Aleksandra
Ziółkowska-Boehm
ZBIORY
POLSKIE W INSTYTUCIE HOOVERA
Rozmowa z
Dr Maciejem Siekierskim
Kuratorem Zbiorów Europejskich w Archiwum Herberta Hoovera
przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii
Blisko sto lat temu, w 1919 roku, powstał Instytutu Hoovera
przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Co było założeniem i celem tej
placowki?
-Założycielem był
najsławniejszy absolwent Uniwersytetu Stanforda i późniejszy trzydziesty
pierwszy prezydent Stanow Zjednoczonych Ameryki (1929-33), Herbert Hoover. Hoover był z wykształcenia inżynierem
górniczym i ekonomistą, człowiekiem wielkich interesów, ale również
amatorem-historykiem. To on, w 1919 roku
wystawił czek na $50,000 ($750,000 w obecnych dolarach) jako kapitał założycielski
Instytutu. Celem tej placówki, na
terenie Uniwersytetu Stanforda, było
stoworzenie zbioru książek i dokumentów dotyczących I wojny światowej oraz
pomocy humanitarnej i gospodarczej udzielanej Europie przez Stany Zjednoczone
po wojnie.
Wśród pracowników był Witold Sworakowski. Od 1984
roku, ponad 35 lat, pracuje Pan w
Stanford. Przyjechal Pan do Stanow z rodzicami jako mały chłopiec, ukończył
szkołę i studia. Doktorat obronił Pan na
Uniwersytecie w Berkeley w Kalifornii. Czy praca kuratora/kustosza w Archiwum
Hoovera podtrzymuje Pana polskie zainteresowania i pasje historyczne?
-Witold Sworakowski,
były pracownik MSZ II RP, prowadził
bibliotekę i archiwum Instytutu od 1947 roku do przejścia na emeryturę w 1968
roku. Sworakowski zmarł w 1979. Po nim
stanowisko dyrektora biblioteki i archiwum, w latach 1969-81, objął, żyjacy
jeszcze, amerykański politolog i dyplomata polskiego pochodzenia Ryszard
Staar-Gwiazdowski. Ja zostałem
zatrudniony w Instytucie Hoovera dopiero
w 1984 roku, chociaż korzystałem ze zbiorów biblioteki i znałem Prof. Sworakowskiego
o wiele lat wcześniej. Pod koniec lat
1970 działaliśmy razem w północnokaliforniskim oddziale Kongresu Polonii
Amerykańskiej, on jako prezes, a ja jako sekretarz.
Ale pyta Pani również o lata jeszcze
wcześniejsze. Tak, do Kalifornii przyjechałem wraz z rodziną w 1962 roku, w
wieku lat 13. Szkołę średnią i studia ukonczyłem w Kalifornii. Doktorat z historii obroniłem w 1984 roku na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.
Jednym z moich promotorów był Czesław Miłosz. To on zainteresował mnie historią i literaturą
Złotego Wieku. Moja praca doktorska,
materiały, której zgromadziłem podczas trzyletniego stazu naukowego w Polsce, w
połowie lat 1970., dotyczyła spraw gospodarczych Księcia Mikołaja Krzyszofa
„Sierotki” Radziwiłła, autora słynnej „Peregrynacji do Ziemi Świętej,” odbytej
w latach 1582-84. Uczęszczałem wtedy na seminaria historyczne Prof. Henryka Łowmiańskiego
i Jerzego Ochmańskiego w Poznaniu, a badania prowadziłem w Archiwum Radziwiłłów
znajdującym się w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Pracę obroniłem po powrocie do Stanów, a
szereg lat później wydana została w kolejnych tomach Acta Baltico-Slavica Polskiej Akademii Nauk za lata 1991-92. Z zainteresowań historią wcześniejszą nie
zrezygnowałem. W ostatnich latach przetłumaczyłem
na język angielski całość „Peregrynacji” i kończę pracę nad przypisami. Spodziewam się, że książka ukaże się w roku
przyszłym. Będzie to pierwsze wydanie
angielskie tego pomnikowego dzieła literatury podróżniczej polskiej i światowej. Moim przygotowaniem do pracy w Instytucie,
który poświęcony jest głównie historii XX wieku, była współpraca z Wiktorem
Sukiennickim, wileńskim prawnikiem i politologiem, a na emigracji publicystą i
historykiem, przez pewien czas też zatrudnionym w Instytucie Hoovera. Przez prawie cztery lata pomagałem mu
przygotować do wydania jego dwutomowe magnum
opus o Europie Wschodniej w czasach I
wojny (East Central Europe During World
War I: from Foreign Domination to National Independence). Książka ukazała się już po śmierci Profesora,
opatrzona przedmową Czesława Miłosza, ucznia Sukiennickiego.
Niewątpliwie praca w Instytucie, dostęp
to bogatych zbiorów bibliotecznych i archiwalnych, osobiste kontakty z
historykami emigracyjnymi i krajowymi, jak i uczestnikami wydarzeń
historycznych, wzbogacają mój stan wiedzy i zachęcają do dalszych badań. Główna przeszkoda to brak czasu. Moim zadaniem jako kuratora/kustosza jest
uzupełnianie i powiększanie zbiorow Instytutu.
Zważywszy, że jestem odpowiedzialny nie tylko za zbiory związane z Polską,
ale i resztą Europy, jest to bardzo duże wyzwanie.
Dział polski w Bibliotece i Archiwum Instytutu Hoovera
stanowi około 5 procent (40,000 tytułów bibliotecznych i ok. 400 zbiorow
archiwalnych) całych zbiorów i stale się powiększa.
W eseju na temat polskich zbiorów biblioteki i Archiwum
Instytutu Hoovera [1],
rozróżnia Pan w historii polskich zbiorów trzy etapy. Wszystko zaczęło się od
przyjaźni Herberta Hoovera z Ignacym Paderewskim. To szczególna sprawa. Zaczęła
się w1896 roku, kiedy H. Hoover jako student IV roku Uniw. Stanforda
zaproponował Paderewskiemu występ. Kolejny raz spotkali sie w 1919 w Paryżu,
Hoover był wtedy dyrektorem Amerykanskiej Administracji Pomocy (American Relief Administration). Co
zawierają zbiory Ignacego i Heleny Paderewskich?
- Zbiory
Paderewskich niestety uległy rozproszeniu.
To, co jest w Instytucie Hoovera stanowi może jedną trzecią dawnego
szwajcarskiego archiwum z Riond-Bosson.
Są jeszcze bardzo znaczne fragmenty w Archiwum Akt Nowych w Warszawie,
oraz Polish Music Center przy University of Southern California (USC) w Los
Angeles. Poza tym znam jeszcze mniejsze
części w Bibliotece Narodowej jak i w Muzeum Polskim w Chicago. Zbiór
Paderewskiego w Stanford to głównie korespondencja, przemówienia, druki, fotografie,
wycinki dotyczące wielu zagadnień: kariery muzycznej, działalności politycznej,
nieruchomości i finansów. W Archiwum Instytutu są również archiwa Ernesta
Schellinga, ucznia Ignacego i serdecznego przyjaciela Paderewskich. W tych właśnie
papierach znalazłem wspomnienia Heleny Paderewskiej z lat 1910-20, które
opracowałem do druku i opublikowałem w 2015 roku. Polskie tłumaczenie wydał Państwowy Instytut
Wydawniczy, a angielski oryginał Hoover Institution Press.[2] Posiadamy również archiwum Zygmunta
Iwanowskiego, wybitnego malarza polsko-amerykańskiego, a w pierwszych latach po
I wojnie, adiutanta Premiera Paderewskiego.
Ponoć w planach Instytutu jest oferta stypendium dla
badaczy działalności politycznej i społecznej Ignacego Paderewskiego. Proszę ją
przybliżyć.
-Program ten już
został uruchomiony. Dotyczy on
historykow z doktoratem i publikacjami zainteresowanych badaniem naszej
dokumentacji dotyczącej Paderewskich. Stypendium zamierza pokrycie kosztów podróży
i pobytu tutaj na okres około dwoch tygodni.
Zainteresowani mogą zwracać się bezpośrednio do mnie na adres siekierski@stanford.edu. Jeszcze w tym roku akademickim przyjedzie do
nas pierwszy stypendysta korzystający z tego programu: profesor historii z
Poznania.
W listopadzie 2004 Instytut Hoovera urządził w Polsce wystawę pod tytułem: „Herbert Hover
był wielkim przyjacielem Polski i Polaków”. Podobnie przyjacielem Polski był
Woodraw Wilson. Jak powiedział Jan Nowak Jeziorański: [3] ....”Poczuwam się do długów wdzięcznosci
wobec Stanow Zjednoczonych. Woodraw Wilson w jakimś stopniu przyczynił się do
tego, ze wyrastałem w Polsce Niepodległej. Jego słynne orędzie i późniejsze
poparcie zasady samostanowienia narodow Europy Środkowo-Wschodniej wypływało z
przesłanek idealistycznych, a nie interesu politycznego – bo nasz rejon był
wtedy bardziej oddalony od zainteresowań Waszyngtonu niż obecnie.
Po pierwszej wojnie humanitarna pomoc Herberta Hoovera
uratowała od głodu polskie dzieci. Miałem wtedy kilka lat, ale zapamiętałem
dobrze amerykańskie puszki z konserwami”.
Herbert Hoover w 1921 r. został honorowym obywatelem Warszawy (w 1919
Lwowa). Jako akt wdziecznosci w 1922 roku Polacy postawili na Krakowskim
Przedmieściu dłuta Ksawerego Dunikowskiego pomnik Hoovera, niestety został
zbombardowany w 2 wojnie światowej. Wilson ma swojego imienia Plac w Warszawie
W listopadzie 2004 r. Instytut Hoovera urządził w
Polsce wystawę pod tytułem: „Amerykańska przyjaźń– Herbert Hoover a
Polska”. Dotyczyła ona wielkiej pomocy amerykańskiej dla Polski po obu wojnach
światowych. [4]
Czy ta wystawa była także pokazywana w ośrodkach amerykańskich?
-Wystawa zatytułowana „Amerykanska Przyjaźń: Herbert
Hoover a Polska”, czynna była w Zamku Królewskim w Warszawie od połowy
listopada 2004 do połowy stycznia 2005 roku.
Potem oglądać ją było można w Krakowie, Łodzi, Katowicach i
Poznaniu. Po powrocie do Kalifornii
pokazano ją w Instytucie Hoovera, a potem w skupiskach polskich w Nowym Yorku i
Chicago.
Jeśli chodzi o pomnik Dunikowskiego, to jego pełna nazwa
brzmiała Pomnik Wdzięczności Ameryce i był poświęcony Herbertowi Hooverowi,
dlatego nazywano go potocznie pomnikiem Hoovera. Przedstawiał on dwie kobiety tulące małe
dzieci, symbolizujące Polskę i Amerykę.
Nie było to najbardziej udane dzieło Mistrza Xawerego. Wykonane z
piaskowca i postawione w fontannie, już po kilku latach zaczęło zagrażać
zawaleniem. W roku 1930 pomnik został
rozebrany w celu przeprowadzenia koniecznej naprawy i rekonstrukcji, ale już
nigdy nie wrócił na swoje miejsce na Placu Hoovera, a posągi ulegly zniszczeniu
podczas wojny.Mieszkając czasowo w Warszawie w 1992 roku, postarałem się o
przypomnienie nazwy skweru przez postawienie na Placu kamienia pamiątkowego.
Pomnik upamiętniający osobę i program, który uratował od śmierci setki tysięcy
Polaków i to głównie tych najmłodszych, niewątpliwie zasługuje na odbudowę.
Archiwum Hoovera posiada ogromne zbiory dotyczące 2-ej
wojny św. Instytut przejął m.in. zbiory Biura Dokumentów II Korpusu. Polski Rząd na Uchodźstwie przekazał trzy
depozyty materiałow, między innymi cenne relacje Polaków o więzieniach i
deportacjach sowieckich. Część tych archiwów wcześniej zdeponowano w Dublinie
(Irlandia aż do 1970 roku nie uznawala PRL), więc zbiory były tam bezpieczne.
Czy one także przeszły do achiwum Hoovera?
-Tak, zbiory w
Dublinie w 1959 roku zostały nam przekazane w dwudziestoletni depozyt. Irlandia była wtedy bezpiecznym miejscem, ale
brakowało już środkow na opłacanie czynszu.
„Zbiory dublińskie”
to depozyt Aleksandra Zawiszy, ministra spraw zagranicznych Rządu RP na
Uchodźstwie. Składał się on z archiwum
MSZ, które ewakuowano we wrześniu 1939 do Rumunii, oraz akt Ministerstwa
Informacji i Dokumentacji z okresu II wojny. Termin depozytu minął bez
odzyskania niepodległości przez Polskę, więc zbiory te przeszły na własność
Instytutu. W 1999 r. Instytut przekazał gratis
mikrofilmy tych zespołów Polsce, podczas wizyty członków rady nadzorczej
Instytutu Hoovera w siedzibie MSZ w Warszawie.
Kolejna wielka postać, której zbiory są w Instytucie Hoovera,
to Jan Karski. Proszę powiedzieć jakie materiały są w archiwum, i jak zostały
pozyskane?
-Wkład Jana
Karskiego w gromadzenie polskiej dokumentacji historycznej w Instytucie Hoovera
był ogromny. Jego wyprawa do Europy jako
„agenta akwizytora” Instytutu, na zlecenie Herberta Hoovera, przyniosła duże rezultaty. Największym z nich było Archiwum Biura
Dokumentow II Korpusu, zawierające około 20,000 relacji polskich zesłanców i więźniów
GUŁAGu. Karski spotykał się kilkakrotnie
z Gen. Andersem, w Rzymie i w Ankonie, przekonując go, że Instytut Hoovera jest
najpewniejszym miejscem dla zabezpieczenia archiwalnej spuścizny II Korpusu. Karski
ostatecznie przekazał nam także swoje osobiste archiwum. Głównym „konkurentem” było federalne Muzeum
Holokaustu w Waszyngtonie, ale mój artykuł z 1988 roku w Polish Review o „białych plamach” w stosunkach polsko-sowieckich
przypomniał mu o jego wyprawie z 1946 roku i przekonał, że jego własne archiwum
powinno znaleźć się w Instytucie Hoovera. Archiwum Karskiego dotyczy głównie
jego działalności w Stanach Zjednoczonych, ale skupiając w sobie moc
dokumentów, korespondencji, zdjęć i wycinków prasowych, stanowi ważny zbiór dla
kolejnej biografii bohatera.
W 2017 roku podpisana została umowa z powołanym w 2016 w
Warszawie Ośrodkiem Badań nad Totalitaryzmem im. Witolda Pileckiego. Ośrodek
uruchomił m.in. portal: www.zapisyterroru.pl – w zamyśle ma to być
największy, dostępny w internecie zbiór gromadzonych od 1943 r. świadectw
ludności –ofiar i świadków sowieckiego totalitaryzmu okupowanej Europy. Jakie
są zamierzenia współpracy Ośrodka Badań im. W. Pileckiego z Instytutem Hoovera?
-Ośrodek zamierza
przepisać wszystkie ankiety i relacje Polaków znajdujące się w zbiorze Biura
Dokumentow, a jest ich około 20,000.
Przepisanie umożliwi pełną indeksacje tych materiałów. Ostatnim krokiem będą tłumaczenia na język
angielski. Dostęp do tych żródeł w języku angielskim na Internecie otworzy te
materiały dla historykow z całego świata.
W Archiwum Hoovera są także archiwa Radia Wolnej Europy
(audycje, skrypty, archiwum dyrekcji RWE). Czym się różnią w stosunku do
materiałow przekazanych przez Jana Nowaka Jeziorańskiego do Ossolineum?
-Nie korzystałem z
materiałów po Janie Nowaku, więc nie wiem dokładnie co w nim się znajduje.
Nowak obiecał nam, że kopia jego archiwum będzie przekazana do Instytutu
Hoovera. Powtórzył tę obietnicę latem 2000 roku, kiedy obaj byliśmy na
pogrzebie Jana Karskiego. Niestety, tak się nie stało. Jan Nowak opuścił RFE w
1976 roku, a polskie nadawanie trwało przez kolejne dwadzieścia lat. Zbiór rozgłośni
polskiej RWE jest częścią zbiorów redakcyjnych i dyrekcji całej RWE, które są u
nas. Polska część to wiele tysięcy nagrań i skryptów audycji, których - przypuszczam
- w Ossolineum nie ma. Z drugiej strony,
zbiór Nowaka zawiera bogatą korespondencję, której my nie posiadamy. Poza
polskimi materiałami redakcyjnymi i personalnymi, Instytut posiada papiery
kilkunastu Polaków, którzy pracowali w RWE, w tym dwóch dyrektorów rozgłośni
polskiej: Zdzisława Najdera i Marka Latyńskiego. Niedawno pozyskaliśmy także
archiwa oddziału waszyngtońskiego Kongresu Polonii Amerykańskiej z lat
1971-2010, które są interesującym źródłem dokumentacji działalności politycznej
Jana Nowaka po jego latach pracy w RWE.
Czy Instytut Hoovera posiada także materialy Biblioteki
Polskiej w Paryżu z lat 1946-1948? Jeżeli tak, co zawierają i dlaczego
zmieniono im miejsce przechowywania?
-Instytut nie
posiada materiałów Biblioteki Polskiej w Paryzu. Zaraz po II wojnie dyrekcja BP
chciała przenieść zbiory BP do Stanów, ale na szczęście nie doszło do tego.
Herbert Hoover był raczej przeciwny przejęciu BP bo większość tych materiałów
nie mieściła się w profilu naszych zbiorów, a poza tym koszty zagospodarowania
takich ogromnych zbiorów przekraczała ówczesne możliwości finansowe Instytutu.
Kolejne zbiory z lat 1960, i 1970., to zbiory emigracyjne,
premiera Stanisława Mikojaczyka, Józefa Frejlicha, „Lwowskiej Fali” z Londynu,
także Stefana Korbońskiego z Waszyngtonu. Co zawierają? Zofia Korbońska, żona
Stefana, przekazała jednak swoje materiały do Muzeum Powstania Warszawskiego.
-Ja, niestety, nie
mam czasu aby przeglądać wszystkie nasze polskie zbiory. Zespoły Mikołajczyka, Frejlicha czy Korbońskiego
to raczej typowe zbiory emigracyjne, wytworzone poza krajem, ważne, bo
zgromadzone przez wybitnych przedstawicieli emigracji politycznej. Zofia Korbońska
zrobiła to, co uważała za słuszne i przekazała swoje papiery, w tym wiele
kserokopii przesłanych jej z Instytutu Hoovera, do Muzeum Powstania – nie ma
problemu!
Zebrał Pan materiały drugiego obiegu wydawniczego w
okresie Solidarności. Instytut Hoovera
posiada bogaty zbior niezaleznej prasy i drukow zwartych. W Polsce takie zbiory
posiada Biblioteka Narodowa i KARTA; czy ma znaczenie, że się dublują?
-Niewątpliwie sporo
wydawnictw dubluje się z tymi dostępnymi w Polsce. Tak kiedyś nie
było. Zbieraliśmy, dopóki był sens, bo krajowe zbiory były nielegalne, i z
naszej kolekcji korzystało wielu badaczy zachodnich. W roku 1992 przekazaliśmy Ośrodkowi
KARTA sporo naszych dubletów. Teraz oni są niewątpliwie zasobniejsi – no i
dobrze.
Czym zbiory Hoovera się wyróźniają –jeżeli chodzi o ilość
i rangę materiałów—np. względem zbiorow Ossolineum, Biblioteki Narodowej,
Centralnego Archiwum Wojskowego, Muzeum Emigracji w Bibliotece Uniwersytetu
Kopernika w Toruniu?
-To trochę jak
porównywanie jabłek z pomarańczami; archiwa krajowe mają swoje zbiory i my mamy
swoje. Porownywać możemy się tylko z
polskimi zbiorami poza granicami kraju, takimi jak Instytut Sikorskiego w
Londynie, czy tez Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku, a może też z
uniwersytetami Yale bądź Harvard. Od wszystkich
tych instytucji jesteśmy zasobniejsi pod względem zarówno objętości polskich
zbiorów, jak ich różnorodności. Oni oczywiście
mają dokumentację, której my nie mamy, ale to co mamy, znacznie przewyższa ich
stan posiadania.
Instytut Hoovera posiada także np. archiwa historyka i
publicysty emigracyjnego Andrzeja Pomiana (Bohdana Sałacinskiego), ambasadorów
Romualda Spasowskiego i Zdzisława Rurarza. Kto
posiada archiwa Kuklińskiego?
-Archiwa Ryszarda
Kuklińskiego niewątpliwie posiada CIA. Rozmawiałem
na ten temat kilka razy z Józefem Szaniawskim, zmarłym kilka lat temu w
dziwnych okolicznościach, polskim przyjacielem i opiekunem Kuklińskiego. Podobnie zresztą
jest z „archiwami” Spasowskiego i Rurarza. To, co my posiadamy, to głównie
materiały wytworzone już po „wybraniu wolności”.
W przywoływanym eseju pisze Pan, że współpracował z
Jerzym Giedroyciem w Paryżu i Zdzisławem Jagodzińskim z Biblioteki Polskiej i Polskiego
Ośrodka Społeczno –Kulturalnego w Londynie. Co
z tej współpracy wynikło? Podkreśla Pan, że Instytut utrzymuje dobre stosunki z
Ośrodkiem KARTA. Jakie są tego efekty?
-Współpraca z
Jerzym Giedroyciem i Zdzisławem Jagodzińskim dotyczyła głównie wydawnictw
drugiego obiegu. Kupowaliśmy
dublety, które trafiały do Instytutu Literackiego i do POSKu. Giedroyc niekiedy prosił o poszukanie czegoś
w naszym archiwum. Niejednokrotnie
drukował to potem w Zeszytach Historycznych. Jeśli chodzi o KARTĘ, to znamy się z panem Zbyszkiem Gluza jeszcze z czasów
gdy prowadził podziemne Archiwum Wschodnie (AW). Przekazaliśmy wtedy AW kopie
opracowań powiatowych z Kresów pod okupacją sowiecką, oryginały których znajdują
się w zbiorze Ministerstwa Informacji i Dokumentacji. W zamian dostaliśmy kopie relacji sybiraków i
fotografii zebranych przez AW.
Instytut posiada archiwa Bolesława Bieruta, Zygmunta Berlinga,
Jakuba Bermana, Władysława Gomułki i innych. Proszę
powiedzieć, co zawierają?
-To nie sa duże
zbiory: trochę korespondencji, luźne notatki i maszynopisy, zdjęcia, etc. Z
bardziej spektakularnych mogę wymienić protokoły przesłuchań Władyslawa Gomułki,
gdy był więziony w Miedzeszynie, czy też list gratulacyjny Józefa Stalina do
Zygmunta Berlinga opatrzony charakterystycznym podpisem niebieską kredką wraz z
kopertą i lakowaną pieczęcią. To są
raczej pozostałości po archiwach, które uległy zniszczeniu bądź jeszcze gdzieś
pozostają w ukryciu.
W latach 1990 nabyto od gen. Czesława Kiszczaka, zdjęcia
i filmy z Zawratu, Magdalenki i obrad Okrągłego Stołu. Ponoć także w 1991 roku
na aukcji charytatywnej w Warszawie, urządzonej przez Pania Kiszczakowa, zakupiono
mundur generała. Czy jest pokazywany w Stanford?
-Tak, mundur
pokazywaliśmy na paru wystawach dotyczących zmian w Europie Wschodniej w latach
1989-91. Dodam, że mamy sporo rekwizytów
wystawienniczych policyjnego typu, które trafiły do nas przeróżnymi drogami: pałki,
hełmy, tarcze policyjne, etc. Mówiąc o
policyjnych archiwaliach, to możemy pochwalić się również aktami paryskiej
ekspozytury carskiej Ochrany, w której znajduje się dużo Poloników, takich jak zdjęcia i listy gończe za „Ziukiem” Piłsudskim
i towarzyszami.
Instytut nabył archiwum Edmunda Osmańczyka, którym, jak
Pan wspomniał w swoim eseju, według wdowy, nikt w Polsce nie wykazywał
zainteresowania. Instytut nabył także archiwum Leopolda Tyrmanda. Co zawierają
te zbiory?
-Jak udało mi się
ustalić, Pani Osmanczykowa przekazała drobną część archiwum męża do Ossolineum
i do uniwersytetu w Opolu, ale olbrzymia większość poszła do nas. Jest to
praktycznie wszystko: korespondencja, maszynopisy, kwity, etc. Niewątpliwie jest to materiał ciekawy dla
przyszłego biografa dotyczący „bezpartyjnego” pisarza i dziennikarza, który
zaczynał swoją karierę jeszcze przed II wojną, a zakończył ją jako senator
powstającej III RP. Oczywiście, biograf
będzie musiał uzupełnić ten materiał aktami z IPN. Archiwum Leopolda Tyrmanda
otrzymaliśmy od wdowy. Zawiera ono korespondencje, maszynopisy, w tym oryginał Dziennika 1954, którego kserokopia,
przesłana przez nas do Instytutu Badań Literackich, umożliwiła pierwsze wydanie
krajowe w 1999 roku.
Wśród zbiorow są także archiwa Mieczysława Rakowskiego (ponoć
między innymi tomy dzienników, które ukazały się w Polsce drukiem) i Jerzego
Urbana. Czy może Pan powiedzieć, co zawierają i jak się znalazły w tym właśnie
miejscu?
-Obaj panowie zgłosili
się do nas proponując przekazanie swoich papierów prywatnych. Nie wnikamy w motywacje, przyjmujemy papiery
od twórców i świadków historii jak i od zbieraczy materiałów historycznych. Nie
wyraża to aprobaty dla tych konkretnych osób i ich politycznych preferencji.
Zbieramy surowy materiał źródłowy dla historyków. Dzienniki Rakowskiego są
ciekawe, bo posiadamy je w trzech kolejnych wersjach przed ostateczną publikacją. Ukazują one jak to zapis dzienny zamienia się
we wspomnienia uzupełniane później otrzymanymi dokumentami i refleksjami. Zbiór Jerzego Urbana to sporo materiałów
rodzinnych, maszynopisy artykułów „Kibica” „Rema”, etc. Materiały rzecznika rządu
i sekretarza gen. Jaruzelskiego Jerzy Urban przekazał do IPNu.
Czy jest pewnego rodzaju konkurencja w temacie: komu zaproponować
przekazanie archiwów?
Jak osoba posiadająca cenne materiały powinna wybierać,
mając do dyspozycji znane placówki - zbiory polskie w Polsce (Ossolineum,
Biblioteka Narodowa, Muzeum Emigracji w Toruniu, i inne), poza granicami Polski
(Instytut Piłsudskiego, Stowarzyszenie Weterantow Armii Polskiej w Nowym Jorku).
I inne, na przykład Zbigniew Brzeziński
za życia przekazał swoje archiwa do Biblioteki Kongresowej w Waszyngtonie.
-Nigdy nie
odczuwałem konkurencyjności innych archiwów. Darczynca sam musi decydować co
chce zrobić ze swoimi papierami. W przyszłym roku będziemy obchodzić stulecie
swojego istnienia. Oferujemy bezpieczne, nowocześnie wyposażone miejsce i
gwarantujemy, że materialy będą przechowywane i udostępniane w najlepszych
możliwych warunkach według zasad przyjętych przez obie strony w umowie zdawczej.
Reasumujac, z nikim nie konkurujemy, ale może dodam, że jesteśmy dość
selektywni w tym, co przyjmujemy do naszego archiwum.
Chciałbym powiedzieć, że Zbigniew Brzeziński wysoko cenił
bibliotekę i archiwum Hoovera. Odbył tutaj część swoich prac badawczych na
początku lat 50. Swoje archiwa zaczął przenosić do Biblioteki Kongresowej
zapewne dlatego, że w Waszyngtonie znajduje się także Archiwum Narodowe, w
którym znajduje się wiele dokumentów rządowych. Na kilka tygodni przed jego
śmiercią w maju 2017 r. przysłał list, w którym napisał, że rozważa
pozostawienie niewielkiej części swoich dokumentów w archiwum Hoovera. Ponieważ
nie pozostawił żadnych pisemnych dyspozycji w tym zakresie, jego rodzina
przekazała resztę dokumentów do Biblioteki Kongresowej. Część jego listów
znajduje się w Hoover w zbiorach uczonych i dyplomatów, z którymi
korespondował.
Aby skorzystac ze zbiorów w Stanfordzie, trzeba starać się o stypendia,
wsparcie finansowe. Jakby dostępniejszym miejscem wydaje się Nowy Jork czy
Chicago, które stanowią duże centra Polonii. W Nowym Jorku jest główna kwatera
Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP), organizacji
istniejącej od 1921 roku. W archiwach SWAP jest m.in. kartoteka osobowa ponad
20 tysięcy weteranów z I i II-ej wojny światowej, wykaz ponad 38 tys.
ochotników z Stanów, Kanady do armii Polskiej we Francji z lat 1917-1919 (Błękitnej
Armii), kolekcja fotografii i nagrań audiowizualnych, głównie relacji żołnierskich.
Czy Pana zdaniem szczególna odległość
zbiorów Hoovera utrudnia dostęp do
archiwów, czy nie ma to większego znaczenia, chodzi bowiem o determinację osoby
poszukującej materiały?
-Niestety jesteśmy gdzie jesteśmy, bo tak zadecydował
nasz założyciel, Herbert Hoover. Nasza
wzgledna izolacja była jednym z czynników dlaczego Generał Anders czy też Rząd
RP na Uchodźstwie zdecydował się na przekazanie podległych im zbiorów do wypróbowanej,
przyjaznej i prywatnej instytucji w Kalifornii. Tutaj wydawały się one
bezpieczniejsze i mniej narażone na zagrożenia i naciski ze wschodu. Posiadamy
największe poza krajem zbiory źródeł do badania najnowszej historii Polski i
jesteśmy zainteresowani, aby dokumentację tą udostępnić jak najszerszemu gronu
badaczy. Zachęcamy, odpowiadamy na wszystkie listy i maile, oferujemy pomoc
finansową, ale obawiam się, że więcej zrobić nie możemy. Zresztą, z tego co wiem o archiwach polskich
poza granicami kraju, nawet tych w znacznych skupiskach emigracyjnych, nie sa
one oblegne przez rzesze polonijnych historyków.
Ilu Instytut im. H. Hoovera zatrudnia pracowników? Ilu
Polaków? Ile osób, w tym ilu Polaków, korzysta z materiałów w skali roku?
-Instytut Hoovera
zatrudnia około 200 osób. Z tego na Bibliotekę i Archiwum przypada 50 osób, w
tym 3 Polaków. W skali roku ponad 200
badaczy korzysta z polskich zbiorow. Większość z tych 200 osób to niewątpliwie
Polacy mieszkający w Polsce bądź zagranica. Przykładowo, na początku lutego gościliśmy
równocześnie pięciu historyków z Polski: dwie osoby z Gdańska, dwie z Poznania, oraz jedną z Warszawy. Niebawem
przyjeżdża do nas badacz z Lublina.
Archiwa Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku, jak także
archiwa Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia są zdigitalizowane; zaczęto digitalizację
organu prasowego SWAP „Weteran” (istnieje od 1921 roku); są więc dostępne
ogółowi.
Czy są takie zamiary względem polskich zbiorów archiwum im. Hoovera?
-Z tego co wiem, ani zbiory archiwum Piłsudskiego ani
Instytutu Literackiego nie są w pełni zdigitalizowane i dostępne na Internecie.
Z nami jest podobnie. W latach 1999-2001
przekazaliśmy do Polski 18 naszych najważniejszych zbiorów z okresu II wojny.
Zbiory te reprezentują półtora miliona stron dokumentów. Strona polska,
Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, z naszą zgodą, zdigitalizowała te
mikrofilmy i zamieściła je na stronie www.szukajwarchiwach.pl.
Reprezentuje to
blisko połowę naszych polskich zbiorów. W ostatnich latach doszło kilka
kolejnych zbiorów. Digitalizacja, umożliwianie dostępu na Internecie, jak i kolejne
„migracje” elektronicznych zasobów są bardzo kosztowne. Jestem raczej archiwistą
starej daty, uważam, że papier i mikrofilm jeszcze długo będzie podstawą
działalności archiwalnej. Korzystając z okazji chciałbym zwrócić uwagę czytelników
na stronę Biblioteki i Archiwum Instytutu, oraz na stronę gdzie znajdują się nasze inwentarze archiwalne:
Wywiad
ukazał się w: ODRA, listopad 2018, po angielsku: The POLISH REVIEW, NY, January 2019, NOWY DZIENNIK, New York, 29
kwietnia 2019
[1] Maciej Siekierski, Zarys
historii polskich zbiorów biblioteki i Archiwum Instytutu Hoovera w Kalifornii
[w:] Z badań nad książką i księgozbiorami
historycznymi. Polonika w zbiorach obcych, Tom Specjalny 2017, Polskie
Bractwo Kawalerow Gutenberga, Warszawa 2017.
[2] Helena
Paderewska, Wspomnienia, 1910−1920,
opracowanie i przypisy Maciej Siekierski, tłumaczenie z języka angielskiego
Ludmiła Bachurska, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2015.
Helena Paderewska, Memoirs,
1910−1920, edited with an introduction and annotations by Maciej
Siekierski, foreword by Norman Davies, Stanford, Hoover Institution Press,
1915.
[3] Aleksandra
Ziółkowska, „Korzenie są polskie”, Warszawa 1992, s. 82; The Roots Are Polish,
Toronto, 1994, s. 80
[4] W Warszawie
wystawa prezentowana była w Bibliotece Stanisławowskiej Zamku Królewskiego. W
następnym roku pokazano ją w Łodzi, Poznaniu, Krakowie i Katowicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz