalism, który się niebywale rozwinął. Przedstawiciele tego gatunku, jak Norman Mailer, Kurt Vonnegut, Thomas Pynchon, Philip Roth, Tom Wolfe dokonali rewolucji w dziedzinie tradycyjnych pojęć gatunków literackich. Autorzy ci bowiem wprowadzili dziennikarstwo do literatury. Tworzywem stały się fakty wzięte wprost z życia, otoczenia, opisywane za pomocą różnych technik literackich. Istotą tego gatunku jest rozluźnieni wszelkich form, nie istnieje podział na technikę pisania rozprawy, eseju, opowiadania, noweli itp. (…).
W Polsce Ryszard Kapuściński w pełni uznawał tę zasadę i stosował się do niej.”[3]
Co istotne i poruszające w kontekście prac autora „Tworzywa”, ale przede wszystkim Kapuścińskiego:
„Reportaże Kischa na przykład są montażem prawdy i fikcji, reportażysta radziecki Owieczkin zaś pod jednym powtarzającym się w wielu reportażach nazwiskiem przedstawił setki zdarzeń z życia rzeczywiście istniejących osób.”[4]
Jakoby potwierdzeniem, faktu iż dobry reportażysta nie zawsze musi być na miejscu wydarzeń, nie potrzebuje znać zdarzeń z autopsji, prawdy linearnej jest jedna z najbardziej cenionych książek Wańkowicza „Ziele na kraterze”. Przejmujące obrazy z okupowanej Warszawy, śmierć córki. Wańkowicz osiągnął mistrzostwo.
Jako swoistą ciekawostkę, w rozdziale „Król reportażu” Wańkowicz ze znanym sobie humorem prezentuje cechy, które powinien posiadać każdy dziennikarz/reporter. I tak, aby być doskonałym w zawodzie należy cechować się:
Po pierwsze:
- ciekawością (potwierdza do również Kisch), mieć tzw. „klapy chłonne”
Po drugie:
- otwartość na rzeczywistość w której się znajdujemy
I w końcu po trzecie:
- oraz tzw. „renta dodatkowa” – potrafimy również „po reportersku” patrzeć.
Wańkowicz daje nam przepis. Określa jasno działanie, które prowadzi do mistrzostwa.
Książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm to ważny tekst, który ponownie zwraca nam uwagę na nieco już zapomnianą postać Wańkowicza. W pełni oddaje niezwykłą osobowość reportera, zachwyca ilością informacji i nieznanych faktów. Może być przyczynkiem do fascynacji postacią mistrza literatury faktu. Bowiem należy pamiętać, że jeśli nie zna się prac autora „Bitwy o Monte Cassino” nie można mówić o polskim reportażu w ogóle.
P.S. Pod koniec września 1939 roku pod ostrzałem Wańkowicz przeszedł wpław Dniestr, niosąc w rękach maszynę do pisania. Oto mistrzostwo godne fascynacji !
[1] A. Ziółkowska-Bohem, Na tropach Wańkowicza po latach, Warszawa 2009, s. 63.
[2] Ibidem, s.63.
[3] Ibidem, s.65.
[4] Ibidem, s. 66-67.
Monika Długa, (Nie)zapomniany
Wańkowicz oraz fikcja w reportażu, czyli słów kilka o książce Aleksandry
Ziółkowskiej-Boehm „Na tropach Wańkowicza po latach”, LEKTURY REPORTERA
26 luty 2011.http://www.lekturyreportera.pl/ksiazki/niezapomniany-wankowicz-oraz-fikcja-w-reportazu-czyli-slow-kilka-o-ksiazce-aleksandry-ziolkowskiej-boehm-na-tropach-wankowicza-po-latach/
*
KOMENTARZE, INTERNET
Przeczytalem te ksiazke i bardzo podoba mi
sie. Nie jest pisana “na kolanach” tylko serdecznie do bohatera, ktorego
wystarczajaco wiele osob oskarzalo i szkalowalo, o czym jest w ksiazce. To, ze
Aleksandra Ziolkowska-Boehm zmierzyla sie z z wielkimi postaciami i poddala
krytyce ich slowa - to jest jej i odwaga i wielki charakter. Wiedzial zapewne o
tym stary zubr-Wankowicz, kiedy tej mlodziutkiej wtedy osobie zapisal swoje
archowum. Rozdzial o probach zabrania jej tego archwum ” Akcja Podlotek i
teczki pisarza” czyta sie z zapaerym tchem. Jak i inne. Ksiazka ma lzejsze
rozdzialy, ktore wlasnie stanowia oddech (czego zdaje sie nie zauwazyla
recenzentka). Np. Pociag do Zakopanego, Znowu mi zgasl i historia fotografii
posmiertnej czy ostatni - jak autorka poznala pisarza.
Czytam teraz inna ksiazke Ziolkowskiej-Boehm “Dwor w Krasnicy i hubalowy Demon”, jestem nia wrecz zachwycony. Trzyma w napieciu, ma wspaniale tlo historyczne. NODAK
Czytam teraz inna ksiazke Ziolkowskiej-Boehm “Dwor w Krasnicy i hubalowy Demon”, jestem nia wrecz zachwycony. Trzyma w napieciu, ma wspaniale tlo historyczne. NODAK
Moim zdaniem - wiedział co robił stary
pisarz, skoro tej młodej bardzo wtedy osobie zapisał swoje archiwum. Zyskal
swojego poplecznika na wiele lat, a zapewne także przyczynił się, że mamy
doskonałą pisarkę? Miał dobre przeczucie, wyczucie, doskonałe
"wańkowiczowskie oko i ucho". KASPERO
..no wlasnie, mloda asystentka/sekretarka
Zofia Romanowiczowa pomagajaca pisarzowi zaraz po wojnie przy pisaniu
"Monte Cassino" została bdb pisarka, tak po latach młoda
astystentka/sekretarka Aleksandra Ziółkowska zostala bdb pisarką.
Niewielu pisarzy zostawilo tak piekną tworczą "spościzne".
Bsrdziej osobistą książkę o Wankowiczu naspisala Ziółkowska-Boehm zaraz po śmierci pisarza "Blisko Wankowicza", ta nowa ksiązka jest o pisarstwie, i jest obroną pisarza, wokol ktorego narosło wiele legend ale i krzywdzących sądow. To nie "na kolanach" ksiazka, tylko obrona jego imienia. Podziwiam autorke, ze odwazyla sie polemizowac z Giedroyciem czy Bartoszewskim. WLODKOW
Niewielu pisarzy zostawilo tak piekną tworczą "spościzne".
Bsrdziej osobistą książkę o Wankowiczu naspisala Ziółkowska-Boehm zaraz po śmierci pisarza "Blisko Wankowicza", ta nowa ksiązka jest o pisarstwie, i jest obroną pisarza, wokol ktorego narosło wiele legend ale i krzywdzących sądow. To nie "na kolanach" ksiazka, tylko obrona jego imienia. Podziwiam autorke, ze odwazyla sie polemizowac z Giedroyciem czy Bartoszewskim. WLODKOW
czytam własnie książke "Dwor w Krasnicy
i Hubalowy Demon" Ziółkowskiej-Boehm i bardzo mnie urzekla. Nie znam
ksiązek Wańkowicza, ale sięgnę po nie. Rodzice zachwycają się "Zielem na
kraterze". PODSIADLO
„Wydawnictwo Prószyński i S-ka opublikowało już sześć spośród planowanych
16 tomów Dzieł Melchiora Wańkowicza. Rosnące zainteresowanie tą twórczością
spowodowało wznowienie książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Na
tropach Wańkowicza”, ale w wersji rozbudowanej. Ziółkowska została
sekretarką Wańkowicza na dwa ostatnie lata jego życia, a od jego śmierci pełni
rolę jak gdyby kustosza jego utworów i walczy o jego dobre imię. Książka jest
kopalnią wiedzy o autorze „Ziela na kraterze”, np. dostęp do akt IPN pozwala
ustalić, kto na niego donosił (głównie mieniący się przyjacielem pisarza Kazimierz
Koźniewski). Bulwersująco brzmią rozdziały o wywoływaniu ducha Wańkowicza po
jego śmierci przez szemrane spirytystyczne towarzystwo i komunikowanie rzekomej
woli Mistrza, a także np. zgłoszenie się niespodziewanych spadkobierców, o
których wcześniej nikt nie słyszał. Mit Wańkowicza nie kończy się więc na
kwestiach literackich, ale dotarł do drobnych oszustów, którzy zwietrzyli
okazję do uszczknięcia czegoś dla siebie z milionowych – ich zdaniem – majątków
zmarłego. Ziółkowska pokazuje pracę Wańkowicza z bliska, a także jak pisarz
męczył się w komunizmie i jak komunizm na wsze sposoby próbował mu obrzydzić
życie”.
Marek Oramus dla Netbird.pl 2010-01-25
Marek Oramus dla Netbird.pl 2010-01-25
“Jestem swiezo po lekturze Pai ostatniej ksiazki “Na tropach Wankowicza-po
latach” wydanej w Wyd. Proszynski i S-ka. Jest to dla mnie lektura fascynujaca
– rewelacyjna jezeli chodzi o Pana Melchiora Wankowicza, opis jego warsztatu
literackiego i postawy zycowej w trudnych dla Polakow latach – porazajaca w
temacie cenzury i walki o obecnosc w zyciu splecznym przed wojna, w czasie, i w
okresie powojennym na emigracji i po powrocie do kraju. (...) Na koniec moich uwag w poruszonych wyzej sprawach pozwole sobie na osobista
uwage. Analizujac pani okres kontaktow z Panem Wankowiczem w czasie pani pracy
u niego mam wrazenie, ze jego zyczliwosc i wielka pomoc dla Pani miala mu
zastapic utracona szanse przekazania swego daru literackeigo i wrazliwosci
spolecznej przez corki - poległą w Powstaniu Warszawskim Krystynę i jednak sprawiajaca mu wielki zawod Marte
„Tili”. Wydaje mi się, ze bardzo pragnal miec kontynuatora swojego talentu i
dzialalnosci na niwie literackej i spolecznej w ukochanej „mimo sprawiajacej mu
ból i przykrosc w zyciu” Polsce. (...)
Andrzej Kozlowski,
Warszawa, 9 grudnia 2009
„Fascynująca książka, serdecznie jej Pani gratuluję.
Jestem pod dużym wrażeniem Pani obiektywizmu, rzeczowości, skromności i taktu,
mógłbym dodać jeszcze kilka podobnych określeń. Pisze Pani przecież o sprawach
nie prostych i nie każdego byłoby stać na taką uczciwość w doborze i cytowaniu
różnych źródeł.
Poruszyły
mnie szczególnie dwa rozdziały: Wańkowicz i córki oraz Powroty Zofii
Romanowiczowej. Pierwszy ze względów czysto osobistych, każdy rodzic
mieszkający poza Polską znajdzie w nim echo własnych przemyśleń i doświadczeń.
Natomiast rozdział o Romanowiczowej zaskoczył mnie kompletnie. Widywalismy sie
z Romanowiczami w Paryżu, moja żona pracowała nawet przez pewien czas w
Libelli, mielismy wielu wspólnych przyjaciół i znajomych (między innymi
Brandysowie), i jakoś nigdy ten temat nie wypłynął. Nigdy tez książka Sono felice nie wpadła nam w
ręce. Obie opowieści, Wańkowicza i Romanowiczowej, przywodzą mi na myśl
psychologiczną prozę mego ulubionego pisarza, Stefana Zweiga. Ale kompozycja
tego rozdziału i przekaz wańkowiczowskiego opowiadania jest Pani dziełem. Brawo”.
Lucjan Sniadower, 28 sierpnia 2010, Malgrat de
Mar
“Thank you so much for
sharing with me the book about the remarkable Mr. Wankowicz. I think I met him
at one point in his career and I was certainly a very youthful reader of his
account of the battle of Monte Cassino. Every since then, his ability to
capture the nuances, sounds, and emotions of wartime have been etched in my
memory”.
Serdecznosci lacze, Zbigniew Brzezinski, February 1, 2010
.
„Jest to bezstronnie napisana ksiazka, dokumenty swietnie ilustruja to, o
czym piszesz. Postawilas pomnik Wankowiczowi. Zasluzyl na niego, mysle, ze
mlodziez odkryje go na nowo. A jej trzeba strony nawet „gorzkiej”, ale wyroslej
z naszych polskich korzeni”.
Janina Kosciów, Opole, 2 sierpnia 2010
.Janina Kosciów, Opole, 2 sierpnia 2010
„Na tropach Wańkowicza...to
dowód wielkiej empatii, literaturoznawczej dokładności oraz obiektywizmu, a
także osobiste świadectwo wchodzenia w życie Melchiora Wańkowicza z tym
specyficznym rodzajem zaangażowania, w którym czają się i ciekawość, i podziw,
i niepokój czasem, bo odkrywać można wciąż wiele i są ślady, którymi nikt
wcześniej nie podążał lub po prostu się urywają.
Aleksandra
Ziółkowska-Boehm pieczołowicie rekonstruuje losy pisarza rodem z Mińszczyzny,
pokazuje jego artystyczną drogę, a przede wszystkim osobowość tej niezwykłej,
elektryzującej postaci. (...) Zadziwia ogrom pracy włożonej w opisanie życia i
dorobku króla reportażu. Czytelnik otrzymuje pieczołowicie prześledzone losy
nie tylko autora Bitwy o Monte
Cassino, ale także bliskich pisarza, ich dramatyczne przejścia w trakcie
drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu. W tej książce Aleksandra
Ziółkowska-Boehm jest śledczym, reporterką, dokumentalistką, researcherką i
krytykiem literackim równocześnie. Z pietyzmem, posiłkując się dokumentami i
listami, odpiera różne zarzuty, podważa ich wiarygodność. Dużo miejsca poświęca
Aleksandra Ziółkowska-Boehm epizodom, mniej do tej pory badanym przez
biografów. (...) Aleksandra Ziółkowska-Boehm pokazuje wpływ jego biografii na
twórczość, stara się wytłumaczyć pewne jego specyficzne konteksty, a także
dlaczego tak wielu Polaków kochało lub nie znosiło pisarza. Próbuje także
czasami rozbić prywatne sekrety, ale delikatnie, częściej jednak wchodzi w rolę
krytyka literackiego oraz przywołuje poglądy innych badaczy twórczości autora Szczenięcych lat. Fragmenty dzieł
wkomponowuje w życie Wańkowicza, pozostawiając je bez komentarza, by czytelnicy
sami wyrobili sobie zdanie o nim i by zachęcić ich do lektury jego dzieł. To
się udało autorce wręcz znakomicie, gdyż sama sięgnęłam po książki króla
reportażu po przeczytaniu na Tropach
Wańkowicza po latach. Warto bowiem skupić się na jego dziełach i ich
przesłaniu.
Zarówno dzieje pisarza, jak i osobiste
wspomnienia Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm ze spotkań z wielkim pisarzem to
mieszanka faktów i podań, prawd i interpretacji, uchwytnych szczegółów i
umykającej istoty zdarzeń. To kolaż prawdziwych wspomnień (nie tylko swoich)
oraz potwierdzonych w różnych źródłach informacji, w tym także w
przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej teczkach. (...). Książka jest
raczej powieścią biograficzną niż klasyczną biografią. Jakby to powiedział
mistrz autorki, stanowi mozaikę faktologiczną. Kamyczek do kamyczka i tak
powstał spójny i arcyciekawy portret niepokornego i niezależnego pisarza”.
Beata
Bednarz, Szczur w antykwariacie, 4 lipca 2015
*
W swoim dorobku literackim Aleksandra
Ziółkowska-Boehm posiada kilka pozycji powstałych jako swoista forma spłaty kredytu
zaufania, jakim Król reportażu obdarzył adeptkę sztuki pisarskiej oraz
spłatą długu wdzięczności wobec niego. Omawiana książka o tytule parafrazującym
wańkowiczowski tytuł „Na tropach Smętka”, powstała w kilkanaście lat po
śmierci Mistrza. Czasowy dystans nie pozbawił autorkę emocji wyrażonych
tekstem kolejnej publikacji o Melchiorze Wańkowiczu. Wręcz przeciwnie – z
mnogości tematów rozważanych przez autorkę widać, że nagromadziło się bez liku niejasności,
z którymi wierna uczennica Mistrza postanowiła się uporać. Po dwudziestu latach
od premiery Aleksandra Ziółkowska poprawiła i uzupełniła swe
opracowanie, korzystając m. in. z archiwów IPN i wydała pod rozszerzonym
tytułem „Na tropach Wańkowicza po latach”.
Miałam przyjemność zapoznać się z pierwszym wydaniem tekstu "Na
tropach Wańkowicza" i z mieszanymi uczuciami, jako pierwszy czytelnik,
porozcinać karty egzemplarza tomu wydanego bez mała trzydzieści lat wcześniej.
Ciekawe, jakimi tropami podążała książka Aleksandry Ziółkowskiej nim wreszcie
trafiła do kogoś, kto z radością zanurzył się w przyczynek do biografii
pisarza oglądającego świat tak, jak bajkopisarz karafkę – ze wszystkich
stron.
Małgorzata
Poniatowska, Czytam po polsku, 2 lipca 2017
*
* * „Zawsze byłam pełna podziwu i uznania dla Twojej skrupulatnosci, dbalosc o przypisy, starannosci i taktu w formulowaniu opinii o ludziach, nie mowiac o jasnosci i klarownosci jezyka. Bardzo dobrze sie Ciebie czyta”. Xenia Popowicz, Katowice, 1 luty 2010 * * Spotkanie autorskie:
Biblioteka im J.Pilsudskiego w Lodzi, prowadzenie: Piotr
Bierczynski
WYWIAD w TV POLONIA, 2009, Radio dla Ciebie,
NEWSWEEK (styczeń 2010).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz