poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Zycie wsrod wielu kultur Rozmowa z prof.James Pula






ODRA, KWIECIEN 2018


Aleksandra Ziółkowska-Boehm


 Rozmowa


James S. Pula z Purdue University


historyk, autor i działacz Polonii


Życie wśród wielu kultur


Aleksandra Ziolkowska-Boehm
- Panie Profesorze, urodził się Pan (w1946 roku) i wychowywał w niedużym miasteczku New York Mills w stanie Nowy Jork, gdzie 75 procent mieszkańcow było polskiego pochodzenia. Rodzice Pana ojca wyemigrowali z Polski, w domu mówili po polsku, więc Pana ojciec, który urodził się w Ameryce, znał język.  Po matce jest Pan pochodzenia francuskiego. Ponieważ matka nie mówiła po polsku, a ojciec nie rozumiał języka francuskiego, w domu mówiło się po angielsku. Czy zna Pan język polski i francuski?


James S. Pula
-Wielu ludzi w naszym miasteczku znało język polski, nie był on jednak językiem, którego uczono w szkole. W szkole średniej uczyłem się języka francuskiego. Musiałem zaliczyć test z tego języka, taki był wymóg mojego doktoratu z historii. Jednak od tego czasu rzadko go używałem, więc nie mówię ani po polsku ani francusku.

AZB
-Jest Pan autorem wielu książek specjalizujących się w badaniach etnicznych i imigracyjnych oraz historii Stanów Zjednoczonych XIX wieku. Pana pierwsza książka pt. The French in America (1975) została wydana w serii poświęconej amerykańskim grupom etnicznym. Co jest charakterystyczne w odniesieniu do Amerykanów francuskiego pochodzenia?

JP
-W czasach kolonialnych niewielkie grupy francuskiego pochodzenia zamieszkiwały w Filadelfii, w Charlestonie i w Nowym Orleanie. Francuskie wpływy w Luizjanie pozostają silne nawet dzisiaj.W odróźnieniu od innych amerykańskich stanów, podstawowy kodeks prawny opiera się na francuskim kodeksie Napoleona. Przodkowie mojej matki przyjechali do Stanów Zjednoczonych z prowincji Québec, pracowali w obozowiskach górskich Adirondack w stanie Nowy Jork. Sporo osób pochodzenia francuskiego zdobyło rozgłos w wojnie rewolucyjnej i wczesnej historii Stanów Zjednoczonych, ale myślę, że wyróżniającą cechą Francuzów jest to, jak szybko wtapiają się w  społeczeństwo amerykańskie, niezależnie od tego, kiedy przybyli.

AZB
- Pisze Pan, że pamięta lata dzieciństwa, kiedy były różnice między Polakami pochodzącymi z różnych stron. W czasie, gdy Polska była pod zaborami, polscy imigranci przy bywający do Ameryki zarejestrowani byli, że przyjechali z Austrii, Niemiec czy Rosji. Pisze Pan, że pamięta, że w Pana rodzinnym miasteczku Polacy podzielili się na przynależnych do Kościoła Rzymskokatolickiego i na tych, którzy należeli do polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego. Czy różnice widoczne  były w codziennym życiu?

JP
-Różnice  były np. w stowarzyszeniach. Ponieważ wiele organizacji miało swoją bazę przy parafiach, przynależność do nich uzaleźniona była, czy był to rzymski katolik czy katolik narodowy. Te grupy miały także swoje odrębne cmentarze. Wyjątkiem był Polish National Alliance oraz różne lokalne związki, które były otwarte dla ludzi niezależnie od przynależności wyznaniowej. Jednak większość  polskich dzieci, podobnie mój ojciec, chodziła do rzymsko-katolickiej szkoły parafialnej. Dzieci katolickie wyznania narodowego nie mogły uczęszczać do szkoły rzymskokatolickiej, ale niektóre uczęszczały do szkół katolickich narodowych w pobliskiej miejscowości Utica, inni chodzili do szkół publicznych. Oczywiście te podziały oznaczały, że dzieci często nie mogły uczestniczyć w ogólnych działaniach społecznych. W szkole średniej, gdy chodziło o zajęcia szkolne, podziały te w dużej mierze się skończyły, ale nadal utrzymywały się w różnych zajęciach organizowanych i sponsorowanych przez parafie.

AZB
- Jako student historii, zafascynowany był Pan tematem rewolucji amerykańskiej. Ukończył Pan stanowy Uniwersytet w Albany (SUNY), i Pana zainteresowania poszerzyły sią. Druga Pana książka poświęcona jest generałowi Włodzimierzowi Bonawenturze Krzyżanowskiemu  (1824-1887), który brał udział w wojnie secesyjnej (1861–1865). Jego życie było tak ciekawe, że zasługuje na film. Proszę przybliżyć bohatera swojej książki zatytułowanej For Liberty and Justice: The Life and Times of Wladimir Krzyzanowski (1978).

JP
-Włodzimierz Krzyżanowski był niezwykle fascynującą osobowością. Pochodził z ubogiej szlacheckiej rodziny, brał udział w przygotowaniach  Ludwika Mierosławskiego w Wielkopolsce do powstania 1846 roku. Prusacy chcieli go aresztować i postawić przed sądem, ale zdążył uciec wyjeżdżając do Stanów Zjednoczonych. Przez jakiś czas pracował jako inżynier. Ożenił się z Amerykanką Caroline Burnett, otworzył firmę z ceramiką w Waszyngtonie, D.C. Kiedy wybuchła wojna domowa, zgłosił się na ochotnika, szybko uzyskał stopień kapitana, kolejno majora. Po otrzymaniu zezwolenia na stworzenie własnego pułku (58.Ochotniczy Pułk Piechoty Nowego Jorku) został awansowany do stopnia pułkownika; pułk uzyskał przydomek Polish Legion. Krzyżanowski brał udział w największych bitwach wojennych  (Cross Keys, Second Bull Run, Chancellorsville, Gettysburg, Chattanooga) zdobywając pochwały od swoich dowódców, i zyskując stopień generała.

Po wojnie pracował w Departamencie Skarbu, był odpowiedzialny m.in. za wyłapywanie przemytników w Luizjanie, a później na terytorium stanu Waszyngton, Alaski i Panamy. Kiedy przeniósł się do San Francisco, spotkał Helenę Modrzejewską, która przygotowywała się do swojego debiutu w Kalifornii. Poznał także Henryka Sienkiewicza, który odwiedzał tawerną Krzyżanowskiego. To właśnie tam Sienkiewicz obserwował różne osobowości, które później wykorzystał w swoich pismach.

To niezwykła kariera osoby zmuszonej do opuszczenia ojczyzny, przybyłej do nowego kraju, którego języka początkowo nie znał. Po latach, w 1937 roku, szczątki generała Krzyżanowskiego zostały przeniesione i pochowane na cmentarzu w Arlington; okolicznościowe przemówienie wygłosił  prezydent Franklin D. Roosevelt.

AZB
- Po ukończeniu studiów przez dwa lata uczył Pan na uczelni w Południowej Karolinie, której studentami byli głównie Murzyni. Kolejno przeniósł się Pan na uniwersytet w Maryland i niebawem w ramach programów uniwersyteckich został Pan wysłany za granicę: do Japonii, Korei, do Niemiec i Włoch. Stykając się z ludźmi tak wielu kultur miał Pan okazję niezwykłych obserwacji.

JP
-Okres nauczania za granicą był przeżyciem zmieniającym mnie pod wieloma względami. Życie wśród innych kultur, zwłaszcza w tak odrębnych  miejscach jak Japonia i Korea, mających odmienne tradycje historyczne i kulturowe, uświadamia, jakim problemom imigranci przybywając do nowego kraju muszą stawić czoła. Dla mnie, badacza historii imigracji, było to niezwykłe doświadczenie.

Różnorodność ludzi, ich kultury i zwyczajów wręcz oszałamiała... muzyka, religia, sztuka, potrawy... Egzystowanie w tylu różnych kulturach było najlepszym wykształceniem, jakie kiedykolwiek mógłbym otrzymać.

Nauczyłem się także, że wszędzie istnieją "dobrzy" i "źli" ludzie, że „inne” nie oznacza, że ​​jest mniej wartościowe. Myślę, że niezależnie od tego, skąd pochodzimy, wszyscy nieraz świadomie oceniamy sprawy według norm i wartości społeczeństwa, w którym dorastaliśmy. Życie w tych różnych krajach dało mi inną perspektywę. Kultury i sposoby działania mogą się różnić, to, co jest akceptowane i funkcjonuje w danym społeczeństwie, jest równie ważne jak to, co działa i jest akceptowane w innym społeczeństwie.


AZB
-W publikowanych artykułach, rozdziałach książek zbiorowych - przedstawia Pan własne doświadczenia w pracy porównawczej – dotyczy ono Niemców, Włoch, Hiszpanów, ludzi z Azji, i innych.
Uważam, że niezwykle ciekawą i uświadamiającą problem byłaby publikacja zbiorowa: aby zwrócić się do różnych grup etnicznych w Stanach Zjednoczonych, aby każda napisała swoją „pieśń” : o żalach, o bólu i radości, z którymi się styka w nowym kraju osiedlenia. Wierzę, że byłaby to niezwykła publikacja uświadamiająca różne doświadczenia i punkty widzenia.

JP
-To ciekawa obserwacja. Każda większa grupa, która przybyła do Stanów Zjednoczonych opuściła swój własny kraj z konkretnych powodów, a często  powody były zasadniczo takie same dla wielu grup - prześladowania polityczne lub religijne, brak możliwości podstawowej egzystencji, głód lub inna klęska żywiołowa. Nowi emigranci przybywając do Stanów Zjednoczonych w dużej liczbie zwracali na siebie uwagę, nieraz negatywną reakcję ludności tubylczej. Imigranci irlandcy i niemieccy spotykali się z krytyką i wrogim nastawieniem w latach 1830-1860; kolejno w latach 1880-1920 Polacy, Włosi i Żydzi byli dyskryminowani; Azjaci spotkali się z opozycją w latach 1880-1900; a ostatnio emigranci meksykańscy i inni hiszpańskojęzyczni zmagali się z tymi samymi problemami. Jedną z prawd, która uczy, jest to, że dla każdej przybywającej dużej fali osób doświadczenie jest takie samo. Jeśli grupa jest wystarczająco duża, jest postrzegana jako zagrożenie przez osoby już zamieszkałe w Stanach Zjednoczonych – staje się dla tubylców konkurencją, zwłaszcza jeśli występuje recesja gospodarcza, przybyli są postrzegani jako "problem". W drugim i trzecim pokoleniu są wtopieni w społeczeństwo, inne grupy przejmują miejsce i postrzegane są jako nieznani nowicjusze.
Prowadziłem badania i napisałem artykuły na ten temat. Na przykład w latach trzydziestych jedna z gazet w St. Louis drukowała skargi i żale, które przychodziły do redakcji, że miasto zostało zalane irlandzkimi imigrantami, katolikami, którzy nie są wykształceni, mają własne zwyczaje. Dwadzieścia lat później dokładnie ta sama gazeta drukowała podobne reakcje - żale i krytyki, obawiając się, że przyjeżdża tylu niemieckich imigrantów. Pisano, że mają „dziwne zwyczaje”, np. organizują niedzielne pikniki, gdzie piją piwo, mówią w swoim języku i trzymają się we własnych grupach. Redakcja pisała: "Gdzie są szlachetni Irandczycy?". Irlandczycy stali się "szlachetnymi". Co się stało?... Otóż Irlandczycy zasymilowali się, a także przestali być postrzegani jako „nieznani”, strach przed przybyszem został przeniesiony do nowszej grupy, czyli Niemców. Jest to stały proces, zmieniają się tylko nazwy krytykowanych grup.

AZB
-W Polish American Studies (Autumn, 2017), napisał Pan, że doświadczenia życiowe doprowadziły Pana do "profesjonalnych kierunków badań i nauczania", które również "nauczyły Pana najbardziej wartościowych lekcji, że ludzie we wszystkich grupach są podobni .... Ludzie, zarówno "dobrzy", jak i "źli", są wszędzie.
Co może Pan dodać do tego pięknego oświadczenia?

JP
-Tylko tyle, że niefortunne jest, że indywidualne osoby nie mogą być postrzegane i akceptowane za to, czym są. Zawsze chcemy umieszczać etykiety na ludziach, układać wszystkich w grupy czy kategorie. W rzeczywistości każdy jest wyjątkowy z indywidualnymi mocnymi i słabymi stronami, i tak powinien być postrzegany.  Gdybyśmy oceniali innych, jak powiedział Martin Luther King, za "treść ich charakteru", świat stałby się lepszym miejscem.

AZB
- Wykładał Pan na uniwersytecie tematykę etniczną i imigracyjną, a także  podejmował Pan temat polityki imigracyjnej Stanów Zjednoczonych. Cenne jest Pana zainteresowanie polską obecnością w Ameryce . Wiele Pana książek poświęconych jest tym problemom, jak np. United We Stand: The Role of Organized Labor in a Polish American Community, 1910-1916 (1990). W książce Ethnic Utica (1994) prezentuje Pan mozaikę amerykańskiego społeczeństwa. Dwanaście esejów poświęconych jest grupie walijskiej, irlandzkiej, polskiej, niemieckiej, włoskiej, syryjskiej/ libańskiej, żydowskiej, afro-amerykańskej, ukraińskiej, hinduskiej, bośniackiej. Czy pisze Pan o imigrantach z Ameryki Południowej? Co było szczególnie interesujące?

JP
- Szczególną przyjemnością było napisanie o polskich strajkach pracy, ponieważ działo się to w okolicach, w których dorastałem. To wręcz niesamowita opowieść o grupie robotników polskich, którzy w obliczu sprzeciwu ze strony dużej firmy tekstylnej zorganizowali się i pokonali wiele przeciwności, strajkowali, i ostatecznie wygrali. Później prznieśli te umiejętności organizacyjne na arenę polityczną, aby dosłownie przejąć rząd różnych miejscowości wybierając burmistrza i większość zarządu.
Ethnic Utica jest książką, którą redagowałem, poszczególne rozdziały zostały napisane przez kilku różnych autorów. Tematy zostały wybrane poprzez sprawdzenie spisu i wybranie największej liczby etnicznych grup w konkretnym hrabstwie.W książce jest rozdział na temat społeczności hiszpańskojęzycznej, ale od tego czasu wzrosła liczba imigrantów hiszpańskojęzycznych.
Oprócz Ethnic Utica, napisałem teksty na temat hiszpańskojęzycznych stowarzyszeń do encyklopedii; niedawno opublikowałem artykuł zatytułowany Is the New Immigration Really New? A Comparison of 1910 and 2010, w którym porównałem dane demograficzne, asymilację Polaków i Włochów w USA w 1910 roku - z Meksykanami w roku 2010. Pod redakcją Agnieszki Małek i Doroty Praszałowicz ukazała się publikacja The United States Immigration Policy and Immigrants’ Responses: Past and Present (Frankfurt am Main: Peter Lang, 2017). Badania pokazują, że  obecni meksykańscy imigranci asymilują się szybciej niż sto lat temu Polacy czy Włosi.

AZB
- Uzyskał Pan magisterium jak i doktorat na Purdue University specjalizując się w historii Ameryki. W ramach tych zainteresowań napisał Pan książkę poświęconą Kościuszce: Thaddeus Kościuszko: The Purest Son of Liberty (1998). Czy Kościuszko jest Pana ulubionym bohaterem polskiego pochodzenia?

JP
-Od dłuższego czasu podziwiam Kościuszkę, właściwie odkąd dowiedziałem się o nim w szkole średniej. Kościuszko wniósł duży i ważny wkład w amerykańską rewolucję. Jego umiejętności inżynieryjne pomogły wygrać bitwę pod Saratogą, wybudował pierwszą fortecę w West Point, gdzie obecnie znajduje się US Military Academ. W 1794 roku powrócił do Polski, i stanął na czele Powstania. Co ważniejsze, gdy dowiedziałem się więcej o nim, byłem pod wrażeniem jego szlachetnych poczynań. Jego ciągłe wsparcie dla mniej uprzywilejowanych grup ludzi jest naprawdę godne pochwały. Thomas Jefferson napisał, że Kościuszko to Polak, który jest purest son of liberty, prawdziwy syn wolności, która objęła wszystkich, nie tylko bogatych i potężnych.

AZB
- Jest Pan autorem wielu esejów, wykładów, omówień publikacji na tematy polskie. Wiele Pana książek poświęconych jest tematyce polonijnej w Ameryce. Wraz z historykiem profesorem M.B. Biskupskim opublikowali panowie eseje i dokumenty zatytułowane Polish Democratic Thought from the Renaissance to the Great Emigration: Essays and Documents (1990).  Proszę opowiedzieć o tym tomie.

JP
-Do udziału w tej publikacji zaprosiliśmy wybitnych historyków, prosząc  aby napisali  eseje dotyczące rozwoju myśli demokratycznej w Polsce w różnych epokach. Uzupełniliśmy je publikacją przekładów na angielski ważnych dokumentów, aby udostępnić je angielskojęzycznemu czytelnikowi. Planujemy już drugi tom, który kontynuuje okres od odzyskania polskiej niepodległości od wpływów sowieckich. Tytuł drugiego tomu The Origins of Modern Polish Democracy (Athens, OH: Ohio University Press, 2010).

AZB
-Nad czym Pan obecnie pracuje?

JP
-Obecnie kończę dwutomową publikację dotyczącą amerykańskiej wojny secesyjnej, która koncentruje się na niemieckich imigrantach (w mniejszym stopniu na imigrantach z Europy Środkowej i Wschodniej), którzy walczyli w czasie wojny domowej. Zajmuję się również edycją publikacji z okazji 75-tej rocznicy powstania Polish American Historical Association, która powinna się niebawem zakończyć.  

AZB
- Jest Pan także bardzo aktywny w polonijnej społeczności intelektualnej. Przez 33 lata był Pan prezydentem The Polish American Historical Association (PAHA), redaktorem naczelnym The Polish Review, także członkiem The Polish Institute of Arts and Sciences in America (PIASA). Wśród wyróżnień otrzymal Pan nagrodę Amicus Poloniae, nagrodę im. Mieczysława Haimana oraz Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Jest Pan szczególnie zasłużony dla polskiej kultury. Co Pana zdaniem można zrobić, aby świat więcej wiedział  o Polsce i Polakach?

JP
- Powstają kolejne badania porównawcze - na szczęście jest wiele stypendiów zarówno na badania w języku angielskim, jak i polskim na tematy polsko-amerykańskie.
Myślę, że ważne jest włączenie tych badań naukowych do głównego nurtu wydawnictw akademickich. Zarówno Polish American Studies, jak i Polish Review są obecnie członkami JSTOR - pełnej tekstowej bazy danych akademickich, która udostępnia je naukowcom w ponad 6 000 bibliotekach, archiwach i innych organizacjach na całym świecie. Jest to ogromny postęp. Ważne, że docierają do bardzo szerokiej publiczności, są dostępne uczonym piszącym  podręczniki, prowadzącym badania porównawcze i autorom różnych publikacji. Byłoby pomocne, gdyby niektóre z polskich czasopism, takich jak Studia Migracyjne - Przegląd Polonijny, mogłyby być udostępnione w ten sam sposób, ponieważ zawierają wiele doskonałych badań, które służyłyby szerszej publiczności.

Inną rzeczą, którą – jako akademicy - możemy zrobić, to aby wiedza docierała do szerokiego społeczeństwa. Często spędzamy czas rozmawiając ze sobą w czasie bardzo stymulujących konferencji, ale ich wyniki pozostają dostępne w formie pisemnej w czasopismach naukowych, rzadko docierają do ogółu społeczeństwa. To dobrze dla nas jako indywidualnych naukowców, gdy zbieramy własne teksty potrzebne do awansu i własnego portfolio, ale nie ma to wpływu na postrzeganie opinii publicznej. Musimy poświęcić więcej czasu na publiczne wykłady, współpracując z projektami edukacyjnymi, z nauczycielami, z różnymi lokalnymi społecznościami, docierając do przekazania wiadomości o historii i kulturze Polski i Polaków do gazet, grup społecznych i innych forów publicznych.

Wywiad ukazał się w miesięczniku „Odra”, kwiecien 2018



In English:



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz