poniedziałek, 14 września 2015

Visa Waiver Program for Poland - John Carney, Member of Congress, House of Representatives, Washington, DC




September 8, 2015
Dear Aleksandra,

Thank you for contacting me regarding travel visa regulations. I appreciate knowing your thoughts and input on this important issue.

As you may know, the Visa Waiver Program allows citizens of other countries to stay in the United States for 90 days before they are required to obtain a visa. This program is available to individuals wishing to stay for business and leisure, and currently covers individuals from 38 countries.

On March 17, 2015 Congressman Joseph Heck (R-NV) introduced H.R. 1401, the Jobs Originated through Launching Travel Act (JOLT). This legislation aims to strengthen and expand the Visa Waiver Program, facilitating travel and adding security measures. H.R. 1401 would tighten passport requirements, direct the Department of Homeland Security to better integrate information for vetting of applicants, and make numerous voluntary security measures mandatory. As you mentioned, this bill would also add Poland to the countries able to participate in the Visa Waiver Program.

H.R. 1401 has been referred to the Committee on Judiciary, Subcommittee on Immigration and Border Security. While I do not serve upon this committee, I think you'll be happy to know that I cosponsored this legislation last Congress, and I will continue to monitor it closely this year. Additionally, should this bill come before the House of Representatives for a vote, I will be sure to keep your thoughts in mind.

Thank you again for contacting me and sharing your concerns on this important issue. Please feel free to contact my office again if we can assist you in any way.

Sincerely,

John Carney
Member of Congress

czwartek, 10 września 2015

Spotkanie w Bibliotece Publicznej w Czestochowie 21 maja 2015


21 maja, czwartek, godz 18:00
Biblioteka Publiczna im. W.Biegańskiego, Aleja Najsw. Marii Panny 22, Czestochowa.


Dyrektor Biblioteki: Beata Grzanka
Prowadząca spotkanie : Ilona Kowalska



http://czestochowskie24.pl/kultura/aleksandra-ziolkowska-boehm-gosciem-biblioteki-publicznej/








   
























Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Jadwiga Jasińska, Hanna Baczyżmalska



















od lewej Hanna Baczyżmalska, Jadwiga Jasińska

















Łukasz Ksyta i Aleksandra Ziółkowska-Boehm

 W srodku: Hanna Baczyzmalska

Wokół angielskojęzycznych książek Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, wywiad Joanna Sokołowska-Gwizdka,

PAMIĘTNIK LITERACKI
Londyn, 
wydawca: Zwiazek Pisarzy Polskich na Obczyznie, 
czerwiec 2015. str. 75-81
                                                                       
                                                                        Wywiad:

Joanna Sokołowska-Gwizdka:

Wokół angielskojęzycznych książek
Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm

Joanna Sokołowska-Gwizdka: Pani książki są już od dawna dostępne w anglojęzycznym świecie. Zaczęło się od Kanady. Proszę przypomnieć historię zwiazaną z opublikowaniem Pani pierwszej książki po angielsku.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: W 1981 roku przyjechałam do Toronto na roczne stypendium Kanadyjsko Polskiego Instytutu Badawczego i Fundacji Reymonta. Niebawem zaczęłam pracę przy książce poświęconej pierwszemu w historii senatorowi polskiego pochodzenia, który zasiadł w senacie kanadyjskim. Wcześniej został pierwszym ministrem wielokulturowości, którą premier Trudeau ogłosił w 1971 roku jako politykę rządu. Był człowiekiem dużej kultury i wielkich zasług także na rzecz Polonii i Polski. Przyczynił się (jako lekarz) do wprowadzenia udoskonalenia w szpitalu w Zakopanem specjalistycznych operacji kręgosłupa  przeprowadzanych u dzieci dotkniętych skoliozą. Miał wielkie zasługi dla katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Senator Haidasz czynnie się włączył w książkę na swój temat, użyczył mi materiałów, czasu i pełnego poparcia.
.
J.S-G: W Kanadzie zastał Panią stan wojenny i czy wtedy przedłużyła Pani pobyt o kolejne półtora roku?
A.Z-B: Tak właśnie zrobiłam. W tym czasie Ministerstwo Kultury Ontario (Ontario Ministry of Citizenship and Culture) ogłosiło konkurs na książkę o emigrantach. Wysłałam 30 stron tekstu n.t. polskich emigrantów i konspekt, przywołałam znane nazwiska, np. dziennikarza radiowo-telewizyjnego Petera Gzowskiego, byłego polskiego konsula Tadeusza Brzezińskiego, Jesse Flisa - wieloletniego członka Parlamentu Kanady i wielu innych. Pisałam, że chcę pokazać emigrantów, którzy dużo osiągnęli, jak i tych, którzy z różnych przyczyn nie są zadowoleni. Aby powstała pełna mozaika i obraz prawdziwy.
.
J.S-G: Okazało się, że konkurs wygrały trzy osoby: Japończyk, Ukrainiec i Pani.
A.Z-B: Ucieszyłam się, ale niebawem powiedziano mi, iż nie mogę otrzymać tego stypendium, bo nie jestem ... Kanadyjką. W czasie rozmowy rozżalona mówiłam o swoim wielkim entuzjaźmie do tego projektu, że stanie się swoista niesprawiedliwość, gdyby mi to stypendium cofnięto. Poskutkowało, bo powiedziano mi, że chcą je zatrzymać dla mnie, ale muszę znaleźć stowarzyszenie lub organizację, która podpisze zobowiązanie, w przypadku, gdybym nie napisała książki i wróciła do Polski, to stypendium zostanie zwrócone. Okazało się, iż Polonia odpowiedziała serdecznie, bardzo ładnie zareagowało Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Kanadzie, które takich gwarancji udzieliło.
Dostałam roczne stypendium, osobne fundusze na podróże, i zabrałam się z radością do pracy. Książka dostała także od Ontaryjskiego Ministerstwa Kultury stypendium na tłumaczenie i ukazała się w Toronto w 1984 roku się p.t. Dreams and Reality. Polish Canadian Identities. Później ukazała się w języku polskim Polsce pod tytułem Kanada, Kanada....
.
J.S-G: Potem były kolejne anglojęzyczne, kanadyjskie wątki, poświęcone Senatorowi Haidaszowi i polskiej grupie etnicznej w Kanadzie.
A.Z-B: Książkę Senator Haidasz w 1983 roku wydała mi Polonia w Kanadzie (wydawca: Century Publishing Company Ltd). Sześć lat później ukazała się w Polsce pt. Kanadyjski Senator. W 2014 roku, pięć lat po śmierci senatora Haidasza, uzupełnioną przeze mnie o blisko 30 stron książkę, wydał  Polish Institute of Arts and Sciences w Montrealu pt. Senator Stanley Haidasz A Statesman for All Canadians. Na tylnej okładce napisali opinie: Zbigniew Brzeziński, Jesse Flis, premier Kanady Stephen Harper, szef parti liberalnej Michael Ignatieff i senator Art Eggleton. Cieszę się, że publikacja ta starannie wydana trafi do blibliotek i zostanie ślad po tej szlachetnej postaci, jaką był senator Haidasz. Swoją polskość nosił z dumą jak sztandar.
W 2004 roku ukazał się wydany przez Kanadyjsko Polski Instytut Badawczy w Toronto (Canadian Polish Research Institute) mój zbiór wywiadów z Kanadyjczykami i Amerykanami polskiego pochodzenia zatytułowany The Roots Are Polish. Wśród rozmowców byli m.in. generał Donald Kutyna, profesor Andrew Schally, Zbigniew Brzeziński, Jan Nowak Jeziorański, Marek Jaroszewicz, Zdzisław Przygoda, Charles S. Kraszewski, Czesław Miłosz, Isaak B.Singer...Wstęp do książki napisał generał kanadyjski Bruce J. Legge. Napisał m.in., że „Ziolkowska’Boehm’s remarkable book sparkles with being Polish
.
J.S-G: Spokrewniony z Panią rzeźbiarz Korczak Ziółkowski zasłynął budową monumentalnego pomnika indiańskiego wojownika Crazy Horse’a w Południowej Dakocie. Pani już po śmierci stryja spędziła w rezerwacie Pine Ridge kilka miesięcy, poznając Indian i ich problemy. Dlaczego książka „indiańska” ukazała sie najpierw po polsku?

A.Z-B: Korczak Ziółkowski, rzeźbiarz, został poproszony przez wodza Siuksów Standing Bear o utrwalenie w Czarnych Wzgórzach Południowej Dakoty postaci słynnego Indianina Crazy Horse. Standing Bear powiedział, że Indianie „też mają swoich bohaterów”. (Wcześniej Korczak brał udział w rzeźbieniu głów amerykańskich prezydentów w Mount Rushmore, którymi pracami kierował Gutzon Borglum).
Kiedy Amerykanie w ramach stypendium Fulbrighta w 1985 roku wysłali mnie do Południowej Dakoty i zobaczyłam pierwszy raz ośrodek Crazy Horse Memorial, pomyślałam, że skoro mój stryj podjął się takiej wielkiej sprawy, jak rzeźby w skałach wodza Indian, to może ja ...napiszę o Indianach. Pomysł był trudny, ale  starannie się do niego przygotowywałam. Zaprenumerowałam dwa pisma indiańskie – „Indian Country Today” i „Lakota Times”, nawiązałam kontakty z Indianami. Książkę pisałam z dużymi przerwami 10 lat. Zaczęłam drukować swoje teksty poświęcone amerykańskim Indianom w pismach „Odra”, „Polityka”, „Ameryka”, „Borussia”, „Przegląd Powszechny”, „Arkusz”, „Nowy Dziennik/Przegląd Polski”.
W Polsce, gdzie ukazują się moje książki od 1975 roku (Wydawnictwo Literackie wydało moją pierwszą Blisko Wańkowicza), w 2007 roku indiańską zatytułowaną Otwarta rana Ameryki bardzo pięknie wydało wydawnictwo Debit.
.
J.S-G: Jaki oddźwięk był po ukazaniu się Pani książki dotyczącej problemów Indian wśród samych Indian?
A.Z-B: Kiedy znajomi Indianie dowiedzieli się, że książka jest wydana po polsku, dość szybko zarekomendowali jej amerykańskie wydanie. We wstępie wydawca i ja dziękujemy Apaczom, którzy ją sponsorowali.To była moja pierwsza książka w języku angielskim wydana w Stanach Zjednoczonych. Ukazała się w 2009 roku pt. Open Wounds A Native American Heritage. Książkę zaopiniowało wielu Indian (m.in. znany Apacz Homer Flute), recenzowały ją pisma indiańskie, zakupiły biblioteki.
.
J.S-G: Wydawnictwo uniwersyteckie, Purdue University Press, wydało Pani piękną książkę o  bezinteresownej przyjaźni - Podróże z moją kotką (angielski tytuł: On the Road With Suzy From Cat to Companion, 2010). Czy dostaje Pani listy, w których czytelnicy opisują historie związane z ich pupilami?
A.Z-B: Dostaję takie właśnie listy, jak i pytające, czy się znalazł drugi kot, o którego zaginięciu napisałam na samym końcu. Dzięki także tej książce poznałam wiele interesujących osób, bowiem koty ... zjednują przyjaciół. Rozmawiamy chwaląc się nimi (nie wypada tak robić np. mówiąc o własnym dziecku) i mówiąc, jakie są wspaniałe. Kochający koty to swoisty klub ludzi z otwartym dużym sercem.
Doceniam, że tę książkę wydało wydawnictwo uniwersyteckie, które wydaje piękne książki o zwierzętach. To wydawnictwo jakby mi ją noblitowało. Ma ona kolejne dodruki i miewa się dobrze.
.
J.S-G: Bardzo ważną dla nas Polaków sprawą jest przedstawienie polskiej historii amerykańskiemu odbiorcy, szczególnie tej dotyczącej okresu II wojny światowej. Do tej pory ukazały się  trzy Pani książki w tlumaczeniu angielskim: Kaja od Radosława czyli historia Hubalowego krzyża (Muza 2006, 2014), Lepszy dzień nie przyszedł już (Iskry 2012), oraz historia jednego z Hubalczyków, Romana Rodziewicza. Skąd ten wybór?
A.Z-B: Po wydaniu dwóch książek, o tematyce indiańskiej i kociej, bardzo chciałam, by ukazały się moje reportaże historyczne pokazujące losy Polaków, których wojna wyrzuciła z domów, z ziem ojczystych, zabrała ich bliskich, złamała im życie. (Książki te w Polsce wydają mi wydawnictwa: Iskry, PIW i Muza). Piszę o pokoleniu, które po wojnie zostało na Zachodzie nie chcąc wracać do komunistycznej Polski, czy nie mając gdzie wracać, bo Kresy zostały zabrane. Pisałam, co się działo z byłymi żołnierzami spod Monte Cassino, z bohaterami od Hubala (tak powstała książka: Polish Hero Roman Rodziewicz Fate of a Hubal Soldier in Auschwitz, Buchenwald, and Postwar England, 2013). Smutne, piękne, daramatyczne, bolesne – nasze polskie losy. Pokazuję wysyłki na Syberię, pobyty w obozach koncentracyjnych, przesłuchaniach na Pawiaku. Piszę o dzieciach, które straciły ojców w Katyniu. Pokazuję losy polskich Ormian, rzeź wołyńską. Wśród wielu sylwetek jest piękna postać Wandy Ossowskiej, piszę też o Żydówce Idzie Grinspan, która 50 lat poszukiwała Wandę - polską pielęgniarkę z Neustadt-Glewe, która uratowała jej życie. Ida dotarła wreszcie do szpitala, kiedy Wanda Ossowska straciła już przytomność i niebawem zmarła. Ida Grinspan w 2002 roku napisała z dziennikarzem francuskim Bertrand Poirot-Delpech książkę o swoich staraniach, by Wandę odnaleźć: Je n’as pas pleure (I didn’t Cry). Moja książka ukazała się p.t. The Polish Experience Through World War II: A Better Day Has Not Come (dwa wydania: 2013, 2015)
.
J.S-G: Czego ważnego o Polsce i jej historii dowiadują się Amerykanie z tych książek? 
A.Z-B: Wydawca napisał mi, że bardzo ceni, że piszę w powściągliwy, serdeczny sposób o dramatycznych losach ludzi, bez komentarzy, bez pouczania. Każdy może się utożsamić z cierpieniami, które pokazuję przedstawiając losy swoich wybranych bohaterów, czytelnik wychwytuje najpiękniej i otwartym sercem całą tragedię, że reaguje emocjonalnie.
A ja się cieszę, że pokazuję, że Polacy-chrześcijanie byli w Auschwitz, że ratowano Żydów w ekstremalnych trudnych warunkach, pokazuję losy syberyjskich sierot... I że angielskojęzyczny czytelnik przyswoi sobie te tematy bez sięgania po historyczne rozprawy.
..
J.S-G: Pani historyczne książki oraz książka o Melchiorze Wańkowiczu ukazały się w wydawnictwie Lexington Books. Jak doszło do współpracy z tym wydawnictwem?
A.Z-B: Po wydaniu książki indiańskiej i kociej – nastąpił niełatwy okres. Ponad dwa lata szukałam wydawcy na tłumaczenie książki Kaja od Radosława czyli historia Hubalowego Krzyża. Po roku jeden z nowojorskich wydawców przeczytał kawałek, poprosił o drugi – odpisał, że mu się sposób pokazania podoba i chce podpisać umowę, ale jeszcze chciałby mnie spytać – czy na pewno jest to książka o Powstaniu w Gettcie?..Nie, to jest o Powstaniu Warszawskim w 1944 roku...napisałam. - To nie będziemy mieli czytelnika, odpisał i wycofał się.
Jakoś nie załamałam się, bardzo chciałam, żeby książka wyszła w amerykańskim wydawnictwie, by dotarła do bibliotek i innych instytucji, co amerykański wydawca zapewnia. Chodziłam do księgarń Barnes and Noble, oglądałam dział książek historycznych, patrzyłam, kto wydaje książki o drugiej wojnie światowej, spisywałam wydawców i w internecie znajdywałam kontakt. Wysyłałam kolejne listy, na które dostawałam odpowiedź, że ich temat nie interesuje.
I tak – po ponad dwóch latach – pozytywnie odpowiedziało wydawnictwo Lexington Books, które wydaje książki popularnonaukowe. Ukazała się pod tytułem: Kaia Heroine of the 1944 Warsaw Rising (dwa wydania: 2012, 2014). Wydano mi w sumie już cztery książki poświęcone tematyce historycznej, bez żadnego sponsora, w sztywnej okładce, z fotografiami. Dwie mają drugie wydania (w miękkiej okładce).
.
J.S-G: Czy komentowano Pani książki historyczne?
A.Z-B: Pisał o nich przytaczany na tylnych okładkach, znany na obu półkulach, Zbigniew Brzeziński, a także historycy i autorzy amerykańscy: Neal Pease, Stanley Cloud i Lynne Olson (autorzy tłumaczonej w Polsce książki Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kosciuszkowski), Stanley Weintraub, Bruce E. Johansen, John R.Alley, Matt DeLaMater (autor książek o Napoleonie), Terrence O’Keeffe, Karl Maramorosch, Brytyjczyk Christoph Mick; polskiego pochodzenia historycy, jak Piotr S. Wandycz i Anna M. Cienciała, autorzy: Ewa Thompson, Jerzy R. Krzyżanowski, Charles S. Kraszewski (także tłumacz i poeta), Irene Tomaszewski, Leszek Adamczyk, Florence W. Clowes.
.
J.S-G: Ma Pani kontakt z amerykańskimi czytelnikami?
A.Z-B: Mam amerykańskich czytelników, nieraz proszą mnie o opinię, sugestie, rekomendacje. Np. na tylnej okładce Rising Hope autorka Marie Sontag umieściła moją wypowiedź. Mam też spotkania w księgarniach, pojawia się wtedy lokalna TV i pokazuje potem „migawkę”.
.
J.S-G: Jak przystosowuje Pani swoje książki na tutejszy rynek?
A.Z-B: Nie wprowadzam znaczących zmian, ale czasami muszę dodać kilka zdań. Wyłapuje mi takie fragmenty mój mąż nie mówiący po polsku. Wskazuje, żebym coś uzupełniła, bo nie rozumie „przeskoku myślowego”, zrozumiałego dla nas, Polaków.
.
J.S-G: Pani mąż, Norman Boehm stał już polskim patriotą.
A.Z-B: Norman nieźle już zna najnowszą historię Polski. Kilka razy wysyłał listy prostujące różne sprawy, te listy zwykle drukują. Także przed laty włączył się w akcję mobilizacji senatorów amerykańskich, kiedy ważyła się sprawa przyjęcia Polski do NATO. Jest wiele razy cytowany (jest także podany jego biogram) w książce Jana Nowaka Jeziorańskiego Polska droga do NATO (Wrocław 2006).
.
J.S-G: Jak Pani przekonała  wydawcę, aby książka o Melchiorze Wańkowiczu ukazała się na rynku amerykańskim?
A.Z-B: Kolejno postanowiłam zaproponować książkę – tym razem o Melchiorze Wańkowiczu. Wydawca długo się zastanawiał, czy ją wydać. Pisał mi, że nikt tego pisarza nie zna. Tłumaczyłam, że jest taką postacią w literaturze polskiej, jaką był Hemingway w Stanach - ze względu na osobowość, tematykę swoich książek, popularność czytelników. Wreszcie, po różnych ustaleniach dotyczących treści, wydawca zgodził się.
.
J.S-G: Czym jest dla Pani wydanie książki o Pani mentorze?
A.Z-B: W książce Melchior Wańkowicz A Poland's Master of the Written Word (2013) jako przykład stylu pisarza przytoczyłam pierwsze 20 stron jego Bitwy o Monte Cassino. Napisałam o polskim reportażu, o procesie 1964 roku – pierwszym procesie intelektualisty w Europie Wschodniej. W czasie procesu protesty składał amerykański PEN Club (Wańkowicz miał paszport amerykański), zabierał głos sentor Robert Kennedy. Na bieżąco pisała o procesie zarówno prasa amerykańska jak i całego świata. Na końcu książki napisałam kilka osobistych wspomnień, anegdoty. Wydaje mi się, że spłaciłam tą książką szczególny dług, kiedy pisarz zawierzył młodziutkiej osobie zapisując jej swoje archiwa. Wyjeżdżał ze Stanów wracając do Polski w 1958 roku krytykowany przez Polonię, że „jedzie do komunistów”. Teraz pisarz wrócił do amerykańskich bibliotek.
.
J.S-G: Książką, którą napisała Pani najpierw po angielsku, a potem przetłumaczyła na język polski jest historia Ingrid Bergman, aktorki spokrewnionej z Pani mężem Normanem Boehmem.
A.Z-B: Odkładałam pisanie książki o Ingrid Bergman (której ojciec Justus, i babcia Normana Blenda, byli rodzeństwem) dobrze ponad 20 lat. Miałam do dyspozycji listy Ingrid pisane do jej cioci Blendy, do syna Blendy, i wnuka (czyli Normana). Miałam ładne opowieści mojego męża, który swoją kuzynkę szczerze podziwiał, lubił i cenił. Spotykali się w Rzymie, w Deauville, w Londynie. Odkładałam pisanie, ważniejsze jakby były tematy polskie, aż wreszcie przeraziłam się, że coraz mniej ludzi pamięta te niezwykłą aktorkę, i powinnam nie zwlekać.
.
J.S-G: Agentka sugerowała wprowadzenie zmian i dopisanie nieprawdy, aby książka się lepiej sprzedawała. Czy myślenie rzetelnego dokumentalisty tak bardzo różni się od myślenia osób związanych z rynkiem książki w Ameryce, że nie było możliwości porozumienia?
A. Z-B: Kiedy miałam tę niedużą książkę gotową, poszukałam agentkę. Zapoznała się z tekstem i dość szybko podpisałyśmy umowę. Niebawem napisała do mnie, że tekst jej się bardzo podoba od początku, ale ...jest mało sensacyjny. Odpowiedziałam, że to jest książka w założeniu spokojna, wyciszona, oparta o wspomnienia rodzinne. Nie pretenduje do wielkiej biografii (dużą kolekcję książek o Ingrid Bergman mam w domu). Swoisty urok tego tekstu jest w cytowanych listach, w których m.in. pisała, co myślała o Włoszech, Szwecji, Stanach Zjednoczonych.
 - Może np. dopisz, że się Norman podkochiwał w swojej kuzynce.., zaproponowała moja agentka. - Ależ ja tego nie napiszę, nie mogę tego napisać, odpisałam. - Nie martw się, moja edytorka ci to dopisze, odpowiedziała.
Przeraziłam się, szybko zrozumiałam, właściwie dyskutować było trudno... kolejne sześć miesięcy trwało wycofywanie się z tej umowy. Napisałam o wszystkim do mojego wydawcy książek historycznych, który odpisał, że oni nie mogą jej wydać, bo wydają książki popularnonaukowe, ale pomogą mi znaleźć wydawcę. I tak się stało. Ukazała się pod tytułem Ingrid Bergman and Her American Relatives (2013), wkrótce potem w Polsce pt. Ingrid Bergman prywatnie (pięknie wydana przez wyd. Proszyński i S-ka).
.
J.S-G: W tym roku ukazała się w języku angielskim Pani autobiografia Ulica Żólwiego Strumienia, zatytułowana Love for Family, Friends, and Books (2015), którą pisała Pani mieszkając z mężem w Dallas w Teksasie. Ludzka pamięć zmienia się w zależności od tego ile razy przypominamy sobie wydarzenia i z którego punktu na nie patrzymy. Czy ukazanie się tej książki po wielu latach od polskiego wydania, spowodowało powrót do osób i historii z Pani życia? Czy gdyby Pani teraz pisała autobiografię, widziała by Pani pewne wydarzenia inaczej?
A.Z-B: Dobrze, że tę książkę napisałam mając 40 lat, że nie czekałam aż się całkiem zestarzeję. Książka jest z założenia serdeczna, o czym we wstępie piszę. Pamięć jest ulotna, inne sprawy i inaczej pamiętamy po czasie. Może po latach pamięć jest bardziej „ranliwa”?..W tłumaczeniu zabrałam kilka fragmentow, dodałam inne, np. o roli Jana Pawła w Polsce, o zmianach, które następowały.
Amerykańskie wydanie na tylnej okładce jest zarekomendowane przez autorkę wielu książek Audrey Ronning Topping, profesora Bruce Johansena. Jesse Flis napisał, ...że moje pisanie motywuje wielu Kanadyjczyków by na nowo odkryć swoje polskie korzenie (The autor’s writings have motivated many Canadian citizens to rediscover their Polish roots). Ładnie, prawda?




środa, 9 września 2015

Marcin Lutomierski DAR OPOWIADANIA, PAMIĘTNIK LITERACKI, Londyn

PAMIĘTNIK LITERACKI
Londyn, 
wydawca: Zwiazek Pisarzy Polskich na Obczyznie, 
grudzien 2014. str. 133-135

Marcin Lutomierski 
Dar opowiadania

(Rec.: Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści
Warszawa, Iskry, 2014, ss. 516)

Lektura najnowszej książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm przenosi czytelników w świat kluczowych polskich problemów pierwszej połowy XX wieku i ich konsekwencji (także w czasach współczesnych). Za sprawą Drugiej bitwy o Monte Cassino i innych opowieści jesteśmy w centrum wojennych i powojennych wydarzeń, które odcisnęły nieusuwalne ślady na biografiach bohaterów omawianego tomu. Są nimi nie tylko rozmówcy pisarki – Janusz Brochwicz Lewiński „Gryf”, Wiesław i Halina Chrzanowscy, Krystyna i Marek Jaroszewiczowie, Zofia Korbońska, Maria Kowal, Beata Chomicz z Dunin-Marcinkiewiczów, Rudolf S. Falkowski, Janusz Krasicki, Zdzisław Starostecki – ale i szereg postaci pojawiających się w opowieściach: członkowie rodzin, przyjaciele i znajomi, żołnierze, politycy i inne bardziej lub mniej znane osoby.

Czytając obszerny tom relacji, poruszamy się w kręgu takich zagadnień, jak m.in.: obyczajowość inteligencji w okresie międzywojnia, wybuch II wojny światowej, życie pod okupacją niemiecką i sowiecką, Powstanie Warszawskie, emigracja i jej problemy. Aleksandra Ziółkowska-Boehm kolejny raz dowodzi znakomitej orientacji w tej tematyce. Ma również niezwykłe wyczucie w sposobie ukazywania istotnych problemów. Razem ze swoimi rozmówcami próbuje zrozumieć trudny wiek XX, odwołując się do konkretnych przykładów ludzkich zachowań, do biografii ludzi naznaczonych piętnem wojny. Taka perspektywa opowiadania historii posiada kilka walorów. Sprawia, że popularne w literaturze tematy widzimy tu w nowym blasku. Dobrze znane wydarzenia historyczne oglądamy przez pryzmat nieznanych epizodów, które ożywiają spetryfikowane przez tradycję obrazy. „Nigdy o tym nie opowiadałam wcześniej, dopiero mówię pani...” – przyznaje Halina Chrzanowska (s. 49). Dzięki pisarce i jej bohaterom historie sprzed 70–80 lat powracają, wywołując refleksje i wzruszenia – zarówno wśród czytelników, jak i samych rozmówców, o czym przekonuje chociażby następujący fragment:

„Pani Aleksandro – wspomina Beata Chomicz z Dunin-Marcinkiewiczów – były też wydarzenia, których wspomnienie do dziś mnie głęboko wzrusza i ściska gardło… Takim przeżyciem była pasterka 1943 roku w wiosce Kaszubińce pod Grodnem, niedaleko miasteczka Skidel. Wśród ciemnej nocy okupacyjnej za progiem została czyhająca śmierć, a wnętrze kościółka niczym oaza w mroku, przepełnione ludźmi, jarzyło się światłami świec i promieniało ciepłem gwiazdy betlejemskiej. […] Boże! Ta melodia, od lat grająca tylko w sercach, przeszyła wszystkich iskrami. Melodia najdroższa – nasz hymn, Mazurek Dąbrowskiego. Słowa nieważne, pewnie były autorstwa domorosłego wierszoklety. Zapamiętałam tylko refren: »Marsz, marsz pasterze, rzućcie swoje trzody. / do Betlejem śpieszcie, dzieciątko ucieszcie«” (s. 234).

Warto zaznaczyć, że w książce pojawiają się również elementy humorystycznie – drobne epizody czy stwierdzenia, na przykład konstatacja znajomej Angielki, Jean Uniechowskiej, odnośnie do Polaków: „Nauczyłam się, że kiedy Polakom jest dobrze, to psy na sobie wieszają, a jak im jest niedobrze, talerz zupy przynoszą…” (s. 75).

Mimo że zgromadzone w książce opowieści często dotyczą spornych problemów i drażliwych kwestii, są przedstawione w duchu empatii i wyrozumiałości, co szczególnie jest widoczne w opowieści Czołgi na Widmie, czyli druga bitwa o Monte Cassino. Ze wszystkimi rozmówcami łączy autorkę serdeczna więź, o czym sama wspomina w jednym z rozdziałów: „Do swoich książek sama wybieram bohaterów, o których piszę. Dotąd mnie nie zawiedli, jestem im oddana i stają się jakby moja rodziną, szanuję ich i cenię” (s. 293–294). Autorka do tego stopnia przeżywa losy swoich bohaterów, że czytelnik często może odnosić wrażenie, że pisarka współuczestniczy w opisywanych wydarzeniach.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm wygrała wyścig z czasem i zdążyła ocalić relacje „ostatnich Mohikanów” emigracji wojennej. Chociaż nie wszyscy bohaterowie Drugiej bitwy o Monte Cassino… są emigrantami, ale niewątpliwie to właśnie emigracja jest zbiorowym bohaterem książki. Przez pryzmat indywidualnych losów poznajemy jej złożoną genezę, zmagania, troski i sukcesy, a także relacje z krajem. Najbardziej zajmujące są wypowiedzi o teraźniejszych odczuciach:
„Co kocham, za czym tęsknię?  – wyznaje Krystyna z Brzezickich Jaroszewicz. Za polską muzyką, za Alejami Ujazdowskimi, Łazienkami, wspomnieniami, przeżyciami, które minęły, niesłychaną gościnnością ludzi… Gdy przyjeżdżam do Polski, wiem, że nabieram soków w korzenie, że musi mi to potem wystarczyć na długo. Lubię być z przyjaciółmi z dawnych lat. Ale też unikam wielu tematów.
Tak mnie boli, kiedy mówią: – Bo ty nic nie rozumiesz. – Albo: Wy nic nie rozumiecie” (s. 83).

Najbardziej przejmująca i najciekawsza wydaje mi się opowieść o Rudolfie S. Falkowskim, pilocie i pisarzu na stałe osiadłym w Kanadzie. To opowieść niemalże baśniowa, o człowieku, który „był ponoć całe życie samotny, a o miłości pięknie pisał (s. 249). Ten późniejszy pilot, latający m.in. w legendarnym dywizjonie 303, marzył również o pisaniu literatury. „Miał ledwie dziesięć lat, kiedy zaczął prowadzić dziennik i pisał go przez kolejne dwadzieścia lat. Później zaczął tworzyć powieści. Pisanie stało się jego życiową pasją. Pisał dla siebie, ale marzył, »że ktoś to przeczyta«. Długie godziny po pracy i w każdy wolny dzień spędzał nad kartką papieru. Pierwszą swoją wydrukowaną książkę zobaczył, gdy miał lat osiemdziesiąt osiem”. Pięknie naszkicowana biografia Falkowskiego jest opowieścią o pasji, heroizmie i spełnieniu. To również swego rodzaju impuls i nadzieja dla badaczy polskiej literatury emigracyjnej, którzy poszukują zapomnianych talentów pisarskich, rozproszonych po różnych kontynentach.   

            Autorka Drugiej bitwy o Monte Cassino… posługuje się interesującym i sprawdzonym w poprzednich książkach gatunkiem ‘opowieści’. Należy zaznaczyć, że choć nie ma jednoznacznej definicji tego sposobu opowiadania (rzecz wymagałby kiedyś osobnego omówienia), to śmiało można stwierdzić, że opowieści Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm łączą w sobie elementy reportażu, wywiadu/rozmowy, opowiadania, listu, pamiętnika i dawnej szlacheckiej sylwy. Dominują tu jednak zapisy (autoryzowane, jak podkreśla autorka) rozmów – przeredagowanych w taki sposób, że sprawiają wrażenie wspomnień – a także listy. Warto zauważyć, że choć pisarka wybrała tak synkretyczny gatunek literacki, to jako autorka jest ona stale obecna: we wstępach, wtrąceniach, dygresjach, jak również wypowiedziach rozmówców.

            Recenzowany tom pozostawia tylko jeden niedosyt: wiedzy o powstawaniu samej książki – wyborze bohaterów i tematów, wyjazdach, spotkaniach, rozmowach, listach, telefonach, spisywaniu nagranych rozmów, redagowaniu tekstu (m.in. skracanie, nadawanie tytułów i śródtytułów wspomnień). Oczywiście, informacje są w książce obecne, ale tak bardzo rozproszone i skrótowe, że przez to mało czytelne. Pewne fakty dotyczące warsztatu pisarskiego autorki literatury dokumentarnej można by tutaj rozwinąć. Zgromadzone na końcu tomu (czy słusznie?) przypisy wszystkiego nie objaśniają. Przydałby się wstęp (lub posłowie) chociażby taki, jaki autorka zamieściła w Otwartej ranie Ameryki. Kto wie, czy osobny tekst o warsztatowej stronie publikacji nie byłby równie interesujący jak tworzące ją opowieści.

Mimo że w książce pisarka nie pojawia się na pierwszym planie, wiemy, że to ona jest narratorem, który jednocześnie inspiruje rozmówców. Pozostaje przy tym niezwykle subtelna: w bardzo dyskretny i zarazem umiejętny sposób buduje atmosferę rozmowy. Aleksandra Ziółkowska-Boehm posiada również niezwykły dar opowiadania nie tylko polskich, ale – przede wszystkim – ludzkich historii, dlatego i autorce, i jej czytelnikom życzę kolejnych książek z pasjonującymi opowieściami.