środa, 2 maja 2012

Na tropach Wankowicza po latach


Aleksandra Ziółkowska-Boehm



NA TROPACH WAŃKOWICZA PO LATACH,

Proszynski Media Sp, Warszawa 2009, Okładka Sylwia Tymkiewicz; stron 600;

Przypisy i Indeks Nazwisk, ISBN  978-83-7648-261-3







RECENZJE I GŁOSY O KSIĄZCE





Już same tytuly rozdzialow 600-stronicowego tomu poswieconego studiom nad postacia Melchiora Wankowicza – „Wankowicz na emigracji”, „Proces Melchiora Wankowicza w 1964 roku”, czy wreszcie „Sprawa z Jasienica” – przyprawiaja jego fanow o szybsze bicie serca.

Slowa najwyzszego uznania naleza się wiec autorce dziela Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm, która nie tylko przybliza nam postac najwybitniejszego polskiego reportazysty, ale naswietla najbardziej intrygujace momenty jego barwnej biografii.

Teksty skladajace się na ten tom powstawaly przez wiele lat i sa odpowiedzią na wiele pytań pojawiajajcych się np. w odniesieniu do materialow, które Aleksandra Ziolkowska, ongis asystentka i wspolpracowniczka Wankowicza, wyszperala w bibliotekach, a niedawno w archiwach Instytutu Pamieci Narodowej.

Mariusz Grabowski, Ksiazki, które każdy szanujacy sie inteligent powinien przeczytac w swieta, POLSKA – THE TIMES, Warszawa, 11 grudnia 2009





„O pisarstwie, warsztacie tworczym, wreszcie o sprawach prywatnych Melchiora Wankowicza pisze jego asystentka, osoba bardzo mu bliska w ostatnich latach zycia. Dla czytelnika dziel pisarza (które Proszynski wlasnie wydaje) jest to ciekawy material uzupelniajacy, bo Wankowicz zajmowal przeciez poczesne miejsce w polskiej literaturze, a w roznych srodowiskach wzbudzal kontrowersje i naroslo wokół niego wiele mitow. Polecam”.

POLSKA, KURIER LUBELSKI, Lublin, 7 grudnia 2009

POLSKA,  GAZETA WROCLAWSKA, Wroclaw, 8 grudnia 2009





„Odbywa się tutaj odkurzanie starego mistrza w dziele wznowionym, ale i przy okazji uaktualnionym. Przez ostatnie dwa lata zycia Wankowicza autorka mu asystowala, wiec sporo tu infrmacji z tego ostatniego okresu zycia pisarza. Ale i sporo wczesniejszych wspomnien i analiz jego tworczosci. Wankowicz krzepi, nawet piorem swojej asystentki”

Witryna, NOWA TRYBUNA OPOLSKA, 28/29 listopada 2009





„(...) Sa to pasjonujace dociekania na temat osoby i tworczosci Melchiora Wankowicza – jednego z najznakomitszych polskich pisarzy i reporterow XX wieku. Jak zauwaza wydawca, Aleksandra Ziółkowska-Boehm zastanawia się nad mitem powstalym wokół Wankowicza, dzieli się także wlasnymi spostrzezeniami z pracy z autorem legendarnej ”Bitwy o Monte Cassino” w jego ostatnich dwoch latach zycia.

Tematy i sprawy powazne często przeplataja się w tej ksiazce, jakby holdujac zasadzie Wankowicza, ze należy dac czytelnikowi odtechnac. Roznice tonu – analityczny opis, krytyczna ocena, czasem nawet ironiczne powatpiewanie oraz dystans wobec legendy Wankowicza – sa swiadectwem nieprostych i wciąż ponawianych prób przyblizenia jego postaci i tworczosci. Poprzez refleksje na temat okupacyjnych losow rodziny Wankowiczow, perypetii wydawniczych „Na tropach Smetka” i „Bitwy o Monte Cassino”, egzystencji na emigraji, wspolpracy z paryska „Kultura”, procesu politycznego w 1964 roku, problemow warsztatu pisarskiego – autorka ujawnia malo znane watki osobistego zycia pisarza. Polemicznie podejmuje trudne tematy, które pojawily się w ostatnich latach, nie waha zmierzyc się w obronie Wankowicza z wielkimi nazwiskami polskiej literatury. Do obecnego, znaczaco poszerzonego wydania dolaczono 13 nowych rozdzialow (autorka skorzystala m.in. z archiwow IPN-u)”.

Jago, DZIENNIK ELBLASKI, 14/15 – listopada 2009





„(...) „Na tropach Wankowicza” Aleksandry Ziólkowskiej-Boehm jest – nawet dla tych, którzy znaja i „Ziele na kraterze” i „Karafke La Fontaine’a” – okazją do glebszego poznania znakomitego tworcy i odwaznego czlowieka. Ziolkowska jako mlodziutka dziewczyna, dwa lata przed smiercia Wankowicza zostala jego sekretarka.

Ochronila spuscizne mistrza, zostajac na wiele lat redaktorka i kustoszka jego pamieci. I badaczem. (...) Czy ostatnia sekretarka odslania wszystko? Chyba nie. Na przykład sama pozostaje dyskretnie w cieniu i nie dowiadujemy się nic o relacjach emocjonalnych miedzy sedziwym mistrzem i jego prawa reka. Uchylony zostal natomiast rąbek niezwyklego, platonicznego uczucia, ktore pojawia sie podczas kampanii wloskiej miedzy znakomitym reporterem a mlodziutka Zofia Romanowiczowna, ktora wyciaga z nędzy i pomaga stawiac pierwsze kroki w zawodzie pisarza. Historia w naszych czasach niewiarygodna (jak z filmow Franka Capry) (...)”

Marcin Wolski, Pulapki na Wankowicza, NASZA POLSKA, 9 grudnia 2009





„Bestsellery, wydarzenie! W ksiegarniach dziela Wankowicza i swietna biografia piora Aleksandry Ziółkowskiej (...)Wankowicz zawsze chadzal wlasnymi sciezkami. Nie nalezal do grup literackich, politycznych, byl zbyt kanciasty i zbyt niezalezny – przekonuje Ziólkowska.(...)”

Max Fuzowski, Wankowicz krzepi po latach, NEWSWEEK, 13 grudnia 2009, Nr 50, str. 92-95







„Po wydaniu pierwszych tomow w cyklu dziel Melchiora Wankowicza wydawca wznowil tytul, ktory znakomicie uzupelnia to wielkie edytorskie przedswiewziecie. Trudno zreszta zrozumiec wiele watkow w pisarstwie autora „Bitwy o Monte Cassino” bez odpowiedniego wyjasnienia i komentarza, jaki znajdujemy w ksiazce Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm. Obecne wydanie nie jest zwyklym wznowieniem, lecz zostalo, jak czytamy w informacji redakcyjnej „poszerzone i uzupelnione” przez autorke. A jest ona osoba najbardzej kompetentna dla objasniania zycia i tworczosci pisarza, gdyz była jego asystentka i wspolpracowniczka w ostatanich latach zycia, a także redaktorka jego dziel.

Dla mlodszego czytelnika ksiazka ta nie tylko daje mozliwosc blizszego poznania popularnego pisarza, ale także przybliza na jego przykladzie atmosfere lat szescdziesiatych i siedemdziesiatych ubieglego wieku, jak tez warunki owczesnego zycia, co z dzisiejszego punktu widzena jest wielokrotnie trudne do zrozumienia. Autorka opisuje szczegolowo sprawe procesu Melchiora Wankowicza, który, jak pisze, „był jedna z najbardziej sensacyjnych spraw w Polsce w latach szescdziesiatych”, gdy Wladyslaw Gomulka, I sekretarz partii, „rzucil wezwanie dla generalnego szturmu na inteligencje tworcza”., Represje objely 73-letniego pisarza, cieszacego sie slawa i uznaniem czytelnikow, za „sporzadzenie pisma zawierajacego falszywe wiadomosci, mogace wyrzadzic istotna szkode interesom Panstwa Polskirgo i zagrozonego kara wiezienia na czas nie krotszy od lat trzech” – jak pisal obronca oskarzonego. A powodem sprawy było wyslanie przez pisarza nieprzychylnego dla wladz tekstu do Radia Wolna Europa. Wśród wielu innych epizodow rownie interesujace sa zabiegi wladz po smierci pisarza wokol jego pogrzebu. Autorka w obecnym wydaniu wykorzystala tez obszerne materialy archiwalne z IPN, które dzieki jej wiedzy sa interesujaco opracowane i skomentowane. Otrzymalismy wiec wspaniale i wrecz niezbedne dopelnienie do wankowiczowskiego cyklu, które juz dzisiaj stalo się jego integralna caloscia”.

(PD), MAGAZYN LITERACKI KSIAZKI, Warszawa 12 – 2010







„Był jedna z najciekawszych postaci XX-wiecznej polskiej literatury. (...) Miał zyciorys bardziej heroiczny niż niejeden bohater z podrecznikow, laczyl patriotyzm i powage, z niezwyklym poczuciem humoru i skonnoscia do sztubackich zartow. Te umiejetnosc wykorzystywal w swoich ksiazkach i to ona – obok angedotycznego jezyka – stanowi o specyfice jego utworow. Doczekal się wielu pozycji monograficzych, krytyczno-litrackich i wspomnieniowych. Autorka najwazniejszej, wydanej wlasnie „Na tropach Wankowicza po latach” jest sekretarka pisarza Aleksandra Ziolkowska–Boehm. Najciekawszy fragment zawiera inforomacje z kwerendy przeprowadzonej w archiwum IPN przez autorke. (...)”

SUKCES,  Nr 1, 2010





.

 „(...)„Na tropach Wańkowicza” to książka dla wąskiego grona zainteresowanych, którzy życiorys reportera znają na pamięć, a teraz chętnie pochłoną nowe szczegóły. (...) W powstałych w ciągu wielu lat szkicach mieszczą się m.in. rozważania o warsztacie pisarskim, dziejach recepcji “Na tropach Smętka”; czy relacjach rodzinnych pisarza. Dodano do nich także refleksje nowe, oparte na badaniach dokumentów IPN-u. Niestety, okrojono liczbę ciekawych fotografii z wcześniejszych wydań.(...) Całość ożywia odwaga, z jaką autorka mierzy się z wielkimi nazwiskami polskiej literatury w obronie pisarza, dlatego rozdział analizujący jego związki z paryską “Kulturą” należy do najciekawszych. Oprócz niego – fragmenty ukazujące nieugiętego pisarza patriotę, którego uwikłano w PRL-owskie piekiełko. Mowa o aresztowaniu i słynnym procesie politycznym z 1964 roku, kiedy oskarżono go o przesyłanie materiałów szkalujących Polskę Ludową.

Asystentka Wańkowicza dociera do faktów, by oczyścić go z wielu utrwalonych zafałszowań. I tak okazuje się, że w “Bitwie o Monte Cassino” autor wprowadzony w błąd przez wojskowego, który chciał okryć się chwałą, utrwalił fałszywą wersję wydarzeń. Z kolei konflikt wokół wydawnictwa Rój udowadnia, jak łatwo powstają nieporozumienia pomiędzy ludźmi, którzy raczej powinni być sobie przychylni. Te detektywistyczne założenia spajają zebrane eseje (...)”.  Ewa Antoniak, DZIENNIK-GAZETA PRAWNA, 13 stycznia 2010.





„Najnowszą publikacją Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm z 2009 roku jest również „Na tropach Wańkowicza po latach”, książka wzbogacona o ponad 200 stron w stosunku do wydania z 1999 r. zatytułowanego wówczas „Na tropach Wańkowicza”. W nowych rozdziałach otrzymujemy zabawne scenki rodzajowe z życia wielkiego pisarza („Mistrzu, znowu mi zgasł i Pociąg do Zakopanego”), czy fragmenty opisujące sprawy sądowe Melchiora Wańkowicza. W innych miejscach rozprawia się tu autorka z  niesprawiedliwymi i nieuzasadnionymi opiniami o pisarzu („Sprawa z Jasienicą”, „Postawa i hojność pisarza wobec opozycji politycznej”). Większość nowych rozdziałów jest efektem żmudnej kwerendy Ziółkowskiej-Boehm w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. Pisarka prostuje błędy i niedostatki w wiedzy funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na temat Wańkowicza, ale przede wszystkim opisuje oplatającą go gęstą sieć agentów. Konfidenci SB okazują się przy tym często najbliższymi przyjaciółmi pisarza. Jakże inaczej wygląda w świetle ujawnionej, donosicielskiej działalności Kazimierza Koźniewskiego jego „prawdomówność” w czytanym „po latach” wywiadzie, jaki autorka przeprowadziła z nim w 1990 roku, gdy Koźniewski opowiadał o swojej postawie w czasie słynnego procesu sądowego Melchiora Wańkowicza w 1964 r. Jakże w innym świetle przedstawiają się działania i motywacje osób z otoczenia pisarza, w nadzwyczajny sposób zainteresowanych jego pisarskim archiwum.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm nie wahając się dotykać spraw trudnych, udowadnia, że wydanie „Na tropach Wańkowicza po latach”, było nad wyraz potrzebne, a przedstawione w książce nowe fakty i okoliczności są pierwszorzędnej wartości nie tylko dla poznania życia i twórczości Melchiora Wańkowicza, ale też dla oceny postaw pisarzy w PRL. Stanowić będą zapewne przyczynek do dalszych badań i  naukowych odwołań.

Warto dodać, że książka A. Ziółkowskiej-Boehm może z powodzeniem spełniać jeszcze jedną rolę. Jest mianowicie bardzo różnorodną tematycznie biografią pisarza. Poszczególne rozdziały układają się w bogatą mozaikę, ukazującą obraz życia Wańkowicza w rożnych okresach historycznych. Mamy nadto szeroki wgląd w jego życie rodzinne i poglądy polityczne, otrzymujemy wreszcie analizę jego twórczości -  między innymi poprzez ukazanie genezy jego najważniejszych utworów i zakresu ich społecznego oddziaływania. Obrazu dopełnia zamieszczone na końcu ksiązki „Kalendarium życia i twórczości Melchiora Wańkowicza”.

Krzysztof  Zajaczkowski: Wankowicz, Krasnica i Demon historii, PRZEGLAD POWSZECHNY, Nr 2, luty 2010, str. 165-167





„Dociekania na temat jednego z najznakomitszych polskich pisarzy i reporterow XX wieku”    GAZETA WYBORCZA-OLSZTYN, 12 luty 2010





„W aktach IPN autorka trafila na wlasna, liczaca blisko 200 stron teczke. Oczywiscie najwazniejszą sprawą, która spedzala bezpiece sen z oczu, było archiwum pisarza, zapisane przezeń Ziółkowskiej. Roznymi sposobami usiłowano jej to archiwum odebrac. Nasylano na mloda sekretarke pisarza „wydawcow”, „literatow”, „przyjaciol domu”, IPNowskie materialy wiele rzeczy wjasniaja. Po ich przebadaniu przedstawia teraz pisarka w tomie „Na tropach Wankowicza po latach” wiele nowych, zaskakujacych tropow.(...)

Temperatura spotkan autorskich zawsze jest wysoka, podejscie autorki bardzo osobiste, wyczuwa się serdeczne wiezy laczace ja z czytelnikami, ale tez z bohaterami jej ksiazek, którzy, jeśli jest taka mozliwosc, przybywaja na te spotkania. Tak jak kiedys za Wankowiczem, teraz za „Olenką” podazaja wierni sympatycy. Wielbiciele tworczosci Wankowicza przelali na autorke swoje uczucia i stanowia wciaz spora czesc publicznosci podczas spotkan zwiazanych juz tylko z ksiazkami, jak np. z poswiecona Indianom „Otwarta rana Ameryki”, czy ”Dwor w Krasnicy i hubalowy Demon”. Niewatpliwie Ziolkowska-Boehm ma od lat „swoich” czytelnikow, a wielu z nich to bardzo mlodzi ludzie.

A sam Melchior Wankowicz ma po dzis w Aleksandrze Ziolkowskiej-Boehm lojalną, serdeczną opiekunke tworczosci. I pewnie gdzies „z nieba” sle „Olence” dobre imulsy dla wlasnych pieknych ksiazek”.

Anna Bernat, Wlasne i  Wankowiczowskie, PRZEGLAD POLSKI - NOWY DZIENNIK, Nowy Jork, 26 luty 2010, str. 6





„Podjetemu ostatnio wysilkowi wydania dziel zebranych Melchiora Wankowicza towarzyszy powaznie uzupelnione wznowienie szkiców ostatniej sekretarki (i opiekunki) zmarlego w 1974 r. króla polskiego reportazu (...) Aleksandra Ziółkowska-Boehm jawi się jako nadzwyczaj lojalna kuratorka pamieci o swoim szefie i jego rodzinie. Przypomniane sa zatem sporne kwestie dotyczace wydawnictwa Rój, ktorego Wankowicz był współwlascicielem rozliczen z malzenstwa Kisterow –wspolnikami, zdaniem Ziolkowskiej niekorzystnie opisanych lub przemilczanych we wspomnieniach Hanny Kister. Obszerne wjasnienia dowodza, ze Wankowicz, wbrew zlosliwym opiniom, jako autor „Na tropach Sametka” nie zaszkodzil dzialaczom polskim na Warmi i Mazurach. Nowoscia w obecnej edycji jest, ze Ziolkowska stara się rostrzygnac na jego korzysc sytuacje zwiazana z wizyta u chrego Pawla Jasienicy, kiedy to zbytnia dociekliwosc, imputujacego koncesje na rzecz wladz Wankowicza zdaniem niektórych pamietnikarzy miala przyspieszyc jego smierc. Broni tez jego dobrych intencji w sprawie por. Kochanowskiego, którego przejscia pod Monte Cassino, jak się okazalo po wielu latach, Wankowicz opisal zbyt latwowiernie. Czarnym charakterem jest za to Kazimierz Kozniewski, przedwojenna sympatia „Tirliporka” (Marty Wankowiczowny) i swiadek oskarzenia w procesie „Mela” w latach 60. (a jak sie niedawno okazalo – wieloletni donosiciel)”. (...)                                                                                                            Pawel Dunin-Wankowicz, Lojalna kuratorka, LAMPA, 1 lutego 2010, str. 99.





„Aleksandra Ziółkowska poznala Melchiora Wankowicza piszac o nim prace magisterska. Autor „Bitwy o Monte Cassino” pracowal wtedy nad „Karafka La Fontaine’a” i potrzebowal rsearcherki. Potem, az do jego smierci w 1974 roku, Ziolkowska pracowala u niego jako sekretarka. Oznaczalo to dwa i pól roku w poblizu jednego z najwiekszych wspolczesnych polskich pisarzy, sluchania jego opinii, obserwowania warsztatu i last but not least, swiadkowania sprawom osobistym (...). Po smierci osoba Wankowicza obrosla plotkami i mitam, które Ziolkowska cierpliwie dementuje (...) Kluczowa w biografii pisarza, i w ksiazce Ziolkowskiej wydaje się kwestia powrotu Wankowicza do kraju w 1958 roku. (...) „Na tropach Wankowicza” dostarcza także wiedzy na tematy rodzinne, np. relacji pisarza z corkami, (...) Zycie Aleksandry Ziolkowskiej dlugo dzielilo się na okres od spotkania z Wankowiczem i potem. Miala szczescie – ale miał je i Wankowicz, może tylko znal się na ludziach. Autorka rychlo stala się jego powiernikiem i osoba zaufana, o czym swiadczy fakt, ze w testamencie zapisal jej swoje archiwum (Ocalenie tego archiwum przed zakusami wladz i bezpieki jest opowiescia sama w sobie). Wiele razy wystepowala w obronie zarowno samego Mistrza, jak i jego tworczosci, demaskowala falszywych przyjaciol i prostowala falszywe  opinie. Uwaza, ze zaciagnela dlug wdziecznosci wobec (...) kredytu zaufania, jakim ja pisarz obdarzyl, i w ten wlasnie sposob go splaca”.

Marek Oramus, Dlug wdziecznosci, WIEDZA I ZYCIE, Nr 3 – 2010





„Aleksandra Ziolkowska-Boehm byla studentka, gdy poznala Wankowicza. Ten docenil jej dociekania na temat swojej tworczosci i zaproponowal prace sekretarki. Towarzyszyla mu do konca w jego zyciu i pracy. Z najlepszego zrodla zdobywala wiedze na temat pisarskiej i reporterskiej pracy oraz poznawala szczegoly z zycia pisarza. Ta wiedza zlozyla sie na ksiazke, ktorej najnowsze wydanie zostalo uzupelnione o materialy z IPN-u”. Warto przeczytac, KROPKA TV, Warszawa 12/18 – 03/ 2010, Nr 11.





„Ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm –eseistki, publicystki, wspólpracujacej także z „Odra”, stypendystki Fundacji Kosciuszkowskiej i ostatnio Fulbrighta, a w latach siedemdziesiatych asystentki Melchiora Wankowicza – w swej nowej, uaktualnionej i rozszerzonej wersji dolacza w wielkim stylu do katalogu wydanych w ostatnich latach w Polsce pozycji poswieconych wielkim postaciom powojennego polskiego wychodzstwa, diarystyce i epistolografii emigracyjnej, stosunkom miedzy peerelowskim rezimem, polskimi organizacjami, instytucjami i instytutami prowadzacymi dzialalnosc na Zachodzie. W tym zestawie znajduje się także nagrodzona w tym roku przez „Odre” ksiazka Magdaleny Grochowskiej o Jerzym Giedroyciu –a jeden z najwazniejszych i opracowanych z wielka starannoscia i wnikliwoscia rozdzialow tomu Ziolkowskiej-Boehm zatytulowany „Wankowicz i „Kultura paryska” w swietle dokumentow”, znakomicie uzupelnia przewijajacy się w ksiazce Grochowskiej watek skomplikowanych, pelnych ambiwalencji, najezonych wzajemnym niezrozumieniem i niekiedy niesnackami stosunkow miedzy Pisarzem a Redaktorem. Bogactwo cytowanych i komentowanych listow, fragmentow pamietnikow, dziennikow i roznych dokumentow, a także materialow zebranych przez autorke w czytelni Instytutu Pamieci Narodowej (o te przede wszystkim jest wbogacone to wydanie) daje szeroki wglad nie tylko w fakty, okolicznosci i niuanse biografii samego bohatera tej ksiegi, lecz i w panorame bujnego i burzliwego po wojnie zycia polskiej emigraji. Bardzo wnikliwie, w oparcu  o dokumentacje, przedstawione sa losy autora „Monte Cassino” po jego, bardzo ambiwalentnie przyjmowanej w srodowiskach uchodzcow, decyzji powrotu do Polski w 1958 roku, a szczegolnie caly scenariusz wytoczonego przez polski rezim w 1964 roku (po slynnym „Liscie 34”, któremu poswiecony jest tu także rozdzial) pisarzowi – z niechlubnym udzialem kilku prominentnych postaci owczesnerj kultuty – slynnego procesu za „przekazanie za granice kilkudziesieciostronicwego dokumentu szkalujacego stosunki spoleczno-polityczne w Polsce" zatytulowane „Projekt przemowien J.A”. Wśród „pobocznych” rozdzialow tej ksiazki uwage zwracaja liczne rozmowy toczone z uczestnikami, obserwatorami i komentatorami powojennych polskich dziejow, w tym m.in. z bylym zolnierzem spod Monte Cassino, a aktualnie slynnym konstruktorem glowic Patiot, majorem (teraz już generalem) Zdzislawem Julianem Starosteckim (z którym wywiad prezentowalismy także w styczniowym numerze”Odry” z tego roku).”

Or /Mieczylaw Orski/, ODRA nr 5, 2010





„Ksiązka „Na tropach Wankowicza po latach” Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm, asystentki pisarza z niespelna ostatnich dwu lat jego zycia, jest bogatsza od pierwszego wydania „Na tropach...” o trzynascie nowych rozdzialow. Calkowicie nowa czesc stanowia materialy bedace wynikiem prac przeprowadzonych przez autorke w Instytucie Pamieci Narodowej. Przebywajac na stypendium Fulbrighta w Polsce Aleksandra Ziolkowska-Boehm uzyskala w IPN zgode na wglad do akt Melchiora Wankowicza. Okazalo się, ze jest to dziewiec opaslych teczek, sterty raportow i donosow na pisarza.

Wankowiczem Urzad Bezpieczenstwa zaczal się interesowac jeszcze podczas jego pobytu w Stanach Zjednoczonych (1949-58), pisarz był wazna postacia wojennej emigracji politycznej, a jej kregi, jak tez srodowisko pisarzy emigracyjnych zaczela wlasnie UB rozpracowywac. Tworca ksiazki o Monte Cassino zainteresowano się w sposób szczegolny.

Sa w tych teczkach przechwycone listy Wankowicza pisane z Ameryki do siostry Reginy i jej listy do nego. Niektóre zostaly skopiowane, inne przepisane, ale sa tez oryginaly, które nigdy nie dotarly do adresata. Najbardziej jednak nieprzyjemne, naprawde przykre sa – zdaniem Ziolkowskiej – materialy z 1964 roku, donosy pisane w okresie, kiedy Wankowicz zostal aresztowany, gdy wytoczono mu proces o „przesylanie za granice materialow szkodliwych dla Polski Ludowej”. Ten proces był bardzo glosny, wiele pisala o nim prasa zachodnia, interweniwal amerykanski PEN Club i senator Robert Kennedy.

Osobny rozdzial poswieca pisarka Kazimierzowi Kozniewskiemu. Ten przedwojenny harcerz, podczas okupacji zaangazowany w AK-owska konspiracje, po wojnie stal się zwolennikiem nowego ustroju i inwigilowal również srodowisko pisarzy. Jego donosy liczyly nawet po kilkadziesiat stron. Stal się jednym z najgorliwszych pracownikow Urzedu Bezpieczenstwa, a pozniej Sluzby Bezpieczenstwa jako TW „33”. Kozniewski bywal w domu Wankowiczow, był kolega corek pisarza i wcale mu to nie przeszkadzalo, by przez lata rozpracowywac bliskich mu ludzi i cale srodowisko. Jeszcze po smierci Wankowicza donosil na pisarza, denerwujac się na przykład, ze autorowi „Bitwy o Monte Cassino” poswiecono za duzo miejsca w tygodniku „Kultura”. Kozniewski swój proceder donosiciela uprawial blisko pol wieku, jeszcze w latach 80. Okreslano go jako „pozostalego w czynnej sieci”.

Z akt IPN Ziolkowska poznala tez kulisy wydarzen, jakie rozgrywaly się wokół niej po smierci Wankowicza w 1974 r., kiedy na mocy testamentu pisarza odziedziczyla jego archiwum. Roznymi sposobami, poslugujac się szantazem bądź podstepem, sluzby bezpieczenstwa usilowaly jej to archiwum odebrac. IPN-owskie materialy wele rzeczy wyjasniaja. Nasylano na mloda sekretarke pisarza „wydawcow”, „literatow”, „przyjaciol domu”. Sprawe archiwum Wankowicza przedstawia Ziolkowska w omawianym tomie.

A.B. (Anna Bernat), NOWE KSIAZKI nr 6/2010

.



"Na tropach Wańkowicza po latach” to odświeżona książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm – biografistki, ostatniej sekretarki, redaktorki dzieł zmarłego przed 36 laty reportera, prozaika i gawędziarza Melchiora Wańkowicza. Tytuł książki „Na tropach Wańkowicza” znany jest od roku 1989, kiedy ukazało się jej pierwsze wydanie. Po latach mamy przed sobą trzecie, o niemal 470 stron grubsze od pierwszego, uaktualnione i rozszerzone, z którego wyłania się przewrotne oblicze pisarza. 12 nowych rozdziałów (w stosunku do wydania II z 1999 roku), odświeża i uzupełnia wiedzę o tym dziś nieco zapomnianym, a w PRL jednym z najpopularniejszych pisarzy. Cóż takiego odkrył przed biografką i czytelnikami czas?

Powrót i „przegrany proces”

Przede wszystkim archiwa IPN wypełnione dziewięcioma tekami donosów i raportów na Wańkowicza pisanych przez znanych i przez bezimiennych. „Ogromem ubeckiego dossier przebija go jedynie Antoni Słonimski, którego teczka ma tomów dwanaście” – pisze Joanna Siedlecka w książce „Obława. Losy pisarzy represjonowanych”. „Teczki Wańkowicza […] są niezamierzonym hołdem dla autora Monte Cassino, niebezpiecznego wyłącznie ze względu na autorytet zdobyty swoimi książkami”. Świadczy o tym obwarowanie go zapisami cenzury nawet po śmierci.

Pod kryptonimem „Pisarz” SB podjęła akcję mającą na celu doprowadzenie do powrotu do kraju Melchiora Wańkowicza, literata jednoznacznie kojarzonego z legendą września i Monte Cassino. Ściągnięcie go do Polski legitymizowało ustalony od dziesięciu lat system polityczny. A jak go kuszono? „Szczerze mówiąc dla patrzącego stąd […] dalszy Pana pobyt w USA jest absurdem. Miałby Pan tutaj szerokie możliwości wydawnicze […] i świadomość, że jest Pan tu potrzebny, że jest na właściwym miejscu” – pisał w liście do pisarza z 1955 roku informator służb specjalnych Dominik Horodyński.

Po powrocie pisarza i jego rodzinę rozpracowywano. Główne źródła tej akcji dotyczą procesu politycznego wytoczonego w następstwie podpisania przez niego Listu 34:

„5 listopada 1964 roku »Warszawski« donosił, […] iż wielu członków partii – literatów – jest niezadowolonych z procesu, mówiąc, że Wańkowicz urósł do symbolu walki o swobodę słowa” – cytuje Aleksandra Ziółkowska-Boehm i dalej „Służba Bezpieczeństwa miała Wańkowiczowi zaproponować dyskretne wydalenie z kraju w zamian za umorzenie całej sprawy. Propozycję tę jednak zdecydowanie odrzucił”.

O zakulisowym przyznaniu się przez władzę do przegrania sprawy z Wańkowiczem można znaleźć w teczkach więcej materiałów: „Stary Wańkowicz manifestuje i chce być na starość bohaterem, a oni narobili sobie kłopotu. Nie wiedzą, jak z tego wybrnąć”.

Akcja „Mewa” dotyczyła prób przejęcia po śmierci pisarza jego archiwum. Największym zainteresowaniem cieszyły się legendarne „Powązki”, materiały, które z przyczyn cenzuralnych nie ujrzały światła dziennego. Myślę, że zawartość archiwum była przez zainteresowanych zdecydowanie mitologizowana. Liczono na przykład, że zawiera ono dziennik pisarza podsumowujący rzeczywistość „socu” lub, nieistniejące faktycznie, materiały na temat Katynia.

Sondowanie dusz

Wańkowicz, którego proces w 1964 roku, dowodził jego co najmniej krytycznej postawy wobec systemu komunistycznego, nie był postacią jednowymiarową. Świadomie kreował swój pisarski wizerunek, nie poddawał się naciskom, nie należał do żadnej grupy politycznej czy literackiej, dzięki czemu utrzymywał względną niezależność i co było, myślę, jego życiową pasją –„sondował dusze”.

Autorka książki pokazuje na przykład, że w „Pitavalu IX. Katon K. Koźniewski” pisarz rozpoznał agenta, który nań donosił. Poświęcony jest temu rozdział zatytułowany „Koźniewski – umysłowość agenta z potrzebą serwilizmu »con amore«”. O harcmistrzu Kazimierzu Koźniewskim (Agencie 33), który „starannie i bez skrupułów rozpracowywał środowiska mu bliskie i bliskich ludzi”, m.in. polskie i emigracyjne środowisko literackie, dziś wiadomo, że był jednym z najpracowitszych i najgorliwszych. O Wańkowiczu w 1958 – w roku jego powrotu do Polski – Koźniewski pisał m.in.:

„Szuka – jak mówi – komunistów, choć sam zastrzega, że nie jest komunistą, uważa, że komunizm jako system organizacji dobrobytu nie zdał egzaminu […]”.

Ciekawość czy brak przyzwoitości

W rozdziale „Sprawa z Jasienicą” pojawia się wątek dociekań Wańkowicza dotyczących współpracy Pawła Jasienicy z UB, o czym Władysław Gomułka grzmiał z partyjnej trybuny. Wiadomo, że pisarz był raczej ofiarą własnej żony, do czego nawiązuje głośny film Kidawy-Błońskiego „Różyczka”. Sprawa rozmowy dwóch zaprzyjaźnionych pisarzy – umierającego na raka Pawła Jasienicy z Melchiorem Wańkowiczem obrosła negatywną legendą, którą autorka książki neguje, intencjom Wańkowicza w dociekaniu prawdy przypisując wyłącznie ciekawość. W tym i kilku innych przypadkach Aleksandra Ziółkowska-Boehm przyznaje się do badawczej bezradności, pisząc o Wańkowiczu: „żył tak głęboko zakorzeniony w otaczającej go rzeczywistości, że interpretacjom i wyjaśnieniom końca nie będzie chyba nigdy”. Przez lata nie dość jej jednak zmagania się z legendą, mitem i prawdą, bo we wstępie wyznaje: „Jakby nie było końca nie tylko odkrywania, ale i obrony Wańkowicza”.

Wańkowicziana

Poza rozdziałami będącymi historyczno-literacką analizą dzieł i biografii Melchiora Wańkowicza książka zawiera też kilka, które zaliczyłabym do grona „wańkowiczianów”, opowieści mających na celu ugruntowanie, podtrzymywanie, a niekiedy budowanie legendy pisarza. Należy do nich m.in.: „opowieść niesamowita” o „transcendentalnym” zdjęciu pisarza zatytułowana „Kadr z tamtej strony”, a także opowieści o procesach, które toczył w obronie dóbr osobistych i poszanowania swoich praw autorskich. Niektóre z tych fragmentów pokazują jego charakter – dumnego szlachcica i literata o zdecydowanych poglądach, który nie znosił, aby mu kto w kaszę dmuchał.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm do snucia tych opowieści predestynowana jest jak nikt inny. To ona dzierży namaszczone przez Wańkowicza reporterskie pióro. Młoda polonistka, 24-letnia doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego, przez ostatnie półtora roku życia pisarza jego bliska współpracowniczka, pomawiana przez Jarosława Iwaszkiewicza o bycie żoną pisarza, rozpracowywana jako „Podlotek”, spadkobierczyni pisarskiego archiwum, potrafiła jednakże ocalić i przez wszystkie lata rozporządzać spuścizną roztropnie. Potrafiła na przykład, nie do końca świadomie, zdekonspirować agenta, który próbował przejąć archiwum, i delikatnie obchodzić się z wątkami sensacyjnymi. Jej praca nad materiałem archiwalnym doprowadziła do wydawanej właśnie przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka 16-tomowej serii „Dzieł zebranych” pisarza, uzupełnionych o materiały z pisarskich „Powązek”, m.in. „Reportaże z Wołynia” czy „Posłannictwo i obcość”.

Pro publico bono

Tuż przed śmiercią pisarz wspierał opozycję polityczną. Jego hojność i zaangażowanie w sprawy publiczne brały swój początek w duchu „prastarej tradycji wschodniego ziemiaństwa”, co zauważył Aleksander Małachowski, i dały jeden z zalążków Komitetu Obrony Robotników. Scenariusz upadku komunizmu, wyrwania Polski z sowieckiej strefy wpływów był przez Wańkowicza rozważany jeszcze na emigracji i w tej sprawie, podobnie jak w kwestii wybuchu i czasu trwania II wojny światowej, wykazał on daleko idącą przenikliwość dziejową. Tropy Melchiora Wańkowicza to materia wieloaspektowa, która w studium Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm opracowana została wnikliwie i rzetelnie.

Anna Malcer-Zakrzacka , Wańkowicz po latach - przewrotny i niezależny, RZECZPOSPOLITA, 2 lipca 2010



„Jest to ksiązka bardzo obszerna i bardzo interesujaca. Dla mnie najciekawsze sa rozdzialy dotyczace pisarza i jego rodziny, a także warsztatu tworczego autora „Karafki La Fontaine’a”. Ksiazka, która czyta się od poczatku do konca z nieslabnacym zainteresowaniem, wnosi wiele do naszej wiedzy nie tylko o pisarzu, ale i o jego epoce. Swierdzam nie po raz pierwszy, ze sluszna i dalekosiezna była decyzja Wankowicza wyrazona w jego testamencue – decyzja o powierzeniu archiwum pisarza jego ówczesnej sekretarce, czyli Olence. Nikt inny nie potraktowalby tego daru z taka troska, a zarazem odpowiedzialnoscia, jak wlasnie ona. I nikt innny nie wykorzystalby tego daru tak znakomicie”.

Monika Warnenska, Co nowego u Olenki, POLUDNIE - Glos Mokotow, Ursynowa, Wilanowa, Nr 12 – 25 marca 2010



„(...) Aleksandra Ziolkowska-Boehm uwaznie slucha.... Bo racje miał Mistrz, ze każdy czlowiek swoim zyciem może napisac jedna ksiazke. A niektóre opowiesci zamieniaja się w przyjazn.

-Lubie swoich bohaterow” – mówi Aleksandra”.

Dorota Abramowicz, Przepis mistrza Melchiora, DZIENNIK BALTYCKI, 4 czerwca 2010



„Z dokumentów w IPN wynika, ze Wankowicz miał wielu jeśli nie wrecz wrogów, to ludzi sobie niechetnych.”

Julita Karkowska, Nie tylko o Wankowiczu, PRZEGLAD POLSKI, dodatek lit.  NOWY DZIENNIK, Nowy Jork, 16 lipca 2010, str 2-3

.


**

Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Na tropach Wańkowicza po latach [On the Trail of Wańkowicz, after Many Years]  Warszawa: Prószyński i S-ka, 2009.  Pp. 600.  ISBN 978-83-7648-261-3.



Reportage is one of the more interesting genres for an author to work in.  On the boundary between journalism and history, it requires of the practitioner the reporter’s eye for matters of public interest, and the historian’s sense of the gravity of the events he or she is reporting on — which in turn is something between a sixth-sense receptivity to the hidden wheels of history and a gambler’s faith in his system as he places down his chips before the roulette wheel spins.  It is a genre that, while immersed in historical (and ephemeral) reality, requires a poetic talent for engaging prose: something that will bring the experienced in flagranti again to vivid life on the cold pages of the book in the reader’s hands.  It is no surprise, then, that so great a poet as Zbigniew Herbert took up the reporter’s pen in The Barbarian in the Garden.   However, the greatest of the practitioners of reportage, like Ewon Kisch and Ryszard Kapuściński, didn’t just dabble in it — they made their living from it, as did perhaps the greatest of the lot in Poland, the hero of this collection, Melchior Wańkowicz. 

Na tropach Wańkowicza po latach, from the able pen of Wańkowicz’s secretary and propagator of his works, Aleksandra Ziółkowska-Boehm, is the opening volume in a praiseworthy sixteen-part re-issue of Wańkowicz’s works by the Prószyński and Co. publishing house in Warsaw.  Whether the receptor of the series is himself a Wańkowicz scholar, or just beginning to become acquainted with his works; whether he or she reads it at the beginning of the adventure, after it, or while following the writer on his journeys across two continents, in war, peace (and during the subtle war waged between Polish society and the PRL régime), Ziółkowska’s book is an engaging, informative and indeed encyclopedic consideration of Wańkowicz and his writings.  It is, in short, a model for how the collected works of a noted author ought to be handled by the series editor to whom they are entrusted, and by the publisher who decides to take on the project. It provides a necessary historical and biographical context for the series of books, which are so full of interest in their own right, that most readers will not stop at the volume they chance across in the bookstore, but will be pulled on to read several more, if not the entire slate.  For once, it seems, a publisher (a subspecies of our kind most often motivated by financial concerns), gets it right.


Na tropach Wańkowicza po latach is a collection of thirty essays written by Ziółkowska-Boehm, a practitioner of reportage herself, whose interests range from Polish literature and history to the plight of Native Americans.  An intimate literary collaborator of Wańkowicz, her splendid obsession with his published works makes her not the perfect, but really the only person who could contextualize the gigantic career of the writer in an accessible, yet meticulously documented, fashion. 

The thirty essays — some previously published, in The Polish Review and elsewhere — are arranged in loose chronological order.  They range from the pre-war account of Wańkowicz’s role in the creation of Rój publishers (“Roy,” during its wartime hiatus in New York), which published, among others, the poems of Kazimierz Wierzyński, and the first edition of Witold Gombrowicz’s Ferdydurke, through a moving account of Wańkowicz’s 1974 funeral.  While all of the essays are intriguing — and readers of Monte Cassino and other of Wańkowicz’s works will be quite pleased with those dealing with the genesis and surrounding realia of his famous books — it is those which reveal the man Wańkowicz, who he was, and especially who he was in regard to the Communist authorities who at times tolerated, and at other times persecuted him, that are most noteworthy and valuable. 


Ziółkowska constructs her complex and many-sided portrait of Wańkowicz from four main sources.  First, there are the eyewitness accounts, such as her description of the funeral — how different a picture one gets from the relation of a person who was actually there, than from the relation of the official, Party reporters covering the event:

Od bramy trumnę nieśli między innymi Krzysztof Kąkolewski i Jan Józef Lipski.  Na czele konduktu pogrzebowego szedł biskup Kraszewski, księża, ojciec dominikanin reprezentujący kościół parafialny przy Dominikańskiej.  Telewizja, która filmowała uroczystości pogrzebowe, starannie omijała udział w nim księży […] Nim zasypano grób, odezwał się nowy głos.  Stojący tuż nad mogiłą mężczyzna odczytał z kartki parę zdań.  Mówił, że wszyscy będą pamiętać Katyń i obchodzić jego rocznice.  Potem dowiedziałyśmy się z Martą [Erdman, córką Wańkowicza], że to był Wojciech Ziembiński, późniejszy członek KOR-u (389).

[From the gate, the casket was borne by, among others, Krzysztof Kąkolewski and Jan Józef Lipski. At the head if the funeral procession walked Bishop Kraszewski, priests, and a Dominican father representing the parish church on Ul. Dominikanska. /State/ television which transmitted the funeral, took great pains to avoid showing the priests/…/ Before the grave was covered, a new voice was heard. A man, standing near grave, read a few sentences written down on a sheet of paper. He said that we would all remember Katyń and observe its anniversary. Later on, Marta [Erdman, Wańkowicz’s daughter] and I learned that this man was Wojciech Ziembinski, who later was to be a member of KOR].

But these are not simply the memoirs of a person who knew the protagonist (as are, for example, the Discretions of Mary de Rachewiltz, Ezra Pound’s daughter).  Ziółkowska draws expertly and generously from the published works of others, building a model corpus of secondary sources that help in the fleshing out of the character of Wańkowicz from perspectives other than her own.  In her description of the manner in which the PRL régime sought to hijack the funeral of the writer so often at odds with them, she cites Aleksander Małachowski’s introduction to the 1993 PWN edition of Wańkowicz’s Ziela na kraterze  [Herbs around the Crater]:

Marcie Erdman, córce Pana Melchiora, zaoferowano wspaniały pogrzeb na koszt państwa, gdy tylko przyleciała z USA.  Musiałem się sprzeciwić, gdyż kilka dni wcześniej Pan Melchior przetrzymywał mnie i moją żonę do trzeciej nad ranem i wymógł na nas przyrzeczenie, iż nie dopuścimy do oficjalnego, rządowego pogrzebu, bo „oni zechcą się sfotografować nad moją trumną […] Pogrzeb Pana Melchiora, zgodnie z jego wolą, był kościelny na koszt rodziny (391).

[A soon as she got off the plane from the U.S., Marta Erdman, Melchior’s daughter, was           offered a splendid funeral for her father, paid for by the state. I had to object to this, as just a few days earlier, Melchior kept me and my wife by his side until three o’clock in the morning, and made us swear that we would not allow the state to organize an official, government-sponsored funeral, for “they’d certainly like to be photographed over my coffin”/…/ Melchior’s funeral, according to his will, was a religious affair, the costs of which were borne by his family].

Thirdly, there are, of course, citations from Wańkowicz’s own writings.  Although Na tropach Wańkowicza po latach is not a biography, in essays such as „Na końcu języka” [“On the Tip of the Tongue”] glimpses of Wańkowicz the man, before he became Wańkowicz the writer, abound.  There we meet him, in his reminiscences, as a child in the eastern marches of Poland, long lost to her eastern neighbor; there we are treated to Wańkowicz’s own prose, such as this vignette from Karafka La Fontaine’a [La Fontaine’s Carafe]:


Myślę, że język to jak potężny prąd; wpada weń gnijąca gałąż, zwiędłe liście, gnój, błoto z kąpiących się krów, pot pławionych koni, zawartość spływających kloak — spójrzmy w dół o kilka kilometrów, już się to wszystko wyozonowało, już nurt przejrzysty.  Język to potęga samooczyszczania się (336).

[I think that a language is like a powerful stream. A rotting tree limb, withered leaves, manure, mud from cows bathing upstream, the sweat of horses through a ford, the effluvia of emptied cloaca, all fall into it – but just gaze it a few kilometers downstream: it is completely clear, it sparkles like crystal. A language has a great power of self-cleansing].

What is this but something that falls just barely short of a Baudelairean prose poem?  Ziółkowska’s talent for centering the reader’s focus on such examples of Wańkowicz’s writings brilliantly showcases her critical sense for using them, not merely as illustrations of a biographical thesis, but as an thrilling advertisement for Wańkowicz’s books — the raison d’être of the Prószyński series — encouraging the reader of her book to pass beyond it, into the writer’s works.

As we noted before, Ziółkowska-Boehm is herself an accomplished writer of reportages.  The fourth of her sources — sometimes the most insightful — are those that arise from her reporter’s legwork.  Much of the information upon which the chapters dealing with Wańkowicz’s arrest and political trials comes from her accessing newly available state documents from the IPN archives, and interviews with some of the participants of his persecution (which began with his signing of the Writers’ Union open letter of protest in 1964).  Fascinating, both for its content and the effective reportorial strategy it portrays, is her 1990 interview with the prosecutor who conducted the Wańkowicz case on behalf of the régime.  On p. 246, in reply to her question “What did your contacts with Wańkowicz look like during the interrogation,” he replies ingenuously:

—Nie wiem, czy Pani ma to w archiwum, ale pan Wańkowicz na końcu sprawy powiedział mi komplement: „Panie prokuratorze — powiedział — ja tej Polski Ludowej nie lubię, ale jako Polak powiem panu, że cieszę się, że Polska dochowała się takich urzędników jak pan”.

Rozmawialiśmy zawsze w dobrej atmosferze, on rozumiał, że muszę wykonywać swoje obowiązki, a ja traktowałem go z dodatkową atencją, nie jak przestępcę… Tyle przecież zrobił dla literatury… Sam odebrałem wykształcenie humanistyczne, literatura zawsze mnie interesowała.

[„ I don’t know if this is found in your archives, but, at the end of the case, Mr. Wańkowicz paid me a compliment. ’Attorney,’ he said ‘I don’t like thus People’s Poland, but as a Pole I’ll tell you that I’m happy that Poland had fostered such officials as yourself.’

“The atmosphere of our conversation was always good; he understood that I had to carry out my duties, and I treated his with extra attention, not like a criminal…After all, his services to literature were so great… I myself had a humanistic, liberal education, and literature always interested me.”]

This from a person who, at the beginning of the interview, but one page previously, protested Nie byłem krytykiem literackim, ale zdawałem sobie sprawę z rangi pisarstwa Wańkowicza i z jego pozycji jako literata, zdawałem sobie więc sprawę, że proces wzbudzi wielkie zainteresowanie, które może się odwrócić przeciwko krajowi. [‘I’m no literary critic, but I was aware of the caliber of Wańkowicz’s writing and his position as a writer. And so I realized that this case would arouse much interest, which could turn against the country”].

From this it seems apparent that the prosecutor entered the interview with a certain mistrust; he starts flinging about asterisks and reveals his motivation as that of a representative of the system currently ruling “the country,” who, in effect, did approach Wańkowicz as a threat, in short, a “criminal,” albeit only in a political sense.  Then, when set at ease by his interlocutor that this interview will not be an “interrogation” itself, he loosens his tie and begins revealing his “humanistic education,” his “interest in literature” and starts shining the apple for the artist, whose services to letters he is now able to critically appraise and applaud.  Ziółkowska’s handling of the interview is a masterful, classroom example of the work of a skilled reporter, who subtly unmasks her source and warns the reader, trust him (and other old, official sources) at your own risk.


Doublethink and Newspeak, as Orwell explains to us, are art forms in their own right.  The métier of the author of reportages — and in this, the genre may indeed be as old as Herodotus — also partakes of the artistic, insofar as the real information presented us by the reporter is “packaged” in the attractive, poetic style described above.  Sometimes, it is not so much the sources, as the reporter, that we must approach with careful tread.  The subjective often gets the upper-hand in reportage — witness Herbert’s spiteful and simplistic characterization of Erza Pound, met by chance on his Italian travels in Barbarian and formed from hearsay and published information from only one perspective, and dealing with only one aspect of the great poet’s life.  Witness too Melchior Wańkowicz himself, who suggests to the Polish readers of W pępku Ameryki  [In the Navel of America] that the state of Utah is ruled according to the theocratic principles of the Church of Latter Day Saints, or, in Atlantyk-Pacyfik that the “American police” possesses a full set of the fingerprints of just about every citizen of the Republic in which, as a matter of fact, the individual’s right to privacy is so jealously guarded, that the Federal government can’t even dream of introducing a system of national ID cards, even in this age of the global war on terror.  I mention this, not in disparagement of Wańkowicz, whose writings I myself value greatly, but in support and praise of the many-faceted reportage which is Aleksandra Ziółkowska-Boehm’s Na tropach Wańkowicza po latach.  Meticulously researched, innovative and challenging, as well as written in a pleasant style, it is a trustworthy, really indispensable, guide to the great writer, and his writings.  In her objective scholarly base of sources, and in her unique subjective perspective on the writer she knew and admired, like her publisher, Ziółkowska gets it right.


Prof. Charles S. Kraszewski, King’s College, Pennsylvania

THE POLISH REVIEW, New York, No 2, 2010, pg 249-254

.
**

Melchior Wańkowicz to ojciec i mistrz polskiego reportażu. Każdy, niezależnie od pozycji społecznej, stanu posiadania i pochodzenia, znał nazwisko autora „Tworzywa”. Wańkowicz osiągnął to, co udało się nielicznym – zyskał uznanie zarówno wśród czytelników jak i krytyków. Jego książki przepisywane, wyciągane „spod lady” były cennym nabytkiem, dobrem, czytelniczym rarytasem. Celowo używam czasu przeszłego, bowiem wydaje się, że o Wańkowiczu, ostatnimi czasy, literacki (trafniej – czytelniczy) świat zapomniał. Na wiele lat, pisarz, zniknął z półek księgarń, z listy lektur szkolnych. Jego dzieła nie były wznawiane, czas rozliczeń po 1989 również nie sprzyjał popularności reportera.. Niejasne przyczyny powrotu do Polski w 1958, możliwość wydawania, w jakże dużych nakładach mimo wcześniejszej emigracji politycznej, tworzyły wokół autora aurę tajemniczości i podejrzeń.

Lecz czy tylko wyżej wymienione powody są przyczyna „nie czytania” Wańkowicza dziś? Zresztą, kto teraz o tym pamięta. Być może problem leży w samym pisarstwie autora? Języku reportera? Tematyce?! Dlaczego tak fascynująca postać jaką był Wańkowicz ginie w mrokach przeszłości? Czy autor „Karafki La Fontaine’a” nie odpowiada gustom współczesnego czytelnika i fascynuje dziś tylko pasjonatów jego prozy? Dlaczego nie promuje się nazwiska autora? Jaki dziś jawi się nam ten wybitny pisarz, którego wielu ceni, wielu oddaje hołd, lecz nikt nie czyta? W poszukiwaniu odpowiedzi, na te jakże liczne pytania, o twórczość i życie Melchiora Wańkowicza może pomóc nam – czytelnikom, pasjonująca i poruszająca książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Na tropach Wańkowicza po latach”.

Na tropach Wańkowicza…” to tekst asystentki i przyjaciółki reportera. Książka prezentuje i wyjaśnia „punkty zapalne” w biografii pisarza. Mamy zatem rozdziały poświęcone wojennym losom pisarza, relacjom rodzinnym, emigracji, stosunkiem intelektualistów polskich do autora „Kundlizmu”, polemikom co do jakości jego prac. Wiele problemów z którymi na co dzień musiał zmagać się Wańkowicz zostało w książce Żółkiewskiej precyzyjnie i wyczerpująco opisanych. Autorka z dużym obiektywizmem stara się zaprezentować Wańkowicza nie jako człowieka legendę, lecz jako człowieka, który również ulega słabością, popełnia błędy. Książka „Na tropach Wańkowicza…” nie jest lekturą, którą można przeczytać bez, chociaż wstępnej, znajomości biografii reportera. Wiedza ta jest niezbędna, aby nie pogubić się w meandrach niezwykle bogatego życia autora.

W książce znalazło się również miejsce dla, moim zdaniem najciekawszego, teoretycznego rozdziału poświęconego twórczości Wańkowicza – „Król reportażu”, który wyjaśnia niebagatelną rolę autora „Na tropach Smętka” w tworzeniu gatunku literackiego jakim jest literatura faktu. To właśnie Wańkowicz wyprowadził go na salony literackiego świata. Jak pisze Ziółkowska:

„Panowanie nad słowem, umiejętność tworzenia nastrojów ulotnych, plastyka obrazów, skrótowość świadczą o predyspozycjach pisarza. Natomiast żyłka tropiciela rzeczywistości, umiejętność znalezienia się wszędzie, gdzie dzieje się coś interesującego, godnego opisu, owa zachłanność na konkret życiowy, na wydarzenie, wyścig z czasem – to wszystko wykazuje na przynależność do dziennikarstwa, reportażu, w najlepszym tego słowa znaczeniu”[1]

W dalszej części tegoż rozdziału autorka przedstawia funkcjonowanie fikcji w pracach Wańkowicza, szerzej w całej literaturze faktu. Jest to o tyle ciekawe, iż wyjaśnia również wiele nieścisłości związanych z twórczością Kapuścińskiego. Jak pisze autorka (pozwolę sobie zacytować dłuższe, aczkolwiek znaczące fragmenty):

(…) Reportażysta tym się różni – zdaniem Wańkowicza – od beletrysty, że nie zmyśla, ale „kombinuje” zaobserwowane fakty i postaci. Czyni to w imię typowości. Powieściopisarz natomiast może bez pierwowzoru się obejść, może swobodnie myśleć”[2]

I dalej czytamy:

„Do dziś właściwie niewyjaśnione są problemy funkcjonowania fikcji w reportażu. (…)W latach sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych narodził się new jurnalism, który się niebywale rozwinął. Przedstawiciele tego gatunku, jak Norman Mailer, Kurt Vonnegut, Thomas Pynchon, Philip Roth, Tom Wolfe dokonali rewolucji w dziedzinie tradycyjnych pojęć gatunków literackich. Autorzy ci bowiem wprowadzili dziennikarstwo do literatury. Tworzywem stały się fakty wzięte wprost z życia, otoczenia, opisywane za pomocą różnych technik literackich. Istotą tego gatunku jest rozluźnieni wszelkich form, nie istnieje podział na technikę pisania rozprawy, eseju, opowiadania, noweli itp. (…).

W Polsce Ryszard Kapuściński w pełni uznawał tę zasadę i stosował się do niej.”[3]

Co istotne i poruszające w kontekście prac autora „Tworzywa”, ale przede wszystkim Kapuścińskiego:

„Reportaże Kischa na przykład są montażem prawdy i fikcji, reportażysta radziecki Owieczkin zaś pod jednym powtarzającym się w wielu reportażach nazwiskiem przedstawił setki zdarzeń z życia rzeczywiście istniejących osób.”[4]

Jakoby potwierdzeniem, faktu iż dobry reportażysta nie zawsze musi być na miejscu wydarzeń, nie potrzebuje znać zdarzeń z autopsji, prawdy linearnej jest jedna z najbardziej cenionych książek Wańkowicza „Ziele na kraterze”. Przejmujące obrazy z okupowanej Warszawy, śmierć córki. Wańkowicz osiągnął mistrzostwo.

Jako swoistą ciekawostkę, w rozdziale „Król reportażu” Wańkowicz ze znanym sobie humorem prezentuje cechy, które powinien posiadać każdy dziennikarz/reporter. I tak, aby być doskonałym w zawodzie należy cechować się:

Po pierwsze:

- ciekawością (potwierdza do również Kisch), mieć tzw. „klapy chłonne”

Po drugie:

- otwartość na rzeczywistość w której się znajdujemy

I w końcu po trzecie:

- oraz tzw. „renta dodatkowa” – potrafimy również „po reportersku” patrzeć.

Wańkowicz daje nam przepis. Określa jasno działanie, które prowadzi do mistrzostwa.

Książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm to ważny tekst, który ponownie zwraca nam uwagę na nieco już zapomnianą postać Wańkowicza. W pełni oddaje niezwykłą osobowość reportera, zachwyca ilością informacji i nieznanych faktów. Może być przyczynkiem do fascynacji postacią mistrza literatury faktu. Bowiem należy pamiętać, że jeśli nie zna się prac autora „Bitwy o Monte Cassino” nie można mówić o polskim reportażu w ogóle.

P.S. Pod koniec września 1939 roku pod ostrzałem Wańkowicz przeszedł wpław Dniestr, niosąc w rękach maszynę do pisania. Oto mistrzostwo godne fascynacji !

[1] A. Ziółkowska-Bohem, Na tropach Wańkowicza po latach, Warszawa 2009, s. 63.

[2] Ibidem, s.63.

[3] Ibidem, s.65.

[4] Ibidem, s. 66-67.


Monika Długa, (Nie)zapomniany Wańkowicz oraz fikcja w reportażu, czyli słów kilka o książce Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Na tropach Wańkowicza po latach”, LEKTURY  REPORTERA
26 luty 2011.
http://www.lekturyreportera.pl/ksiazki/niezapomniany-wankowicz-oraz-fikcja-w-reportazu-czyli-slow-kilka-o-ksiazce-aleksandry-ziolkowskiej-boehm-na-tropach-wankowicza-po-latach/
*



KOMENTARZE, INTERNET

Przeczytalem te ksiazke i bardzo podoba mi sie. Nie jest pisana “na kolanach” tylko serdecznie do bohatera, ktorego wystarczajaco wiele osob oskarzalo i szkalowalo, o czym jest w ksiazce. To, ze Aleksandra Ziolkowska-Boehm zmierzyla sie z z wielkimi postaciami i poddala krytyce ich slowa - to jest jej i odwaga i wielki charakter. Wiedzial zapewne o tym stary zubr-Wankowicz, kiedy tej mlodziutkiej wtedy osobie zapisal swoje archowum. Rozdzial o probach zabrania jej tego archwum ” Akcja Podlotek i teczki pisarza” czyta sie z zapaerym tchem. Jak i inne. Ksiazka ma lzejsze rozdzialy, ktore wlasnie stanowia oddech (czego zdaje sie nie zauwazyla recenzentka). Np. Pociag do Zakopanego, Znowu mi zgasl i historia fotografii posmiertnej czy ostatni - jak autorka poznala pisarza.
Czytam teraz inna ksiazke Ziolkowskiej-Boehm “Dwor w Krasnicy i hubalowy Demon”, jestem nia wrecz zachwycony. Trzyma w napieciu, ma wspaniale tlo historyczne. NODAK



Moim zdaniem - wiedział co robił stary pisarz, skoro tej młodej bardzo wtedy osobie zapisał swoje archiwum. Zyskal swojego poplecznika na wiele lat, a zapewne także przyczynił się, że mamy doskonałą pisarkę? Miał dobre przeczucie, wyczucie, doskonałe "wańkowiczowskie oko i ucho". KASPERO

..no wlasnie, mloda asystentka/sekretarka Zofia Romanowiczowa pomagajaca pisarzowi zaraz po wojnie przy pisaniu "Monte Cassino" została bdb pisarka, tak po latach młoda astystentka/sekretarka Aleksandra Ziółkowska zostala bdb pisarką.
Niewielu pisarzy zostawilo tak piekną tworczą "spościzne".
Bsrdziej osobistą książkę o Wankowiczu naspisala Ziółkowska-Boehm zaraz po śmierci pisarza "Blisko Wankowicza", ta nowa ksiązka jest o pisarstwie, i jest obroną pisarza, wokol ktorego narosło wiele legend ale i krzywdzących sądow. To nie "na kolanach" ksiazka, tylko obrona jego imienia. Podziwiam autorke, ze odwazyla sie polemizowac z Giedroyciem czy Bartoszewskim. WLODKOW

czytam własnie książke "Dwor w Krasnicy i Hubalowy Demon" Ziółkowskiej-Boehm i bardzo mnie urzekla. Nie znam ksiązek Wańkowicza, ale sięgnę po nie. Rodzice zachwycają się "Zielem na kraterze". PODSIADLO





„Wydawnictwo Prószyński i S-ka opublikowało już sześć spośród planowanych 16 tomów Dzieł Melchiora Wańkowicza. Rosnące zainteresowanie tą twórczością spowodowało wznowienie książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Na tropach Wańkowicza”, ale w wersji rozbudowanej. Ziółkowska została sekretarką Wańkowicza na dwa ostatnie lata jego życia, a od jego śmierci pełni rolę jak gdyby kustosza jego utworów i walczy o jego dobre imię. Książka jest kopalnią wiedzy o autorze „Ziela na kraterze”, np. dostęp do akt IPN pozwala ustalić, kto na niego donosił (głównie mieniący się przyjacielem pisarza Kazimierz Koźniewski). Bulwersująco brzmią rozdziały o wywoływaniu ducha Wańkowicza po jego śmierci przez szemrane spirytystyczne towarzystwo i komunikowanie rzekomej woli Mistrza, a także np. zgłoszenie się niespodziewanych spadkobierców, o których wcześniej nikt nie słyszał. Mit Wańkowicza nie kończy się więc na kwestiach literackich, ale dotarł do drobnych oszustów, którzy zwietrzyli okazję do uszczknięcia czegoś dla siebie z milionowych – ich zdaniem – majątków zmarłego. Ziółkowska pokazuje pracę Wańkowicza z bliska, a także jak pisarz męczył się w komunizmie i jak komunizm na wsze sposoby próbował mu obrzydzić życie”.

Marek Oramus dla Netbird.pl 2010-01-25



“Jestem swiezo po lekturze Pai ostatniej ksiazki “Na tropach Wankowicza-po latach” wydanej w Wyd. Proszynski i S-ka. Jest to dla mnie lektura fascynujaca – rewelacyjna jezeli chodzi o Pana Melchiora Wankowicza, opis jego warsztatu literackiego i postawy zycowej w trudnych dla Polakow latach – porazajaca w temacie cenzury i walki o obecnosc w zyciu splecznym przed wojna, w czasie, i w okresie powojennym na emigracji i po powrocie do kraju. (...) Na koniec moich uwag w poruszonych wyzej sprawach pozwole sobie na osobista uwage. Analizujac pani okres kontaktow z Panem Wankowiczem w czasie pani pracy u niego mam wrazenie, ze jego zyczliwosc i wielka pomoc dla Pani miala mu zastapic utracona szanse przekazania swego daru literackeigo i wrazliwosci spolecznej przez corki - poległą w Powstaniu Warszawskim Krystynę i  jednak sprawiajaca mu wielki zawod Marte „Tili”. Wydaje mi się, ze bardzo pragnal miec kontynuatora swojego talentu i dzialalnosci na niwie literackej i spolecznej w ukochanej „mimo sprawiajacej mu ból i przykrosc w zyciu” Polsce. (...)

Andrzej Kozlowski, Warszawa, 9 grudnia 2009



„Fascynująca książka, serdecznie jej Pani gratuluję. Jestem pod dużym wrażeniem Pani obiektywizmu, rzeczowości, skromności i taktu, mógłbym dodać jeszcze kilka podobnych określeń. Pisze Pani przecież o sprawach nie prostych i nie każdego byłoby stać na taką uczciwość w doborze i cytowaniu różnych źródeł.

Poruszyły mnie szczególnie dwa rozdziały: Wańkowicz i córki oraz Powroty Zofii Romanowiczowej. Pierwszy ze względów czysto osobistych, każdy rodzic mieszkający poza Polską znajdzie w nim echo własnych przemyśleń i doświadczeń. Natomiast rozdział o Romanowiczowej zaskoczył mnie kompletnie. Widywalismy sie z Romanowiczami w Paryżu, moja żona pracowała nawet przez pewien czas w Libelli, mielismy wielu wspólnych przyjaciół i znajomych (między innymi Brandysowie), i jakoś nigdy ten temat nie wypłynął. Nigdy tez  książka Sono felice nie wpadła nam w ręce. Obie opowieści, Wańkowicza i Romanowiczowej, przywodzą mi na myśl psychologiczną prozę mego ulubionego pisarza, Stefana Zweiga. Ale kompozycja tego rozdziału i przekaz wańkowiczowskiego opowiadania jest Pani dziełem. Brawo”.

Lucjan Sniadower, 28 sierpnia 2010, Malgrat de Mar



“Thank you so much for sharing with me the book about the remarkable Mr. Wankowicz. I think I met him at one point in his career and I was certainly a very youthful reader of his account of the battle of Monte Cassino. Every since then, his ability to capture the nuances, sounds, and emotions of wartime have been etched in my memory”.

Serdecznosci lacze, Zbigniew Brzezinski, February 1, 2010

.

„Jest to bezstronnie napisana ksiazka, dokumenty swietnie ilustruja to, o czym piszesz. Postawilas pomnik Wankowiczowi. Zasluzyl na niego, mysle, ze mlodziez odkryje go na nowo. A jej trzeba strony nawet „gorzkiej”, ale wyroslej z naszych polskich korzeni”.
Janina Kosciów, Opole, 2 sierpnia 2010

.
Na tropach Wańkowicza...to dowód wielkiej empatii, literaturoznawczej dokładności oraz obiektywizmu, a także osobiste świadectwo wchodzenia w życie Melchiora Wańkowicza z tym specyficznym rodzajem zaangażowania, w którym czają się i ciekawość, i podziw, i niepokój czasem, bo odkrywać można wciąż wiele i są ślady, którymi nikt wcześniej nie podążał lub po prostu się urywają.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm pieczołowicie rekonstruuje losy pisarza rodem z Mińszczyzny, pokazuje jego artystyczną drogę, a przede wszystkim osobowość tej niezwykłej, elektryzującej postaci. (...) Zadziwia ogrom pracy włożonej w opisanie życia i dorobku króla reportażu. Czytelnik otrzymuje pieczołowicie prześledzone losy nie tylko autora Bitwy o Monte Cassino, ale także bliskich pisarza, ich dramatyczne przejścia w trakcie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu. W tej książce Aleksandra Ziółkowska-Boehm jest śledczym, reporterką, dokumentalistką, researcherką i krytykiem literackim równocześnie. Z pietyzmem, posiłkując się dokumentami i listami, odpiera różne zarzuty, podważa ich wiarygodność. Dużo miejsca poświęca Aleksandra Ziółkowska-Boehm epizodom, mniej do tej pory badanym przez biografów. (...) Aleksandra Ziółkowska-Boehm pokazuje wpływ jego biografii na twórczość, stara się wytłumaczyć pewne jego specyficzne konteksty, a także dlaczego tak wielu Polaków kochało lub nie znosiło pisarza. Próbuje także czasami rozbić prywatne sekrety, ale delikatnie, częściej jednak wchodzi w rolę krytyka literackiego oraz przywołuje poglądy innych badaczy twórczości autora Szczenięcych lat. Fragmenty dzieł wkomponowuje w życie Wańkowicza, pozostawiając je bez komentarza, by czytelnicy sami wyrobili sobie zdanie o nim i by zachęcić ich do lektury jego dzieł. To się udało autorce wręcz znakomicie, gdyż sama sięgnęłam po książki króla reportażu po przeczytaniu na Tropach Wańkowicza po latach. Warto bowiem skupić się na jego dziełach i ich przesłaniu.
Zarówno dzieje pisarza, jak i osobiste wspomnienia Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm ze spotkań z wielkim pisarzem to mieszanka faktów i podań, prawd i interpretacji, uchwytnych szczegółów i umykającej istoty zdarzeń. To kolaż prawdziwych wspomnień (nie tylko swoich) oraz potwierdzonych w różnych źródłach informacji, w tym także w przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej teczkach. (...). Książka jest raczej powieścią biograficzną niż klasyczną biografią. Jakby to powiedział mistrz autorki, stanowi mozaikę faktologiczną. Kamyczek do kamyczka i tak powstał spójny i arcyciekawy portret niepokornego i niezależnego pisarza”.
Beata Bednarz, Szczur w antykwariacie, 4 lipca 2015

*


     W swoim dorobku literackim Aleksandra Ziółkowska-Boehm posiada kilka pozycji powstałych jako swoista forma spłaty kredytu zaufania, jakim Król reportażu obdarzył adeptkę sztuki pisarskiej oraz spłatą długu wdzięczności wobec niego. Omawiana książka o tytule parafrazującym wańkowiczowski tytuł „Na tropach Smętka”, powstała w kilkanaście lat po śmierci Mistrza. Czasowy dystans nie pozbawił autorkę emocji wyrażonych tekstem kolejnej publikacji o Melchiorze Wańkowiczu. Wręcz przeciwnie – z mnogości tematów rozważanych przez autorkę widać, że nagromadziło się bez liku niejasności, z którymi wierna uczennica Mistrza postanowiła się uporać. Po dwudziestu latach od premiery Aleksandra Ziółkowska poprawiła i uzupełniła swe opracowanie, korzystając m. in. z archiwów IPN i wydała pod rozszerzonym tytułem „Na tropach Wańkowicza po latach”. 
Miałam przyjemność zapoznać się z pierwszym wydaniem tekstu "Na tropach Wańkowicza" i z mieszanymi uczuciami, jako pierwszy czytelnik, porozcinać karty egzemplarza tomu wydanego bez mała trzydzieści lat wcześniej. Ciekawe, jakimi tropami podążała książka Aleksandry Ziółkowskiej nim wreszcie trafiła do kogoś, kto z radością zanurzył się w przyczynek do biografii pisarza oglądającego świat tak, jak bajkopisarz karafkę – ze wszystkich stron.

Małgorzata Poniatowska, Czytam po polsku, 2 lipca 2017 

*

* * „Zawsze byłam pełna podziwu i uznania dla Twojej skrupulatnosci, dbalosc o przypisy, starannosci i taktu w formulowaniu opinii o ludziach, nie mowiac o jasnosci i klarownosci jezyka. Bardzo dobrze sie Ciebie czyta”. Xenia Popowicz, Katowice, 1 luty 2010 * * Spotkanie autorskie:

Biblioteka im J.Pilsudskiego w Lodzi, prowadzenie: Piotr Bierczynski

WYWIAD w TV POLONIA, 2009, Radio dla Ciebie,

NEWSWEEK (styczeń 2010).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz