piątek, 31 grudnia 2021

Michał Bukowski MOJA MAMA ANTONINA londyński PRZEGLAD LITERACKI

PAMIĘTNIK LITERACKI, Londyn, grudzień 2021, s. 262-263 Michał Bukowski DRZEWO ZOSTAJE. O TEKŚCIE ALEKSANDRY ZIÓŁKOWSKIEJ-BOEHM ........................................................................................................................................................... Swoistym niebezpieczeństwen dla tekstów wspomnieniowych, koncentrujących się nie na wydarzeniach historycznych, lecz na życiu prywatnym i na doświadczeniach czy przeżyciach osobistych autora czy autorki takich wspomnień, jest przekroczenie subtelnej, niewidzialnej granicy między nieuchronną immanentną dla takich tekstów, intymnością a boleśnie brutalnym ekshibicjonizmem. Tekst Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm MOJA MAMA ANTONINA. ŁÓDZKIE WSPOMNIENIA, zamieszczony w tomie LXI (czerwiec 2021) „Pamiętnika Literackiego”, czytałem z rosnącym wzruszeniem, walczącym o prymat z rosnącym podziwem. Podziw – bo Autorka tak pięknie, tak osobiście i tak serdecznie, a jednocześnie tak niebanalnie potrafiła podzielić się z czytelnikami swoimi najbardziej prywatnymi odczuciami w relacjach z matką i szerzej – z rodzicami. Wzruszenie – bo czytając ten tekst odnajdywałem coraz to kolejne paralele między losami Autorki i moimi własnymi, a przecież każdy los jest indywidualny i niepowtarzalny... ...i było tak, jakbym- zaproszony do jej pokoju- siedział tam wśród bliskich Autorki i, niespiesznie popijając kawę, gawędził z nią i z nimi o różnych sprawach. ........................................................................................................................................................... Teksty wspomnieniowe tego typu pozostają zwykle jednowywmiarowe – przede wszystkim opisują one owe prywatne wydarzenia czy osobiste przeżycia, czasem może i uwzględniają oraz opiszą kontekst lokalny czy historyczny, rzadko kiedy natomiast tekst taki doświadczeniom i przeżyciom osobistym autora czy autorki potrafi nadać szerszy, nie wahałbym się powiedzieć – ogólnoludzki, wymiar. Tekst Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm jest takim właśnie rzadkim przypadkiem wspomnień, które w swoim drugim, ważniejszym wymiarze są głęboką refleksją wykraczajacą poza jednostkowe doświadczenie Autorki. I ta właśnie refleksja była też jedną z przyczyn mojego wzruszenia... Tak, nie każdy z nas doświadczył losu emigranta, ale przecież każdy z nas miał rodziców i każdy kiedyś stawał wobec konieczności wyboru własnej drogi – droga prowadziła w przyszłość, a rodzice zostawali gdzieś z tyłu. Czasem tylko na innej ulicy, czy w innej dzielnicy w tym samym mieście, ale czasem własna droga wymagała wyjazdu – do innego miasta czy wręcz za granicę. Czy bliską, czy daleką, czy tylko za góry, czy też aż za ocean, czy wtedy, kiedy granice dzieliły narody, a na połączenie telefoniczne czekało się godzinami, czy teraz, gdy są komórki, WhatsAppy, Skype i Zoom – emocjonalnie nie miało to i nie ma większego znaczenia, i wybór taki zawsze ciąży potem pytaniem, powracającym do końca życia: czy mogło być inaczej? Czy powinno było być inaczej? Gdzie i kiedy jest moment na rachunek strat i zysków – na ukojenie świadomością, że alternatywy nie było? Albo, że z dostępnych wtedy wariantów wybrany został jednak wariant per saldo najlepszy? ...................................................................................................................................................... Aleksandra Ziółkowska-Boehm nie stawia tych pytań wprost – nie stawia ich wprost , ale poszczególnymi faktami ze swoich wspomnień i kontekstem tych faktów jakby prowadziła czytelnika do takich pytań tak, jakby wiedziała, że wprost stawiać ich nie ma po co, bo mało kto z nas tak mądry, by na takie pytania dać satysfakcjonującą odpowiedź. Każdy los jest przecież zawsze indywidualny i niepowtarzalny, nawet jeśli tak wiele podobieństwa między losami Autorki a moimi losami... ...ptaki zawsze odlatują, a drzewa zawsze zostają... ........................................................................................................................................................ Michał Bukowski, Wiedeń, październik 2021

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz