Aleksandra Ziolkowska-Boehm, Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyza, Warszawskie Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2006, s. 272
PRZEGLĄD POLSKI – NOWY DZIENNIK, Nowy Jork, 13 kwietnia 2007, str.10
Krzysztof Zajączkowski
Wspomnienia
napisane z pasją
W 1979r. ukazały się "Wspomnienia"
Teresy i Władysława Tatarkiewiczów. Oddzielną część książki stanowiły
"Wspomnienia" Teresy Tatarkiewicz, osobną "Zapiski do
autobiografii" Władysława Tatarkiewicza. Syn Krzysztof w posłowiu napisał: „ mojej matki są wydrukowane w tym tomie w zasadzie
w całości - Ojciec wprowadził tylko najkonieczniejsze skróty. Czytając je
trzeba pamiętać, że nie były one przeznaczone do druku, a tylko (w głównej swej
cześci) tworzyć miały rodzaj informatora rodzinnego”.
Syn usprawiedliwia więc publikację wspomnień
matki. Różnią się one od wspomnień ojca – pisanych z myślą o przyszłym wydaniu;
mówiących o sprawach „ważnych i poważnych”: polityce, szczegółach życia
zawodowego, kontaktach naukowych, dylematach w pracy badawczej. Życie osobiste
toczy się gdzieś obok, między wierszami, na bocznym planie. U matki jest
odwrotnie: ciotki, wujkowie, dziadki, kuzyni, idące niemal w setki imiona,
nazwiska i zdrobnienia – wszyscy traktowani
z równym ciepłem i serdecznością. Odwiedziny, pogawędki i pytania „co
się z nim stało?”, „co u niej słychać?”. Całe, bogate życie wokół kuchni,
posiłków i stołu. Dalej: wychowanie dzieci, ich dorastanie i wspólne przeżycia.
Dbałość o sprawy codzienne: kupno mebli do mieszkania, wyjazdy za granicę, na
wakacje itd. Chrzciny, śluby i pogrzeby...
Gdy czytałem „Wspomnienia” Tatarkiewiczów
kilka lat temu, zapamiętałem, że w dzisiejszym świecie to wspomnienia Teresy
Tatarkiewiczowej brzmią ciekawiej. Są bliżej życia, bliżej czytelnika. Może też
bliżej prawdy.
Wspomnienia kobiety... Zwykłe? Niezwykłe.
Niezwykłą książką jest też opublikowana przez warszawskie
wydawnictwo Muza „Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża”
Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm. Piękna opowieść przedstawia losy Cezarii
Iljin-Szymańskiej, zwanej Kają, dziś 90-letniej; od trzydziestu lat
zaprzyjaźnionej z autorką.
Podcza lektury wróciły do mnie refleksje związane
ze „Wspomnieniami” Tatarkiewiczów. Historia Cezarii to też wspomnienia, ale
wypowiadane w rozmowach z autorką, wypisywane w listach. I przede wszystkim
przekazywane w późnym wieku. Przez to inne, nie pamiętnikarskie, nie pisane na
bieżąco, dzień po dniu.
Bogactwem życiorysu Kai możnaby obdzielić
kilka osób. A i tak dużo by jeszcze zostało. Wychowana w Zajsanie na Syberii w
rodzinie polskich zesłańców, wraca po wielu perypetiach do przedwojennej
Polski. W czasie wojny włącza się w konspirację. W 1940r. Tereska, kurierka
majora Hubala, przywozi do mieszkania Kai, gdzie spotykali się hubalczycy,
należący do majora krzyż Virtuti Militari do naprawy (wcześniej urwał mu się z
piersi, co zwiastowało mu nieszczęście – rzeczywiście niedługo potem zginął). Po
aresztowaniu Tereski Kaja przechowuje krzyż niczym amulet. Towarzyszy jej w
kanałach podczas Powstania Warszawskiego, cudem nie zostaje odebrany w trakcie
przesłuchania przez sowieckiego pułkownika. Podczas zesłania do obozu w
Ostaszkowie przechowuje go w obcasie buta. Są i takie sceny:
„Nagle otoczyli nas rosyjscy żołnierze z NKWD(...). Ustawili nad niewielkim
okopem przypominającym grób.
- Tu będzie wasza mogiła. – Wycelowali w nas pepesze.
Struchlałam. Boże, nie
przechowam krzyża Hubala, będzie ze mną w ziemi. Nie, myślę, krzyż nie może
zginąć, więc i ja ocaleję.”
Kaja wraz z krzyżem rzeczywiście ocalała. W
1946r. chora na malarię i tufus, ważąca 38 kilogramów, wraca do Polski. Zostaje
cenionym architektem, odbudowuje stolicę. Wychodzi za mąż za Marka Szymańskiego
- „Sępa”, hubalczyka, porucznika 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, uczestnika
Powstania Warszawskiego.
Scenek o wielkiej wadze historycznej, jak
chociażby ta ze spotkania Bolesława Piaseckiego albo opis znajomości z
Zygmuntem Berlingiem – jest w książce mnóstwo. Autorka odtwarza wspomnienia Kai
dbając o wiarygodność każdego z przedstawianych szczegółów i rozbudowując tło
historyczne. Dociera do publikacji historycznych poszerzających wiedzę o
przedstawianych wydarzeniach. Czasami niektóre fakty zaskakują, jak chociażby
informacje o dobrowolnej emigracji Polaków na Syberię. Okazuje się, że za
chlebem wyjeżdżano nie tylko na Zachód. Zdarzały się też wędrówki odwrotne – na
wschód. Mamy tu więc dysonans – wspomnienie z beztroskiego dzieciństwa w Zajsłanie
u stóp Ałtaju i opisywanego z sentymentem życia wśród polskich zesłanców, ale
też dobrowolnych osiedleńców. Kilkadziesiąt lat później bohaterka trafia do
straszliwego sowieckiego obozu w Ostaszkowie, gdzie praca „była wyróżnieniem”,
a kto nie pracował ten umierał. Pojawia się widmo śmierci zgłodu i wyczerpania,
warunki sanitarne uragają wszystkiemu; pojawiają się nawiązania do Katynia i
Workuty.
Mimo tak wielu intensywnych przeżyć, u
schyłku życia Kaja pytana o szczegóły odpowiada „w swój sposób – bagatelizująco” , a kiedy indziej mówi: „Na mnie nic nie robiło w życiu tak
wielkiego wrażenia <żeby przysiąść>”. I tak właśnie się te
wspomnienia czyta. Widać wielką powściągliwość i skromność bohaterki. Ona
patrzy na swoje losy ze spokojem i bez jednego słowa podkreślenia ich
wyjątkowości czy własnych zasług.
Apogeum takiego podejścia do życia następuje wtedy, gdy czytamy w
przypisie list, jaki napisała przy okazji przekazania krzyża majora do Izby
Pamięci w Tomaszowie Mazowieckim:
„Cieszę się, że zdołałam
przechować krzyż przez okupację niemiecką, Powstanie Warszawskie i obóz
sowiecki NKWD nr 41 w Ostaszkowie. Krzyż miała przywieźć do Warszawy Marianna
Cel ”, aby przylutować kółko na wstążkę, a przywiozła go po
śmierci majora do mnie na przechowanie. W moim mieszkaniu był punkt kontaktowy
hubalczyków. Mój brat, porucznik magister inżynier Modest Iljin, pseudonim
był w oddziale majora Hubala od początku. Zostawiła krzyż bym się
nim zaopiekowała.”
W taki własnie
sposób Kaja żegna się z krzyżem po 54 latach.
Jest w tej opowieści nieco kłótni między
światami męskim i żeńskim, które scharakteryzowałem przy okazji „Wspomnień”
Tatarkiewiczów. Nie da się ich oddzielić, egzystują obok siebie i mają się
dobrze. Czytelnik sam wybiera, co go bardziej interesuje. Autorka zostawia
pełne pole do własnych przemyśleń i do zbudowania sobie własnego Kajowego
obrazu. Chcąc wiernie oddać jestestwo bohaterki, nie naruszając jej przekazu.
Komentarzy odautorskich tu mało. Ale gdy już są, to zawsze niezwykle ujmujące.
Warto jako przykład przytoczyć jeden z fragmentów, charakteryzujący liryczny
styl Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm:
„Piętnastego lipca 1950
roku Cezaria Iljin pseudonim została żoną Marka Szymańskiego,
dzielnego, przystojnego, prawego i szlachetnego człowieka.
Dawał jej pąsowe róże i
bladoliliowe hiacynty. Róże pojawiały się na rocznice ślubu. Ostatni bukiet miał ich
czterdzieści pięć”.
Wspomnienia Kai zostały pięknie wydane.
Bardzo wiele wnoszą do lektury zdjęcia, a zwłaszcza mapki i rysunki. Opisy
historyczne, o które tak zadbała asystentka Melchiora Wańkowicza, będą bardzo
przydatne nie tylko dla czytelników w Stanach Zjednoczonych, do których książka
zapewne dotrze. Równie wartościową rolę spełnią wobec polskiego czytelnika,
bowiem - jak podkreśla pisarka: „zostajemy
na straży przeszłości i staramy się ją uporządkować, jak ja to właśnie robię,
snując opowieść o ...”
Aleksandra Ziółkowska-Boehm przytacza we wstępie słowa
Isaaca B.Singera: „Kiedyś miałem dobry temat, ale nie miałem pasji i dlatego
nie napisałem nic”. Była współpracowniczka
mistrza reportażu pisze o Kai od Radosława z pasją, o którą zapewne
chodziło Singerowi. I pisze w sposób pasjonujący.
Krzysztof
Zajączkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz