niedziela, 21 września 2014

Majora Hubala historia prawdziwa



Cenię historyczne książki na temat człowieka i ziemi. Żołnierz broniący ziemi rodzinnej, jego poświęcenie i odwaga oczekują słowa pochwalnego. Wodzowie, mężowie stanu, ich błędy, blaski i upadki są przedmiotem zmiennych ocen i opinii.
 
W maju 2014 na rynku księgarskim ukazała się monografia pióra młodego historyka Łukasza Ksyty zatytułowana: "Major Hubal. Historia prawdziwa". Książkę w pięknej szacie graficznej wydało warszawskie wydawnictwo Iskry. Autor jest znawcą tematu, założycielem strony internetowej poświęconej Hubalowi i jego żołnierzom (www.majorhubal.pl), autorem artykułów (Przegląd Polski drukował jego teksty: Jak powstał oddział Hubala, 13.11.2009, i Ostatni szwoleżer, 15.10.2010).


Postać majora Hubala, Henryka Dobrzańskiego, od lat wzbudza wiele dyskusji i nieraz kontrowersji. Pojawiały się artykuły i opracowania, i wiele opowieści. Między innymi o koniach – Dobrzański, przedwojenny jeździec i miłośnik koni, zdobył wiele nagród w konkursach hippicznych w Bielsku, Piotrkowie, Nicei, Warszawie, Aldershot, Amsterdamie. W Londynie wygrał Puchar Narodów.
Melchior Wańkowicz, autor popularnej książki Hubalczycy, dzięki której mit Hubala został rozpowszechniony i utrwalony (po wojnie we Włoszech dzieje oddziału opowiedział pisarzowi żołnierz od Hubala – Roman Rodziewicz), napisał, że Hubal-Dobrzański snuł początkowo plany, by ze swoim oddziałem przemknąć się na Węgry, ale zdecydował się odbić stadninę hrabiego Zamoyskiego w Janowie. Jak Wańkowicz pisze malowniczo: “I tak oto się stało, że – przez pasję koniarza – wdał się w pierwszą utarczkę z Niemcami, z którymi nie zamierzał walczyć, chcąc przemknąć się ku granicy węgierskiej. Zresztą – nie była to żadna utarczka. Pludry pierzchły. Ułani przebiegli przez ich puste kwatery, w których piętrzyły się porzucone płaszcze i tornistry, i wpadli do stajen. W ciemności powitały ich nozdrza nieufne, prychliwe”.[1]

Łukasz Ksyta w swojej książce cytuje liczne dokumenty, relacje na temat Hubala. Wielki to atut książki. Na przykład generał Witolf Nowina-Sawicki, który poznał Dobrzańskiego w legionach na froncie wołyńskim w 1915 roku, po latach dał taką jego charakterystykę: “Prezentował się zawsze świetnie, zdrowy, wysportowany, przystojny, kipiał energią, inicjatywą, odważny do zuchwalstwa. Towarzyski, lubiący się zabawić, przyjaźnił się trudno. Jego jasne, drwiąco uśmiechnięte oczy patrzyły krytycznie, a szorstki ton i swoisty słownik nie jednały mu pokojowych zwierzchników. Bardzo wymagający, ale i bardzo dbający o podwładnych. Miał ich całkowite oddanie, a w akcji chętne i ofiarne wykonanie rozkazu. Jego rozkazy były krótkie, jasne jak cięcie szabli. Pistolet! Pod szorstką pokrywą, nawet w rozmowach towarzyskich była nutka rozkazu”.

Ksyta nie rozwija w książce wątków osobistych, ale np. odnotowuje, że w małżeństwie Henryka Dobrzańskiego z Zofią z Zakrzeńskich nastał kryzys, który doprowadził w 1937 roku do rozstania. Gdy wybuchła wojna, żona z 7-letnią córeczką Krystyną schroniła się w majątku rodziców. W czasie wojny wyszła za mąż po raz drugi. Autor książki wspomina, że po wyjeździe żony Dobrzański stał się tematem skandalu towarzyskiego w związku z romansem z hr. Natalią Czapską, mężatką, ale nie rozpisuje się na ten temat.

Ważną informacją, nieznaną powszechnie, jest to, że miesiąc przed wybuchem wojny major Henryk Dobrzański został usunięty z wojska ze stanowiska dowódcy szwadronu zapasowego w Wołkowysku, co potwierdzają dokumenty ze zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego. Był więc cywilem, mundur założył ponownie już we wrześniu 1939 roku, gdy wybuchła wojna. I już go nie zdjął.

Adam Papee, brat szwagra majora Hubala, pisał o swoim spotkaniu z Hubalem w Warszawie. Był grudzień 1939 roku, Hubal przyjechał w cywilnym ubraniu, aby spotkać się z generałem Tokarzewskim. Papee powiedział mu, że społeczeństwo jeszcze nie wie, jak będzie wyglądać okupacja. Według jego słów Hubal stwierdził: “Nie chcę z siebie robić bohatera, ale nie mam innego wyjścia, jak tylko walkę, i to mój obowiązek jako żołnierza, który przysiągł, że munduru nie zdejmie. Liczę, że do wiosny przetrzymamy, bo broni i mundurów nie brak, a co najważniejsze – moralnie jesteśmy silni, ochotników też mi nie brak. A na wiosnę chyba Francuzi się ruszą, i wtedy, gdy Niemcy będą nimi zajęci, my możemy robić dywersję”.

Jak podsumowuje autor książki: “W okresie istnienia oddziału przeprowadzono 33 akcje zbrojne, w tym 4, do których użyto całości oddziału, 5 potyczek i 24 starcia. Poniesione straty w ludziach były kilkakrotnie mniejsze od strat po stronie niemieckiej, choć do zwalczania oddziału Niemcy użyli nieporównywalnie większych sił. Działalność oddziału mjr. Hubala należy zaliczyć do wyjątkowych w polskim ruchu oporu. Miała ona ogromne znaczenie moralne i polityczne. Wpłynęła pozytywnie na proces kształtowania się w społeczeństwie świadomości, iż walkę należy kontynuować. Przyczyniła się w istotny sposób do przełamania nastrojów apatii i bierności. Działania oddziału były jawną i skuteczną demonstracją patriotyczną, która wywarła duży wpływ na rozwój działalności konspiracyjnej nie tylko na Kielecczyźnie”.

Interesujący jest rozdział Działalność oddziału majora Hubala w świetle dziennika bojowego. Dziennik ten prowadził adiutant majora Henryk Ossowski i jest to jedyny dokument opisujący na bieżąco dzień po dniu działalność Oddziału Wydzielonego WP. Losy dziennika są opowieścią samą w sobie. Zachowały się jedynie 24 kartki (48 stron), obejmujące okres pomiędzy początkiem marca 1940 roku a 8 kwietnia, kiedy to major oddał dziennik Józefowi Wyrwie ps. “Furgalski” z prośbą, by go zawiózł do mieszkającej pod Krakowem matki. Do dziennika Hubal dodał swój sygnet herbowy. Jak się okazało po latach, sygnet został dostarczony, dziennik natomiast został zachowany i wywieziony z Polski przez Wyrwę. Po jego śmierci przejął go syn Tadeusz Wyrwa ps. “Orlik”, mieszkający w Paryżu, autor wielu książek historycznych, profesor uniwersytetu. Próby odzyskania dziennika czynione przez Klub Hubalczyków nie przyniosły rezultatu. Ostatecznie w 2007 roku resztki dziennika, w opłakanym stanie, znalazły się w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.

Poruszające są fragmenty książki Łukasza Ksyty poświęcone reperkusjom niemieckim. Po nieudanych próbach zlikwidowania oddziału Hubala Niemcy przystąpili do przeczesywania lasów na północ od rzeki Czarnej. Mężczyzn mordowano, wsie palono. Wśród spalonych były Gałki, Szałas Stary, Huciska, Skłoby. “W trakcie kilkudniowej akcji pacyfikacyjnej – pisze Łukasz Ksyta – dowodzonej przez SS Krugera wymordowano 711 osób. Cała akcja objęła 31 wsi, wśród których znalazły się również miejscowości, gdzie oddział mjr. Hubala nigdy nie stacjonował”.

Jest w książce zacytowany list podpisany przez Henryka Ossowskiego, “Dołęgę”, i Marka Szymańskiego, “Sępa”: Komunikat o śmierci Hubala. Z dnia 4.5.1940 roku. Oto fragment: “Zginął człowiek, który swej przysięgi żołnierskiej nie złamał. Honoru polskiego żołnierza nie splamił. Zostaliśmy my, tracąc w Nim przyjaciela, ojca, a przede wszystkim w całym słowa tego znaczeniu dowódcę. Zostaliśmy my, by Jego ideę kontynuować. By, jak nas uczył, przetrwać do końca, bez względu na to, czy tym końcem będzie wolność Polski, czy też śmierć ostatniego z nas”.
Według danych, przez szeregi Oddziału Wydzielonego WP przeszło około 600 żołnierzy i oficerów. Po odejściu z oddziału większość z nich zasiliła szeregi ZWZ, głównie okręg łódzki. Wielu zostało aresztowanych przez Niemców i wywiezionych do obozów koncentracyjnych, głównie do Auschwitz-Birkenau.

W swojej książce Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon piszę, jak od pierwszych dni września dwór koło Opoczna służył wszelką pomocą wycofującym się oddziałom polskim. W te strony trafił też ze swymi partyzantami major Henryk Dobrzański. Hubal po stracie konia “Hetmańskiego” otrzymał od dziedziczki Anny Bąkowskiej “Demona”, który doczekał się swojej osobnej legendy. Jak wspomina Ewa Bąkowska, córka właścicieli Kraśnicy, rodzice jej znali osobiście Henryka Dobrzańskiego – jako jeźdźca olimpijczyka i kuzyna sąsiadów, państwa Drużbackich z majątku Zameczek. W samym dworze nigdy nie był, bo jak powiedziała: “Hubal nie chodził po majątkach i dworach, aby nie narażać ludzi”. Oddział Hubala Anna Bąkowska regularnie zaopatrywała w żywność. Szczególnie starannie zadbano o partyzantów na Wigilię 1939 roku i przygotowano całą wieczerzę. Jedzenie podwieziono wozem do leśniczego Wróblewskiego w Dębie, który je dostarczył na kwaterę żołnierzom Hubala.

Obecnie młody dyrektor Muzeum Regionalnego w Opocznie Tomasz Łuczkowski organizuje każdego roku odtworzenie Wigilii Hubalowej. Są sanie, są w mundurach żołnierze. Jest to uroczystość, w której bierze udział ludność okolic Opoczna. Dla nich Hubal jest wciąż żywą legendą.
[1] Melchior Wańkowicz,
Wrzesień żagwiący, Warszawa 2009, str. 506-507