wtorek, 6 grudnia 2011

ULICA ŻOLWIEGO STRUMIENIA



Aleksandra Ziółkowska-Boehm



ULICA ŻOLWIEGO STRUMIENIA



Warszawa, Dom Książki 1995, ISBN 83-9003-585-5

Warszawa, Wyd. Twój Styl 2004. ISBN 83-7163-263-0




























Recenzje, omówienia, wywiady,noty ukazały sie na lamach pism:


1. "Twój Styl"
2. "Kobieta i Zycie"
3. "Pani"
4. "Swiat Kobiety"
5. „Zwierciadlo"
6. "Nowe Ksiazki"
7. "Polityka"
8. "Wiez"
9. "Rzeczypospolita"
10. "Express Wieczorny" (Warszawa)
11. "Nowe Kontrasty"
12. "Dziennik £ódzki" (£odz)
13. "Wiadomoœci Dnia" (£ódz)
14. "Gazeta Opolska" (Opole)
15. "Gazeta Pomorska" (Bydgoszcz)
16. "Ilustrowany Kurier Polski" (Bydgoszcz)
17. "Informator Tygodniowy" (Skierniewice)
18. "Gazeta Stoleczna" (Skierniewice)
19. "Nowosci" (Toruñ)
20. "Ilustrowany Kurier Polski" (Bydgoszcz)
21. "Wiadomosci" (Kraków)
22. "Kultura" (Paryz)
23. "Nowy Dziennik" (Nowy Jork)
24. "Dziennik Polski" (Londyn)
25. "Glos Katolicki", Tygodnik Polonii (Francja, Belgia, Niemcy)
26. "Zwiazkowiec" (Toronto)
27. "Glos" (Warszawa)
28. „Glos”List Oceaniczny (Toronto)
29. Nowy Kurier (Toronto)
30..Dziennik (Toronto)
31. www.amazon.com









FRAGMENTY RECENZJI:



"Co szczegolnie mnie fascynuje w autobiograficznym pisarstwie Ziolkowskiej to jej pogoda ducha, zyczliwosc do swiata i ludzi, o ktorych zawsze pisze dobrze".

Antoni Romanowski, TWÓJ STYL Nr 10/1995





"Ulica Zolwiego Strumienia" jest cenna lektura dla wszystkich, ktorych interesuje poszukiwanie samego siebie nagle konieczne, uswiadomione, bo czynione w okolicznosciach, ktore temu zupelnie nie sprzyjaja. Sklaniaja raczej do pokory, podporzadkowania, wsluchania w nowe, wazniejsze, trudne.(...) Ksiazka jest fascynujaca dla tych czytelnikow, ktorzy potrafia docenic indywidualnosc kobiecego pisania o sobie - o wlasnych przezyciach, o relacjach ze swiatem i ludzmi. Bliskimi i obcymi. Dotykalnymi i odleglymi. Tymi, ktorzy zyja obok nas wlasnym, realnym zyciem, i ktorych byty kreujemy pod ich nieobecnosc.

Anna Brzozowska, KOBIETA I ZYCIE 5/20/1995





"Zafascynowal mnie obraz Ameryki. Opisuje Ziolkowska kraj ludzi zapracowanych, zyjacych z pracy i praca, kazdego dnia od rana do wieczora. Fascynuje ich to, co robia. Maja ambicje, chca piac sie w gore po szczeblach kariery zawodowej, uczyc, poznawac nowe, tworczo spedzac zycie".

Janusz Paluch, WIADOMOSCI (Krakow) Nr 10/1995





"Ksiazka sklada sie z dwu rownoleglych czesci: notatnika z pobytu w Stanach (...) - oraz wspomnien z calego wlasciwie zycia, od dziecinstwa w Lodzi, studiow, przez rozlegly rozdzial kontaktow, wspolpracy i przyjazni z Wankowiczem, az po peregrynacje na kontynencie amerykanskim. Wszystko to nieco chaotyczne, dosyc egzaltowane, ale pelne uroku w bezposredniosci, optymizmie zyciowym, pewnej naiwnosci nawet. (...). Dalej jednak ksiazka wciaga, do autorki nabieramy sympatii. Ameryka staje sie barwna, a material anegdotyczny – frapujacy. Dobrze dobrane i swietne technicznie zdjecia."

(nk) POLITYKA 08/05/ 1995





"Co przyciaga do takiej ksiazki? Chyba bezpretensjonalnosc i szczerosc Autorki. Ona opowiada, jak przy kominku przyjaciolom, o sobie. (...) Jej sile stanowi to, ze kazdy moze sie w niej odnalezc wlasnie dzieki swoistej potocznosci spraw i przezyc.(...) Wielu czytelnikow przyciagnie zapewne do ksiazki takze przywiazanie Autorki do polskosci i sledzenie jej sladow po swiecie.(...). Ksiazka tez jest ciekawa przede wszystkim dlatego, ze Autorka, piszac o sobie, pisze po prostu o czlowieku - jednym z wielu, jednym z nas".

Marcin Kula, WIEZ, listopad 1995





„Niebanalne sa rowniez uwagi na temat Polski widzianej z oddali i z bliska. Autorka cieszyla sie swoboda poruszania po swiecie. Patrzy wiec na kraj inaczej niz jego mieszkancy. Umie zdobyc sie na dystans w ocenie sytuacji, a jednoczesnie nie traci poczucia glebokiej z nim wiezi".

Maja E.Cybulska, KULTURA (Paryz) listopad 1995





"Ksiazka jest ciekawym wynalazkiem pisarskim: w 16-miesieczny dziennik z pobytu w Dallas wkomponowane sa bardzo osobiste wspomnienia, refleksje, opisy zdarzen z zycia prywatnego, spolecznego, politycznego. Sa to dwie ksiazki w jednej. Bogactwo przedstawionych faktow, zdarzen, wielosc obrazow przezyc, zwierzen, wspomnien pozwala nam lepiej poznac autorke. Szczerosc jej wypowiedzi wzbudza zaufanie i podziw. Nie kazdy umie pisac tak otwarcie o sprawach osobistych, rodzinnych, towarzyskich. Poznajemy bardzo wielu przyjaciol i znajomych samej autorki, m.in. Wankowicza, z ktorym wspolpracowala w czasie kilku ostatnich lat jego zycia. Jego przyjaciele stali sie pozniej jej przyjaciolmi. Spotkania w kraju, w Ameryce, Kanadzie, w wielu innych miejscach swiata z ludzmi ciekawymi i madrymi wzbogacily jej osobiste doswiadczenia, pozwolily lepiej zrozumiec wiele spraw natury politycznej, ogolnoludzkiej. Wiele ciekawych spostrzezen znajdujemy w rozdzialach poswieconych odrebnosci kultur europejskiej i amerykanskiej. Codziennosc w Ameryce, jej problemy, bolaczki, sukcesy, radosci i smutki - to wszystko dzieki bardzo szczegolowym opisom staje sie znajome i bliskie. Wspaniale przedstawia swoich przyjaciol - wielkich pisarzy, dziennikarzy, artystow roznych dziedzin sztuki. Ma autorka wrazliwosc szczegolnego rodzaju, ktora pozwala jej zblz¿yc sie do ludzi znanych i popularnych, ktorzy chronia swoja prywatnosc. Jej spokoj, usmiech, latwosc w kontaktach, sprzyja zwierzeniom, otwieraniu serc, domow, archiwow. Nie mozna na chlodno czytac tej ksiazki. Fragmenty poswiecone rodzicom, synowi, Wankowiczowi, przyjaciolom czyta sie z zainteresowaniem. Umie autorka zapamietac chwile, gdy ktos jej pomogl, ofiarowal swoj czas, dodal otuchy w wielu nielatwych momentach jej zycia - wspomina o tych ludziach z czuloscia, wdziecznoscia.

Jest ta ksiazka ponadto pewna kronika ostatnich lat. Wszystkie sprawy wazne w zyciu Polski, Europy, swiata odnalezc mozna na jej kartkach. Swiadczy to o wielosci zainteresowan autorki, bogactwie przezyc, ktore pieknie potrafila opisac i utrwalic. W zyciu kazdego czlowieka sa chwile dobre i zle. Radosci i smutki w zyciu Aleksandry Ziolkowskiej przeplataly sie jak w zyciu kazdego z nas. Wielu czytelnikow, ktorzy znaja jej poprzednie ksiazki uraduje pointa, ze zycie znanych, waznych osob, wcale tak bardzo nie rozni sie od naszego. Sa tak samo uwiklani w problemy, klopoty, tragedie. Ciesza sie z wydarzen milych, martwia choroba, odejsciem bliskich. Maja dzieci i rozne z nimi zwiazane radosci i trudnosci. Podrozuja, poznaja ludzi. Potrafia jednak te swoje przezycia zatrzymac na kartce papieru (...). I o tym chyba jest ta ksiazka, do przeczytania ktorej zachecam serdecznie wszystkich ciekawych swiata, ktorzy z roznych powodow nie moga odbywac tak pasjonujacych podrozy, nie moga zamieszkac przy bulwarze Zolwiego Strumienia".

Anna Mieszkowska, DZIENNIK POLSKI (Londyn), 05/02/1995





"Pisze o róźnych krajach, ich kulturze, sztuce, klimacie, ludziach... Odrebnosc kultur europejskiej i amerykanskiej fascynuja ja, i ta fascynacja porusza nas, czytelników. Udaje jej sie pobudzic nasza ciekawosc, chec poznania tych samych miejsc, tych samych ludzi.(...). Lektura poruszajaca, dajaca wiele do myslenia. Fragmenty poswiecone rodzicom, synowi, Wankowiczowi, przyrodzie, zwierzetom, ludziom bliskim czyta sie ze szczególnym wzruszeniem.(...). Ma pasje poznawania wciaz nowych ciekawych, wybitnych osobowosci. Tropi ich ÿlady, szuka po calym swiecie. Wszedzie, gdzie sie znajdzie, zauwaza cos intrygujacego, godnego zbadania, poznania, opisania....".

Anna Mieszkowska, NOWE KSIAZKI Nr 6 1995





"Przejscie z cywilizacji obrazów w kraine mysli ma ogromne wartosci terepeutyczne. Lektura "Ulicy Zólwiego Strumienia" taka role pełni znakomicie, rytm tej prozy mozna przyrównac do zdrowego, równego bicia serca. Dla mnie stala sie zródlem bardziej optymistycznego spojrzenia na wlasne zycie i zyczliwszego spojrzenia na bliznich. I to trwa.(...) Nie wyraza w swojej ksiazce zdecydowanych pogladów, autorytatywnych sadów, nie ma w niej stwierdzen ex cathedra itp. Zostawila wrazenia, odczucia, wszystko to otwarte, niedopowiedziane , wieloznaczne. (...) Wszystkie postaci zaludniajace ksiazke, a jest ich niemalo, przedstawione sa od swej najlepszej strony. Autorka prezentuje je indywidualnie, bez zwracania uwagi na ich polityczne umiejscowienie. To rzadki w dzisiejszych czasach bezcenny przypadek. (...) Pod ascetycznym, wyzbytym z emocji stylem mozna dostrzec osobowosc wrazliwa, myslaca i troszczaca sie o swych bliskich.(...) Lektura "Ulicy Zólwiego Strumienia" miala u mnie najwiekszy oddzwiek w sferze emocjonalnej, czyli w tym, co najtrudniej poddaje sie wszelkim opisom i analizom (...)".

Andrzej Jacyna: "Ulica... Zywego Strumienia",PRZEGLĄD POLSKI- NOWY DZIENNIK (Nowy Jork) 27 lipca 1995.





"Ameryka stala sie jej drugą ojczyzną, stamtąd pochodzi jej maz, tam wyksztalcil sie i rozpoczal prace jej syn. Polska jest jednak wciaz pierwsza, najgoretsza pasja i miloscia. Pisarka nie ukrywa zreszta swoich uczuc, doskonale je opisuje na kartach ksiazki "Ulica Zólwiego Strumienia" (1995), Ziólkowska to typ pisarki, ktora kocha ludzi, opisuje ich losy, dzieje, historie i dramaty. Utrwala i ocala swiat w jego dawnej, czasami lepszej, a na pewno bardziej ludzkiej postaci.(...).

Hanna Karas, "Pisac z pasja i miloscia", GLOS (Warszawa) Nr 209. 30 pazdziernika 2 listopada 1998





"Ksiazka "Ulica Zólwiego Strumienia", pisana w formie dziennika w czasie 16-miesi[i]ÿcznego pobytu w Dallas, przykuwa uwage czytelnika od pierwszej do ostatniej strony (...)".

FORUM POLONIJNE Nr 6. 1996





"...Dallas (...) byl miejscem, gdzie notowala swe przezycia, ale tez odskocznia do przemyslenia swego dziecinstwa, szkoly, doswiadczen z wedrówek po swiecie. I uczuc/ (...)Kogoz tam niema na tej liscie - od Wankowicza, Singera, Milosza do Ingrid Bergman. (...). Jest amerykanska wspólczesnosc w Dallas, zycie w nim, przetykane jest jak tort kremem i bakaliami - odnosnikami do wspomnien, zdarzen w Polsce i przezyc pani Aleksandry

Wieslaw Rogowski "Aleksandra Ziólkowska-Boehm", NOWE KONTRASTY styczen 1998





"Amerykanski pisarz, John Guare, w sztuce "Szósty stopien oddalenia" twierdzi, ze na calym swiecie miedzy jednym a drugim czlowiekiem jest zaledwie szesc innych osób, owych tytulowych "stopni oddalenia". Musze przyznac, ze ta mysl towarzyszyla mi bezustannie przy lekturze "Ulicy Zólwiego Strumienia", autobiograficznej ksiazki Olenki. Nie znalysmy sie jeszcze osobiscie: tym bardziej zdumialo mnie mnie odkrycie, iluz mamy wspólnych znajomych. (...) Zaskoczylo mnie to, ze Olenka o wszystkich ludziach, których zna, pisze zyczliwie, z wieloma wydaje sie zaprzyjazniona, bardzo wielu nazywa przyjaciólmi (...).

Maria Bojarska rozmawia z Anna Mieszkowska i Aleksandra Ziólkowska-Boehm, ZWIERCIADLO styczen 1999





„Czytajac ksiazki Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm wchodzi sie stopniowo w jej swiat wypelniony przyjazniami i przyjaciolmi, dobrymi znajomymi, wspomnieniami z roznych miejsc czy sytuacji. Ksiazki sa niezwykle szczere, pozbawione fikcji literackiej, zmiany imion, miejsc. Daje to duzy ladunek emocji w odbiorze, zbliza czytelnika do zycia Autorki, ktore jest bogate, pobudza do refleksji”.

Joanna Sokolowska-Gwizdka rozmawia o ostatniej ksiazce, literaturze i zwierzetach, GLOS dodatek kulturalny LIST OCEANICZNY, (Toronto) maj 2003





„Jest to książka w zasadzie autobiograficzna, podana w interesującej, podwójnej jakby formie dziennika przerywanego obszernymi rozdziałami wspomnień, czy raczej obszernej narracji autobiograficznej, przerywanej krótszymi urywkami dziennika, pisanego przez prawie półtora roku w różnych miastach amerykańskich (Wilmington, Dallas, Austin, Fayetteville, Houston, Colorado Springs, Denver...) Partie dziennika sygnowane drobniejszym drukiem.

Zdumiewa otwartość, szczerość Autorki w spisaniu swego życia. Sprawia zaś ona to, że poznaje się Autorkę au fond, towarzyszy się jej we wszystkich etapach jej życia, w jej radościach i troskach, poznaje się dobrze jej rodziców, dziadków, rodzeństwo, przyjaciół ( o nieprzyjaciołach nie pisze, tylko czasem „mimochodem” ), znajomych, a ma ich bez liku; indeks nazwisk zamieszczony w końcu książki obejmuje petitem 17 stron. Najbarwniejsze i najciekawsze wspomnienia ze współpracy z Melchiorem Wańkowiczem i późniejszej samodzielnej, mozolnej pracy nad jego spuścizną; z rozmów z ludźmi wiele znaczącymi w naszym życiu, jak przykładowo ze Zbigniewem Brzezińskim, Janem Nowakiem – Jeziorańskim, Władysławem Tatarkiewiczem, Czesławem Miłoszem, Izaakiem Singerem, Ryszardem Kapuścińskim itd., itd.; z przezwyciężania wielu trudności w życiu osobistym i zawodowym.

Autorka pisze we wstępie książki, że „ traktuje czytelnika jak dobrego znajomego, któremu chciałaby więcej powiedzieć o sobie.” Powiedziała zaś tak wiele, że się dobrze poznało - jak długoletniego i miłego przyjaciela. To dużo ! To bardzo dużo !

Czytając zaś o jej drodze i dróżkach życia, przywołuje się nazbyt często swej pamięci własne drogi i dróżki, które w jakiś dziwny sposób przeplatają się z drogami i doświadczeniami Pani Aleksandry, jak w jakiejś gęstej tkaninie - myśli o nauce, o studiach, o lekturach, o pracy twórczej, o kwerendach wszelakich do prac własnych i o trudnościach z tym związanych.

Wiele stron splecionych zostało z wewnętrznym życiem państwa, z zawirowaniami politycznymi, ze stanem zagrożenia, z odżywczymi myślami na te tematy wybitnych jej przyjaciół, a już szczególnie mistrza jej lat młodych - Melchiora Wańkowicza, którego dziełami i archiwum zajmuje się po dzień dzisiejszy, opracowując i wydając dzieła Wańkowicza oraz dzieła z jego twórczością związane.

Szczęśliwi ludzie umiejący nawiązywać i utrzymywać kontakty z osobami interesującymi, znaczącymi i pomocnymi zarazem. Taką szczęśliwą osobą jest niewątpliwie p.Ziółkowksa – Boehm, aczkolwiek - jak wyznaje patrzyła na niektórych ludzi „chłodno, rozsądnie i logicznie”, wsłuchując się jednak w ich opinie. W gronie przyjaciół łatwiej się dochodzi do celów, które się sobie postawiło. Zaś konsekwencja i upór w dążeniach doprowadza zwykle do osiągnięcia upragnionych celów. Pani Ziółkowska-Boehm wiele ich osiągnęła cum laude. Wyznania zaś jej jak je osiągnęła, jakimi drogami, z jakimi trudnościami się borykając, z czyją i z jaką pomocą - szczerze i jasno w „Ulicy Żółwiego Strumienia” przedstawione, mogą być bardzo przydatne wielu ludziom, szczególnie młodym .

Wspaniałe partie książki poświęcone synowi, wychowaniu, trudnościom wychowawczym, stosunkom syn – matka ! („ Matka nie tylko musi być, ale i wydawać się dziecku bez zarzutu. Inaczej nie jest dobra”), a także partie przywołujące dziadków, rodziców, rodzeństwo, męża - słowem życie rodzinne .

Stanowi przeto „Ulica” jakby swoisty paradygmat, wzorzec postępowania.

Czyżby i ten altruistyczny cel przyświecał p.Aleksandrze w pisaniu tej książki ?

Bardzo też interesujące partie opisujące emigrantów, szczególnie wczesne ich lata, gdy zaczynają się posługiwać językiem kraju, w którym zamieszkują.. Autorka przytaczając przesłanie Ewy Hoffman (z „Lost Translation”) : „Ja - to ktoś inny w obu językach”, stwierdza, że„inność języka jest innością sposobów życia, myślenia i odczuwania”. Myśl zaskakująca, ale prawdziwa. Toteż nie powinno nas chyba niepokoić zachowanie się młodzieży polskiej, przejmującej zwyczaje i obyczaje młodych ludzi Kanady czy Stanów Zjednoczonych - tak odmiennych i tak bardzo rażących starszych Polaków.

Pani Aleksandra cytuje wiele interesujących myśli wybitnych Europejczyków, Azjatów i Amerykanów. Np. Mahatmy Gandhiego o siedmiu pogwałceniach podstawowych prawd i postaw ludzkich, których nie znałem : „Bogactwo bez pracy ; Przyjemność bez sumienia ; Wiedza bez charakteru ; Handel bez moralności ; Nauka bez człowieczeństwa ; Wiara bez ofiary ; Polityka bez zasad.”

Język A. Ziółkowskiej-Boehm, autorki kilku, czy kilkunastu interesujących książek - doktora polonistyki - jest bogaty, klarowny, narracja jej jest potoczysta, wartka, czyta się przeto „Ulicę Żółwiego Strumienia” z przyjemnością i uwagą”.

Jerzy Jasieński „Cieply strumien z Dallas”, „NOWY KURIERr” (Toronto) 1 grudnia 2004





(...)„Jest to rzecz osobliwa i nieszablonowa, to jest po prostu polska autobiografia Aleksandry Ziolkowskiej przeplatana z jej dziennikiem amerykanskim datowanym od stycznia 1993 roku. Czyta się to z wypiekami na twarzy, ale zaskakujaca jest tonacja narracji Ziolkowskiej o zyciu – jak na polskie standardy – nieszablonowym, ruchliwym, pelnym zdarzen opowiada jezykiem bardzo zwyczajnym, skromnym, jakby „nieodrywalnym” od poczucia zwyklosci i naturalnosci. Autorce jest dane mieć pasjonujace zycie i stykac się z dziesiatkami osob ciekawych, nawet slawnych. Ta plejada także nie wymusila na autorce make up typowego dla kolorowych, damskich pism. Nie wymusila, ponieważ Ziolkowska ma rzadki dar widzenia wielu spraw w pokorze i skromnosci, umie cieszyc się darami losu, a przede wszystkim docenia rzeczy proste: harmonie zycia i dobrodziejstwo milosci. Zachowala tez niemal dziecieca umiejetnosc cieszenia się dobrem. Wlasnie prostota wyroznia te pisarke z wszedobylskiego targowiska proznosci, jakie otacza nas na kazdym kroku. W tej ksiazce jest jeszcze jedna pasjonujaca kwestia: nakladaja się w niej „dwa czasy biograficzne” – ten polski i ten amerykanski; ich konfrontacja zderza ze soba dwa swiaty, ale zderza w jednym doznaniu, w jednostkowym doswiadczeniu. Pani Ola potrafila te szczegolne doznanie „poukladac w sobie”, nadac mu sens i z wszelkiego typu okolicznosci wydobyc to, co uklada się w system jakichs wartosci. Jakich? Ano już powiedzialem: dobro, harmonia, milosc.

W obu omwionych przypadkach (Janusza Glowackiego i Aleksandry Ziolkowskiej Boehm) mamy do czynienia ze znakomitym pisarstwem. Stawiajacym w nowym swietle dawne pojecie emigracyjnego losu. U Glowackiego i Ziolkowskiej materia powiesci jest w duzej mierze polsko-amerykanskie doswiadczenie. Ale miejsce szablonowego rozdarcia i alienacji zastepuje szukanie sensu i potwierdzenia wiary w wlasna droge zyciowa. Nowe czasy, nowe miejsca. Ale nie nowe kleski. Tak trzymac!”.

Leszk Zulinski „Jak bociany...” GLOS- THE VOICE (Nowy Jork) marzec 2005



“Pisarstwo Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm wymyka się klasyfikacjom. Do wymienionych wcześniej książek należy bowiem jeszcze dodaċ : “Diecezję Lódzką i jej biskupów”, bardzo osobistą “Ulicę Zółwiego Strumienia” oraz “Podróże z moją kotką”. Jedno jest pewne, czytając książki A. Ziółkowskiej-Boehm, zawsze można liczyc na: piękno słowa, życzliwośċ do świata i często, obcowanie z pięknymi kartami historii Polski”.



Edward Soltys Troskliwy powiernik GONIEC (Toronto) Nr 22 (77) 3-9 czerwca 2005



„Ulica..” jest dziennikiem z Dallas, gdzie obecnie mieszka pisarka. Pokazuje jej niezwykla codziennosc, zycie w odmiennej kulturze i obyczajach. Porownania sklaniaja ja do refleksji, zas te wywoluja siegniecie do wlasnych korzeni. Autorka wywoluje przeszlosc rodziny, wspomina dom rodzinny, miasto, w którym sie wychowala, szkole, kolezanki, kolegow.

W terazniejszosc wprowadza przeszlosc, przeszlosc zawsze wydaje sie ciekawsza, terazniejszosc przechodzi niezauwazona i dopiero stajac się przeszloscia nabiera patyny – zaczyna być wazna. Tak samo ludzie nabieraja mocy, wchodzac w czas przeszly, stajac się czescia historii. Pisanie w oddaleniu od kraju rodzinnego, wspomnienia owiane sa melnacholiaa tesknoty, lecz nasiakniete cieplem wyniesionym z tradycyjnego domu, gdzie czula mama dbala o sprawy codzienne,.a ojciec wdrazal zamilowanie do ksiazek”.



Agnieszka Buda-Rodriquez „Spotkanie z dr Aleksandra Ziolkowska-Boehm”, DZIENNIK, Toronto, 8-14 lipca 2005




Ksiazka trzyma w napieciu i uroku ludzi i autorki, August 12, 2001








Reviewer: A reader from Wroclaw, Polska

Ksiazka trzyma w napieciu i wraca sie do niej jak do dobrego piwa! Uczy spojrzenia na wlasne zycie z dystansem, madroscia, cieplem. W depresyjnych czasach, jakie mamy wokol siebie, uczy jakby akceptacji ludzi i swiata, dostrzegania dobra. Ksiazka wprowadza w dobry nastroj i dobre nastawienie do siebie i innych. Moze byc terapia w zlych momentach, trudnych czy kryzysowych. Niewiele jest takich ksiazek, ktore uspokajaja, a ta przemowila do mnie swoim pieknem jezyka i spojrzenia na swiat. Za jej najwieksza zalete uwazam wlasnie pozytywne wrazenia, ktore wywoluje.

wzruszajaca, ciepla, madra ksiazka, February 15, 2001








Reviewer: A reader from New York, N.Y.

Pisanie o sobie zawsze jest trudne, bo moze odslonic potwora, snoba, pustke i glupote. Ta ksiazka pokazuje osobe madra, myslaca,ciekawa swiata i ludzi, zyczliwa innym, kochajaca matke. Lubi innych ludzi, lubi zwierzeta. Wiele ciekawego o Polsce, jej srodowisku ludzi piora i nie tylko, o Stanach Zjednoczonych, ktore sa dosc trudne do jednoznacznej oceny. Za ten brak jednoznacznych, gotowych ocen i odpowiedzi - ogromnie cenie jej autorke.








Reviewer: Michael Kopacky (see more about me) from Washington, D.C. USA

The book is written as a part autobiography and part diary. The autobiography is a literary form, which unlike other forms, shows the "ego" of the author. Aleksandra Ziolkowska-Boehm "ego" is delicate and fascinating! Many interesting details about life in America are shown with tact and good understanding. The book is written with talent and keeps its focus. It is difficult to stop reading; day after day it captures the imagination. Some fragments are almost like from a movie - dialog, description and people are very realistic.

wonderful, full of subtle charm and wisdom, August 17, 2000








Reviewer: Susan Puzio (see more about me) from Milwaukee, Wisconsin, USA

I was taken by the positive outlook of the book, the authoree's insight - full of subtle charm and wisdom. It is like a glass of cool good mineral water on a hot day. I am happy to know enough Polish language and to enjoy it. It will be very good if the book appears in English. It shows Polish life in 1960-1980, immigrants stories, and wonderful impressions from Canada and the United States. I learned much about America from a book written by an immigrant.

Prawdy zyciowe, roznorodnosc losow ludzkich..., May 27, 2000








Reviewer: Leonrad Ratajczyk (see more about me) from Schaumburg, Illinois, USA

W swej bardzo inteersujacej autobiografii autorka przytacza rozne, takze filozoficzne stwierdzenia pozwalajace lepiej zrozumiec kazda prawde zyciowa. Ponadto zwraca uwage na wielka roznorodnosc ludzkich losow i wlasciwie oddaje atmosfere ostatnich kilkudziesieciu lat, zarowno w Polsce, jak i w Ameryce, zwlaszcza w USA, gdzie obecnie mieszka. Jest kopalnia roznych cennych spostrzezen i twierdzen wzbogacajaych wiedze o naszym zyciu. Osobiste losy Autorki dowodza, ze mozna byc bardzo czynnym i zapracownaym, a jednoczesnie zadowolonym z zycia, szczesliwym i otoczonym kochajacymi i kochanymi osobami.

Czekam na nastepne ksiazki o Ameryce....., April 4, 2000








Reviewer: Marek Perkowski from USA, Oregon

Ksiazke "Ulica Zolwiego Strumienia" przeczytalem dwarazy. Prosta, nieudziwniona, prawdziwa, szczera i bardzosympatyczna. Spotykam tam ludzi ktorych znalem z Polski - Wankowicz dla ktorego zrobilem kiedys jako student adres na rocznice Jego slubu; adres ten zostal zreprodukowany w innej ksiazce pani Ziolkowskiej. Taki prawdziwy jego portret, od Niego pewno nauczyla sie Autorka sympatii do ludzi, bezposredniosci i zmyslu obserwacji. Autorka wydaje sie byc "osoba bez zolci", naprawde umiejaca cieszyc sie zyciem i ludzmi, wrazliwa na piekno i na przyjazn. Ksiazka tchnie optymizmem, ciekawoscia swiata i entuzjazmem istnienia, jest w tym tak rozna od innych ksiazek wydawanych obecnie w Polsce, jak rowniez wielu ksiazek obrazujacych Polonie a pisanych przez pisarzy z Polski. Nie spotkalem autorki nigdy osobiscie, a od razu wydala mi sie bardzo bliska poprzez swoj sposob odczuwania, poprzez jej wizje Polski i Ameryki. Spotkalem wielu emigrantow-Polakow ktorzy nie lubia Polski, i innych ktorzy zdazyli juz znienawidziec Ameryke; najsympatyczniejsi to ci, co kochaja i widza dobre i w jednej i w drugiej krainie swojego zycia (bo Ojczyzne ma sie tylko jedna). Pani Ziolkowska nalezy do tych wlasnie energicznych Polek, ktore i tu i tu czuja sie jak u siebie w domu.

Ta ksiazka jest jednym z najprawdziwszych obrazow zarowno Polski jak i Ameryki z ktorymi sie spotkalem. Na taka wlasnie ksiazke czekalem od lat, i teraz bede szukal wiecej ksiazek o Ameryce tej autorki. END
X


Szeptem, na paluszkach 
     Jak odnieść się do książki, która wzbudziła we mnie piramidę emocji, uczuć, wspomnień, refleksji? Jak w kilku akapitach zamieszczanych w postach „książkowego” bloga pomieścić wrażenia wywołane lekturą, którą autorka, w skierowanej do mnie dedykacji, nazwała „swoją bardzo «własną» książką”? Tak własną, osobistą, że czytając ją starałam się „na paluszkach” wchodzić w jej intymny, wcale nie mały świat, aby nikogo nie urazić swym najściem. Bogactwo i głębia poruszanych w tomie zagadnień poraziła mnie i doprowadziła do wniosku, iż zapewne porwałam się z motyką na słońce pragnąc ująć w słowa myśli podszepnięte przez książkę autorstwa Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm oraz odczytać jej przesłanie i odkryć jego sens. Nie porzuciłam jednak zamiaru skomentowania autobiograficznych stron publikacji zatytułowanej „Ulica Żółwiego Strumienia” i podjęłam postawione przede mną wyzwanie.

Poplątane światy
     Zaciekawiła mnie nietypowa kompozycja książki zawierająca przeplatające się wspomnienia i dziennik, zachowujące ciągłość czasu. Gdy kończy się okres obejmujący wspomnienia autorki (1992r.), rozpoczynają się wydarzenia przedstawione w dzienniku (1993r.). Retrospekcyjne ujęcie kwestii własnej biografii pozwoliło pisarce stworzyć w wyobraźni czytelników poplątane światy – polski i amerykański oraz przedstawić swoje „losy rozpostarte po mnóstwie krain”. Nieprawdopodobna ilość ludzi, miejsc, krajów, wydarzeń, podróży, spotkań, wydawała się niemożliwa do nagromadzenia w ciągu czterdziestolecia jednej osoby. A jednak! W życiu Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm spełniło się hasło propagandy sukcesu „Polak potrafi”. Owa Polka potrafiła pokierować swymi losami tak, aby opisane w książce wywołały u czytelników (a szczególnie ich żeńskiej części) stany wzruszenia, zamyślenia, wzburzenia, zazdrości. Ze wszystkich stron biografii wyłania się nadzieja i optymizm oraz przekonanie, że zawsze może i powinno być lepiej w życiu każdej z nas.

Polska była i będzie
     W tekście Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm dostrzegłam kilka przenikających się wątków pobocznych, jednakowo ważnych dla właściwego odbioru bardzo osobistych zwierzeń literatki. Wśród nich znalazły się wydarzenia zaczerpnięte z najnowszej historii Polskiod lat pięćdziesiątych do dziewięćdziesiątych XX wieku – pilnie studiowane przez autorkę,  mimo jej „historycznej nieobecności” w Kraju. Ojczyzna widziana zza oceanu jawiła się przedstawicielom Polonii, jako ziemia obiecana, kraina marzeń, za która należy tęsknić, ale niekoniecznie do niej wracać. W trudnych dla Polski okresach, między środowiskami emigrantów politycznych i ekonomicznych, w jakich obracała się pisarka, a Krajem, następował rozbrat. Zarówno w Polsce, jak i wśród przedstawicieli polskiej emigracji, pojawiały się postawy i wybory, które trudno było jej zrozumieć. „Jechałaś innym pociągiem niż my” – stwierdził jeden z jej przyjaciół. Pomimo realistycznego spojrzenia na swych rodaków i Ojczyznę, nikogo nie oceniała i zawsze występowała, jako orędowniczka sprawy polskiej na świecie. Będąc daleko od Europy bardzo przeżywała wydarzenia rozgrywające się w Kraju nad Wisłą. Zdawała sobie sprawę z tego, że „Polska była i będzie…  każde pokolenie musi spłacić dług swoją krwią”.


 Lubię swoich przyjaciół
     Drugim wątkiem zajmującym poczesne miejsce w publikacji polsko – amerykańskiej literatki jest cały szereg jej spotkań i znajomości z wybitnymi osobami pochodzącymi z Polski, Europy i świata. Przez karty wspomnień przewijają się dziesiątki, jeśli nie setki, nazwisk znanych czytelnikom z pierwszych stron gazet, z telewizji, a nawet z literatury. Wiele z nich należy do grona osób, o których Aleksandra Ziółkowska-Boehm  mówiła „Lubię swoich przyjaciół”. Obcowanie z wartościowymi ludźmi o szerokich horyzontach myślowych, wysokiej kulturze, niezłomnych postawach i wszechstronnie wykształconych sprzyjało rozwojowi wewnętrznemu, intelektualnemu i twórczemu pisarki. Dzięki temu studiowała wybrane przez siebie zagadnienia, formułowała własne wnioski, z odwagą głosiła swoje poglądy tworząc niezależne od nikogo dzieła literackie.
     Twórczyni bardzo udanie wprowadziła do swego tekstu cytaty innych autorów, przytoczyła cudne wiersze i umieściła elementy humorystyczne, acz nie pozbawione głębszego sensu. Ułożyła z nich niebanalną, czytelną mozaikę, pełną ujmującego uroku, w czym słychać podszepty mistrza Melchiora. Z wielu przykładów wybrałam urywki dowodzące finezyjności stworzonego utworu i literackiego polotu jego autorki. Jak mawiał jej ojciec: „inteligentny człowiek wie, co powiedzieć, mądry wie, kiedy powiedzieć”. A przyjaciółka skwitowała swego małżonka: „to był dobry mąż, on mi pomógł wydać te wszystkie pieniądze”. Ujmujący, prosty, refleksyjny  wierszyk Krystyny Siedleckiej szczególnie zapadł mi w pamięć:

Dzieciństwobeztroskie,  
Dzieciństwo.dalekie,
Dlaczego.być.muszę
Dorosłym człowiekiem?

Żyłam tak, jak chciałam 
     Czas zatem na skomentowanie kluczowego wątku publikacji, jakim są nad wyraz osobiste wspomnienia Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm. Czy można je nazwać rozliczeniem z przeszłością? Chyba nie. Subiektywna natura tychże wspomnień zainspirowała mnie do przyjrzenia się lekturze „Ulicy Żółwiego Strumienia” przez filtr moich własnych (o ile uboższych) doświadczeń. W niekłamane zdumienie wprawiło mnie wiele podobnych obrazów, słów, odczuć zapamiętanych przez autorkę z okresu jej dzieciństwa. Nie spodziewałam się bowiem, iż tak poruszą mnie określenia „kompot w garnuszku”, „złota Bozia”, „sypanie kwiatków”, które towarzyszyły także mojemu dzieciństwu. Z radością czytałam strony poświęcone rodzinnym i religijnym świętom, wiośnie i latu, ogrodowi i zwierzętom, dziewczyńskim pamiętnikom czy lekturom. Niepokojem napawały mnie przytaczane przez pisarkę, z pozoru niewinne, zdania wypowiadane przez dorosłych, głęboko zapadające w pamięć dzieci. Z nich to wykluwają się późniejsze dziecięce lęki i fobie dorosłych. „Dziewczynki to nieustanne zmartwienie”, „jak my przeżyjemy z dziećmi”, „mamy dzieci, co z nimi będzie”, „[Mama] pójdzie sobie w cały świat”. Prozaiczka potrafiła wnikliwie obserwować życie, analizować wydarzenia i zachowania ludzi oraz wyciągać niezwykle trafne wnioski. Ten właśnie aspekt książki ujął mnie najbardziej. Tekst Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm naszpikowany jest mądrościami życiowymi i przemyśleniami podyktowanymi przez doświadczenie. Stwierdziła „życia nie ułożyłam sobie tak, jak chciałam, chociaż żyłam tak, jak chciałam”. Uważała, że „nie problemy… ale sposób, w jaki sobie z nimi radzimy, determinuje jakość naszego życia”. Zdarzało się, że „słowa prawdy nie bywały piękne, a słowa piękne nie były prawdziwe”.

Sercem pisana książka
     Znakomita pisarka, różnicując sposoby wyrażania emocji, uczuć, myśli przedstawiła czytelnikom mężczyzn swojego życia: syna – Tomka, męża – Normana i mentora – Melchiora Wańkowicza. Każda z tych postaci odegrała znaczącą rolę w życiu wybitnej kobiety i uzyskała należne miejsce na kartach autobiograficznej opowieści.
    Cezurą w życiu studentki polonistyki, Aleksandry Ziółkowskiej, było spotkanie Króla Reportażu –
Melchiora Wańkowicza, od którego to spotkania „wszystko się zaczęło”, a późniejsze „wydarzenia odróżnia się na «przedtem» i «potem»”. Przełomowymi momentami osobistego życia Aleksandry były narodziny syna Tomasza oraz poślubienie Normana Boehm. „Ulica Żółwiego Strumienia” – książka napisana przez kochającą matkę – przesycona jest dzieciństwem, dorastaniem, młodością i osiągnięciami Tomka, ale i obawami, niepokojami troskliwej mamy. Zagłębiając się we wspomnienia Aleksandry o jej mężu – Normanie – odnosiłam wrażenie, że czytam opowieść o podróży poślubnej młodych małżonków, bywających i przyjmowanych przez rzesze przyjaciół, odwiedzających piękne zakątki i biorących udział w niepowszednich widowiskach, spektaklach, wystawach. Ta książka pisana była sercem!

Za wszystkie momenty i wszystkie dni
     Wspomnieniowa treść tomu poruszyła mnie i urzekła rozważnymi wskazaniami, zwracającymi uwagę na hierarchię spraw w życiu każdego z nas. Celem uświadomienia sobie, co jest w życiu najważniejsze można np. sporządzić na własny użytek listę „przyjemnych momentów w życiu”, aby posiłkować się nią w gorszych chwilach pamiętając, że zawsze może być lepiej. Warto zdać sobie sprawę, jak wiele zawdzięczamy innym ludziom: rodzinie, przyjaciołom i znajomym, dzięki którym poznaliśmy „wagę prawości człowieka”, „poczucie bezpieczeństwa”, „ważność pracy”, „rozważną pewność w postępowaniu” itp., itd. Bezgraniczną wdzięczność należni jesteśmy nosić w sercu dla Boga czy Opatrzności za życie, za zdrowie, za łaski…, za wszystkie momenty i wszystkie dni…
      „Piękne, bo polskie” są miejsca odwiedzane przez autorkę podczas jej pobytów w Ojczyźnie. Szczególnie bliskie i ukochane są te miejsca, do których i ja z radością powracam, a które literackie pióro Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm uwieczniło w książce: „smak rozgrzanych jagód zrywanych w Radziejowicach…, białe brzozy w Nieborowie…, zapach powietrza w Tatrach po deszczu…”.
W
radziejowickim Pałacu Radziejowskich i w nieborowskim Pałacu Radziwiłłów oraz w zakopiańskiej  Halamie, mieszczą się Domy Pracy Twórczej, gdzie autorka chętnie przebywała, czy to latem, czy zimą. Poznawała Tatry Polskie i ich górskie krajobrazy, w czym jest mi szczególnie bliska, bowiem „W górach jest wszystko, co kocham”… I niepojęta Natura, i poczucie Wolności, i bliskość Sacrum

     Dziękując Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm za wyjątkową i „bardzo własną książkę” posłużę się słowami celnego spostrzeżenia, jakim podzieliła się ze swoimi czytelnikami
 „To wielka sztuka umieć cenić swoją teraźniejszość, bez większych niepokojów o przyszłość i nie rozpamiętywać minionego”.

Małgorzata Poniatowska, Czytam po polsku, wtorek, 28 sierpnia 2018
Ulica Żółwiego Strumienia 

+++++++





FRAGMENTY LISTOW



"Lezy przeczytana ksiazka (czytalam ja wlasciwie przez jedna noc i przedpoludnie ciurkiem). Dawno nie zdarzylo mi sie to, jak za dawnych lat! (...). Szczerze powiedziawszy, kreci mi sie w glowie. Ulica Zólwiego Strumienia, to ksiazka o której sie nie mówi, ale którÿ sie czyta... W podobnym transie czytalam pamietniki M. Eliadego m.in. "Zapowiedz równonocy". Podczas lektury ksiazki przezywalam swoiste deja vu. Tak jakby czesc opisywanych stanów przydarzyla sie mnie. (...) Takich ksiazek szczerych, otwartych bardzo nam w kraju brakuje..."

Hanna Karas, Warszawa





"Twoja Ameryka jest ludzka, usmiechnieta, wypelniona praca i perspektywicznymi planami, jest przepelniona optymizmem i mysla o drugim czlowieku. Nasza Ameryka, ta którÿ my widzimy przez perspektywe nazewnictwa sklepów, prymitywnego nasladownictwa, jest skarlala. Przed nia niby sie bronimy. Ale my ja pojmujemy chyba powierzchownie. Widzimy bogactwo ale bez pracy i etosu pracy. Widzimy Ameryke jako kraj dorobkiewiczów, ludzi niedouczonych, nietowarzyskich i goniacych za pieniedzmi. Przed tym sie bronimy. Ale taka Ameryke pokazuja nam publikatory. Czesto ksiazki ludzi, którzy tam siedza i przesmiewaja sie teraz z Polaków (np. "Wakacjuszka" czy "Szczuropolacy"). A Twoja Ameryka podobaÿ sie moze, ale tylko ludziom z pasja, chcacych cos osiagnac, cos dac z siebie. ... (...) A poza tym bardzo podoba mi sie konwencja ksiazki. Dziennik biezacy - i retrospektywa..."

Janusz Paluch, Kraków





"Nareszcie ksiazka prawdziwie olenkocentryczna, gdzie mamy co prawda, jak Pan Bóg przykazal, realiów swiatowych mrowie, ale w opowiesciach konkretnej Olenki...(...).

Jest to ksiazka w istocie tomkocentryczna, bo zaprawde Kwiczol jest tu, jakze slusznie, najpozytywniejszym bohaterem, odnosnikiem wszelkich wartosci, miernikiem zdarzen, trafnie dobranym osrodkiem uczuciowym i emocjonalnym.(...) Tomek sie jawi przede wszystkim dobry, a to komplement najszczytniejszy z mozliwych, zwlaszcza dzis - a ponadto od malego madry zyciowo i sercowo. Jego zgorszenie, iz babcia mogla posadzac o cos tak blahego, jak zachwycenie sie dziewczecym fartuszkiem, gdy w istocie zafascynowaly malca OCZY kolezanki, to migaweczka nad wyraz wymowna. I fakt, ze to powiedzial, korygujac przodkinie...

(...) Zarazem jego losy, rozpostarte po mnóstwie krain i szkól, jednoczesnie zaliczanych "w cuglach", sa swietnym leitmotivem calej narracji. Cos rosnie i dojrzewa wraz z tym chlopakiem, cos sie spelnia i czyni coraz bogatsze duchowo.

(...) W ogóle, okazuje sie, ze jestes wyraznie i magnesem i katalizatorem ludzkiej dobroci. To "Lubię przyjaciól" arcymadre i uniwersalne motto miedzyludzkich, pozytywnych zwiazków, doskonale rzecz oddaje. (...) Twoja ksiazka i ukazuje i podkresla te bezinteresownosc dzialan w dobroci, Tomkiem ukoronowanej"

Szymon Kobylinski, Warszawa





"Czytam Pani piekna ksiazke, Wankowicz bylby z niej zadowolony. Nigdy nie zapomne tego, co powiedzial mi na krótko przed smiercia: Olenka to dla mnie dar Opatrznosci".

Marian Brandys, Warszawa





"Ksiazka ta nie jest podobna do innych analogicznych publikacji. Spostrzezenie to u progu lektury denerwuje, a potem przychodzi refleksja, ze to wlasciwie dobrze, bo dotychczasowe sposoby pisania odpowiadaly minionemu swiatu, Pani zas próbuje ukazal swiat nowy poplatany - do niczego dawnego niepodobny. I znajduje dla niego wlasciwy wyraz.

Nastepna zaleta, nie spotykana na ogól, to doskonaly obiektywizm - Pani potrafi relacjonowac rzeczywistosc, której Pani jest rzecznikiem a czasem nawet ofiara w sposób doskonale rzeczowy, z zawieszeniem wszelkiego subiektywizmu, zarazem tego intelektualnego, dazacego do wyjasnienia prawidlowosci i slady zjawisk, jak tez subiektywnego, bo przeciez Pani jest czastka tego swiata. W wyniku tego ksiazka Pani jest bezcennym dokumentem historycznym ukazujacym ludzi i zderzenia nastepujacych srodowisk: swiat "prowincjonalny" pierwszych lat PRL, swiat Warszawy ostatnich lat PRL i srodowisko emigracji polskiej na drugiej pólkuli. Nie wiem, której z tych czesci ksiazki Pani zawdzieczam wiecej, bo pierwszej duzo, bo warszawiance ukazala Pani swiat polskiej prowincji, drugiej, bo pozwolila Pani spojrzen krytycznie na swiat Warszawy i zobaczyc slabosci i slabostki tego srodowiska. Ale najwiecej zawdzieczam "emigracyjnym" partiom ksiazki - ukazala mi Pani ogrom i znaczenie tego problemu, nauczyla mnie Pani rozumiec i wspólczuc temu swiatu dobrowolnych lub niedobrowolnych tulaczy.

Slowem nauczyla mnie Pani dostrzegac i rozumiec rózne oblicza polskosci. Dziekuje Pani za to jak najserdeczniej.

Prof. dr Janina Kulczycka-Saloni, Uniwersytet Warszawski





"Twoje opowiadania i opisy wciagaja glebia przezyc i szczeroscia uczuc. Styl piekny, czysty, oddajacy uroki zycia z okresu dziecinstwa, mlodosci i dojrzalego zaangazowania. Kazdy, kto czyta te ksiazke, bedzie przezywal na nowo swoje koleje zycia i równoczesnie bedzie jeszcze wiecej cenil sobie dar zycia, wierzyc w jego sens i pragnac zamienic ten skarb w owocowanie dla innnych. Tak bardzo ludziom, zwlaszcza mlodym, potrzeba nowej odwagi i motywacji, aby zyc i aby pozytecznie zyc, aby cos wielkiego w codziennej walce osiagac dla siebie i innych. Wierze,ze Twoje dzielenie sie doswiadczeniami zycia bedzie inspiracja dla wielu mlodych serc poszukujacych wielkiego spelnienia..."

ks.Henryk Kietlinski, Warszawa, oo.Pallotyni





"Lezac jeszcze przed porodem na patologii ciazy przeczytalam "Ulice Zólwiego Strumienia". Artur wchl onal ksiazke zanim jeszcze zdazyla Pani powrócic do Stanów, a ja, goniona praca magisterska, odkladalam tÿ przyjemnosc na pózniej. Ksiazka ta potwierdzil a moje domniemania o Pani, od których w obserwacji podczas spotkania z Pania nie moglam sie uchronic. Cieplo i subtelnosc bijace z Pani wypowiedzi, slów zostala przeze mnie odnaleziona w ksiazce. (...) Sama oczekujaca dziecka i moze dlatego bedzc bardziej wrazliwa wzgledem tego tematu uznalam "Ulice Zólwiego Strumienia" ksiazka o matczynej milosci, tyle tam niepokoju o syna i radosci z jego istnienia, jego sukcesów - to jest bardzo wzruszajace. Mozna Tomkowi pozazdroscic mamy..."

Anna Jankowska, Torun





"Jest to ksiazka, która sie nie czyta raz i odklada na pólke, ale do której sie wraca. Ja do niej wracam czwarty raz. Za kazdym razem odnajduje coa nowego. Byc moze, gdy ja jeszcze bardziej przewertuje bede w stanie stwierdzic, co w niej jest takiego, ze ciagnie czlowieka do czytania. Jest to ksiazka, która zyje napewno.

Droga moja - powinna Pani chwalic swój los, który otworzyl przed Pania swiat ogromny i ciekawy, który moze Pani swoim talentem penetrowac i do woli przekazywac go nam. Mam 71 lat i pozostaje mi tylko czytanie z atlasem geograficznym pod reka. Ostatnia Pani ksiazke tez tak czytalam...."

Maria Jankowska, Ostróda





"..sporo u mnie optymizmu, który zawdzieczam m.in. myslom o Pani zyciu, Pani ksiazce "Ulica Zólwiego Strumienia". Dzieki tej ksiazce przetrwalam najgorsze momenty.(...) plynace z niej swiadectwo kultury osobistej kobiety, poziomu, którego nie powinna nigdy obnizac - niezaleznie od okolicznosci. I za to dziekuje".

Malgorzata Litwin, Torun





"Przede wszystkim dziekuje Pani za napisanie ksiazki. Odczucie mam takie, ze wziela mnie Pani za reke i prowadzi do salonów, zapoznaje ze swoja rodzina, przyjaciólmi, zwierza sie ze swoich radosci, klopotów, sukcesów. Sa opisy z róznych dziedzin zycia politycznego, spolecznego, kulturalnego podane w sposob odkrywczy i bardzo trafny. Lektura tej cudownej ksiazki przybliza mi Pania, zapoznaje ze swiatem ludzi i otaczajacej przyrody. Ciesze sie, ze sprawy Polski nie sa dla Pani obce, i ze przezywa je Pani gleboko. Ponadto posiada Pani dar latwego komunikowania sie z ciekawymi ludz mi i zdobywa ich sympatiei zaufanie.... Wlada Pani po mistrzowsku jezykiem polskim, przepieknie wyraza Pani swoje mysli w je zyku ojczystym. Czytam Pani ksiazke bardzo wolno. poniewaz co pewien czas musze notowac pewne zdania, zwroty, okreslenia, przenosnie, celne spostrzezenia - jest to dla mnie nieustanne uczenie sie naszego jezyka."

Alojzy Olinski, Kutno





"Ksiazka jest ciekawa, osobista, ale dyskretna, pelna przyjazni,

a Autorka godna podziwu za swoja pracowitosc i pielegnowanie przyjazni z synem".

Elzbieta Kozlowska-Swiontkowska, Bialystok





"Zólwi strumien byl ucieczka w czasie, gdy siostra chorowala. Ja nie czytalam Twojej ksiazki, ja do niej wchodzilam, zeby znowu byc w tym domu i tym ogrodzie, tak bardzo podobnym do domu mojego dziecinstwa. Wielkanoc z zastawionym stolem - u nas mó wilo sie "ubranym", choinka, sciezki prowadzace dla siebie tylko wiadomych miejsc. Ksiazka byla oddechem w udrece kazdego bolesnego dnia... Znowu jestem w Twojej ksiazce, tyle w niej urokliwego spokoju, prostej dobroci nawet w trudnych chwilach i ani jednego niepotrzebnego slowa. Kazde slowo to obraz, przestrzez z wlasciwymi czasowi i miejscu klimatem - ja naprawde jej nie czytam - zanurzam sie w niej, ile razy siegne zeby znówu uciec od obecnej rzeczywistosci i trudno mi z niej wysc! ... Tak pie knie i z wlasciwym sobie talentem opisujesz dzieje Romana i Józka Alickiego i tak malo o Marku (mezu, znanym Hubalczyku- przyp A.Z). Wiec troche Ci o nim opowiem. Cichy, spokojny z przeuroczym usmiechem, ciagnacy za soba sznur kobiet - nigdy nic o sobie, skromnosc do przesady. A przeciez ma Virtuti Militari i 5 krzyzy Walecznych. (...) Jeszcze raz Ci dziekuje za mozliwosc uciekania nad Zólwi Strumien. Wedrujac Twoimi sciezkami otacza mnie urokliwy klimat tych miejsc, slysza szum wodospadó w, szelest lisci, cieniste zboza wawozów, milczenie oltarzy... Dzieki Ci za to".

Kaja-Cezaria Szymanska, Warszawa





"Jednym tchem przeczytalam Pani ksiazke "Ulica zólwiego Strumienia". Czytanie sprawilo mi wielka przyjemnosc. W ksiazce znalazlam wiele wydarzen, które mialy miejsce w mym zyciu. Przytocze kilka podobnych zdarzen.(...)".

Krystyna Koniecka, Gliwice





"Ksiazke "polknalem" jednym tchem! Cóz za interesujace zycie Pani, ale ile to kosztowalo trudu, wysilku i energii! Ciesze sie z rodzinnego szczescia Pani i jestem pelen podziwu dla niespozytej energii".

Prof.dr. Stefan Wesolowski, Warszawa





"Twoja ksiazka jest ciepla i optymistyczna i wciaga gdy sie czyta, zdumiewa iloscia nazwisk, ukladów towarzyskich, znajomych, tempem w jakim sie przemieszczasz w swoim zyciu, tematów, którymi sie interesujesz i imponuje organizacja czasu, organizacja dni i pracy. Wyglada na to,ze masz czas na wszystko"...

Xenia Popowicz, Katowice





"Ksiazka jest fantastyczna. Porwaly mnie historie rodzinne, porwala mnie atmosfera domu rodzinnego i to cieplo, które bije od Pani w kontaktach rodzinnych (Tomek - wspanialy syn, Norman - wspanialy maz, pani - wspaniala matka i zona i to wszystko razem fantastyczne, pozytywna atmosfera, pelna milosci i zrozumienia). Czytajac historie Pani rodziny znalazlam znajome miejsca i znajome osoby, a wiec i nas cos polaczylo ze soba. Otóz od 1955 roku do 1977 mieszkalam i bylam wychowywana samotnie przez mame w domu przy ulicy Rewolucji 30 (dawniej Poludniowa). Czesto przechodzilam obok sklepu meblowego Pani chrzestnej matki - cioci Zosi..."

Ewa Skonieczko, Lódz





"Ksiazka bardzo mi sie podobala. Znalazlas wlasciwy ton. Jest szczera i osobista, bez popadania w ekshibicjonizm i nie przekracza granic, powiedzmy, intymnosci, tylko ladnie utrzymuje sie na cienkiej granicy. (...) Dowiedzialam sie nowych rzeczy o Twoim dziecinstwie, tym ze zwierze tami i ogrodem w tle. Ponadto zawsze odnajdywalam w Tobie cechy, które byly rodem jak gdyby z Wankowicza - w sposobie pracy, w podejsciu do pracy, i wlasnego pisarstwa. Nowoscia dla mnie bylo to, ze w sposób tak swiadomy formowal Ciebie Ojciec, który jawil mi sie z opowiadan jako osoba skromna, pograzony we wlasnych pracach i lekturach, a dom i dzieci byly jakby domena Mamy...".

Aldona Kubikowska, Warszawa





"Ulice Zólwiego Strumienia przeczytalem jednym tchem i wciaz mialem wrazenie, ze jestem gdzies w poblizu. Mysle, ze kazdy, nie tylko znajomy, który gdzies tam odnajduje siebie, musi odbierac podobnie barwne losy osobiste, które z talentem i wielkim cieplem przenosisz na czytelnika.

Jest to nowa spowiedz dzieciecia wieku pod tyloma wzgledami przeciez okrutnego (totalitaryzmy, dwie wojny swiatowe, eksterminacje, nieustanne wojny lokalne) z zawirowaniami i w naszej Ojczyznie. Twoja mlodosc przypadla szczesliwie na czas przemian, które tez z takim optymizmem i wiara w czlowieka uczynilaa tlem swoich osobistych przeznaczen. Jednym slowem ksiazka jest w moim odczuciu bardzo dobra i interesujaca..."

Prof. dr Jerzy Rutkowski, Warszawa





"Bylismy z tym roku, jak zwykle, w Nieborowie; myslalem o Pani wspominajac dawne pobyty. Fragment w Pani ksiazce wzruszyl mnie; szkoda, ze oddalenie zerwalo nasze kontakty. Bardzo je cenilem".

Prof.dr Janusz Zakrzewski, Instytut Fizyki, Uniwersytet Warszawski





"Ksiazke czytalem z duzymi przerwami, gdyz z powodu wspomnien i wzruszen musialem ja czytac na raty. Trzy razy mialem lzy w oczach: smierc Ojca, Wankowicz-Tili oraz okradzenie Tomka w Lizbonie. Bylem bardzo dumny z Niego i ciesze sie, ze tak dobrze Go wychowalas, choc na pewno nie bylo to latwe. Dobrze, ze napisalas te ksiazke; jest to kawalek wspólnego zycia i wspomnien, które dzieki temu nie zagina. Niektore fragmenty dzieciom bardzo sie podobaly i czytaly je na glos.(...). W Twojej ksazce znalazlem równiez zlote mysli, z których niektóre wynotowalem...".

Krzysztof Ziólkowski, Lódz





"Ciagle jeszcze czytam Pani ksiazke. Ma wielka zalete, ze czytajac ja wlazi sie w opisywana przez Pania atmosfere. Dlatego tez nie mozna czytac jej za jednym zamachem, tylko powoli, odcinkami i zawsze trafi sie na cos ciekawego, tak bardzo wzietego z autentycznego zycia, a dla mnie tym ciekawsze, ze trafiam na pewne polskie problemy okresu, któ ry jest mi zupelnie obcy i zastanawiam sie jak bym ja odbieral atmosferÿ, która Pani opisuje, gdybym tam byl".

Andrzej Grabia Jalbrzykowski, Buenos Aires, Argentyna





"Tresc, styl i opisy bardzo przyjemnie sie czyta".

ks. Tomasz Tomasinski SAC, Paryz





..."Troche lezki i smutku, ale ciekawe zycie - wzruszajace listy od Tomka..."

Danuta Mostwin, Baltimore, Maryland





"Pani ksiazka jest kopalnia wiadomosci, nieraz bardzo waznych i bystrych spostrzezen".

Andrzej Pomian, Waszyngton,D.C.





"Malo kto potrafi napisac historie swpjego zycia tak, jak to ucznila Pani - jest to i "readable" i prawdziwe. Ta zyczliwosc to oczywiscie produkt Pani chrzescijanskosci, ale i talentu do autpbiograficznego wypowiadania sie...".

Ewa M.Thompson, Rice Univ. Houston, Texas





"Z duzym zainteresowaniem przeczytalam Pani ksiazke. swietnie napisana, bardzo bezposrednio, powiedzialabym "po ludzku" opisane zycie i chlodny obiektywizm, który bardzo cenie u pisarza".

Maria Komornicka, Milwaukee, Wisconsin





"Pani korzenie sa w Polsce, jest Pani "jedna z nich", wierza Pani -równoczesnie ma Pani ciekawe doswiadczenia w Stanach, przez meza zyje Pani zyciem amerykanskim, zyciem osoby stabilnej finansowo i uczuciowo, osoby nie zwiazanej z zadna grupa polonijna, osoby, która patrzy na zycie raczej obiektywnie, osoby ciekawej zycia i umiejacej obserwowac. Osoby, która chce wiele swoich spostrzezen dzieliz z innymi, ale która równoczesnie strzeze i nie ujawnia swoich glebokich uczuc. W wielu miejscach w "Ulicy" uchylila Pani troche drzwi, ale nie zaprosila czytelnika do wnetrza domu. Gdyby to byla powiesc, to bym powiedziala, ze fabula toczy sie na ulicy (stad tytul ksiazki?), a nie w domu (moze wtedy tytul bylby "Dom na ulicy...?").

Dr Alina Sumacka-Szczesniak, Mount Vernon, New York





..."Jest Pani - Pani Aleksandro w czepku urodzona, majac tak wspanialych Rodziców, tak udanego syna i od kilku lat kochajacego mez a. Wiem, ze miala Pani momenty trudne, ale któz ich nie ma - w porównaniu jednak z plejada moich znajomych - Pani dostala wiele - ale umiala cale to dobro wykorzystac w najlepszym tego slowa znaczeniu - wlozyla Pani ogromna prace - i zbiera teraz wyniki. Czytajac Pani "pamietnik" mysle o moich kolezankach, którym nie udalo sie dobrze wychowac samotnie dzieci, które zmarnowaly talent - lub którym - tak jak mnie brakowalo od dziecka matki i oparcia w rodzinie w pózniejszych latach. Pani ksiazka - tak latwa w czytaniu pobudza do takiego myslenia i spojrzenia za wlasne dziecinstwo i mlode lata. Wydaje mi sie, ze to jej ogromna zaleta, o której nie wiem, czy ktos wspomnial.(...). Ksiazka Pani towarzyszyla mi przez wiele wieczorów (15 do 30 minut na dobranoc, jako deser dnia). Teraz mi jej brakuje, choc stos ksiazek lezu przy nocnym stoliku".

Krystyna M.Wolanczyk, Arlington, Virginia





"Dawno nie mialam w rece lektury tak latwej w czytaniu i tak interesujacej.../.../ Przywiazalam sie do Pani ksiazki na tyle, ze wracaÿam do niej kilkakrotnie, juz po przeczytaniu (wybierajac fragmenty na "chybil-trafil"), czego prawie nigdy nie robie"...

Danuta N.Ludwiczak, Falls Church, Virginia





"Ksiazka Pani "Ulica Zólwiego Strumienia" spowodowala, ze bardzo zapragnelam odszukac Pania w Stanach. Przede wszystkim dziekuje za te ksiazke serdecznie. Doznalam wielu wzruszen czytajac o znanych mi ludziach i miejscach. Madra i dobra to ksiazka. Kazdy moze Pani pozazdroscic tak kochajacej i wspierajacej sie Rodziny, tradycji na wskros polskich i chrzescijanskich.(...).

Jolanta Hawran, Kalamazoo, Michigan





"Gratuluje opowiesci Pani o synu, potem o mezu, juz sie prawie z nimi zaprzyjaznilam. Podoba mi sie takie cieple pisanie o synu. Poza tym ma Pani umijetnosc pisania interesujaco o zdarzeniach blahych, banalnych nawet, i to m.in. zapewnia poczytnosc Pani ksiazkom".

Krystyna Nasiukiewicz, Buffalo, New York





"Ksiazke czyta sie bardzo lekko a uklad powiazanie biezacego dziennika ze wspomnieniami bardzo ciekawy (...). Czytajac otworzyly sie drzwiczki mojej pamieci, przypomnialy mi wiele zdarzen i osób."

Maria Zielinska, Ottawa, Kanada





"Zupelnie sie rozkleilam i poplakalam ze wzruszenia. Jestem zupelnie na tej samej czestotliwos ci ("wave lenght") co Ty, i to co piszesz bardzo do mnie przemawia. Duzo w moim zyciu bylo bardzo podobne do Twojego - mialam podobne uczucia i nastawienia). I teraz tez duzo spraw podobnie odbieram. Na przyklad to,ze w TV sa ciagle poszkodowani ludzie, okaleczeni psychicznie przewaznie, oczywiscie, przez rodziców, i potrzebuja "professional help". Uwazam, ze gdyby taki potrzebujacy przejdzie przez ten proces, to wie cej traci niz zyskuje (psychicznie).(...).

"Duza dojrzalosc, szczerosc polaczona z dyskrecja, przyjazne, pozytywne nastawienie do ludzi - kt óre od poczatku rzucilo mi sie w oczy - so to speak - i, pod koniec, wplywy tutejszego kontynentu, tutejszej kultury. Caly czas albo identyfikowalam sie z Toba, albo zauwazalam róznice. Jestes bardziej "polityczna" i muzykalna, niz to zauwazylam u Ciebie osobiscie. Ja szalenie lubie muzyke i trudno mi znalezc kogos, kto by odczuwal muzyke w tym samym stopniu. Ty jestes bardziej "mainstream" niÿ ja, która jestem bardziej buntujaca siê i z boku. Ty jestes religijna - dla mnie religia oddalila sie i nie bardzo dochodzi do mnie. Ja tez bardzo lubiÿ zwierzêta - wydaje mi sie, ze zycie w Polsce jest bardziej szorstkie i bezwzglêdne niz tu".

Grace Kopec, Toronto





"Przesylam ci pozdrowienia z Lublina, dziekuje za ksiazke, która zrobila na mnie ogromne wrazenie. Za Twoim posrednictwem, polubilam Autorke i na nowo zaczalam czytac Wankowicza (...)

Prof. dr Krystyna Kucharska, Lublin (list do Pauliny Lemke z Düsseldorfu)





"Przeczytalam jednym tchem "Ulice Zólwiego Strumienia". Wiesz Renatko, ze poplakalam sie kilka razy czytajac, a Oleñkê pokochalam nad zycie. Co to za dziewczyna! Bardzo chcialabym porozmawiac z Toba na temat tej ksiazki!".

List do Renaty Durda od siostry Ziuka Napiórkowskiego ze Sztokholmu



"Dziekuje Ci za napisanie "Ulicy Zólwiego Strumienia". Jestes dla mnie wielka inspiracja. Podziwiam Cie, nieraz sie z Toba identyfikuje, co najmniej trzy razy plakalam, nie wiem, czy nad Toba, nad soba, czy nad zawilosciami zycia w ogóle. Ale w koncu po przeczytaniu Twojej ksiazki jakos nabralam wiêcej energii i doszlam do wniosku, ze warto jednak ta swoja droga isc. Zyciorysu zmienic nie mozna, ale najwazniejsze zeby miec poczucie, ze sie nie zmarnowalo danego nam czasu i (biblijnych) talentów. Tomek jest taki wspanialy i niezwykle do Ciebie podobny, szczególnie na zdjeciach z dziecinstwa Was obojga.

Bardzo do mnie trafilo gdy mówiac o swojej relacji z Normanem napisalas, ze wzbudzal on u Ciebie postanowienie bycia dobra wobec niego....(..)

Halina Marash, Toronto, Canada





"To wszystko co tam opisujesz: sprawy wychowawcze, system wartosci, przeogromne znaczenie rodziny i religii, milosc w zyciu czlowieka, to sprawy fundamentalne. I tak mi bliskie. Twojej refleksje, Twoje widzenie i odbieranie swiata (tak siê sklada) jest jak moje wlasne. Zebys wiedziala Olenko, ile razy ja sie poplakalam czytajac, ile zadumy, wspomnieñ i refleksji powoduje ta ksiazka. Pierwszy raz czytalam ja jednym tchem przez dwa dni. Nastepnie bardzo wolno podziwiajac, markujac, eksponujac pewne fragmenty, zdania i sformulowania. Jest cos, co powoduje, ze ja wracam do tej ksiazki, mysle, ze jest to sila uczuc czlowieka, która tak pieknie eksponujesz na kartach tej ksiazki".

Magdalena Zaborowsky, Szwecja



"Jestem w podrózy sluzbowej i czytam w wolnych chwilach "Ulicÿ Zólwiego Strumienia". Jestem wzruszona cieplem, które wrecz emanuje z tej ksiazki. Podziwiam Pani pogode ducha, pozytywny stosunek do otoczenia, zarówno ludzi, jak i natury. Duza wiedza i wiele zainteresowañ prowadzi do jeszcze wirkszej wartosci ksiazki. Dodatkowo do tych walorów, które musza byc uznane przez wszystkich czytelników, ja czytam ksiazke o swoim dziecinstwie i o mlodych latach".

Danuta Cisek, Nowy Jork (Instytut Pilsudskiego)



"Ksiazka tak mi sie podobala, ze swoim zwyczajem opóznialem jej zakoñczenie chcac przedluzyc sobie przyjemnosc przebywania z nia. Pod koniec czytalem juz doslownie kilka stron dziennie. Po jej lekturze stala mi sie Pani osoba niezmiernie bliska. Z tego tez powodu nie tytuluje swego listu "Szanowna Pani Aleksandro" (jak powinienem), tylko jak powyzej (Droga Pani Olenko). Zreszta nie tylko Pani stala mi sir blisks osobs. Pani wspanialy syn Tomek takze. Nawet piesek Wañkowicza Dupek oraz wiele osób z najblizszego Pani otoczenia (...). Pani ksiazka przypomina mi inna, czytana w latach mlodosci. Byla to "Obietnica Poranku" Romana Gary. gdybym jednak mial wybierac, która lepsza, to bez wahania wybralbym ksiazke Pani autorstwa i to wcale nie dlatego, ze mam ja swiezo w pamirci. Pomimo, ze tamta czytalem co najmniej trzydzieœci lat temu, doskonale pamietam jej fabulr. Potem sledzilem droge zycia jej autora - nawiasem mówisc zakonczona tragicznie. W Pani ksiazce znalazlem nie tylko podnoszac na duchu historie polskiej rodziny, ale takze mase madrosci wyrazonych mimochodem, bez silenia sie na pryncypialnosc. To jest jej silna strona.(...).

Andrzej M.Cisek, Nowy Jork (Fundacja im.Jerzego £ojka, Instytut Pilsudskiego).



"Nie potrafie sie powstrzymac, aby nie napisac po przeczytaniu ksiazki "Ulica Zólwiego strumienia", aby wyrazic zachwyt Pani dokonaniami w tak krótkim zyciu. (...)Jestem pelna podziwu dla Pani dorobku naukowego, literackiego. Reprezentuje Pani Polke od najlepszej strony"(...)

Henryka Garbos, Sandomierz, listopad 1998



"Po spotkaniu w Poleskim Domu Kultury i przeczytaniu Pani ksiazki "Ulica Zólwiego Strumienia" zostaje pod wplywem miejsc i slów tam zawartych.(...).

Elzbieta Mierzyñska, Lódz, 25 listopada 1998



"To naprawde dobra ksiazka! Ja zawsze cenilam sobie zycie i wszystkie sprawy z nim zwiazane, wiec zawsze dokument, reportaz. Pamietnik, wspomnienie czy dziennik bardziej do mnie przemawialy niz jakas wymyslona historia. (...) Tak bardzo cenie prawde zawarta w slowach" (...).

Gryzelda Markiewicz, Lódz, 3 czerwca 1998



"...to co najbardziej mnie ujelo i wzbudzilo jeszcze wieksza sympatie, to ze Pani umie kochac, i ze o tym uczuciu najbardziej ludzkim mówi Pani glosno, wyraznie, nie wstydzac sie go, nie ukrywajac dyskretnie. (...)".

Teresa Siedlar Kolyszko, San Jose, Kalifornia,13 stycznia 1999



„Pani ksiazke pochlonalem po prostu. Cieszy mnie doskonaly jezyk, podziwiam Pani niezwykla biografie, tak naturalnie i piekne podanie, Pani ludzki do ludzi stosunek. Na kartach Pani ksiazek sa i nasi znajomi, wcale liczni, jest i kilku przyjaciól.

Ponoc nie umie Pani plywac... A tymczasem na szerokiej, burzliwej rzece zycia czuje sie Pani jak u siebie w domu, w Warszawie, w Dallas, wszedzie. Daje sobie Pani swietnie rade i z pradem i pod prad, i przez caly czas obserwuje Pani oba brzegi, i to co pod woda, i to co w powietrzu. Duzo Pani widzi, trafnie Pani ocenia to, co widzi. Bardzo czesto w tym, co Pani pisze, odnajduje swoje mysli, widocznie tak samo to czuje.

Wczytuje sie w Pani slowa znów i znów. Nawet na Phantom Peins nie mam czasu zgrzytac, zapominam o róznych tych moich przypadlosciach, czyli, ze ta lektura to nie tylko przyjemnosc ogromna, ale i lekarstwo. Mersi vielualis, jak mawiaja Helweci. (...)

Tadeusz Chciuk-Celt (Marek Celt), Planegg, Germany, 10 listopada 1998



"Ulica Zólwiego Strumienia" pochlonieta przeze mnie w blyskawicznym tempie zrobila na mnie ogromne wrazenie.(..)."

Andrzej Jabloñski, Warszawa, 12 lutego 1999



„Pani ksiazka zbliza do bardziej konkretnej prawdy, która wcale nie jest taka jednoznacznie negatywna, jak to wielu glosi. Bardzo odpowiadaja mi przytaczane przez Pania rózne, nawet filozoficzne stwierdzenia, pozwalajace lepiej zrozumiec kazda prawde zyciowa (...).

Pani ksiazka zwraca uwage na wielka róznorodnoscia ludzkich losów i wlasciwie, choc moze nie w pelni, gdyz w jednej ksiazce jest to raczej niemozliwe, oddaje atmosfere ostatnich kilkudziesieciu lat, zarówno w Polsce, jak i w Ameryce Pólnocnej, a zwlaszcza w USA. Dla mnie jest ona ponadto szczególnym zapisem, utrwalajacym takze moje rodzinne strony (które okazaly sie naszymi wspólnymi stronami) i przedstawiajacym wielu znajomych ludzi, z którymi równiez ja sie spotykalem, wsród których zylem i dzialalem, oraz których czesto wspominam.

Ksiazka dowodzi Pani niezwyklej aktywnosci i pracowitosci, a takze umiejetnosci pokonywania zyciowych trudnosci. A ponadto jest kopalnia cennych spostrzezen i twierdzeñ wzbogacajacych wiedze o naszym zyciu. Pani osobiste losy dowodza, ze mozna byc bardzo czynnym i zapracowanym a jednoczeœnie zadowolonym z zycia, szczêœliwym i otoczonym kochajacymi osobami.(...)

Prof.dr Leonard Ratajczyk, Schaumburg,Illinois, USA, 30 marca 1999



„Czytam Zólwia. A oto kilka z moich ulubionych okreslen, fragmentów: „pachnial snem” (o synku, gdy byl maly), zabawa w „rozbieranie” (na czesci-szczeki, glowa, z Wankowiczem), wrazenia z wyprawy statkiem: sloñce – jak czerwony egzotyczny owoc przepadalo w czelusciach oceanu; powroty do Polski – niechlujne obejscie, na które patrzylam z bólem i troska, odmówienie (tylko przez niektórych) prawa do zabierania glosu na temat sytuacji w Polsce; wsród Polonii – nie ukrywana satysfakcja z tego, ze w Polsce dzieje sie zle (doszlam tez do tych samych wniosków, ze ludzie mówia tak, by usprawiedliwic swój wyjazd- jest to paskudne i zlosliwe, bo ja tak jak Pani, ciesze sie z kazdego najmniejszego osiagniecia, ktore ma miejsce w Polsce i jestem pelna optymizmu, bo inaczej - juz tak ogólnie – nie ma po co zyc”

Nina Krygier-Michalak, Toronto, 5 maja 1998



„Moja Mama jest czytelniczka Twoich ksiazek i Twoja admiratorka,wiec z lektury zna i Tomka. „Ze tez mnie los nie nagrodzil ttaka corka jak pani Ziolkowska”, mowi mi zawsze, kiedy wraca do czegos Twojego. Teraz po rz kolejny podczytuje „zolwia”, wiec mozesz sobie wyobrazic jakie prowadzi ze mna rozmowy”

Joanna Jachmann, Warszawa 9 wrzesnia 1999



„Czytajac Pani ksiazke potwierdza sie rzecz wiadoma od dawna, ze to glownie od rodzicow zalezy, na jakich ludzi wyrastamy. I jakie to szczescie, ze takich wlasnie ich mielismy, gdy ksztaltowala sie nasza osobowosc – ten swoisty bagaz na cale zycie”.

Teofil Lachowicz, Nowy Jork, 20 grudnia 1999



„Ulice Zolwiego Strumienia” przeczytalem z przyjemnoscia. Mam chyba chorobe psychiczna , bo najpierw chodze kolo ksiazki nie ruszajac jej, po czym jak zaczne czytac, to czytam dzien i noc, az skoncze, Moze to nie choroba psychiczna, ale psychiatra by pewnie ja nazwal. Rozpoznaje wiekszosc miejsc akcji i to robi ksiazke ciekawsza. (...) Pomysl na zycie dwa razy – na probe i naprawde tez mi przyszedl do glowy dawno temu. To drugie zycie chcialbym zaczac w liceum. Na szczescie to jest niemozliwe, bo moglbym na przyklad w drugim zyciu byc gorszym czlowiekiem i cynicznie wykorzystac nad innymi przewage doswiadczenia. ...)”.

Marek Pakulski, Woodlands, Texas, 23 stycznia 2003



„Bardzo lubie wracac do Pani ksiazke, szczególnie do „Ulicy Zolwiego Strumienia”, która jest moja ulubiona.”

Ilona Kowalska, Czestochowa, 20 sierpnia 2003
.



„.... „Ulica Zolwiego Strumienia”. Jesli Pani Aleksandra mnie uwierzy, to nigdy nikomu nie kadzilem. Doszla Pani Mistrza, albo go i przescignela.
Tu dodaje plotke. Gdy Wankowicz byl u s.p. Wojciecha Ziembinskiego poprosil mnie do osobnego pokoju i powiedzial „wnuczka moja ukarana w Stanach za udzial w antywietnamskiej demonstracji. Ale chcialbym aby wyszla za Polaka”.  I tak stalem sie swatem jej z Walendowskim. Bo bronilem pewnego malarza i natychmiast do niego sie zwrócilem. Ale powiadam temu (zostawmy nazwisko) mąż nie moze byc do ramienia zony. A on: „Stanislaw, mam, mam”.
No i malzenstwo chyba w tydzien skojarzone.
Piekna ksiazka i winszuje syna. Ja sie sie u nas mowilo „jak sie patrzy”.
Moc uwag pomijam. Ale droga Pani Aleksandro, strona 260! „Rozmowy z katem”
napisal dobrze mi znany s.p. Kazimierz Moczarski. Lagodnie mowiac p.Bartoszewski to wobec Kazimierza Moczarskiego zupelnie inny szczebel.
Na Pulawskiej u p.Walendowskich nie bywalem. Ale to sprawa, ktora opuszcze ze wzgledu na pamiec rodzicow p.Erdmanow.
Stanislaw Szczuka,  Warszawa 25 kwietnia 2001

.


„Sa takie ksiazki, do których się wraca. Mnie ich liste otworzyl przed znacznie ponad 50 lat temu Jedrzej Kitowicz swoimi pamietnikami, czyli historia Polski, a wlasciwie jeszcze przed nim Maurycy Mochnacki wspanialym esejm pt. Historia Narodu Polskiego (oczywiście tlyko czesc pierwsza). Jest dla mnie tych ksiazke niewiele. Zamknalem ja kilka lat temu. Otoz na dzis jest to „Ulica Zolwiego Strumienia”,wracam do niej najczesciej, bo jest bardzo aktualna. Proszę przyjac do laskawej wiadomosci, ze zajela Pani trwala pozycje w literaturze. Jeszcze blizej to uzasadnie, jak się będę lepiej czul. Za kilka dni moje 75-e urodziny(...)Pisze Pani wspaniale. Ma Pani styl wlasny u wlasny wielki talent (...)”.

Stanislaw Szczuka, Warszawa 17 listopada 2003





” Na koniec musze Ci sie przyznac ze dzieki Tobie wlasnie jastem w USA. Troche mi glupio, ale wykorzystalem Twoje nazwisko i znajomosc z Toba do uzyskania wizy. Dopiero teraz ciebie o tym informuje wierzac ze nie utniesz mi glowy. W lipcu 2001 roku zabrawszy z domu czesc korespondencji z Toba i kilka ksiazek z dedykacjami pojechalem do Warszawy. Wypelnilem aplikacje, wplacilem co trzeba i stanawszy przed obliczem konsula opowiedzialem historie naszej znajomosci, podparlszy sie literatura. Konsul stwierdziwszy ze listy i ksiazki wspolgraja nie spytal nawet o zaproszenie ktorego wcale nie mialem. Tak to "Ulica zolwiego strumienia" przyczynila sie do mojej bytnosci tutaj.
Pozdrawiam niezmiernie serdecznie Ciebie i Normana.Moze wichry kiedys przyniosa Was w okolice Chicago.Narazie lece po ksiegarniach pytac sie o Twoje ksiazki. Iwo”

Iwo Jankowski, 21 marca 2004



„Przeczytalam poczatek ksiazki i poczulam się upowazniona do zlozenia Pani zyczen urodzinowych...”

M.Piesiecka, Koszalin, 6 kwietnia 2004



„Ksiazki Pani powinny być obowiazkowa lektura w szkole, a Pani zycie sluzyc wszystkim kobietom za przyklad godny nasladowania, chocby w jego najmniejszym stopniu. Pani pisarstwo, osiagniecia i cale zycie – moglyby nauczyc wiele to mlodsze pokolenie. Milosci do ojczyzny, ludzi i zwierzat, hartu, ducha, sily woli i darzenia do celu droga prawa i szlachetna”. Wszystko wokol Pani jest wspaniale”.

Wieslawa Sokolowska, Lodz, 15 kwietnia 2004



„Plawie się w slowach madrych, refleksyjnych, cieplych – wzbogacajacych mnie pod wieloma wzgledami. Ta lektura jest niczym przebywanie z przykacielem, z dokonan którego jest się dumnym.

Niech Dobre Anioly maja zawsze piecze nad Pania, wdzieczna

Grazyna Bienkowska

Warszawa, 28 maja 2004



„Konczy się moja przemila przygoda z ksiazka „Ulica Zolwiego Strumienia”, pomogla mi przebrnac trudne dni spowodowane kaprysami pogody. Nie mialam wyrzutow sumienia, ze marnuje czas i odrobine odpoczelam.(...) Pisze przede wszystkim, aby podzielic się zachwytem nad swoboda pisania. Ma Pani w sobie tyle ciepla, którego w obecnych czasach na prozno szukac u madrych osob. (...)Raz jeszcze dziekuje za zaczerpniecie calym sercem „Pani Osoby.”

Alicja Szoda, Szczecin, 24 czerwca 2004





“Mam juz ksiazke "Ulica Zolwiego Strumienia" i bardzo sie ciesze.!!!!

Mialam z tego powodu wiele przygod i emocji, ktore skonczyly sie pomyslnie.

Klopoty spowodowane "niedyspozycja komputera", (jeszcze nie zupelnie sie skonczyly) - permanentne zawieszanie sie systemu, a po zresetowaniu, wszystko znika. Totez wszelkie proby zamowienia, konczyly sie ich znikaniem. Kiedy rozpoczwlam te proby, ksiegarnia (merlin. com.pl) dysponowala szescdziesiecioma kilkoma egzemplarzami, wiec nie bylo zagrozenia, ze zabraknie. A jak juz w koncu udala sie wstepna proba, to zostala tylko jedna, jedyna ksiazka. (Tak szybko zostaly rozchwytane !)

Totez ogarnal mnie blady strach, czy mi sie to uda, czy zdaze. Szybko ja dalam do przechowalni, zeby mi "nie uciekla", jak sie znow zawiesi komputer. "Po trudach i znojach", doprowadzilam to zamowienie do konca - bo, balam sie zaprzepascic ten ostatni egzemplarz - no i zwyciestwo.!!

- Niby "mala rzecz, a cieszy".

Nie dawno mi dostarczono i chociaz przeczytalam dopiero kilka stron, jestem pod jej urokiem.



I zaraz musze sie podzielic moimi odczuciami i powolac sie na Pani "zlota mysl", ktora mnie przeogromnie wzruszyla -

- odkryciem przez Pania tej oczywistej prawdy, ktorej nikt nie potrafi dostrzec. A mianowicie:



- Nawet przepisujac ta mysl, lzy mi leca ciurkiem, jak wyobraze sobie, ze (moglo by tak byc).

Jakze Pani myslenie siega gleboko.

Pani Olenko droga - kozdemu, kto przeczyta te slowa, pozegnanie sie z tym swiatem - kiedy pora nadejdzie - nie bedzie straszne.



Piekne sa rodzinne fotografie, nadaja ksiazce klimat autentycznosci

Bardzo mi sie podobaja te dwie fotografie Pani, (na jednej z usmiechem, a na drugiej - zadumana z glowa na podpartych dloniach - sliczne, artystyczne). Piekna polska dziewczyna o zlocistych wlosach

Na fotografi "Nasza trojka" - panowie, nawet sa podobni. -:)

Ten sam ksztal glowy, czola, fryzury - ale usmiech Tomek ma Pani.

Piekne fotografie Rodzicow, (takie zawsze budza w czlowieku zadume), oraz wielu wspanialych przyjaciol.

Ciesze sie, ze juz mam te ksiazke.



Serdecznie pozdrawiam - Wieslawa Sokolowska, Lodz, 19 lipca 2004.











Merlin.com.pl

Książka, którą warto przeczytać i warto mieć!
Ta książka zdumiewa bogactwem zawartych w niej treści, wątków, tematów, zdarzeń, podanych przez autorkę w taki sposób, jakby mówiła do osób jej bliskich i opowiadała o wspólnych znajomych miło, serdecznie, ciepło, językiem takim, jaki chcielibyśmy słyszeć na co dzień. Zdumiewa także to, że autorka w tak jeszcze przecież niedługim życiu spotkała się i zaprzyjaźniła z tak wielką liczbą wybitnych ludzi i to zarówno po tej jak i po tamtej stronie Oceanu. Z cytowanych listów i opisów spotkań widać, że każdy, z kim się zetknęła, darzy ją sympatią, co wynika zapewne z jej wrodzonej serdeczności, jaką okazuje zarówno tym Wielkim, jak i tym, którzy "wielkimi" mogą być dopiero w dalekiej przyszłości. Polonia amerykańska może być dumna z tego, że wzbogaciła ją swoją tam obecnością pani Aleksandra, a Polska może być dumna, że właśnie Ona reprezentuje nasz naród.

Franciszek Klimek, Krakow, 9 czerwca 2004







”Jestem pod wrazeniem Pani ksiazki „Ulica Zolwiego Strumienia”. Mam przy czytaniu ksiazek (madrych i wartosciowych_ nawyk podkreslania lekko olowkiem, bądź robienia na marginesie krotkich notatek. Pani ksiazka należy do tej grupy ksiazek, stad spotkal ja podobny los.

Ksiazka zawiera wiele Pani cennych pzremyslec z osobistego zycia. Porusza Pani w niej yakze wiele kwestii natury politycznej, obyczajowej, kultorowej, historycznej dotyczacej glownie spraw polskicj i amerykanskich i ogolnych. (... )

Maria Jaremek, Szczecin 18 wrzesnia 2004



Zastanawiam sie nad moimi wrazeniami w zwiazku z Ulica Zólwiego Strumienia, wplyw ksiazki przede wszystkim na sfere emocjonalna..
Ja reprezentuje inne pokolenie, a mimo to Pani opowiesc jest mi bliska.
Wydaje mi sie, ze to dlatego, iz udalo sie Pani przekazac pewne uniwersalne
doswiadczenie zyciowe, uczucia, relacje miedzyludzkie i sposób na zycie.
Nietrudno jest wzbudzic nostalgie za przeszloscia u kogos ze swego
pokolenia, kto zyl w tych samych czasach. Ale kiedy udaje siê poruszyc
kogos, kogo pozornie nie powinny "obchodzic" czasy, których nie zna z
autopsji, to dopiero wielka sztuka!
A Pani siê to udaje. Tak samo jak Lucy Maud Montgomery, której Ania
czytana jest przeciez w kazdym pokoleniu dziewczat (i nie tylko...) i w
róznych krajach. Tak samo jak udaje sie wielu klasykom i niektórym
wspólczesnym pisarzom.
A propos. Nie wiem, czy zna Pani modna w Polsce Grochole czy pare innych
popularnych pisarek. swietny warsztat, super sie czyta, bo ciekawe i tez o
zyciu, o mezczyznach itp. Sa tam nieraz nawet prawdopodobne
psychologicznie historie. Ale te panie (czy panowie) pisza jak
przyjaciele. Pociesza. pokaza podobne przypadki, dadza nadzieje na
przyszlosc. Ale brak dzis tej glebi i madrosci "matczynej" (tzn. kogos
madrzejszego, nauczyciela czy kogos w tym rodzaju), jaka widac np. w
obyczajówkach Agathy Christie wydawanych pod pseudonimem Mary Westmacot.
Dla porównania proszê zestawiæ "Nigdy w zyciu" Grocholi i "Niedokoñczony
portret" Westmacot.
Pani udaje siê ta sztuka. Czyta sie Ulice nie tylko dla przyjemnosci, dla
ciekawosci czy chwilowego wzruszenia. To zostaje na dluzej. Dlatego, ze z
tej ksiazki naprawde mozna nauczys sie czegos o sobie, o ludziach i o
zyciu. Spojrzec na siebie troche z boku, co jest przeciez bardzo trudne i
czasami robimy to za pózno.
Wczesniej pisalam do Pani, ze podziwiam odwage w obnazaniu pewnych sfer
prywatnosci i ze ja pewnie nie odwazylabym sie na taki krok. Teraz juz
wiem, ze daje to cos dobrego obu stronom. Tej, która mówi i tej, która
slucha.
Niedawno rozpadl sie mój zwiazek i pierwszy raz w zyciu odwazylam sie
zwierzac przyjaciolom, siostrze. W ten sposób pomoglam koledze z pracy,
który tez zostal wlasnie porzucony. Wlasnymi zwierzeniami i wysluchaniem
jego. Moze to banalna sytuacja, ale dla mnie wyjatkowa, bo moja wlasna.
Tak wlasnie jest z Ulica. Nawet cos, co jest niby "tak zwyczajne, tak
powszechne, tak normalne" czyta sie jak co¶ wyjatkowego.
A to, ze poznalam Pania i p. Normana, to co przeczytalam w ksiazce... To
potrafi zdzialac cuda.
Daje nadzieje, ale nie ludzi ksieciem z bajki, jak wiele obecnie
popularnych powiesci.
Pokazuje realna strone zycia uczuciowego, o które trzeba nieustannie
dbac. Ja to zrozumialam za pózno, zajeta nauka, praca, ambicjami.
Tym bardziej Pania podziwiam, ze przy takim natloku zajec umie Pani
utrzymac i rozwijac te milosc. Czego Pani bardzo, bardzo gratuluje.
Ewa Baglaj, Warszawa, 28 pazdziernika 2004



„Ksiazka dopiero co wrocila do mnie z pielgrzymowania po kumoszkach. Wszyscy moi znajomi poczytlai, teraz ja studiuja – zakreslaja olowkiem rozne fragmenty, np. interesujace rozwazania o czynach dobrych i zlych. To prawda, ludzie uwielbiaja pametac czyjes potkniecie i za nic nie mogą uznac przymiotow, czynow, nawet wznioslych. „Prawdziwych przykaciol poznej się w biedzie” –to tylko pol prawsy. Prawdziwych poznaje się wtedu, gdy otrzyma się np. znaczaca nagrode (...)”.

Bronislawa Kaczor, Szczecin, 4 listopada 2004



„Ksiazka urocza i madra, masa faktow, masa ludzi, kawal zycia...

Wspaniala autobiografia”.

Leszek Zulinski, Warszawa, 24 stycznia 2005



Jestem na "Ulicy Zolwiego Strumienia" i odpoczywam z delikatna refleksja
- z kazdym krokiem. Naprawde mila lektura. Wlasnie Swieta sie zaczely.
Wieczorami tuz przed spotkaniem z Morfeuszem czytam kilka stron. Pani
ksiazka mnie jakos uspokaja wewnetrznie i moze te "polskie wspomnienia"
tak dzialaja na mnie. Nagle zaczyna sie jakis swiat rozumiany i znany z ta
lektura i bardzo duzo ciekawych mysli, spostrzezen obserwacji o Nas
samych, Polonii "pokrywa" i "odkrywa" Pani ksiazka.

Kinga Kolouszek, Wallington, New Jersey, 25 marca 2005



„Dochodzi druga nad ranem i jestem wolna, wolna, wolna - skończyłam lekturę ‘Ulicy Żółwiego Strumienia'. Co za radość moc ja było czytać! Dziękuję autorce z serca całego!

Wróciły wspomnienia...Jak to, ze grałam u Wojtka Wiszniewskiego... byłam na patriotycznym Harcerskim Kominku Barbary Wachowicz...rosłam na Teatrach Telewizji, śpiewałam na koncertach zespołu Pod Buda...i dużo, dużo więcej....

Myśli mi się ślimaczą, późno jest...Jedno wiem, ze DZIEKUJE...Był śmiech, były łzy, była zaduma, był żal...i było wzruszenie.

Jolanta Szaniawska, www.tnpolonia.com , Ottawa, Canada





„Doskonale czyta się Pani książkę, język poetyczny, plastyczny, ale przede wszystkim świat widziany poprzez ludzi - to urzekające. I ten dwugłos wspomnien i zapisków pozniejszych. Spojrzenie dwóch kobiet - trochę gombrowiczowskie z ukosa... „

Marysia Krausse, Warszawa, 12 maja 2007



„ZWROCILAM UWAGE NA CIEKAWA FORME; ROZDZIALY " POLSKIE" PIEKNIE

EMOCJONALNE, AMERYKANSKIE BARDZIEJ Z DYSTANSU, A POMOSTEM

SA PODROZE, MIEDZY INNYMI KANADA”.


ZOFIA KORZENIOWSKA., 7 czerwca 2007

.



Wspominam często Pani Mamę, tak wiele nas łączyło. Przede wszystkim śpiew - byłyśmy chórzystkami w kościele Najświętszego Serca Jezusowego na Julianowie. Pani Tosia wcześniej śpiewała w kościele Dobrego Pasterza. Śpiewała w chórze 50 lat (ja już śpiewam od 1977 roku), wspólnie jeździłyśmy śpiewać z pielgrzymkami.
Cieszę się, że zaśpiewałyśmy na Jej pożegnanie w kaplicy, i potem na cmentarzu. Pożegnałysmy koleżankę. Jadwiga Paduch zaśpiewała solo, myślę, że Pani Mamusia by się cieszyła.
Tak bardzo podoba mi się „Ulica Zółwiego Strumienia”,  jak dobrze by było, gdyby napisała Pani jej dalszy ciąg.
Serdecznie pozdrawiam, Barbara z całą Rodziną –Sylwią, Adamem i Anią, Krzysiem, Dominisią,  Jakubem i Zosią.
Barbara Bartosiak, Łódź, 28 lutego 2009

.

“Sam tytul mi sie tez podoba. Wspanialy pomysl wstepy fragmentow dziennikow dp poszczegolnych rozdzialow. Dla mnie wciąż malo. Potrafie o Pani znalezc w ksiazkacvh, rozmowach, spotkaniach, i sobie notuje, szukajac podobnych „luben” czy „nielubien”, porwonuje z wlasnymi – i znajduje:.

Halina Szyszko, Lodz, 24 maja 2009





„Z wypiekami na twarzy czytam „Ulice Zolwiego Strumienia” – co za uczta! Ile bialych plam mojej wiedzy się zapelnia, ile watkow i tropow tak mi bliskich w Pani biografii się przewija. Tyle podobnych lektur, osob, które podziwiam i pogladow, które podzielam – czuje jakby była Pani kims bliskim, znajomym i cieplym. (...) Tak jak Pani bylam cicha, niesmiala i tkwiaca w ksiazkach uczennica. Dzieki Olimpiadzie Polonistycznje, ktorej bylam finalistka, osmielilam się pojsc na studia do Krakowa. Studiowalam na UJ filologe polska o specjalizacji filmoznawstwo i teatrologii w ciezkich, ale i pieknych (w pewien sposób) latach 1982-87.(...) Podziwiam Pani talent, odwage i konsekwencje w realizacji marzen. Realizacja siebie to chyba nasz wielki obowiazek – a tu tak strasznie latwo dac się stlamsic i zdusic marzenia”.

Malgorzata Piera, Wieliczka 15 sierpnia 2010

.

Gdynia, 21. 10. 2010


Droga Pani Aleksandro,

Zgodnie z nasza telefoniczna rozmowa pisze swoje wrazenia po przeczytaniu Pani ksiazki “Ulica Zółwiego Strumienia”.

Czytalam ja niemal z mlodziencza pasja o bardzo roznych porach dnia, noca np. o 4-ej rano lub do 3-ej w nocy. Trudno mi bylo przerwac czytanie, tak bardzo wciagnela mnie Pani opowiesc.

Poczatkowo formula zapisu dziennik – przerywany wpisem z przeszlosci rozpraszala mnie, trudno było się opanowac, aby nie czytac dalej dziennika, pomijajac czas miniony. W miare jednak czytania stwierdzilam, ze jest to technika narracji wywolujaca pewien niepokoj, zwiekszone zainteresowanie – co bedzie dalej?, podobnie jak to dziala w filmach wieloodcinkowych.

Tak to odczuwalam.


Zdumiewajaca jest Pani historia. Bardzo wczesnie w okresie najpiekniejszej czesci zycia, wczesnej mlodosci trafila Pai pod skrzydla czlowieka slawnego, znanego, o wielkiej osobowosci, wielkiego pisarza ale o bardzo zaawansowanym wieku.

To bardzo ciekawe i trudne zderzenie. Bardzo znamienne było sformulowanie, ze w zyciu kazdego jest taki szczegolny punkt zwrotny od którego liczy się „przed” i „po” tym etapie. Ten czas wywiera zasadniczy wplyw na przebieg naszego zycia. Mysle, ze to bardzo uniwersalne stwierdzenie i na przykladzie Pani zyciorysu tak bardzo to było widoczne.

Caly czas czytajac te ksiazke zadawalam sobie pytanie, jak zdolala Pani zmiescic tyle podrozy, tyle wywiadow, tyle opracowan w czasie calkiem niedlugim. Podziwiam to. Osobne moje przemyslenia dotyczyly zupelnie nadzwyczajnych osiagniec zjednywania sobie ludzi na tyle, ze udzielali Pani poparcia w osiagnieciu stypendiow zagranicznych. Niewatpliwie była to wysoka ocena Pani umiejetnosci zjednywania sobie ludzi na tyle, ze udzielali Pani poparcia znajac caly dorobek pisarski, wkladu osobistego w zyciu literackim kraju. Mysle tez, ze decydujaca tu była ocena Pani jako czlowieka niezwykle ujmujacego, prostolinijnego, po prostu dobrego. Calkowicie zgadzam się z ocena Marcina Kuli wydrukowanej na obwolucie ksiazki, ze jest Pani osoba zyczliwa swiatu i ludziom.


Co my jako czytelnicy mamy z tego? Bardzo duzo.

Poznajemy autorke, przedstawionych przez nia ludzi z pierwszych stron gazet, ludzi prominentnych majacych wplyw na rozne aspekty naszego zycia , a szczególnie ludzi kultury. Poznajemy tez ludzi Polonii amerykanskiej waznych, a nam nieznanaych. Poznajemy tez Ameryke, wiele stanow i ich walory. Tych podrozy było tak wiele, ze czytalam te ksiazke z atlasem w reku. Mysle, ze bardzo wielu Amerykanow nie widzialo tyle, ile zdolala zobaczyc Pani.


Dla mnie osobiscie interesujace były Pani przezycia osobiste zwiazne z rozstaniem z Polska, rodzina, synem. Trzykrotnie bylam z mezem delegowanym przez polskie przedsiebiorstwa morskie (PLO) w Chinach, Bejrucie i Melburne. Zylam tam przez kilka lat. Moja pozycja byla diametralnie rozna, bylam tajm jedynie jako house-wife, wrecz nie wolno było mi podjac prace, tracilam wiec czasowo Polske, rodzine, przyjaciol i wlasna satysfakcjonjaca mnie prace zawodowa w kraju. Staralam się jakos radzic sobie z ta nowa sytuacja, ale jakze często towarzyszyly mi mysli, uczucia jakie opisuje Pani w ksiazce. Osobista tez wiez czuje w Pani przezyciach zwiazanych z rozlaka z synem. Ja tez zostawilam w kraju syna starszego Zbyszka, studenta Politechniki Gdanskiej. Towarzyszyl nam jedynie mlodszy syn Leszek, który skonczyl 6-ą klase, a wstapil do I klasy liceum i to po rozpoczeciu roku szkolnego do najlepszego stanowego liceum w Melburne. –Melburne High dla chlopcow. Pomagalam mu w pokonaniu brakujacych klas w matematyce, fizyce, chemii, wypisywalam dziesiatki nowych slowek, a po 4-miesiacach nie nadazalam juz w jego rozmowach z kolegami prowadzonych przez telefon.


Cieszylam sie - podobnie jak Pani z jego dobrych wynikow. Polubilam te szkole, jego nauczycieli, zwyczaje szkolne. Opisalam to w ksiazce wydanej przez Polonie australijska dotyczaca wspomnien z Australii pt. „Kocha czy nienawidziec” w czesci zatytulowanej „wspomnienia szkolnego mundurka”.


Dziekuje pani za przyslana ksiazke niezwykle serdecznie. Zachwycila mnie, porwala, przywolala wiele serdecznych przemyslen.

Rozumiem Pani rozterki, ale spotkal Pania szczegolnie dobry los, spotkanie z mezem panem Normanem. To los szczesliwy, powstaje z tego oprocz szczescia osobistego tak zwana „trzecia wartosc”, a to już wklad w wartosci obu narodow Polski i Ameryki.

Dodac tez chce, ze rowniez jak pan Norman uwielbiam melodie z „Casablanki” i nuce ja cale zycie, a był to film, który pierwszy raz zobaczylam majac 16 lat. Uwielbiam tez melodie z filmu „Pozegnanie z Afyka”, jak rowniez ten film.

Lacze raz jeszcze serdeczne podziekowania za ksiazke i pozdrawiam,

Teresa Augustyniak, Gdynia, 21 pazdziernika 2010

.*
Moja ulubiona ksiazka, za ktora BARDZO Pani dziekuje Moj niezyjacy przyjaciel z Warszawy przyslal mi Pani ksiazke "Ulica Zolwiego Strumienia " do Oslo, gdzie mieszkam z mezem Norwegiem i naszymi synami od 29 lat. Te ksiazke przeczytalam doslownie jednym tchem,wzruszalam sie razem z Pania, gdy czytalam o Pani zyciu w Lodzi, ktore tez jest moim rodzinnym miastem. Dziekuje za tak piekne i jakze gleboko emocjonalne chwile, ktore przezylam, czytajac Pani biograficzne wspomnienia w tej pieknej ksiazce. Pozdrawiam Pania bardzo serdecznie i bardzo cieplo z Oslo.
Malgorzata Kubik-Vaernes , 21 czerwca 2018, OSLO

*


czytam ponownie "Ulicę...". Napisałaś tam po ślubie z Normanem "Przychodził nowy dzień i był zawsze piękny". Zrobię sobie z tego motto. Żeby nie tracić czasu na nieważne rzeczy. Każdy dzień od dzisiaj ma być piękny! Bardzo wzrusza mnie Twoja książka. Teraz zwracam uwagę na uczucia. I jak ładnie piszesz o ludziach, których spotkałaś, poznałaś, zaprzyjaźniłaś.
Boguslawa Kania, Krakow 10 pzdziernika 2019

***

Fragmenty ksiazki ukazaly się w:

1. NOWY DZIENNIK (Nowy Jork)
NORDOST-AR