·
AleksandraZiółkowska wpis w Internet
"Lekarz z Westerplatte" Krzysztofa Zajaczkowskiego to madra i
poruszajaca ksiazka. Dobrze, ze o takich ludziach, jak major Mieczyslaw Mikolaj
Slaby sie pisze, nalezy sie to jego pamieci, i nalezy mlodemu pokoleniu. Melchior
Wankowicz przyczynil sie do utrwalenia mitu, jakim jest Westerplatte i to jest
jego wielka zasluga. Po latach powstaly ksiazki wyjasniajace, uzupelniajace,
oparte na zrodlach i na nowych relacjach. Krzysztof Zajaczkowski z dobrym
warsztaterm naukowym, z talentem i pietyzmem dla swoje go bohatera odtwarza
jego zycie. Powstala wspaniala ksiazka-dokument, wciagajaca emocjonalnie,
doskonale napisana. Aleksandra Ziolkowska-Boehm
*
Krzysztof Zajączkowski: Bohater obrony Helu, kmdr
por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952,
Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2011
PRZEGLAD POWSZECHNY
NR 9 (1093) 2012, STR. 129-134Bohater obroy Helu, Alw
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Krzywdy nie do naprawienia
Krzysztof
Zajączkowski, autor Lekarz z
Westerplatte. Major Mieczysław Słaby. 1905-1948, w 2011 roku wydał drugą
książkę pokazujacą jego zaintesowania historią, losami bohaterów walk 1939 roku
o Wybrzeże, ich losy powojenne pt. Bohater
obrony Helu, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952. Autor sięgnął po
archiwa z Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu, dokumenty i zdjęcia, wszelkie
opracowania, publikacje, dokumenty z archiwum IPN, fotografie. Jest to
źródłowa, udokumentowana, rzetelnie opracowana książka. Zajączkowski dotarł
także do archiwów rodzinnych. Szczególnie przejmująca jest korespondencja
prywatna, listy pisane z oflagu, jak i pamiętnik żony komandora Heleny
Przybyszewskiej.
Komandor por. Zbigniew Przybyszewski
stanowisko dowódcy
Baterii Artylerii Nadbrzeżnej w Helu objął w październiku 1938 roku. W
chwili wybuchu wojny miał 32 lata i cieszył się opinią jednego z najlepszych
artylerzystów morskich we flocie. W 1939 roku walcząc na Helu prowadził
skuteczny ogień przeciwko pancernikom „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”. Po kapitulacji Helu 2 X 1939 r. komandor Przybyszewski przebywał w niemieckich obozach jenieckich, m.in. w oflagu II C Woldenberg. Będąc w niewoli prowadził konspiracyjne wykłady z artylerii morskiej, uczył się języków. Nocą robiono podkopy, dwukrotnie bez powodzenia próbował z kolegami ucieczki.
Po wyzwoleniu obozu w Woldenbergu powrócił do Polski, w marcu 1945 roku połączył się z rodziną.
Po wiadomości o wyzwoleniu Gdyni, komandor Przybyszewski udał się na Wybrzeże. Swoją
przyszłość widział w powrocie do pracy w Marynarce Wojennej.
Krzysztof Zajączkowski
w rozdziale „Formowanie Marynarki Wojennej w powojennej Polsce” pokazuje losy
pierwszych pięciu lat po wojnie – tzw. ludowej marynarki. Przykładem tego, co
się działo jest los wybitnego budowniczego Gdyni Eugeniusza Kwiatkowskiego,
który powrócił do Polski po wojnie i podjął się zadania odbudowy Wybrzeża po
wojennych zniszczeniach. Miał piękne plany względem polskiej polityki morskiej.
Nie pozwolono mu jednak zająć się tymi ambitnymi projektami, był szykanowany, aż
zmuszono go do wysiedlenia. W 1948 roku został przez władze PRL odsunięty od
działalności publicznej, z zakazem
pobytu na Wybrzeżu i w Warszawie. Eugeniusz Kwiatkowski zamieszkał w Krakowie,
gdzie mieszkał 25 ostatnich lat i gdzie zmarł w 1974 roku.
Między wielu innymi
komandor Zbigniew Przybyszewski znalazł się w centrum uwagi konfidentów. Zajączkowski
powołuje się na materiały zgromadzone w IPN, doniesienia, meldunki, donosy. Pisano
w nich o „wrogiej działalności komandora”, nakazywano prowadzić obserwacje
przez tajnego informatora, inwigilację korespondencji, itd. Mimo, że prowadzona
obserwacja domu Przybyszewskich nie przyniosła efektu, w czerwcu 1950 roku
wydana została decyzja (przez ppłk Nikołaja Prystupa) o założeniu na komandora
akt rozpracowawywania pojedyńczego pod nazwą „Spiskowiec”. Robiono doniesienia
z każdego spotkania. Jak pisał agent na temat odprawy, w której uczestniczył
Przybyszewski: „na 11 obecnych, 10 było ruskich i on, Polak, komandor nie
rozumiał tego, co mówiono”.
18 września 1950
roku Zbigniew Przybyszewski został aresztowany.
Był pierwszym z siedmiu komandorów, których do konca 1951 roku aresztowano. Oskarżono go wraz z grupą innych oficerów „o stworzenie
w Marynarce Wojennej dywersyjno-szpiegowskiej organizacji, mającej na celu
walkę o obalenie władzy ludowej”. Proces otoczony był całkowitym
milczeniem, nie pisano ani o rozprawie, ani o wyrokach, które zapadły. W lipcu 1952 roku Najwyższy Sąd
Wojskowy w Warszawie wydał wyrok w sprawie "zorganizowania spisku w
wojsku", czyli tzw. spisku komandorów. Komandor Przybyszewski skazany został pod fałszywym zarzutem
działalności szpiegowskiej na karę śmierci. Dwa lata trzymany w piwnicach więzienia
na Mokotowie w Warszawie poddawany był przesłuchanion
i torturom fizycznym i psychicznym.
Niezwykle smutne
są losy żony Heleny i córki komandora. Czekająca w Gdyni na powrot z Warszawy żona zaczęla sie denerwować brakiem wiadomości
od męża, jeździła do Warszawy, gdzie początkowo odpowiadano jej, że: „był, odmeldowal
się i został zwolniony”, aż wreszcie dowiedziała się, że mąż został
aresztowany. W niedługim czasie Helena Przybyszewska otrzymała nakaz
opuszczenia terenu Wybrzeża bez prawa powrotu. Skonfiskowano przedwojenną willę
rodziny. Żona komandora z córką zostały
bez środków do życia. Córkę Danutę w szkole otaczał ostracyzm.
Po dowiedzeniu
się o wyroku śmierci na męża, odwoływała się i pisała listy, gdzie tylko mogła.
Ktoś powiedział Helenie Przybyszewskiej, że dostęp do Bieruta ma poeta, Julian
Tuwim. Bierut miał prawo udzielić prawo laski. Przybyszewska zadzwoniła do poety,
udało się jej z nim połączyć. Początkowo myślał, że dzwoni „w sprawie
operetki”, którą organizował. Rozmawiała z Tuwimem przez telefon prosząc go pomoc
przez zwrócenie się o męża ułaskawienie do Bieruta. W 1990 roku, dwa lata przed
śmiercią, powiedziała o swojej rozmowie z Tuwimem w wywiadzie dla Radia Gdańsk:
„Wyzwał mnie, obrzydliwymi słowami... I na tym się skończyło...
Do dziś dnia, jak czytam jego wiersze, to mnie coś odrzuca”.
Helena
Przybyszewska przez dwa lata więzienia męża jeździła co miesiąc do Warszawy w
nadziei na widzenie. Za każdym razem dostawała od sądu zgodę i szła do więzienia,
gdzie odpowiadano, że „nie może mieć widzenia”. Jeden jedyny raz 15 minut
zobaczyła męża. Wyglądał bardzo źle. Poprosił ją o koc. Kiedy kolejny raz
przyjechała z kocem, powiedziano jej, że wykonano wyrok kary śmierci.
16 grudnia 1952
roku po ponad 26 miesiącach od aresztownia, na warszawskim Mokotowie w więzieniu
wykonano wyrok, strzałem „katyńskim”, w tył głowy. Przybyszewski miał 45 lat.
Do dziś nie
wiadomo, gdzie pochowane zostały zwłoki trzech komandorów, którzy zostali wtedy
zamordowani (oprócz Przbyszewskiego: Stanisław Mieszkowski, Jerzy Staniewicz).
Nie zachowała się żadna dokumentacja. [24 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy
uchylił wyrok z 31 lipca 1952 r.,dwa dni później sprawa została umorzona z braku jakichkolwiek
dowodów winy. (źródło: PAP)]
Co jesteśmy w
stanie zrobić dla pamięci zamordowanych w Polsce w okresie lat stalinizmu?
Wielu z nich to nasi najwięksi bohaterowie. Pokolenie pamiętające ich odeszło.
Jedyne, co możemy zrobić, to przywoływać tych ludzi.
Książkę
Krzysztofa Zajączkowskiego odziałowuje na nasze różne percepcje. Pierwsza, to
wciąż odkrywana wiedza o polskich meandrach historii, gorzka, żałosna, trudna.
Druga, to pojawiające się w czasie lektury ogromne poczucie krzywdy, która nie
może zostać w żaden sposób nadrobiona, wypłacona, zmazana. Książka działa także
na nasze pokłady emocjonalne. Autor przybliża nam zafascynowanego morzem
bohatera, jego młodość, ambicje, oddanie i ukochanie pracy, małżeństwo, dziecko.
Plany i marzenia. I koniec szczęścia w normalności. Najpierw jest wojna,
oflagi, a potem – stalinowska rzeczywistość w Polsce, w której dzieje się bohaterowi
największa krzywda. Nie ma ceny na ukojenie bólu, który się zadało odważnym
niezłomnym ludziom, ich rodzinom. To poczucie przeważa, długo dominuje po skończeniu
lektury książki.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Krzysztof Zajączkowski: Bohater obrony Helu, kmdr
por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952,
Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz