Przedruk z:
Culture Avenue
Joanna Sokolowska-Gwizdka
Rozmowy o książkach, które nie przemijają
Rozmowy o książkach, które nie przemijają
Rozmowa z pisarką Aleksandrą Ziółkowską-Boehm
Joanna Sokołowska-Gwizdka:
Warszawskie
wydawnictwo Muza wydało Pani książkę pt. „Kaja od Radosława, czyli
historia Hubalowego krzyża” (pierwsze wydanie w 2006 r.). Książka jest
tak napisana, że stała się bestsellerem. Ma dwa wydania w języku polskim
i dwa w angielskim, interesujące recenzje, dostała nagrodę.
Czyta
się ją jednym tchem. Przepiękny, literacki język, niemal filmowe opisy
przyrody, pozornie nieistotne, ale stwarzające koloryt chwili
i zbliżające nas do bohaterki szczegóły z życia codziennego, pasjonująca
opowieść o życiu zwykłym i niezwykłym, wiele faktów historycznych,
zbadanych przez Panią i drobiazgowo opracowanych, wszystko to musi
zapaść w serca i umysły czytelników, a jednocześnie dać duży bagaż
wiedzy historycznej.
Proszę powiedzieć, co Pani czuła po napisaniu tej książki?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Książką tą
spłaciłam swoisty dług wobec zaprzyjaźnionej ze mną od ponad 30 lat
wspaniałej kobiety, i wobec szczególnego wpojonego mi obowiązku czy
potrzeby, że należy dzielić się czymś dobrym, interesującym, by ocalić
od zapomnienia.
Książka ta
ma w zapleczu trudną polską historię ostatnich ponad 90 lat, bo tyle
lat miała moja bohaterka, gdy o niej pisałam. Posuwając akcję
i wydarzenia historyczne do przodu sięgałam po fragmenty książki
historyka Marcina Kuli „Zupełnie normalna historia, czyli Dzieje
Polski”.
Na końcu swojej opowieści o Kai od Radosława napisałam:
„…Patrząc
na życie Kai, zdumiewała mnie jej swoista zaradność, to, że nie
zatraciła ambicji, radości i woli życia. Przeszedłszy gehennę wojny,
więzienie i obóz, stała się osobą twórczą, żywotną, a przecież zmagała
się także z chorobami, problemami ze zdrowiem. Swoje życie ocenia
pozytywnie. …Czy urodziła się „w czepku”, i wszystkie nieszczęścia,
które ją spotykały umiała pokonać? Czy to sprawa charakteru i woli
życia? Myślę, że ludzie różnią się między sobą tym, jak radzą sobie
z problemami i jak z nimi walczą. Czy je przygniotą, złamią, czy dadzą
powód do usprawiedliwiania, dlaczego życie było takie a nie inne, czy
też zahartują, utwardzą, wzniosą, dadzą poczucie własnych możliwości,
wyrobią charakter”.
Dlaczego wtedy, w latach okupacji, nie opuszczała jej wesołość i optymizm? Napisała mi na karteczce:
„Była
wszędzie śmierć i rozpacz. Ale była i nadzieja i niczym nie dająca się
zahamować radość życia dwudziestu kilku lat. Godzina policyjna
i codzienne oczekiwanie, czy wrócą ci, co wyszli rano. Zaciemnienie
i niebieskie płomyki w zapalonych kielichach. Patefon, ulubione „Sans
Toi” i bomby. Powroty z akcji. Telefony, telefony, telefony.
I niedzielne wędrówki w lasy. Róże i rany”.
…Czyli
radość życia daje nie dająca się niczym zahamować młodość i beztroska
dwudziestu kilku lat? …A później, do nas, wszystkich ( – brzmi to jak
stara i niemodna płyta) należy dbanie o teraźniejszość, by następnym
pokoleniom lepiej się żyło. Zostajemy na straży przeszłości i staramy
się ją uporządkować, jak ja to właśnie robię snując swoją opowieść o Kai
od Radosława, dzielnej, dumnej dziewczynie, którą kształtował „szeroki
świat”. Tak kiedyś powiedziała jej siostra, która mając trzy lata
zaginęła w górach Ałtaju w Dżungarii i odpowiedziała Kirgizowi,
że poszła zobaczyć „szeroki świat”…
Tak
pięknie pisze Pani we wstępie o przyjaźni, która łączyła Panią z Kają
(Cezarią Iljin-Szymańską), „tą od Radosława” (zgrupowanie AK „Radosław”
w Powstaniu Warszawskim), o wieloletniej wymianie myśli, spostrzeżeń,
różnych życiowych historii i pomyśle na książkę, który przyszedł
po wielu latach. Jak to jest, gdy pisze się czyjąś biografię?
Każdy
z nas ma historię do opowiedzenia. Zacytowałam we wstępie przekazane
przez Isaaka B. Singera „przesłanie dla pisarzy”: pisać, kiedy się ma story to tell, potrzebę opowiedzenia tej właśnie historii, pasję i przekonanie.
Nie
napisałam typowej biografii, napisałam opowieść historyczną na podstawie
życia konkretnej osoby. Jest to opowieść historyczna, bo właśnie
wydarzenia historyczne wywarły – jak na wielu innych – duży wpływ
na życie mojej bohaterki. Dzieciństwo na Syberii, szkoła w Wilnie,
studia architektury w Warszawie, okupacja w Warszawie, Powstanie
Warszawskie, obóz NKWD w Ostaszkowie i odbudowa Warszawy, w którą moja
bohaterka – ceniona architekt – była czynnie włączona.
Pokazałam
te momenty z życia mojej bohaterki, które uznałam za charakterystyczne
i szczególnie interesujące. Chciałam pokazać dzielnego człowieka,
kobietę, której nie złamało życie, która wciąż jest ciekawa świata
i ludzi, zawsze była dzielna i czynna. I pełna szczególnego optymizmu.
Jak się mówi po angielsku she is bigger than life.
Aby opisać
życie Kai wybrałam formę literackiej opowieści, ze scenami, dialogami,
z przywoływaniem zaplecza historycznego. Wstawiam swoje własne opisy,
odczucia, wrażenia, komentarze. W przypisach daję objaśnienia.
Podobnie napisałam kiedyś opowieść o Romanie Rodziewiczu: „Z miejsca na miejsce. W cieniu legendy Hubala”.
Czy literatura faktu przeżywa obecnie rozkwit?
Absolutnie
tak! Wańkowicz by się cieszył. Biografie, monografie, opowieści
historyczne są obecnie bardzo popularne, w ogóle literatura faktu
zdominowała rynek księgarski. Wystarczy wejść do księgarni (myślę
o amerykańskich księgarniach) i zobaczyć, jakie książki wystawiane są
w dziale nowości. Podobnie współczesny film oparty jest często na życiu
prawdziwej osoby czy na prawdziwym zdarzeniu. Myślę, że XXI wiek będzie
należał do literatury faktu. Dobrze by było, by nagrodę Nobla dostała
książka non fiction (przed laty nominowany był Ryszard Kapuściński).
Współczesny
czytelnik jest głodny prawdziwych wydarzeń, nie ma czasu na fikcję.
Piszę o tym w eseju: ” Literacki reportaż, opowieść, czyli literatura
faktu”, który ukazał się w Stanach w nowojorskim kwartalniku „The Polish
Review” i w książce „Untold Stories of Polish Heroes From World War
II”. Po polsku fragmenty mają się ukazać w londyńskim „Pamiętniku
Literackim” i całość w książce „Pisarskie delicje”, którą wydaje
Bellona.
Za zainteresowaniem czytelniczym podąża rynek wydawniczy, tak więc i wydawcy chętniej wydają książki literatury faktu.
Patrząc
na rynek amerykański wydaje mi się, że tak właśnie jest. Przykładem może
być James Frey, autor wyróżnionej przez Oprah Winfrey książki „A
Million Little Pieces”, która została bestsellerem jako opowieść
wspomnieniowa z jego życia. Jak się dość szybko okazało, taką nie jest,
autor wstawił wiele nie swoich wydarzeń, przejaskrawił inne. Frey
tłumaczył się, że kiedy przyniósł maszynopis wydawcy jako powieść, ten
mu ją odrzucił, ale powiedział, że zainteresowany byłby, gdyby była
to książka biograficzna. James Frey przerobił ją i napisał w pierwszej
osobie, jako opowieść o swoim życiu. Książka została wydana i wywołała
wielkie poruszenie. Kiedy okazało się, że jego życie nie było aż tak
trudne i fascynujące jak jest w książce, powstał swoisty skandal.
Ale to już jest inny temat.
Powracając do książki o Kai od Radosława. Jak się Pani do niej przygotowywała?
Przede wszystkim musiałam zrobić research
dotyczący czasów i przestrzeni, które przywołuję. Czytałam książki
historyczne, pamiętniki, wspomnienia. Uzgadniałam wszystko, co mogłam
ustalić. Na przykład moja bohaterka zapamiętała z dzieciństwa
na Syberii, że Barnaul miał kopalnię złota. Sprawdziłam, że to była
kopalnia srebra.
W pierwszej
części książki piszę o dzieciństwie Kai na Syberii, o kolonii polskiej,
ludziach, którzy tam żyli w wielkiej symbiozie. Sprowadziłam z Polski
książki znawcy tego tematu, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego,
Antoniego Kuczyńskiego. Potem sam mi przysłał monografię poświęconą
Bronisławowi Piłsudskiemu, który był bratem marszałka. Jest to postać
wybitna. Piłsudski za udział w zamachu na cara Aleksandra II skazany
został na śmierć, potem zamieniono wyrok na 15 lat zesłania na Sachalin.
Jego osiągnięcia naukowe stworzyły podstawę do badań etymologicznych
i językowych ludów rosyjskiego Dalekiego Wschodu, plemion Syberii:
Ajnów, Gilaków, Niwchów, Oroków i Mangunów. Kolejno – wraz z Wacławem
Sieroszewskim – udali się na badania kultury Ajnów na wyspie Hokkaido
(wówczas zwanej Yesso).
Przywołałam
w swojej książce Polaków, którzy na Syberii dokonali wielkich badań,
ich imionami nazwane są tam góry, doliny i miasto.
Podobny research zrobiłam do kolejnych lat – czasów okupacji w Warszawie, Powstania Warszawskiego.
Sprawdzałam
wiele podanych informacji dotyczących lat powojennych, nawet
dotyczących dalekiej rodziny Kai. Jeden z kuzynów uchodził za bohatera,
bo wysadził pomnik Stalina na Śląsku. Sprawdziłam i żadnego pomnika
Stalina na Śląsku nie było. Drugi miał pracować jako dyrektor radia
w Katowicach. Moi znajomi sprawdzili, dostałam listę wszystkich
dyrektorów radia od wojny, nie było tam jego nazwiska.
Więc takie różne opowieści należy podawać ostrożnie.
Kaja
po wojnie wiele podróżowała. Mój mąż Amerykanin zareagował na to
zdziwieniem. – Jak to, to w Polsce komunistycznej ludzie jeździli
na wycieczki za granicę?… Musiałam ten temat bardziej zbadać, bo
wiedziałam, że takie pytania nie on jeden będzie zadawał. Dotarłam
do interesującej książki Pawła Sowińskiego „Wakacje w Polsce Ludowej”
(Wydawnictwo Trio). Autor z tego tematu doktoryzował się u profesora
Marcina Kuli.
„Kaja od Radosława” ma blisko 100 przypisów i dołączoną bibliografię.
Książka zawiera też bogaty zbiór fotografii.
Ustalałam
je z graficzką i autorką okładki, Maryną Wiśniewską. Dostałam zgodę
Bohdana Bułhaka na druk zdjęć zburzonej i potem odbudowanej Starówki
warszawskiej jego słynnego dziadka, Jana Bułhaka; zdobyłam piękne
fotografie z Powstania Warszawskiego Wiesława Chrzanowskiego (o którym
piszę w książce wydanej pt. „Druga bitwa o Monte Cassino i inne
opowieści” (Wydawnictwo Iskry). Cześć zdjęć miałam w swoim archiwum,
a wszystkie własne i rodzinne dostarczyła mi bohaterka.
Książka ma
ciekawą szatę graficzną, zdjęcia są wkomponowane w tekst. Są w niej
także rysunki Kai – obozu w Ostaszkowie, kolonii polskiej w Ałtaju,
i inne.
Książka
ma piękne recenzje i głosy. Pisali je m.in. Krzysztof Masłon, Anna
Bernat, Janusz Paluch, Krzysztof Zajączkowski, Hanna Karp, Anna
Malcer-Zakrzacka, Katarzyna Sipko, Elżbieta Nowak, Regina Wasiak-Taylor,
Krystyna Koniecka. W drugim wydaniu „Kai” na końcu książki przytoczone
są wybrane fragmenty. Cezary Chlebowski w „Tygodniku Solidarność”
napisał: ”Lektura pisarstwa pani Oli to istna uczta duchowa. To nie
tylko wędrówka po wydarzeniach, ale i ich konsekwencje, bo autorka ma
rzadki dar wyszukiwania białych plam w sprawach – zdawać by się mogło –
powszechnie znanych. Jej pisarstwo (a jest to – obok „Kai” – także
„Blisko Wańkowicza”, „Kanada, Kanada”, „Podróże z moją kotką”
oraz piętnaście innych tytułów) cechuje wielka przestrzeń we wszystkich
wymiarach. Choć pisze o sprawach polskich, nadaje im preriowy koloryt” .
Fragmenty książki były też drukowane w kilku pismach.
Prof. Antoni
Kuczyński wydrukował jeden w wydawanym przez Uniwersytet Wrocławski
i Związek Sybiraków piśmie „Zesłaniec”. Inny – dotyczący Powstania
Warszawskiego – wydrukował jezuicki „Przegląd Powszechny”, jeszcze inny –
krakowski „Dziennik Polski” i nowojorski „Przegląd Polski”.
A jak sama bohaterka – Kaja od Radosława – przyjęła tę książkę?
Gdy pierwsze
egzemplarze były gotowe, współwłaścicielka Wydawnictwa Muza, Małgorzata
Czarzasty, osobiście zawiozła książkę mojej bohaterce. Jak ładnie!
Po lekturze Kaja przysłała mi liścik:
„Kochana
Oleńko! Książka jest piękna, brak mi słów żeby wyrazić swój zachwyt.
Dziękuję Ci z całego serca, że jest tak prawdziwa jak jestem ja sama.
Ciągle jeszcze nie mówię, że byłam, bo nadal ciągle jestem i bardzo chcę
się z Tobą zobaczyć. Całuję Cię serdecznie i czekam, Kaja”.
Czy autor książki pt. „Oddział majora Hubala” Marek Szymański, to mąż Kai?
Tak,
to jej mąż. Marka Kaja znała od czasów okupacji. Podobnie jak jej brat,
Modest Iljin – pseudonim „Klin”, był żołnierzem Hubala.
Marek
Szymański to był bardzo dzielny człowiek, Kapitan saperów Armii
Krajowej, używał pseudonimów „Sęp”, „Rafał”, „Czarny”, dowódca piechoty
w oddziale majora Hubala, uczestnik Wywiadu Wschodniego KG ZWZ OSR, II
Północ-Wilno, Oddziałów dyspozycyjnych Kedywu KG AK, Kompanii
Warszawskiej w 27 Wołyńskiej Dywizji AK, Baonu „Czata 49” Zgrupowania
„Radosław” w Powstaniu Warszawskim. Odznaczony srebrnym krzyżem Virtuti
Militari, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, 4-krotnie
Krzyżem Walecznych. Markowi Szymańskiemu poświęcona jest tablica
wmurowana w warszawskiej katedrze polowej na ulicy Długiej.
W książce
„Kaja od Radosława” cytuję jego wspomnienia, gdy w czasach stalinowskich
siedział w więzieniu we Wronkach. Miałam zaszczyt znać i Kaję, i Marka.
Co się stało z Kają po upadku Powstania Warszawskiego?
Kaja
po Powstaniu Warszawskim, ranna, z wielkimi trudnościami pojechała
do babci w Białymstoku. Tego samego dnia przyszło NKWD i ją aresztowało.
Niebawem wywieziono ją do obozu NKWD w Ostaszkowie. …Była w sandałkach,
takim „ludzkim wężem”, gęsiego, szła z innymi po śniegu.
Wróciła
do Polski jesienią 1946 roku z tyfusem, malarią, ważąc 38 kilogramów.
Spotkali się z Markiem i już się nie rozstawali. Dzielni oddani Polsce
ludzie.
W książce
o Kai piszę także o Stanisławie Skalskim, wybitnym słynnym lotniku,
który wrócił po wojnie do Polski. Jest tam też fotografia z naszego
spotkania w warszawskim mieszkaniu.
W książce
obecna jest legenda Majora Hubala. Nie jest to pierwsza Pani książka,
w której obecna jest historia związana z oddziałem Henryka
Dobrzańskiego. Napisała Pani książkę opartą na losach jednego
z Hubalczyków Romana Rodziewicza pt.: „Z miejsca na miejsce. W cieniu
legendy Hubala”, miała trzy wydania (Kraków 1983, Warszawa 1986, 1997;
i kolejne – uzupełnione w wyd. Iskry w 2012 roku w tomie „Lepszy dzień
nie przyszedł już”).
Za opowieść
o Rodziewiczu otrzymała Pani doroczna nagrodę w dziedzinie literatury
(„Creative Nonfiction”) przyznaną przez Delaware Division of the Arts
w 2006 roku. Jedna z jurorek, autorka książek i wykładowczyni “creative
writing program na uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, Suzan Sherman
tak napisała o tej książce: The narrative is immediately gripping
and compelling – the reader feels in the moment from the first sentence
without it even becoming “sensationalizing”. The competent, even tone is
perfect for subject matter describing such horror. Takie książki
dotyczące polskiej historii, wydawane w Ameryce obalają wiele
stereotypów, wynikających z niewiedzy. Jak zostało przyjęte tłumaczenie
„Kai od Radosława”?
Książka
ukazała się w Stanach pod tytułem „Kaia Heroine of the 1944 Warsaw
Rising” miała dwa wydania (Lexington Books, 2012, 2014). Recenzje (są
na tylnej okładce) napisali, między innymi Zbigniew Brzeziński, Charles
S. Kraszewski, Stanley Weintraub, Anna M.Cienciala, Karl Maramorosch.
Interesujące obszerne omówienie podano w brytyjskim „Reviews in
History”.
W 2007
roku „Kaja od Radosława” dostała nagrodę najlepszej książki roku
londyńskiego Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Cytuję: „Jury
Związku Pisarzy przyznało Nagrodę Literacką Aleksandrze Ziółkowskiej-
Boehm za książkę napisaną z prawdziwą pasją i życzliwością do świata,
za celny wybór bohaterki, której koleje życia odzwierciedlają pogmatwane
i dramatyczne losy naszej ojczyzny”.
Jury:
Krystyna Bednarczyk-przewodnicząca, Magda Czajkowska, Juliusz Englert,
Andrzej Krzeczunowicz, Anna Maria Mickiewicz, Krzysztof Rowiński, Nina
Taylor-Terlecka, Regina-Wasiak Taylor- sekretarz. Czym dla Pani było
to wyróżnienie?
Bardzo się
ucieszyłam. Żal mi było, że moja bohaterka nie doczekała londyńskiej
nagrody; nie doczekała także amerykańskiego wydania książki.
W 2006/2007
była Pani stypendystką Fundacji Fulbrighta na Uniwersytecie
Warszawskim. W tym czasie ukazała się „Kaja od Radosława”… Uczestniczyła
więc Pani w promocji książki.
Przebywałam
dwanaście miesięcy w Polsce jako „Fulbright scholar”. Towarzyszył mi
mój mąż Norman. Oczywiście, bardzo cieszyłam się z tego stypendium. Przy
okazji uczestniczyłam w promocjach książki – miałam spotkania autorskie
w różnych miejscach, o których potem opowiadałam Kai. Była niestety już
zbyt słaba, by w nich uczestniczyć.
Zmarła 17
lipca 2007 roku. Byłam na jej pogrzebie na warszawskich Powązkach. Była
grupa jej przyjaciół, a także wydawca książki, Małgorzata Czarzasty.
Kaja
zapisała Pani miejsce w swoim grobie na starych warszawskich Powązkach.
To chyba wielki dowód wdzięczności bohatera książki dla autora,
największy, jaki sobie można wyobrazić.
To niezwykły dowód wdzięczności.
Miała
też Pani niezwykłe spotkanie z dziećmi, które zainscenizowały fragmenty
Pani książki i je zilustrowały. Proszę o tym opowiedzieć.
Kilka lat
po śmierci Kai zostałam zaproszona z jej kuzynką Małgorzatą Szemiot-Zoll
do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowaczego dla Dzieci Słabosłyszących
Nr 15 im. Ottona Lipkowskiego w Warszawie przy ulicy Zakroczymskiej 6.
Odbyło się
przedstawienie wykonane na podstawie mojej książki o Kai. Słuchałam
i patrzyłam w zachwyceniu. Przed uroczystością obdarowano mnie
niezwykłym darem: kopiami około 30 kolorowych obrazów. Całość
zatytułowana: Życie malowane „szerokim światem” – szlakiem Cezarii
i Wiktorii Iljin. Od szczytów Ałtaju po Bałtyk i Tatry. Prace plastyczne
na podstawie książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm ”Kaja od Radosława
czyli historia hubalowego krzyża”.
Na końcu albumu słowa:
Bogate
i piękne życie, tyle w nim lekcji historii: historii i patriotyzmu,
przyrody i geografii, dobroci i altruizmu. Dziękujemy, wdzięczni
wychowankowie.
Każdy obraz ma swój tytuł, zdanie z mojej książki o Kai, imię i wiek malarza.
Jakże
piękne jest życie książki, która wywołuje taki szczególny odbiór… Jaka
radość dla pisarza… Namalowane przez dzieci obrazy – ilustracje
do książki, przedstawienie, które odbyło się w szkole na Zakroczymskiej
w Warszawie, było jednym z piękniejszych moich wzruszeń, szczególnych
prezentów, które jako autorka otrzymałam.
Wygląda
na to, że dała Pani Kai drugie życie, że jej losy nie poszły
w zapomnienie, tylko są lekcją dla nowych pokoleń. To wspaniała misja,
którą Pani spełniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz