(wywiad z 2007 roku)...
http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,4428654.html
GAZETA WYBORCZA, 27 sierpnia 2007
HANNA LOCH:
Aleksandra Ziółkowska-Boehm, pisarka i dziennikarka*
27.08.2007
06:00
Serce
zostało w Wilmington w stanie Delaware, gdzie od ponad 17 lat mieszkam z moim
amerykańskim mężem Normanem
Mamy tam dom z ogrodem, do którego zawsze z przyjemnością wracam. Co
roku jednak spędzam w Polsce dwa miesiące; teraz, dzięki stypendium Fulbrighta,
jestem na dłużej. Niczym ambasador bronię Polski w Ameryce i Ameryki w Polsce.
Szczególnego uczucia nabrałam też do kilku miast, w których żyłam, np. do
Toronto w Kanadzie (spędziłam tam blisko trzy lata) czy do Houston w Teksasie
(niemal dziewięć lat). Mam tam zaprzyjaźnionych ludzi i oswojone
miejsca.
Ciekawe jest to, że...
Ameryka ma wiele oblicz: inna jest na południu, inna na zachodzie, na pewno inna w Nowym Jorku. Od skrajnego konserwatyzmu po liberalizm. Ta różnorodność łącznie z klimatami daje wielkie urozmaicenie, a także poczucie, że wystarczy tu zmienić miejsce zamieszkania, by zmienił się cały świat wokół nas.
Dojechałam tam
oczywiście samolotem. Ale po Stanach sporo podróżuję także samochodem. Wraz z mężem i naszą kotką Suzy odbyliśmy np. ponaddwumiesięczną wyprawę, przemierzając Delaware, Pensylwanię, Ohio, Indianę, Illinois, Wisconsin, Minnesotę, Dakotę Północną i Południową, Wyoming, Kolorado, Kansas, Oklahomę, Missouri. Z dawnych lat mile wspominam też podróż statkiem handlowym z moim synkiem Tomkiem do Wenecji i Maroka.
Niezapomniany dzień miał miejsce
gdy po raz pierwsze odwiedziłam ośrodek Crazy Horse w Południowej Dakocie poświęcony Indianom. W 1948 r. rzeźbiarz polskiego pochodzenia Korczak Ziółkowski zaczął wznosić ogromny pomnik Crazy Horse'a, wodza Siuksów Oglala w bitwie nad Little Big Horn. Od jego śmierci w 1982 r. dzieło to kontynuuje rodzina, do której z dumą należę. Duże wrażenie zrobiła też na mnie Niagara, park Yellowstone, Wielki Kanion i ogrody botaniczne Longwood Gardens w Pensylwanii - dobrze pamiętam dni, gdy widziałam te miejsca, niezapomniane przeżycie.
Najlepsze wakacje
spędziłam w meksykańskich miejscowościach nad Pacyfikiem: Mazatlan, Puerto Vallarta, Acapulco, Cancun na Jukatanie. Wody oceanu mają szmaragdowy kolor, a zachodzące słońce jest intensywnie czerwone. Lubię meksykańską kulturę, muzykęmariachi, pełne słońce. Niezwykle podobało mi się w ubiegłym roku na karaibskiej wyspie Roatan koło Hondurasu - nigdy wcześniej nie zbierałam tak ogromnych zielono-różowych muszli. Jeszcze jako studentka ciekawe wakacje spędzałam na wsi w Lipcach Reymontowskich.
W Polsce lubię
otwartą przestrzeń i pola. Lubię pejzaż wsi, ale także warszawską Starówkę. Kocham Tatry, a z miast - Toruń i Kraków. Niezwykła jest ulica Piotrkowska w Łodzi.
Mój ulubiony hotel
to Stouffer Presidente w Houston oraz sieć uroczych moteli La Quinta Inn. Podróżując po Ameryce, chętnie się w nich zatrzymuję. Ich wystrój ma w sobie ciepło meksykańskiego słońca.
Niebo w gębie poczułam
jedząc w Nowym Orleanie zupę gumbo z kawałków ryb, kurczaka, krewetek, ryżu i ostrych kreolskich przypraw. W Polsce zawsze zajadam się najlepszymi w świecie jogurtami i malinami. Lubię także rosół, żurek, zupę grzybową, pomidorową i naleśniki z serem.
Na wyprawę zawsze zabieram
Amol (działa na wszystko, zapobiega również niestrawności - po każdej kolacji w dalekich miejscach piję szklankę wody z Amolem), szorty na spacery oraz długie spódnice i wydekoltowane bluzki, które wkładam na wieczór. No i oczywiście książkę, notatnik i długopis - bez nich byłabym nieszczęśliwa.
Nigdy więcej nie powrócę do...
Stambułu i Singapuru. Podróż do Singapuru była długa - miejsce ładne, ale niesprzyjające, wielki kontrast z luzem Ameryki. Oszukano nas w sklepie ze sprzętem fotograficznym, czuliśmy się naciągani. Stambuł odwiedziłam jako bardzo młoda osoba, czułam się źle, niepewnie, atmosfera nie była przyjazna. Nie oswoiłam sobie tego miasta w żaden sposób i chyba nie dam mu drugiej szansy.
Wkrótce będę w drodze do...
Nieborowa. Będę tam redagować książkę o Indianach, którą właśnie skończyłam ("Otwartą ranę Ameryki" wydrukuje jesienią Wydawnictwo Debit). Myślę o tym eleganckim miejscu z radością, będziemy z mężem zabierać nasze dwa koty na spacery do nieborowskiego parku.
Wymarzony cel podróży
Seszele, Galapagos, Belize, Emiraty, Syria. Pociąga mnie egzotyka tych miejsc i opowieści znajomych. Syn poleca mi Indie, po których wędrował trzy razy po trzy miesiące. Namawia zwłaszcza na wyprawę do Radżasthanu - w Udajpurze i Bikanerze można pomieszkać w pałacach jak z bajki, a nad świętym jeziorem Pushkar zobaczyć listopadowy targ wielbłądów.
*Aleksandra Ziółkowska-Boehm w latach 1972-74 była asystentką i sekretarką Melchiora Wańkowicza; autorka książek m.in. "Blisko Wańkowicza", "Ulica Żółwiego Strumienia", "Kaja od Radosława", "Podróże z moją kotką"
Ciekawe jest to, że...
Ameryka ma wiele oblicz: inna jest na południu, inna na zachodzie, na pewno inna w Nowym Jorku. Od skrajnego konserwatyzmu po liberalizm. Ta różnorodność łącznie z klimatami daje wielkie urozmaicenie, a także poczucie, że wystarczy tu zmienić miejsce zamieszkania, by zmienił się cały świat wokół nas.
Dojechałam tam
oczywiście samolotem. Ale po Stanach sporo podróżuję także samochodem. Wraz z mężem i naszą kotką Suzy odbyliśmy np. ponaddwumiesięczną wyprawę, przemierzając Delaware, Pensylwanię, Ohio, Indianę, Illinois, Wisconsin, Minnesotę, Dakotę Północną i Południową, Wyoming, Kolorado, Kansas, Oklahomę, Missouri. Z dawnych lat mile wspominam też podróż statkiem handlowym z moim synkiem Tomkiem do Wenecji i Maroka.
Niezapomniany dzień miał miejsce
gdy po raz pierwsze odwiedziłam ośrodek Crazy Horse w Południowej Dakocie poświęcony Indianom. W 1948 r. rzeźbiarz polskiego pochodzenia Korczak Ziółkowski zaczął wznosić ogromny pomnik Crazy Horse'a, wodza Siuksów Oglala w bitwie nad Little Big Horn. Od jego śmierci w 1982 r. dzieło to kontynuuje rodzina, do której z dumą należę. Duże wrażenie zrobiła też na mnie Niagara, park Yellowstone, Wielki Kanion i ogrody botaniczne Longwood Gardens w Pensylwanii - dobrze pamiętam dni, gdy widziałam te miejsca, niezapomniane przeżycie.
Najlepsze wakacje
spędziłam w meksykańskich miejscowościach nad Pacyfikiem: Mazatlan, Puerto Vallarta, Acapulco, Cancun na Jukatanie. Wody oceanu mają szmaragdowy kolor, a zachodzące słońce jest intensywnie czerwone. Lubię meksykańską kulturę, muzykęmariachi, pełne słońce. Niezwykle podobało mi się w ubiegłym roku na karaibskiej wyspie Roatan koło Hondurasu - nigdy wcześniej nie zbierałam tak ogromnych zielono-różowych muszli. Jeszcze jako studentka ciekawe wakacje spędzałam na wsi w Lipcach Reymontowskich.
W Polsce lubię
otwartą przestrzeń i pola. Lubię pejzaż wsi, ale także warszawską Starówkę. Kocham Tatry, a z miast - Toruń i Kraków. Niezwykła jest ulica Piotrkowska w Łodzi.
Mój ulubiony hotel
to Stouffer Presidente w Houston oraz sieć uroczych moteli La Quinta Inn. Podróżując po Ameryce, chętnie się w nich zatrzymuję. Ich wystrój ma w sobie ciepło meksykańskiego słońca.
Niebo w gębie poczułam
jedząc w Nowym Orleanie zupę gumbo z kawałków ryb, kurczaka, krewetek, ryżu i ostrych kreolskich przypraw. W Polsce zawsze zajadam się najlepszymi w świecie jogurtami i malinami. Lubię także rosół, żurek, zupę grzybową, pomidorową i naleśniki z serem.
Na wyprawę zawsze zabieram
Amol (działa na wszystko, zapobiega również niestrawności - po każdej kolacji w dalekich miejscach piję szklankę wody z Amolem), szorty na spacery oraz długie spódnice i wydekoltowane bluzki, które wkładam na wieczór. No i oczywiście książkę, notatnik i długopis - bez nich byłabym nieszczęśliwa.
Nigdy więcej nie powrócę do...
Stambułu i Singapuru. Podróż do Singapuru była długa - miejsce ładne, ale niesprzyjające, wielki kontrast z luzem Ameryki. Oszukano nas w sklepie ze sprzętem fotograficznym, czuliśmy się naciągani. Stambuł odwiedziłam jako bardzo młoda osoba, czułam się źle, niepewnie, atmosfera nie była przyjazna. Nie oswoiłam sobie tego miasta w żaden sposób i chyba nie dam mu drugiej szansy.
Wkrótce będę w drodze do...
Nieborowa. Będę tam redagować książkę o Indianach, którą właśnie skończyłam ("Otwartą ranę Ameryki" wydrukuje jesienią Wydawnictwo Debit). Myślę o tym eleganckim miejscu z radością, będziemy z mężem zabierać nasze dwa koty na spacery do nieborowskiego parku.
Wymarzony cel podróży
Seszele, Galapagos, Belize, Emiraty, Syria. Pociąga mnie egzotyka tych miejsc i opowieści znajomych. Syn poleca mi Indie, po których wędrował trzy razy po trzy miesiące. Namawia zwłaszcza na wyprawę do Radżasthanu - w Udajpurze i Bikanerze można pomieszkać w pałacach jak z bajki, a nad świętym jeziorem Pushkar zobaczyć listopadowy targ wielbłądów.
*Aleksandra Ziółkowska-Boehm w latach 1972-74 była asystentką i sekretarką Melchiora Wańkowicza; autorka książek m.in. "Blisko Wańkowicza", "Ulica Żółwiego Strumienia", "Kaja od Radosława", "Podróże z moją kotką"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz