Cichy bohater
Nie jest żadnym odkryciem, że na drodze
do NATO Polska nie miała samych sojuszników. Wśród sił, które –
z różnych przyczyn – nie były zachwycone tą perspektywą, znalazła się
część amerykańskich elit politycznych i tamtejszej opinii publicznej.
W przełamywaniu negatywnego stosunku
odegrało rolę wiele osób, znanych i nieznanych. Do tych drugich należy,
niedawno zmarły, Norman Boehm (1938–2016). Ten Amerykanin
o szwedzko-niemieckich korzeniach bezinteresownie i z powodzeniem
włączył się w kampanię na rzecz Polski.
Kim był? Najkrócej – człowiekiem
sukcesu, prywatnie – kuzynem wielkiej aktorki Ingrid Bergman.
Wszechstronnie wykształcony (studia chemiczne i prawnicze), pracował
w charakterze menedżera w koncernach naftowych ARAMCO (Arabian American
Oil Company) w Arabii Saudyjskiej, dla Exxon (Esso) w Anglii, Norwegii
i Teksasie. Zasłynął w 1976 roku wynegocjowaniem największego kontraktu
w historii Esso i Shell, dotyczącego szybów wiertniczych na Morzu
Północnym, na zawrotną ówcześnie kwotę 462 milionów dolarów. Zgodnie
z najlepszą amerykańską tradycją miał też za sobą służbę wojskową, jako
pilot marynarki wojennej.
Szczęśliwym zrządzeniem losu był mężem
Aleksandry Ziółkowskiej, polskiej pisarki, zaangażowanej na rzecz Polski
i Polaków na trudnym amerykańskim terenie. To jej zawdzięczamy,
że Norman stał się – jak napisała – „niemal polskim patriotą”.
Nie znając polskiego, zadał sobie trud poznania i zrozumienia niełatwej
dla obcokrajowca polskiej historii. Wiedza ta stała się solidnym
„oprzyrządowaniem” merytorycznym, gdy zaczynała się Wielka Gra o NATO.
Dodatkowym atutem były jego umiejętności negocjacyjne oraz znajomość
specyfiki amerykańskiego rynku politycznego z jego mechanizmami
i niuansami.
Kluczowe znaczenie dla decyzji USA o przyjęciu Polski miał Senat. Autor Polskiej drogi do NATO (Wrocław
2006) Jan Nowak–Jeziorański szacował, że około 1/3 amerykańskich
senatorów stoi po przeciwnej stronie barykady. Aleksandra i Norman Boehm
odegrali istotną rolę w ich reorientacji. Akcja polegała na zasypywaniu
biur senatorskich listami i interwencjami. Norman Boehm wykorzystywał
również media, w tym lokalne, co zmuszało indagowanych polityków
do wyjaśnień.
Działania o charakterze lobbingowym
przebiegały dwutorowo. Z jednej strony wywierano nacisk na polityków,
z drugiej – na wyborców. Tych drugich należało przekonać i pozyskać dla
sprawy polskiej, by z kolei oddziaływali na swoich senatorów, stanowych
i federalnych. Nowak–Jeziorański nazwał obrazowo tę technikę „masażem
przez wyborców”. Zaangażowanie Normana wyraziście podsumował, jako wręcz
nieprawdopodobną skuteczność. – Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem –
napisał w prywatnym liście do Aleksandry Ziółkowskiej–Boehm.
Warto zaznaczyć, że Norman Boehm
do końca życia pozostał człowiekiem skromnym, ciepłym, powściągliwym
i nie chwalił się swoimi dokonaniami na rzecz Polski, a było ich więcej.
Takich przyjaciół brak najbardziej. Zawsze i wszędzie.
BM
Ministerstwo Obrony Narodowej
źródło:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz