Miesięcznik Polskiego Związku Kobiet Katolickich
LIST DO PANI,
Nr 7/8 (236) 2015, str. 28-30
Barbara Wachowicz: "Ziele nie zszarzeje"
http://www.gazetagazeta.com/2015/12/ziele-nie-szarzeje-2/
.
.
[SAM TEKST:]
Barbara
Wachowicz
„Ziele
nie szarzeje”
„Ziemia polska jest nasiąknięta
zapachami, dźwiękami, błyskami splecionymi przez dzieje, których nikt nie
wypleni… Poszukuję tematów bohaterskich o ludziach, którzy trwali
i przetrwali”. Owe słowa ostatniego co tak pióro wodził – Melchiora
Wańkowicza można także uczynić mottem twórczości Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm,
świetnej asystentki i sekretarki autora „Ziela na kraterze”, którą wszyscy
przyjaciele do grona których mam szczęście się zaliczać nazywają serdecznie Oleńką.
Oleńka.
Serdeczność i ciepło, a zarazem żelazna dyscyplina, nieprawdopodobna
pracowitość i precyzja działań. Blask, urok i czar, a zarazem bogactwo tematów,
poszukiwań, odkryć. Laureatka wielu prestiżowych nagród, wśród których jest
„Złoty Exilibris” Książnicy Pomorskiej, Medal Ignacego Jana Paderewskiego
przyznany przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Arts Award
in the Literature Stanu Delaware… Autorka kilkudziesięciu rewelacyjnych książek
poświęconych sławnym Polakom na emigracji, bohaterom Powstania Warszawskiego, a
nade wszystko Melchiorowi Wańkowiczowi. Stypendystka wielu reprezentacyjnych
fundacji – kanadyjskich, brytyjskich, amerykańskich. Doktor Nauk
Humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka współpracująca z czołowymi
pismami polskimi, kanadyjskimi, amerykańskimi.
A
była skromną studentką wydziału polonistyki Uniwersytetu Łódzkiego.
„Świadomość
istnienia Boga”
W jakim wyrosła domu? Ojciec –
Henryk Ziółkowski herbu Korczak, Wielkopolanin, żołnierz 31.Pułku Strzelców
Kaniowskich i działacz Obozu Wielkiej Polski, wierny miłośnik historii i
literatury. Matka – Antonina z domu Laśkiewiczówna marzyła (jak napisze Oleńka
w swojej autobiografii „Ulica Żółwiego Strumienia”) – żeby mieć córkę „która by
się dobrze uczyła, miała ciekawy zawód, interesujące życie i aby poznała
świat”. Wszystkie te marzenia matczyne miały się spełnić. Oleńka podaje swoją
listę wdzięczności. Co zawdzięcza? „Mamie – ducha pobożności i dobroczynności.
Ojcu (którego pamięci zadedykowała „Drugą bitwę o Monte Cassino”) – umiłowanie
książek i wagę prawości człowieka. Braciom – poczucie bezpieczeństwa i to że
zawsze może na nich liczyć. Synowi Tomkowi – tkliwość i odpowiedzialność.
Melchiorowi Wańkowiczowi – zainteresowanie światem i ważność pracy”.
O
swych latach dziecięcych Oleńka pisze: „Całe wspomnienie dzieciństwa to
kościół. Już jako trzyletniej dziewczynce Mama wplatała mi we włosy białą
kokardę, ubierała w białą sukienkę z falbankami, zawieszała koszyk z
kwiatkami”. I tak mała dziewczyneczka szła w procesji Bożego Ciała. Dom żył
obyczajem staropolskim, szlachetnym rytmem świąt. Boże Narodzenie to był
opłatek, uroczysta wigilia, pasterka w Łódzkim kościele Dobrego Pasterza.
„Małej dziewczynce wydawało się, że Pan Jezus urodził się gdzieś w Polsce, w
małej stajence na wsi” – wspomina Oleńka. Kiedy zwiedziła po raz pierwszy
Betlejem opowiada: „Byłam bardzo przejęta odwiedzając Bazylikę Narodzenia
prowadzącą do Groty Narodzenia. Wzruszyłam się znajdując polskie akcenty w
Palestynie, stacje Drogi Krzyżowej w Jerozolimie, pomnik z płaskorzeźbami Matki
Boskiej Częstochowskiej w Tyberiadzie na dziedzińcu kościoła Świętego Piotra
Rybaka wzniesionym w 1945 roku przez żołnierzy 2. Korpusu, wizerunek polskiej
Madonny w otoczeniu Mieszka I i Dąbrówki w sanktuarium Zwiastowania w
Nazarecie”. W dniu święta Trzech Króli matka Oleńki zakreślała kredą na
drzwiach inicjały imion Kacper, Melchior i Baltazar, co miało uchronić dom od
nieszczęścia.
Wielkanoc
rozdzwoniona pieśnią Alleluja „obwieszczała światu cudowną nowinę o powstaniu z
martwych Jezusa Chrystusa. Wydarzenie to jest esencją wiary wszystkich
chrześcijan i leży ono u podstaw istnienia naszej religii. Radosny śpiew «Te
Deum» – «Ciebie Boże wychwalamy»”. To ulubiona pieśń Oleńki do dziś. Jako
dziewczynka wędrowała w pielgrzymce do Częstochowy. „Świadomość istnienia Boga
jest silna we mnie i może to jest rodzajem łaski? Wiara, religia, obrządki
kościelne – z tym rosłam”.
Rosła
także na literaturze ojczystej. „Ojciec mawiał, że książki są czymś wielkim. Są
życiem, sercem i centrum przemijającego czasu”. Przeżyła z braćmi prawdziwą
„epokę Henryka Sienkiewicza” – „Z pałającymi policzkami i wstrzymanym oddechem
całymi dniami czytałam przygody Skrzetuskiego, Kmicica, Wołodyjowskiego. Moje
koleżanki kochały się w chłopcach, ja kochałam się w bohaterach literackich”.
Jej starszy brat otrzymał imiona Henryk Andrzej na cześć autora „Trylogii” i
bohatera „Potopu”. Jej młodszy brat Krzysztof został ochrzczony na cześć
Kolumba. Nie wiedzieli ilu odkryć w Ameryce dokona ich utalentowana siostra.
Najbliżej
Wańkowicza
Wieczory
u Pana Melchiora Wańkowicza na Puławskiej. Zapraszał nas – ku wielkiej radości
– na stole zawsze stały przygotowane talerzyki dla ewentualnych gości. Był
samotny. Utracił obie córki. Krysia zginęła w Powstaniu, Marta została w
Ameryce i była jego wielkim rozczarowaniem. Odeszła z tego świata żona –
legendarny, ukochany Królik.
I
oto promienny kontrast – dom na Studenckiej, odblask Domeczku z „Ziela na
kraterze” – barwy, uśmiech, Oleńka. To ona opromieniła swą osobowością, opieką
i sercem ostatnie lata autora „Ziela na kraterze”. Zgłosiła się do
najpopularniejszego podówczas pisarza polskiego z drżeniem serca podjąwszy jako
temat pracy magisterskiej jego twórczość. Pan Melchior przyjął studenteczkę z dużym dystansem. Zaznaczył, że ma 45 minut
czasu i krytycznie zaczął sondować jej wiedzę. Oleńka przezornie miała ze sobą
eseje jakie już poświęciła twórczości Wańkowicza. Z 45 minut zrobiły się
godziny i tak to się zaczęło…
W
swej pierwszej książce „Blisko Wańkowicza”, która momentalnie podbiła
czytelników, Oleńka opowiada o dniach przeżytych z Melchiorem Wańkowiczem wśród
pachnących żywicą lasów nad Liwcem, w domu na Studenckiej, który pisarz zdołał
zbudować na ostatnie lata swego życia. Odbywały się tam spotkania ze starymi
przyjaciółmi, wyprawy na kiermasze łączące, jak wspomni Oleńka, „wielką radość
z wielkim utrudzeniem”. Zakres prac młodziutkiej magistrantki był olbrzymi –
żmudne zbieranie materiałów, obowiązek adiustacji, nagrywania, przepisywania,
porządkowania biblioteki, organizowania archiwum, czuwania nad obfitą
korespondencją. W obu Wańkowiczowskich książkach, bo obok „Blisko Wańkowicza”
pojawi się potężny tom „Na tropach Wańkowicza po latach”, są wedle autorki
„próby poszukiwania prawdy o Wańkowiczu jako pisarzu i jako człowieku”. To
znakomita, wnikliwa charakterystyka sławnego pisarza, u boku którego życie było
intensywne i różnobarwne. Sędziwy autor „Strzępów epopei” opowiadał Oleńce o jego
trudnościach i bólach, i jak je przezwyciężał. „Chciał pokazać, że życie nie
jest szare ani różowe, że jest często takie, jakie mu się samemu kolor i sens
nada”. Życie w aurze Wańkowicza było pełne kolorów. Żmudny trud Oleńki, jaki
włożyła w ostatnią książkę mistrza „Karafka La Fontaine’a” został sowicie
nagrodzony – Wańkowicz uroczyście zadedykował tę niezwykłą rozprawę między
innymi na temat urody języka polskiego – „Mojej sekretarce magister Aleksandrze
Ziółkowskiej”.
Pani
magister w znakomitym rozdziale „Na końcu języka” analizuje „Karafkę” ów
fascynujący „autokomentarz na temat własnej metody twórczej i warsztatu
pisarskiego”. Wspaniałe bogactwo Wańkowiczowskiego słowotwórstwa przywołuje
Oleńka cytując jego „inwokację do języka”. Pisze Wańkowicz: „Myślę o nim jak w
najcięższych chwilach ten niezauważalny, bo nieodłączny towarzysz podbiega z
rozstrzygającą pomocą: słowem, tak siedzącym w celu, że wzruszenie wpływa na
jego soczystość, słowem – patosem, że nagle staje się cisza, słowem – komikiem,
który rozrzedził patos, (…) słowem z lamusa wydobytym jak zardzewiały
brzeszczot, słowem – wspomnieniem pachnącym saszetkami z heliotropu”.
Jest
nieskończenie wiele motywów Wańkowiczowskich analizowanych z pietyzmem przez
Oleńkę. Rewelacją stały się jej odkrycia dokonane w Instytucie Pamięci
Narodowej – donosy agentów Urzędu Bezpieczeństwa tropiących dosłownie każdy
krok sławnego pisarza, relacja na temat procesu jaki wytoczono autorowi „Monte
Cassino” w roku 1964 z artykułu „dekretu o przestępstwach szczególnie
niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa”. Akt oskarżenia zarzucał
Wańkowiczowi, że przemycił za granicę maszynopis zawierający „fałszywe
informacje oczerniające Polskę Ludową”. Po latach, kiedy w roku 1990 Sąd
Najwyższy w procesie rehabilitacyjnym wydał wyrok uniewinniający, Oleńka
dotarła do prokuratora, który brał udział w procesie Wańkowicza i
przeprowadziła z nim pasjonujący wywiad. Ona także przytoczyła przykłady jak
dalece pisarz hojnie wspierał działania polskiej opozycji politycznej. Oleńce
zawdzięczamy także bezcenne dokumenty czym dla Polaków z Warmii i Mazur stała
się książka „Na tropach Smętka”. Przywołała dedykację więźnia łagru, który
napisał do Wańkowicza, że jeden z towarzyszy jego niedoli „wykazał bezprzykładny
hart ducha i szlachetność serca, dzieląc się ze mną pajdą razowego, na wagę
złota cenionego chleba, pod warunkiem, iż po powrocie do Kraju ofiaruję mu
pańską książkę «Na tropach Smętka»”. Córka jednego z bohaterów „Smętka”
napisała Wańkowiczowi: „Kiedy Niemcy wyrzucili nas matka wzięła ze sobą tylko
tę książkę. Umiałam ją niemal na pamięć. Ileż Panu zawdzięczam w tych latach
nocy i pogardy. Ile siły i miłości Polski czerpałam z tej książki!”.
Na wieczorze Oleńki
Ziółkowskiej-Boehm w warszawskiej księgarni podczas jej ostatniego pobytu w
Polsce powiedziałam, że koniecznie powinna napisać jeszcze książkę o listach do
Wańkowicza. (Pisarz w testamencie zostawił Oleńce całe swoje archiwum). W
książce o nim cytuje niektóre z tych niezwykłych cimeliów poczynając od
antologii nieprawdopodobnych adresów: „Melchior Wańkowicz. Warszawa” z
dopiskami na kopertach: „(resztę powinien znać każdy warszawski listonosz)”,
„Każde dziecko wskaże”, „Polski Pisarz Narodowy”, „Wielmożny Pan Melchior
Wańkowicz – potężny utalentowany pisarz,
myślący, mądry, zacny, Polak i człowiek!”.
Zacytowała
Oleńka także wiersz, który ucieszył adresata:
Mistrzu
Niepowtarzalny, Wirtuozie pióra,
Pejzażysto
barw, światłocieni słów,
Kronikarzu
doli człowieka,
Uśmiechów,
radości i łez.
Nad
Tobą czas się nie zamknie,
Pióro
nie ostygnie,
Karafka
nie wyschnie,
Ziele
nie zszarzeje.
To
wielka zasługa Oleńki, że barwy „Ziela” nie szarzeją. Dzięki jej niestrudzonym
wysiłkom ukazała się korespondencja Melchiora Wańkowicza z żoną. Oleńka
napisała to, że Wańkowicz „kochał kobiety jak kwiaty”. Cytuje też słowa
profesora Tatarkiewicza z rozprawy „O szczęściu”, iż „szczęście mężczyzny
polega na właściwej kobiecie”. Pani Zofia Wańkowiczowa, jako młoda matka,
pisze: „W listach Melka jest głęboka miłość do nas wszystkich trzech. Jest
prawda i prawość. Wzruszająca czułość, troskliwość i delikatność. Strzeże w
nich godności naszego życia”. My, wierni czytelnicy „Ziela na kraterze”,
niezłomnie w tę miłość wierzymy.
Finałowym
akordem dzieł Oleńki poświęconych Wańkowiczowi jest jej świetna książka, która
ukazała się po angielsku w Ameryce. Udało jej się uchwycić wszystkie cechy
wspaniałej osobowości pisarza, który mówił o sobie: „Uprawiam pisarskie
zielarstwo. Zbieram żywokost, rumianek, chodzę o świcie po rosie, jeszcze przy
księżycu. To moje farby, kolory, zapachy. To zew krwi, pożywienia, tradycji…”.
Modlitwy Oleńki
Bohaterowie Wańkowicza otrzymali od
Oleńki przedłużenie swego życia. Dowiedzieliśmy się dzięki jej książkom jaki
był los Hubalczyków, takich jak Rodziewicz, Alicki, Szymański – bohaterowie
rozdziału „W cieniu legendy Hubala”, z książki „Lepszy dzień nie przyszedł
już”, bohaterowie bitwy o Monte Cassino, bohaterka Powstania Warszawskiego
„Kaja od Radosława”, która przez 54 lata chroniła Hubalowy Krzyż Virtuti
Militari. Wańkowicz opisując losy żołnierzy polskich po wojnie powiedział:
„Ciężko jest żołnierzowi zamienić sztandary na szuflę, zwłaszcza obcą. Ciężko
jest pisarzowi, który pisał jak sztandary łopoczą na wichrze, zejść do
dławiącej w gardle szarości”. Opisując losy Hubalczyków Oleńka odnalazła wiele
niezwykłych kolorów w tej szarości, do której zepchnął ich los. Jest w jej
książkach cała plejada naszych rodaków, którzy zapisali najpiękniejsze karty
życia w Polsce i poza jej granicami.
Oleńka mieszka w Stanie Delaware ze
swoim mężem Normanem Boehm, kuzynem sławnej aktorki Ingrid Bergman. To bardzo
szczęśliwe i udane małżeństwo. Miałam szansę obserwować Normana i wzruszać się
jego opiekuńczością, tkliwością i adoracją jakie okazuje żonie. Jest także
Oleńka szczęśliwą matką Tomka, który zrobił światową karierę jako wybitny
fotograf i dziennikarz. Potrafi napisać na Dzień Matki: „Najukochańsza Mamo –
kocham i dziękuję za wszystko”.
Oleńka ma swoją własną modlitwę:
„Dzięki Ci Boże za życie, za zdrowie, za łaski, za Tomka, Rodziców, Rodzinę,
Normana, dom rodzinny, za ludzi, którzy mnie kochali, którzy mi pomogli, za
brak wojen i klęsk wokół mnie, za przyrodę, słońce, las, oceany, za dobre
myśli, za to, że ból zapomniałam, że dane mi było kochać”…
I jest jeszcze jedna piękna
modlitwa Oleńki, która zwiedziła dziesiątki krajów świata. Oto co pisze jadąc
drogami Teksasu: „I przypominam sobie pola i lasy w Lipcach Reymontowskich,
szum dojrzałego zboża, smak rozgrzanych jagód, jeżyn zrywanych w Radziejowicach,
śpiew ptaków w Lesie Kabackim, ciszę i urok Parku Wilanowskiego, białe brzozy w
Nieborowie, kształt drzew w Łazienkach, zapach bzu i jaśminu z ogrodu mojego
dzieciństwa, zapach powietrza w Tatrach po deszczu”. To jest wielka tajemnica
przemożnej polskości, której wiernym ambasadorem jest Aleksandra
Ziółkowska-Boehm.
001. Najbliżej Wańkowicza… Oleńka zastąpiła mu
utracone córki.
002. Aleksandra Ziółkowska-Boehm z mężem Normanem
organizowali Kościuszkowski wieczór Barbary Wachowicz w Filadelfii.
003. Szczęśliwa trójka – Oleńka z mężem Normanem i
synem Tomkiem.
Najbliżej Wańkowicza… Oleńka zastąpiła mu utracone córki.
. Aleksandra Ziółkowska-Boehm z mężem Normanem organizowali Kościuszkowski wieczór Barbary Wachowicz w Filadelfii.
003. Szczęśliwa trójka – Oleńka z mężem Normanem i synem Tomkiem.