Wiersze zadedykowane
Tomasz Lychowski, Witold Smętkiewicz, Alicja Szoda, Jan Karoń, Franciszek Klimek, Renata Fialkowska, Harry Duda
***
Tomasz Lychowski
W końcu
Aleksandrze
Ziółkowskiej-Boehm
Czas
normalny (?):
przeszły
Czas
odkupiony:
ten, co w
ciemnościach się krył
czy ten, co
jasno wytycza drogę?
Czas:
nostalgii
minionych wzlotów?
Ten w
codzienności bytowania?
Objektywny –
czas serca?
W końcu to
ja się pytam:
„Czas?”
„ ”
Tomasz Łychowski
Rio de Janeiro, 28 lutego 2015 r.
^^^
Harry Duda
PATRZYMY:
INDIANIN PRZED SKLEPEM
W TRENTON, NEW JERSEY,
A JA W SAMOCHODZIE
Aleksandrze
Ziółkowskiej-Boehm,
Autorce
„Otwartej rany Ameryki”
Bez ruchu jak część słupka, na którym skulony
bez reszty w sobie siedzi, a spojrzeniem sięga
daleko za widnokrąg. Jesienne ma klony
za tło dla rytej w mroku twarzy: ślad
czerwieni
jedyny na portrecie. Pióropusza wstęga
wyłącznie w wyobraźni krucze zdobi włosy.
I jakby w katalepsji szamana zmyśleni,
patrzymy poprzez siebie, na wskroś znając
losy:
on moje, a ja – jego. W nim niebo kaleczą
gwiazd pazury niedźwiedzie nad prerią, a we
mnie
rozumu rytualne sztylety. I rzeczą
jest przypadku, na kogo spadnie ciężar winy
poniesionej przez przodków. Zanim się więc
zdrzemnie
czyjeś serce lub głowa, trzeba by do siebie
rychło podejść, wzajemne uprzedzając czyny,
zamiast żal wysiadywać na wspólnym pogrzebie.
16.08.2010
***
Witold Smętkiewicz
Spotkanie z
Aleksandrą Ziółkowską – Boehm 3. XI. 2011r.
w
Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Łodzi
„
Melchior Wańkowicz wciąż krzepi”
Dla sympatycznej i Drogiej Pani Aleksandry
Kiedyś
mówiłem do Pani o „tem”,
że fraszka z
kotem będzie potem;
a takich
zalet jak słowność
całe życie
się uczę
więc proszę
się nie dziwić,
że trochę
sobie pomruczę.
Spoglądam na
Panią nieraz,
a patrzeć
bardzo miło…
Czyż byśmy
byli na moście
pomiędzy tu
i teraz
a tym co
dawniej było?
I ciesząc
się ze spotkania
tak myślę:
bogi pozwolą,
że jeszcze
kiedyś w przyszłości
pochodzimy
po molo.
A póki co
niech dalej
kręcą się
wkoło te światy,
a z nimi
razem, dla Pani,
życzliwe
słowa i kwiaty.
Z serdecznymi pozdrowieniami
Witold Smętkiewicz, Łódź
***
*
*
Drogiej Pani Aleksandrze
To o czym kazdy z nas marzy,
To na co kazdy nas czeka,
To usmiech na drogiej twarzy
to bliskosc drugiego czlowieka
Z serdecznymi podrowieniami
Witold Smętkiewicz
z rodzina
z rodzina
*
Utaiży
Utalentowana i życzliwa
bardzo rzadko tak bywa
Wiadomo że brak talentu
przeważnie
z zawiścią i chęcią niszczenia idzie w parze
Sławni zajęci są swoją karierą
rzadko życzliwość komuś okazują
A jednak bywają wielcy i wspaniali
z otwartym sercem dla zwierząt i ludzi
i taką jesteś Ty Oleńko
Aleksandrze Boehm-Ziółkowskiej
dziękując
za bezinteresowną życzliwość
Renata
Renata Fialkowska
Kraków 2005
Lodz, 6 XI 2013
***
Alicja Szoda
Oleńce
Ziółkowskiej – Boehm, 2010
Była sobie
pewna Ola, nie wiem, czy chodziła do przedszkola
za to życie,
to w Warszawie zaczynało pisać bajkę
- nie jedną,
pogodna natura i uśmiech pomogły Oleńce piąć
się w górę -
krok po kroku sukces wieńczył rok, za rokiem.
Dzisiaj każdy o Niej słyszał i kolejną książkę może przeczytać
w nich tyle
ważnych, ciekawych spraw i ja mam
pyszną minę
- autorkę poznałam osobiście.
Co wyczytam sercem czuję, gdyby być Jej cieniem skradającym się na paluszkach?
To dzielna
Polka pełna pasji, matka, żona, kobieta wykształcona
o tym
artykuły w gazetach to nie jest zabawa, śmiech, lecz
- Pisarka
całą duszą.
Dom stworzyła pełen magii, książki w nim bardzo ważne,
kwiaty,
bibeloty, a w ogrodzie przeuroczym przysiąść
zamknąć oczy
i pomarzyć, nawet koty są na straży dobrych myśli.
Czyżby, kiedyś w tajemnicy kierowały Jej mądrością,
-
kształtowały młode życie, trudno pojąć - kot podobnie,
jak
Aleksandra samodzielny indywidualista.
Sercem próbuję ogarnąć to
piękno, nadal nie pamiętam,
czy mała Ola
chęć wiedzy zgłębiała od przedszkola,
a może dobre
wróżki dopiero w Warszawie pozwoliły Jej
- śnić na
jawie???
*
Alicja
Szoda, Wołczkowo k/ Szczecina
***
Jan Karoń
Pani Aleksandrze
Ziółkowskiej
Pisarce Ludzkiej
Czemu z Hanią obie
Nie jestescie w
jednej osobie
Byłaby muza
skrzydlata
I doboć, co
splata
Bo ludzi, jak
wezbrana rzeka
A trudno spotkać
człowieka
Jan Karoń
Houston, Texas, 17 listopda 1996
***
Franciszek
Klimek
Koty zbliżają
Dla Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm
Trochę żal, że niektórzy
Tej reguły nie znają,
iż cudownym sposobem
koty ludzi zbliżają .
Nie zawsze i nie wszystkich,
nie zawsze chcą, lub mogą,
ale swym kocim sercem
czują kiedy i kogo .
Niechaj nad tą zagadką
raczej nikt się nie trudzi,
czy to lepiej dla kotów,
czy to lepiej dla ludzi .
Lecz jest taka myśl płocha
(albo fakt niewątpliwy) :
Kogo kot nie pokocha
rzadko bywa szczęśliwy.
*
Franciszek Klimek
O co ta sprawa . . .
Ostatnimi czasy
liczę na spotkanie z Suzy
ewentualnie za czyjąś protekcją
nie wykluczona korupcja
koniecznie sam-na-sam
albo tylko w towarzystwie Muzy.
Koteczkę chciałbym namówić
gdy jakoś będziemy sami
aby zechciała się kiedyś
zamienić ze mną miejscami .
Tak, aby kochana jej Pani
zamiast jak zwykle Suzy
zupełnie niespodziewanie
m n i e miała w swojej podróży
Powiem :
- Wydaje się tobie,
że to przypadek zbyt rzadki,
ale – ja chętnie to zrobie,
a nawet wejde do klatki .
Naturę mam niewybredną,
nie trzeba brać mnie z pościelą,
trudne może być jedno :
nie wiem jak będzie z kąpielą ...
Ale – to sprawa nie nowa
i nie w tym rzeczy istota
bo ja przecież tak czy owak
będę udawał tam kota
i jako k o t w ogóle
będę miał kocie prawa
a wtedy – do Pani się wtulę
i – o to jest cała sprawa .
Franciszek
Klimek
Aleksandrze
Ziółkowskiej-Boehm
autorce książki Podróże z moją kotką
S u z y
Wbrew podsłuchanym miłym plotkom
i różnym na ten temat zdaniom,
nie P a n i podróżuje z Kotką ,
to k o t k a podróżuje z Panią .
Z w y c z a j n y kot – nie podróżuje,
zwyczajny kot tego nie lubi,
zwykle w podróży źle się czuje
a czasem się w podróży gubi .
Natomiast S u z y -
dziwna kotka
i to wiadomość miarodajna,
każdy to przyzna kto ją spotka,
jest absolutnie nadzwyczajna .
Nie to, że śliczna, bo tak bywa
(potwierdzą to uczeni znani )
Suzy po prostu jest szczęśliwa
kiedy w pobliżu jest jej Pani .
Więc zawsze chętna - gdy tak los chce
świat z Nią przejechać wzdłuż i wszeż
ale cóż tu się dziwić kotce -
ja bym chciał też . . .
***
„Rozgardiasz”
W pewnym mieście, w pewnym domu,
koty znane z cierpliwości
narzekały po kryjomu
przed wizytą ważnych
gości :
-
Była w domu szyszka
mała
i pachnąca ziemi
grudka,
a pani mi to
zabrała
i zaniosła do
ogródka .
-
Wzięła szmatki z pod fotela
i włozyła je do paki
nie wiem czemu
właśnie teraz
robi się bałagan
taki ...
- A widziałeś
dzisiaj rano
co sie działo na
poddaszu ?
Tam najbardziej
nasza pani
narobiła
rozgardiaszu:
Odkurzyła
dywaniki,
wstawiła nowe
stoliki,
na stolikach
jakieś spodki
przypuszczalnie
nie dla kotki,
jakieś błyszczące
nakrycia
których nie
zna nawet Kicia,
nowy wazon, świeże
kwiatki
no słowem –
rozgardiasz rzadki.
Pusia bardzo
rozżalona,
Misiek
również - tak jak ona,
zwłaszcza tym był
urażony,
że dziś na stół
wstęp wzbroniony.
Doszedł
Maciek, oraz Kuba :
- Po co
ta cała rozróba,
po co wszędzie się
zamiata,
po co ktoś ze
ścierką lata ?
Odezwała się Malwinka :
- A ja wiem komu to służy,
bo usłyszałam, że właśnie
przyjeżdża Suzy z
podróży.
Kuba miauknał
zaskoczony :
- To przypadek
chyba rzadki ...
napewno ta z
pierwszej strony?
Ta prawdziwa? Ta z
okładki ?
...............................................
Po spotkaniu,
każdy kocur
z aprobatą oczy
mruży :
-
Niech już będzie ten rozgardiasz
i niech znów przyjedzie Suzy .
Franciszek Klimek
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz