wtorek, 26 maja 2020

Almanach poetycki Znad Laudy i Niewiazy

http://pai.media.pl/pai_wiadomosci.php?id=9454



Almanach poetycki Znad Laudy i Niewiaży (lit. Nuo Liaudės ir Nevėžio)

Znad Laudy i Niewiaży
Nuo Liaudės ir Nevėžio

Litwinom i Polakom,
pogrobowcom Wielkiego Księstwa oraz Korony,
spadkobiercom Rzeczypospolitej,
z nadzieją na wspólne wędrowanie,
czułą Pamięć o pięknym trwaniu
wolnych z wolnymi,
równych z równymi.
.
Lietuviams ir lenkams,
Didžiosios Kunigaikštystės ir Karūnos palikuonims,
Lenkijos Respublikos įpėdiniams,
vildamasis žengti kartu,
jautrios Atminties apie buvimą kartu
laisvų su laisvais,
lygių su lygiais.

 2020-05-16 Gniazda i serca żywiołu litewskiego
Na rynek wydawniczy trafił właśnie nowy almanach poetycki Znad Laudy i Niewiaży (lit. Nuo Liaudės ir Nevėžio). Pomysłodawcą tego subtelnego i unikalnego tomu współczesnej poezji żmudzkiej jest Irena Duchowska, wieloletni pedagog i wychowawca pokoleń uczniów szkoły w Akademii. Choć sama kończyła szkołę w prastarych, oddychających polskością, Miednikach Królewskich, los posłał ją do pracy na tereny historycznej Laudy w okolice Kiejdan, do gniazda i serca żywiołu litewskiego.
32 lata czynnej pracy jako nauczycielki fizyki w tej samej szkole w Akademii, zjednało polskiej poetce serca jej litewskich uczniów, którzy zarazili się poetyckim spojrzeniem na otaczający świat, w czasie, tylko z pozoru nie mających nic wspólnego z poezją, zajęć odnoszącej się do praw światem rządzącej fizyki.
Irenie udało się zebrać w jednym, wspólnym tomie i udostępnić w obu językach jednocześnie (dzięki także pomocy jej nieocenionego syna Kazimierza) niepowtarzalny zbiór płynącej z serc twórczości współczesnych, młodych Litwinów, mających w korzeniach, podobnie jak cała tutejsza ziemia, oprócz jądra litewskiego, pierwiastki i żydowskie i polskie i rosyjskie i nieraz odleglejsze.
Niech ten tom służy idei budowania porozumienia między tak sobie przez wieki bliskimi społecznościami Litwinów, Żydów, Rosjan, Polaków, Jaćwingów, Szkotów i innych narodowości, którzy na tej ziemi tworzyli niepowtarzalny kobierzec utkany z sympatii, przyjaźni, miłości i wspólnych trudów codzienności. Idei, której życie poświęciła, mentorka tomu tego i pięknych bezinteresownych działań przybliżających sobie ludzi. Odtwarzanie takiej duchowej wspólnoty, pomimo zawirowań politycznych, które nieraz – z powodu prawdziwej jakości małością ludzką przeplatanej – przenosi nas do mitycznej krainy, po której płynąć miała Issa. W wierszach tu zebranych słychać przesłanie Czesława, który Ziemię tę ukochał, a na uporczywe pytania dotyczące jego narodowości, nigdy nie odpowiadał jednoznacznie, nie chcąc dać oręża tym, którzy chcieliby go zawłaszczyć i, nie daj Boże, użyć przeciw innym współbraciom, którym ta Ziemia była Matką.
dr Mirosław Reczko

**
dr Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Wimington, Delaware 19809, USA
.
Żmudź, z której pochodziła rodzina mojego dziadka Józefa Laśkiewicza, jest mi choćby z tego powodu bliska.  Marzyłam, że pojadę, obejrzę, porozmawiam, nabiorę w serce wiele wartości, wrażeń, że zostaną we mnie, przeleję je w słowa, przekażę innym... Czas mija, wszystko oddala się, także  plany, zamiary... Czy niektóre zostaną marzeniami?
Pisałam w książkach o ludziach z Kresów, a nigdy nie byłam na Kresach... Kilka dni byłam w Wilnie, w maju 2017 roku uczestniczylam w wyprawie zorganizowanej przez Romualda Mieczkowskiego. Żal, że nie widziałam jednego z najstarszych w Europie Cmentarza na Rossie, nie odwiedziłam „drogich nieobecnych”. W kaplicy ostrobramskiej widziałam obraz Matki Bożej znajdujący się w kaplicy ostrobramskiej. To do Niej w „Panu Tadeuszu” pisał Mickiewicz: ... „Panno święta, co ... w Ostrej świecisz Bramie”.  Pomodliłam się, wdzięczna, że tam jestem..
Mam przed sobą zbiór Almanach „Znad Laudy i Niewiaży” - 28 poetów, autorów pięknych wierszy, zamyślonych, zatopionych we wspomnienia, tęsknoty, rozpatrujących złudzenia... 28 poetów - z każdym można się zgodzić, każdego wiersz staje się po jego lekturze bliski. Odczucia i wrażliwość – to łączy ludzi.
Wrażliwość autorów wyraża się w każdym wierszu, w każdej myśli... Czy to wspomnienie dzieciństwa, lat młodzieńczych, matki, ojca, rodzeństwa...
Czas upływa ale zostawia ślady, one przywoływane pod wpływem myśli, tęsknoty za minionym, odeszłymi latami...
Co odeszlo, to jest drogie tym bardziej, że utracone, że nie wróci. Ludzie odchodzą, bliscy i drodzy, i ci dalecy. ...
Wybrałam kilka fragmentów z prezentowanych w tym tomie wierszy, pokażę bez przywołania nazwisk autorów. Łączy nas tyle wspólnych wzruszeń, marzeń, wartości.  A życie płynie swoim rytmem...

 .
Płyń, życie, jak woda między palcami,
Ten niekontrolowany upływ czasu,
Płyń, niech wszystkie dni się zmienią
W strumienie deszczu, byle nie łez.
Płyń życie, jak płyną wszystkie rzeki,
W swoim kierunku i tym samym korytem.

.
Zmienność ... pór roku , pogody, zima, śnieg , szron na krzewach...
Deszcz, pogoda zmienna wywołuje niepokojące odczucia u nas wszystkich...
Do większej rozpaczy nawołuje deszcz,
Ale umywa serce trawy i niebo
**
Pada.
Nareszcie pada.
Po kłopotach, po śniegu, po bezsenności,
Po rozpaczy.
Nie zamknę okna.
Niech gości jesień.
**

.
Święta Bożego Narodzenia, to nasze dzieciństwo, i dzieciństwo naszych dzieci, to myśli - tęsknoty za odeszłymi latami...
Doczekamy się Bożego Narodzenia.
Tylko do wigilijnego stołu już usiądą nie wszyscy.
Postawię pustą miskę,
Nie zapomnę opłatka.
**
Ścieżka dzieciństwa
Jak dobrze wracać starymi ścieżkami.
Może znów spotkam siostrę, brata, przyjaciela!
I te spotkania dodadzą mi sił.

 .
Wszyscy - wszędzie – zawsze - potrzebują czułości, opieki, ochrony ...
Małe dziecko w zakrytych dłoniach
Chroni biedronkę przed zimnym wiatrem.
Chrońmy ziemię w objęciu serc,
Ponieważ na jej dłoni wszyscy dorastamy.

 .
Wspomnienia, drogie, szczęśliwe, radosne, ale są i bolące, ranliwe...
Z przeszłości, z bajki
Wyciekły czyste łzy,
Różni ludzie i ich losy
Przeplatają się ze wspomnieniami.

 .
Ważniejsza od słów jest często cisza, milczenie potrafi by złotem...
Jak wiele mogą powiedzieć oczy,
Jak wiele poczuć mogą nasze serca.
To, co czujesz, spróbuj wypowiedzieć bez słów,
Bez słów spróbuję cię usłyszeć.

.
Specjalne odczucia mamy względem matek, takie na przykład wspomnienia:
Mojej mamie
Jak dotykam
Twych zmęczonych, Mamo, rąk.
Jak patrzę w Twe przygaszone oczy,
Jak czuję Twe kochające serce,
Pragnę jednego – przytulić się,
Objąć,
Poprosić:
Jeszcze pobądź, nie odchodź...
**

.
Mój dom
to kątek z Mamą,
ciepły płomyk w Jej spojrzeniu,
stała troska o każdy mój krok...
I chociaż dzielą nas obłoki,
światło Jej duszy
idzie ze mną,
a ja,
przez życie,
idę
z Nią...

 .
Złożona sprawa przyznawania do przynależności  narodowej, języka,  Litwa, Polska... tez przypomina Matkę...
Mamo, ty rozmawiałaś
ze mną po litewsku,
ale i mowy praojców
nauczyć się pomogłaś.
Uczyłaś, że mamy kochać
Ojczyznę Litwę,
Polski zapomnieć
też nie możemy.
Uczyłaś, że bratem mi -
każdy człowiek,
który codziennie chodzi
po tych samych ścieżkach.
Mówiłaś: „Ojczyzna –
to najdroższy kraj,
ale obok ojczyzny
Polska najbliżej”.

 .
Dom dzieciństwa może był najpięknieszy, może nie, ale gdy zamienia się we wspomnienia, niektórzy potrafią zachować i przywołać te dobre, jakby innych nie było...
Już nigdzie
Już nigdzie więcej
nie będzie mi tak błogo,
jak w skromnym,
rodzimym domu
na Wileńszczyźnie...
Już nigdzie więcej
nie zakwitnie mi morze kwiecia,
nie będzie takiej altanki
z dumnych georginii,
ani alei z tęczowych róż,
klombu mięty
przeplatanej pyszną konwalią,
bratków na wietrze
przypominających
fruwających motyli...
Już nigdzie więcej
nie ujrzę nieba
utkanego z niezapominajek...
Już nigdzie więcej
nie odurzy mię tak silnie
zapach siana...
Już nigdzie więcej
nie będzie mi tak błogo!

 .
Czas mija, wspomnienia giną, zapadają się, lecą w przepaść, z której już nie potrafią wyjść...
Wszystko przemija,
ale zanim przeminie,
ale wraca i szarpie
struny twej duszy
jak urwis
dziecko, które znalazło
na strychu zakurzone
skrzypce dziadka…
 
 .
Nasze trudności, uczucia, odruchy, bez zastanowienia, impulsywne, czy rozwaga, przemyślenia...
Jak myślę – nie widzę.
Jak widzę – nie myślę.
To i kręcę głowę,
jak zrobić, żebym
widziała myśląc i
myślała widząc
Wszystko mija, ludzie odchodzą, może we śnie, może w naszej wyobraźni na chwilę wrócą nasi drodzy nieobecni...
Ścieżka dzieciństwa
Jak dobrze wracać starymi ścieżkami.
Może znów spotkam siostrę, brata, przyjaciela!
I te spotkania dodadzą mi sił.
Pamiętam drogie chwile spędzane razem,
Wrażenia zapadłe w duszę, w pamięć.
I one już nigdy nie zatrą się w czasie!

Ja wszystkich ich kocham, widzę, tęsknię.
Dziękuję im za miłość, ciepło, przyjaźń
I wszystkich ich, noszę w swym sercu.

 .
Łączy ludzi i trwa pokoleniami wiara w Boga, modlitwa do Najświętszej Maryi, w której miłości kulcie wzrastaliśmy...
Tam, gdzie Twój ołtarz, Maryjo,
Trzymam w ręku płonącą świeczkę.
Podzięki w srebrnej otoczce –
Za cud, łaskę, zdrowie...
Obok płyną słowa litanii...
Z dużego gmachu pychy
Niesiemy kromki pokory.
Otwieram i ja,
Co Ci przyniosłam –
Modlitwę, błagania,
Podziękę...
Tylko Tobie i mnie wiadomo za co.
Tam, gdzie Twój ołtarz, Maryjo,
Ofiaruję,
Jak świecę na dłoni
Nie w złotej, nie w srebrnej otoczce,
A te, którego żywe westchnienie słyszysz
Żywe woto –
Pokorę –
Swoje bijące serce.

.
Dziękuję 28 poetom za wiersze, za przywołanie, wywołanie myśli, odczuć, które są ważne i tkwią w nas wszystkich głęboko. Dziękuję za wzruszenia.

dr Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Wimington, Delaware 19809, USA



Informacja: Polonijna Agencja Informacyjna

niedziela, 17 maja 2020

The Polish Review

The Polish Review  NY 2020 No1, Vol. 65



Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Polish Hero Roman Rodziewicz: Fate of a Hubal Soldier in Auschwitz, Buchenwald, and Postwar England (Lanham, Md. Lexington Books, 2013

Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Untold Stories of Polish Heroes from World War II (Lanham, Md. Hamilton Books, 2018)



„The stories of Polish Christian survivors of World War II and the Holocaust remain little known outside of Poland and some limited circles in the West. Their victimization at the hands of Nazi Germany has been seen by most western scholars as unimportant or potentially distracting from the central narrative of the essentially Jewish tragedy of the Holocaust. Polish victimization by the Soviets falls completely outside the standard paradigms of Western scholarship. Attempts by Poles or Polish Americans to include Polish survivors in narratives of the war or the Holocaust are often viewed as special pleading or at worst a form of anti-Semitism or Polish nationalism (two things now treated as synonymous). This has retarded both understanding of the Polish experience during the war and efforts to document the experience of survivors.

Aleksandra Ziolkowska-Boehm’s work has helped the remedy of the deficits in published Polish memoir literature in the West. A prolific author, she has written on numerous subjects but with a special focus on Polish survivors of the war. The two works here under review are an account of the life of Roman Rodziewicz, a Polish soldier and later prisoner if the Nazis and a collection of shorter memoir chapters.

Rodziewicz’s story is an especially compelling one. Raised in the Polish settlement in Manchuria, he served in the Polish Army during the September Campaign. Resisting the imposition of Nazi and Soviet rule, he joined the command of the legendary “Major Hubal (Major Henryk Dobrzanski) who continued to battle occupying forces in the months that followed Poland’s defeat. After Dobrzanski’s death at the hands of the Germans, Rodziewicz joined the Polish underground but was caught by the Gestapo in 1942 and sent to Auschwitz and later Buchenwald. He survived both camps, settled in England, and in the postwar years was one of the few surviving veterans of Major Hubal’s partisans in the West.

The collection “Untold Stories of Polish Heroes from World War II” covers the lives of several Poles with diverse experiences during the war, including the late Zbigniew Brzezinski and his father (who were featured in her earlier book “The Roots are Polish”). The sheer diversity of backgrounds of the subjects covered is interesting, though all experienced similar horrors during the war.
 
These two books are valuable sources for Polish history but also for the history of post-war Polish émigrés. 
(...)


John Radzilowski, University of Alaska
“The Polish Review”, New York, vol. 65, No.1, 2020, pg. 116-117

Jerzy R. Krzyzanowski





Aleksandra Ziółkowska-Boehm
LAUDACJA

Szanowni Państwo,
Szanowni Koledzy i Koleżanki ze Związku,
Panie i Panowie!

Przypadł mi w udziale zaszczyt, a równocześnie przyjemność, przedstawienia Państwu sylwetki Profesora Jerzego Romana Krzyżanowskiego  - Laureata Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie za rok 2013.
Jak napisaliśmy:
Nagrodę główną za całokształt twórczości otrzymuje profesor doktor Jerzy R. Krzyżanowski ze Stanów  Zjednoczonych, nestor polskiej nauki o literaturze w kraju i za granicą.

Chcę we wstępie podkreślić, że swoim życiorysem i dorobkiem twórczym Jerzy Krzyżanowski mógłby obdarować kilka osób. Urodzony w 1922 roku w Lublinie, w latach 1930. związany był ze Związkiem Harcerstwa Polskiego. W 1939 roku brał udział w obronie Lublina. W czasie II wojny światowej - od 1942 roku był członkiem Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Nosił pseudonim „Szpic”. W listopadzie 1944 został aresztowany i deportowany do Rosji. Jako więzień NKWD  przebywał w obozach w Riazaniu i Stalinogorsku.
Po powrocie do Polski w 1947 roku studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. W 1959, po ukończeniu studiów, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 1965 roku na Uniwersytecie w Michigan otrzymał tytuł doktora filozofii z tematyki literatury porównawczej. Wykładał literaturę polską kolejno na uniwersytetach w Michigan, Kolorado, Kansas i Ohio.  Na uniwersytecie w Columbus w stanie Ohio prowadził przez ćwierć wieku slawistykę.

Profesor Jerzy Krzyżanowski łączy pracę naukową w dziedzinie literatury polskiej i literatury porównawczej z twórczością literacką. Obok tomów studiów i rozpraw (jak np. „A Modern Polish Reader”, 1972, „Legenda Samosierry i inne prace krytyczne”, 1987),  jest autorem cyklu powieściowego: „Diana”, 1986, „Banff”, 1988, Ariadna”, 1998.  Są także powieści osobne: „Afrodyte”, 1999, Myślę, że wrócę kiedyś...”, 2001. Wszystkie są pięknym, gotowym materiałem filmowym, z ciekawymi wątkami miłosnymi, intrygującymi bohaterami.
.
Osobny nurt twórczości Krzyżanowskiego stanowi literatura dotyczaca II wojny światowej, jak na przykład: „Generał. Opowieść o Leopoldzie Okulickim”, 1980, „U Szarugi”, 2004, oraz antologia „Katyń w literaturze”, 1995.

Swoje zainteresowania badawcze dzieli między literaturę polską i amerkańską jako autor m.in. wydanej po polsku biografii Ernesta Hemingwaya (1963) i wydanej po angielsku biografii WŁadysława St. Reymonta (1972). Jest także autorem tomu szkiców historycznych i literackich „Widziane z Ameryki” (2009).
Profesor Krzyżanowski - członek wielu stowarzyszen i towarzystw naukowych w Polsce, Europie i Stanach Zjednoczonych jest także  zaangażowany w polonijne stowarzyszenia. Na przykład w latach 1976-87 był przewodniczącym Association for the Advancement of Polish Studies, w latach 1977-80 przewodniczącym Komitetu Planowania Północamerykańskiego Studium Spraw Polskich, w 1983-89 członkiem zarządu Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, od 1991 jest członkiem komitetu Archiwum Wschodniego w USA.
Polskę odwiedza regularnie od 1998 roku, ale długo miał status bezpaństwowca. Władze PRL odmówiły mu przedłużenia polskiego paszportu i nie wpuściły do Polski.na pogrzeb ojca.

O Jerzym Romanie Krzyżanowskim usłyszałam najpierw w Warszawie od jego ojca, wybitnego profesora literatury,  Juliana Krzyżanowskiego (u którego zaraz po studiach otworzyłam przewód doktorski, po jego śmierci w 1976 roku moim promotorem została profesor Janina Kulczycka Saloni). Profesor Julian Krzyżanowski, który  spędził cztery lata w Londynie jako wykładowca na London School of Slavonic Studies zaważył w niemałym stopniu na zainteresowaniach syna Jerzego kulturą anglosaską. Jerzy Krzyżanowski przede wszystkim podkreśla, że ojcu zawdzięcza swoje wielkie zauroczenie twórczością Conrada, który był dla niego najwyższym autorytetem literackim, był i pozostanie niedościgłym wzorem sztuki pisania. Jedną z pierwszych lektur, jakie pamiętał, był czytany przez Matkę „Murzyn z załogi "Narcyza". Jak mówi,  nie pociągała go egzotyka, ale ludzki dramat przetrwania w najtrudniejszych warunkach.

Mieszkając w latach 1981-83 w Toronto zapoznałam się z książkami Jerzego Krzyżanowskiego. Jak się okazało, w Kanadzie miał wielu wielbicieli swojej twórczości, należał do nich zaprzyjaźniony ze mną współpracownik paryskiej „Kultury” Benedykt Heydenkorn.  Myślę, że byłby dumny, wiedząc, jak zaowocowała przekazana mi jego fascynacja twórczością naszego tegorocznego laureata.

Mieszkając w Stanach Zjednoczonych od 1990 roku przygotowywałam cykl rozmów między innymi z polsko-amerykańskimi intelektualistami. Ukazywały się na łamach wrocławskiej „Odry” i warszawskiego „Przeglądu Powszechnego”. Postanowiłam przeprowadzić wywiad z Jerzym Krzyżanowskim. Byłam ciekawa co myśli na temat Ameryki, Rosji, jak patrzy na swoją twórczość. Pytałam także o początki w Stanach Zjednoczonych.  (Rozmowa pt. „Jestem przekonany o trwałości idei Ameryki” ukazała się w „Odrze” w styczniu 2003 roku, str. 44-48) . Powiedział między innymi:

„Wyjechałem z Polski w okresie, gdy tego rodzaju wyjazdy były zjawiskiem rzadkim. Miałem po prostu trochę szczęścia, gdyż od razu otrzymałem zaproszenie do objęcia stanowiska na jednym z najlepszych uniwersytetów amerykańskich: University of California w Berkeley. Moim zadaniem było zorganizowanie eksperymentalnego kursu intensywnej nauki języka i wiedzy o Polsce. Po roku podobną ofertę dostałem z University of Michigan, gdzie podjąłem równocześnie pracę nad doktoratem  i ukończyłem ją z najwyższym wyróżnieniem, jakie amerykański student może otrzymać, członkostwem honorowego stowarzyszenia Phi Beta Kappa”.

Interesujace są także uwagi i przemyślenia na temat miejsca zamieszkania, czyli Stanów Zjednoczonych. Cytuję:
„Nie przesadzę mówiąc, że była to obustronna miłość od pierwszego wejrzenia. Oprócz polonistycznego magisterium z Uniwersytetu Warszawskiego przywiozłem duży ładunek entuzjazmu do pracy pedagogicznej, a entuzjazm ten dzielił mój wydział, więc współpraca układała się nadzwyczaj korzystnie. Każdy szanujący się wydział slawistyki rozbudowywał wtedy studia polskie, polscy wykładowcy byli poszukiwani i cenieni, panowała wspaniała atmosfera zrodzona z ducha października 1956. A ja byłem w Ameryce zakochany od dawna, dzieląc moje zainteresowania między polonistykę a amerykanistykę. Potem wydałem moją pierwszą książkę, zarys twórczości Hemingwaya, a jako temat pracy doktorskiej wybrałem literacką działalność jednego z czołowych amerykańskich krytyków XIX wieku, pisarza z nurtu realizmu, nazwisko:  William Dean Howells. Sądzę, że psychicznie i intelektualnie byłem na spotkanie z Ameryką dobrze przygotowany.”

Pytałam, jakiej Ameryki się obawia czy nie lubi, i co się w Ameryce podoba. Przypomniałam wypowiedź profesora, którą zamieścił w przedmowie do książki Szczepana K. Zimmera „Thoreau i jego otoczenie. U źródeł amerykanizmu” (1983). Napisał między innymi:
"Amerykanizm, najczęściej pojmowany dziś zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i poza ich granicami jako nowoczesność, szczytowa forma kapitalizmu, technologia czy wreszcie 'styl życia', używany jest na ogół w spłyconym, jeśli nie pejoratywnym znaczeniu, podczas gdy w istocie rzeczy jest to formacja wysoce idealistyczna, wyrosła z podłoża myśli i czynów nie tylko pielgrzymów i pionierów, ale ludzi typu Thoreau, głęboko ideę tę odczuwających i pragnących nadać jej najczystszy, najpiękniejszy kształt”.
Spytałam Jerzego Krzyzanowskiego, czy po wielu latach potwierdza swoją ocenę. Odpowiedział mi:

Nic dodać, nic ująć. Ale kto poza specjalistami czyta dzisiaj Thoreau, Emersona, wielkich pisarzy XIX wieku, tych, którzy pojęcie tej idealistycznej Ameryki ukształtowali? Moje amerykańskie studia pogłębiły zrozumienie tego kraju, utrwaliły mocniej niż zmiany, jakie w XX wieku z konieczności zaszły. Czy obawiam się albo nie lubię jakiejś innej wizji Ameryki? Nie, jestem najmocniej przekonany o trwałości idei, jej sile, jej obecności we wszystkich, pozornie obojętnych, czy nawet krytycznie do rzeczywistości nastawionych warstwach społeczeństwa. Reakcja na wypadki 11 września wrażenie to potwierdza, a głosy krytyczne tylko afirmują zasadę kraju demokratycznego, wolności głoszenia poglądów i swobody wypowiedzi. Nie, nie boję się ani Ameryki ani o Amerykę. I dlatego dziwią mnie przejawy antyamerykanizmu, tak częste w Europie i Azji. McDonaldyzacja, oszołomienie Coca-Colą? Ależ, na miłość boską, nikt nie każe jeść hamburgerów ani pić Coli tym, którzy tego nie lubią, więc o co chodzi?
          Mogę powiedzieć, że znam Amerykę dosyć dobrze. Przejechaliśmy ją wraz z moją Żoną Elżbietą wszerz i wzdłuż, od Pacyfiku po Atlantyk, od Wielkich Jezior po Zatokę Meksykańską. Zajeździliśmy już kilka aut, zwiedziliśmy ile się dało, toteż czuję się upoważniony do konkluzji, że Ameryka to dobry kraj dobrych ludzi. A obawy mam jedynie o poziom tych ludzi, gdyż inwazja tego, co delikatne nazywa się pop-kulturą nie jest niczym więcej niż kontr-kulturą, atakując podstawy nie tylko moralne, ale właśnie te wartości, które stanowią o wielkości Ameryki”.

Interesujace są przemyślenia Jerzego Krzyżanowskiego na temat Rosji. Nieraz wypowiadał się, że Rosja jest w jego pisarstwie problemem centralnym. Poproszony o rozwinięcie tej myśli powiedział:

„ Z zagadnieniem stosunków polsko-rosyjskich zetknąłem się w sposób bardzo osobisty i bardzo dotkliwy - jako młody człowiek, żołnierz AK, zostałem w 1944 roku deportowany na trzy lata do sowieckiego obozu. Stosunkowo więc wcześnie zrozumiałem rolę Rosji w życiu każdego z nas, w życiu całego kraju w okresie powojennym”.

Jak podkreślił, żywym symbolem wszystkiego tego, co się po wojnie stało, był człowiek, którego życie było z tymi sprawami nierozłącznie związane, a o którego tragiczny finał otarł się niejako bezpośrednio. Człowiekiem tym był ostatni Komendant Armii Krajowej, porwany i zamęczony przez Rosjan, generał Leopold Okulicki. Powiedział:

”Tak się stało, że kiedy w przeddzień Bożego Narodzenia 1946 roku przewożono mnie z jednego obozu do drugiego, mój konwojent wspaniałomyślnie chciał pokazać mi Moskwę i zaprowadził pod... mur Łubianki, tego najokrutniejszego więzienia tamtych czasów. Wiedziałem, że więżą tam generała, ale dopiero po latach dowiedziałem się, że były to dosłownie jego ostatnie godziny. Dogorywał bowiem w swojej celi i wkrótce potem zmarł. Byłem, jak sądzę, człowiekiem najbliższym mu wtedy fizycznie i duchowo, choć nie mogliśmy wzajemnie o sobie wiedzieć. Toteż wracając myślami po latach do całokształtu spraw polsko-rosyjskich zdecydowałem, że jest niejako moim moralnym obowiązkiem powiedzieć o losach tego człowieka, dać świadectwo jego męczeństwu, oddać mu ostatni hołd.
     Nie będąc historykiem, nie próbowałbym nawet napisać o nim inaczej, niż w jedyny sposób, jaki uważałem za możliwy, a mianowicie w formie opowieści biograficznej. W zbeletryzowanej gawędzie opowiedziałem o wszystkim tym, co stanowiło treść życia tak jego, jak całego wojennego pokolenia, do którego mam zaszczyt należeć. I w ten sposób powstała książka „Generał. Opowieść o Leopoldzie Okulickim”, wydana w Londynie w przełomowym 1980 roku, a po dziesięciu latach wznowiona w Polsce jako „Ostatni komendant”. Był to mój spóźniony debiut powieściowy, tym dla mnie cenniejszy, że wysoko oceniony przez Stefanię Kossowską i wielu innych recenzentów. Sądzę, że to właśnie sprawa Rosji, będąc w książce problemem centralnym, zaważyła na moich dalszych pracach beletrystycznych.”

Jak pisał, mimo, że dziedziną jego zainteresowań jest literatura, to tematyka historyczna, szczegolnie historia współczesna, jest mu szczególnie droga. Jak mówi, chciał pokazać, jak wydarzenia historyczne odbijały się na losach zwyczajnych, młodych ludzi, jak decydowały o ich osobistych losach. Uważał, że ukazanie tych związków w literaturze krajowej w tych latach z konieczności przemilczanych, a na emigracji po prostu mało znanych, może stanowić materiał powieściowy.

Do interesujących publikacji należą także wspomnienia Krzyżanowskiego z partyzantki, które ukazały się pod tytułem „U Szarugi” (1994), jak i tom „Opowiadania lubelskie”.
Jerzy Krzyżanowski za swój wkład w przyswojenie historii AK na Lubelszczyźnie został dwukrotnie - w 1998 i 2006 roku -uhonorowany nagrodą im. Bolesława Prusa .
W 1997 roku Jerzy R. Krzyżanowski otrzymał nagrodę Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie za „szerzenie polskich osiągnięć kulturalnych na terenie Stanów Zjednoczonych”. Obecna nagroda jest więc drugą przyznaną mu przez nasz Związek, obecnie „za całokształt”.

W wielu swoich książkach pokazuje kontrast dwóch światów, Polskę i Stany Zjednoczone. Nie ocenia swoich bohaterów, widzi jednak zasadnicze różnice, jakie pojawiły się w nich przez lata mieszkania w dwóch innych systemach, w innej rzeczywistości. Te różnice i oddalenia są jakby nie do pokonania. Bohaterowie powieści  „Myślę, że wrócę kiedyś, są to ludzie sobie bliscy, kochający się przez lata mimo oddalenia, ale gdy spotykają się na nowo, wolni, nie decydują się na to, żeby pozostać razem. Nie zamieszkają w żadnym ze swoich światów, ani polskim, ani amerykańskim, każde z nich pozostanie we własnym.
Zapytałam, czy możliwe jest połączenie takich dwóch odrębnych światów bez skazy czy wielkiego poświęcenia. Dostałam piekną odpowiedź:

„To nie tylko lata, ale najrozmaitszego rodzaju wpływy zmieniają ludzi do tego stopnia, że mimo największego uczucia, trudno by im było całkowicie zerwać ze swoim dotychczasowym życiem, zmienić środowisko i przyzwyczajenia. Polska amerykanizuje się przeraźliwie szybko, obawiam się jednak, że jest to przyjęcie pewnych całkowicie powierzchownych form, niewiele więcej. Bohaterowie mojej „Afrodyte” są o tyle szczęśliwi, że przenoszą się do Stanów razem, razem budują nowe życie, razem stawiają czoło nowym problemom.
Ale czy wiele jest takich przypadków? Dlatego powieść następna kończy się tak enigmatycznie, jak o tym mówi zapożyczony z sonetu Słowackiego jej tytuł: "Myślę, że wrócę kiedyś..." Inteligentny czytelnik -- a tylko na takich liczę -- musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie czy prawdą jest pierwsza czy druga część tego dwuwiersza: "Próżne marzenia -- żegnam, żegnam cię na wieki". „.

Jak mówi, często sięga do książek Conrada w różnych trudnych momentach życia. Pamiętam, że każda z powieści Jerzego Krzyżanowskiego ma motto wzięte z Conrada.
...
Mówiliśmy, że się spotkamy na rozdaniu tegorocznych nagród w Londynie. Planował , że z Gdańska przyjedzie jego Żona Danuta. Niestety, lekarz zabronił podróży samolotem Panu Profesorowi... A i ja nie doleciałam ze Stanów do Londynu.
Po otrzymaniu nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w grudniu 2013 roku profesor Krzyżanowski wypowiedział się na łamach nowojorskiego „Nowego Dziennika, dodatku literackiego „Przegląd Polski”: „Dla mnie nagroda ta jest dowodem, że ciągle jeszcze warto pisać i pracować”.

Na koniec swojej laudacji, chcę podkreślić, że wszyscy składamy Panu Profesorowi hołd jako twórcy i człowiekowi. Szanownemu Laureatowi dziękujemy za wspaniałe książki. Dziękując, życzymy kontynuacji twórczej drogi, którą tyle lat wykonuje.   

Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Wilmington, Delaware, Stany Zjednoczone,
1 marca 2014 r.