środa, 2 maja 2012

Z miejsca na miejsce w cieniu legendy Hubala


Aleksandra Ziólkowska-Boehm



Z MIEJSCA NA MIEJSCE. W cieniu legendy Hubala


4 wydania:



Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983,  ISBN 83-08-00982-4

        






                











Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1986,  ISBN 83-7021-009-0




 























Wydawnictwo von borowiecky, Warszawa 1997, ISBN 83-904286-6-0  


Uzupełnione [w:]

Lepszy dzień nie przyszedł już, Iskry, Warszawa 2012, ISBN 978-83-244-0189-5




RECENZJE



„(...) W kazdym z powolanych wypadków pozostaje jednak pytanie o rachunek zysków i kosztów. Na to pytanie nie ma odpowiedzi – ani u Ziólkowskiej w odniesieniu do Hubala, ani gdzie indziej, bo jej chyba byc nie moze. W tych sprawach brak miary i wagi. Sa tylko przekonania (...)

       Marcin Kula „Pytania bez odpowiedzi:, TWORCZOSC nr 10 1987

.



  „Z miejsca na miejsce” – tak najlapidarniej, najtrafniej zarazem mozna by strescic koleje losu Romana Rodziewiczem bylego Hubalczyka, którego dzieje staly sie tematem tej ksiazeczki. (...) Heroiczny i dramatyczny zarazem hubalowy epizod jest dzis dla Romana Rodziewicza wszystkim. Nie może zerwac w przeszloscia, w niej widzial zawsze jedyny sens swych wysilkow. Tak samo mysli po dzis dzien, autorka ksiazki podkresla to po wielekroc. Zamieszkaly na stale w Anglii nie czuje się tam dobrze. Podczas czestych wizyt w kraju przyjmowany jest wszedzie jako najmilszy, najbardziej szanowany gosc. Wszystko, co było przed albo po Hubalu (a zycie miał pelne dramatycznych powiklan, nielatwe, choc w jakims sensie oczywiscie, typowe, coz, po prostu „polskie drogi”) jest dla niego mniej wazne. Dokucza mu tez – niezasluzony jego zdaniem - nimb bohatera. Odsuniety od biezacych spraw jego obecnej ojczyzny, których nie rozumie i które go nie interesuja, czeka na kolejne wizyty w Polsce. Warto te ksiazke przeczytac.

       WPK, NOWE KSIAZKI Nr 1 (779) styczeñ 1984, str. 74



.

"The narrative is immediately gripping and compelling - the reader feels in the moment from the first sentence without it ever becoming "sensationalizing". The competent, even tone is perfect for subject matter describing such horror".

Suzan Sherman, New York, NY -Creative Non-Fiction:



[„Narracja pasjonująca i natychmiast przytrzymująca uwagę, co czytelnik czuje od momentu niemal przeczytania pierwszego zdania, i wie, że nie jest poddany zabiegowi „sensacji”. Kompetentny, równy ton tej narracji jest wprost perfekcyjny dla opisu takiego horroru, który doświadcza bohater”.]

.




„Z miejsca na miejsce” swa narracja zapowiada beletrystyke, widac, ze autorka która nie tylko bedzie chciala patrzec na oltarz z grubym, filuternie usmiechnietym panem. Widac, ze autorka przystraja sie pieknie do nowej roli, a opowiesc o Romanie Rodziewiczu, choc dramatyczna, pelna tonów elegijno nostalgicznych, i w ogóle napisana w cieniu legendy Hubala, jak glosi jej podtytul, jest radosnym snem, jest radosnym snem o literaturze”.

       Józef Szczypka, KIERUNKI 11 pazdziernika 1987



.

„Aleksandra Ziólkowska, która sekretarzowala Wañkowiczowi juz na poczatku studiów i jego znaczek ostentacyjnie nosi na swoich pisarskich kreacjach (...). Ksiazke „Z miejsca na miejsce” wypelniaja spisane przez mloda autorke wspomnienia jednego z zolnierzy Hubala”.

       Krzysztof Narutowicz „Wañkowiczowcy i szczescie Polaka”, KIERUNKI, 17 lutego 1985

.



(...)W ostatnich dniach na polkach ksiegarskich ukazala się nowa pozycja wydawnicza dotyczaca oddzialu mjr  Hubala, jest ona jednak zupelnie odmienna od dotychczasowych publikacji na ten temat. Autorka ksiazki, Aleksandra Ziolkowska, pisze nie tyle o samym Hubalu, którego przeciez juz dobrze znamy z innych wydawnictw, ale o jednym z jego zolnierzy – wachmistrzu Romanie Rodziewiczu. Bohater opowiesci Ziolkowskiej urodzil się wprawdzie na kresach, ale pierwsze 10 lat swego zycia spedzil w Mandzurii. (...)

Zbigniew Mierzwinski, Niezwykla opowiesc o hubalowym zolnierzu, SLOWO POWSZECHNE,  Nr 163, 23 sierpnia 1987.




 .



(...)„Az dziw, ze podczas rozmow we Wloszech, w 1945 roku Wankowicz – szczwany lis polskiej reporterki – widzial w Rodziewiczu jedynie zrodlo wiadomosci o odziale Hubala i nie zauwazyl, ze czlowiek siedzacy naprzeciwko – sam jest znakomitym tematem.  Aleksandra Ziólkowska dostrzegla cale zycie Rodziewicza i napisala o nim ladna, ciekawa ksiazke. Bo i jest o kim. Rzadko sie zdarza tak niezwykle barwny film biograficzny wyrezyserowany przez los (...). Aby o tym zyciu napisac prawde. Trzeba je poznac do tego stopnia, do jakiego poznala je autorka ksiazki. Jej opowiesc jest napisana świetną polszczyzną, suto przetykana gaweda i swada – nie da się interpretowac, nie pozwala sprowadzic się to ram oleodruku wygrzebanego w antykwariacie narodowych rupieci.


       Maciej Siembieda „Wachmistrz Hubala”, TRYBUNA OPOLSKA” Nr 30, 6-7 lutego 1988



.

„Niezwykle ciekawa relacja Aleksandry Ziolkowskiej Boehm z kontaktow, jakie miala z legendarnymi Hubalczykami, zasmuca pewnym swym watkiem. Nie, nie chodzi tym razem o niewesole losy Polakow, placacych za swa wiernosc zasadom albo zdrowiem, albo deklasacja, albo skazaniem siebie na brutalnosc zycia ponizej cywilizacyjnego poziomu – albo wszystkim tym jednoczesnie. To bywala cena w wielu przypadkach nie do unikniecia. Tak nas uczono „Jeśli chcesz ocalic cos cennego, nie wchodz czasem na sliska droge latwizny”. A w tekscie pani Ziolkowskiej sa dwa takie smutne przyklady wejscia na owa sliska droge i nie bez zadnego zewnetrznego przymusu, zupelnie niepotrzebne, mimochodem. Oto jeden z Hubalczykow przechodzi przez obozy niemieckie i szczesliwie oczekuje konca wojny, a tu jego narzeczona, nie mogac się doczekac wiadomosci, ze przezyl, wychodzi za maz za swego dowodce z Powstania. W dwa tygodnie po tym slubie przychodzi list od rzekomego zaginionego narzeczonego. Smutne, bardzo smutne (...)”. 

Jerzy Narbutt, Smutna opowiesc o latwiznie, ŁAD, Nr 28, 9 lipca 1995

.



„The book tells the story of Roman Rodziewicz – a member of the Hubal’s party. The book contains many interesting facts from the main hero’s life in Russia and Manchuria, however, most of all, it relates in the form of a diary of the Hubal’s campaign. On the basis of Roman Rodziewicz’s story, a book of Melchior Wañkowicz „Hubalczycy” („Hubal’s men”) came into being”.

       „From Place to Place in the Wake of Hubal’s myth”. (Polonia Publisher)

.

„Z miejsca na miejsce” to tytul ksiazki (ukaze się nakladem Wydawnictwa Literackiego) pióra Aleksandry Ziółkowskiej, opowiadajacej o losach Romana Rodziewicza (krewny Marii Rodziewiczowny),  Hubalczyka. To wlasnie na podstawie jego relacji Melchior Wankowicz napisal „Hubalczykow”. Roman Rodziewicz mieszka samotnie w Anglii. Utrzymuje kontakt korespondencyjny z przyjaciolmi w kraju, a przede wszystkim z siostra, mieszkanka Opola”.

ROG. Hubalczyk nad Tamiza, STOLICA, 13 kwietnia 1986;

.

  „Niezwykla opowiesc o hubalowym żołnierzu”.

       Zbigniew Mierzwiñski SLOWO POWSZECHNE 21/23 sierpnia 1997




„Jeszcze jeden polski los”

       PRZEKRÓJ...

.


„Z miejsca na miejsce” – jest odpowiedzia na moje fascynacje ludzkimi losami. Uwazam, ze kazdy ma ciekawy chocby jeden wycinek swojego zycia. Interesuje mnie wiele tematów. Na przyklad, jak przypadek zmienia nam zycie, jak trudnosci hartuja ludzi, jak potrafia zmienic zwyklych ludzi w bohaterów. Rola burzy dziejowej, zawieruchy wojennej, a takze naszego charakteru, silnej woli, ambicji, checi dokonania, rozróznienie dobra i zla. Trudnosci w zyciu – na nie napotykamy wszyscy –ale róznimy sie tym, jak do nich podchodzimy, jak sie z nimi zmagamy. Interesuja mnie charaktery ludzkie, moze charaktery polskie, bo uksztaltowaly nas powstania, wojny”.

       „Uporzadkowac swiat wokól siebie”, PIELGRZYM (Toronto) maj 1997






"Polskie losy, polskie drogi (...) Pozostaje cos niezwyklego w tych prawdziwych losach, które wiodly Romana z Lawskiego Brodu do Mandzurii, potem przez Japonie i Anglie prowadza do niepodleglej Polski, kaza isc na wojne, walczyc u boku mjra Hubala, zejsc do konspiracji, przezyc obozy koncentracyjne, wreszcie przez 2 Korpus, Wlochy, obóz dippisów rzuca go w angielska mgle, dymy i huk fabryk (...). Byly ich tysiace, setki tysiecy. Dzis, coraz szybciej odchodza, pozostaja po nich znicza, dobrze, jezeli nie anonimowe groby. Zdradzeni przez historie, aliantów, osieroceni przez ojczyzne, która nie tylko nie docenila ich obywatelstwa, ale czesto z dnia na dzien pozbawila obywatelstwa, moca komunistycznych kacyków, rozstrzeliwala, zsylala na Sybir, wtracala do wiezien, skazywala na emigracje i przede wszystkim zapomnienie, zapomnienie, zapomnienie.(...) "Z miejsca na miejsce" to ksiazka, która nie tylko opowiada o niezwyklym czlowieku i niezwyklym pokoleniu "ziemi obiecanej". To takze, a moze przede wszystkim, zarzewie refleksji nad sensem walki, przetrwania, zachowania czlowieczenstwa i w nim narodowej odrebnosci. Czy byl sens walczyc we Wrzesniu, gdy wszystko zdawalo sie walic, plany i marzenia sypac w gruzy, gdy koledzy dezertowali, rzucali bron. Czy byl sens trwac w okupacji, zeby zwyciesko ja przetrwawszy skonczyc na smietniku powiatowgo UB, w angielskiej hucie czy kopalni? (...) Sam fakt powstania "Z miejsca na miejsce" jest wlasnie potwierdzeniem i afirmacja  calego pokolenia, jego wkladu w narodowa epopeje. (...) “Z miejsca na miejsce” jest wlasnie potwierdzeniem  i afirmacja calego pokolenia, jego wkladu w narodowa epopeje. Mimo wlozonych sil i osodków, prawie pólwiekowej komunistycznej okupacji nie udalo sie jednak wladcom PRL - odebrac nam naszej historii i jej czesto anonimowych wspóltwórców. Mocno okaleczony, z przetraconym kregoslupem, naród jednak przetrwal i budzi sie próbujâc jeszcze niezdarnie podniesc glowe i wyprostowac kark. Obawiam sie, ze bez takich ludzi, jak Roman Rodziewicz, bez takich ksiazek jak “Z miejsca na miejsce”, byloby to o wiele trudniejsze, moze nawet niemozliwe.(....) Roman Rodziewicz mial jednak szczescie. Nie zostal zapomniany, choc w pewnej anonimowosci przyszlo mu spedzic wiele emigracyjnych lat. Powstala o nim ksiazka”.

 “Ocalic od zapomnienia”, MYSL POLSKA Nr 12 (60), listopad 1997

.                      



„(...)Autorka przedstawia losy bohatera od czasow dziecinstwa po pobyt w obozach koncentracyjnych”.

 ZWIAZKOWIEC, Toronto, 3 listopada 1983

.

    

"W cieniu legendy Hubala" powracająca do jego legendy przez doświadczenia i wspomnienia Romana Rodziewicza-hubalczyka, którego biografia sama stanowi temat godny książki".

     Wieslaw Rogowski, NOWE KONTRASTY, styczeñ 1998    



.



"Losy Romana Rodziewicza" są dość typowe dla pokolenia międzywojennego. Dzieciństwo spędzil w Mandżurii. Do Polski przybył w 1923 roku. Znalazł się w Warszawie. Po zobaczeniu wielu stolic świata w czasie podróży "ujrzał małe biedne miasto, o którym tyle słyszał i do którego stale tęsknił, będące stolicą jego kraju". Zdecydował się na służbę wojskową, wstąpil do Suwalskiej Brygady Kawalerii... Wkrótce zaczął gospodarzyć na swoim 60-hektarowym folwarku "Ławski Bród". (...) "Hubal" walczył ze swoimi żołnierzami osiem miesięcy.(...) Losy Rodziewicza zafrapowały Aleksandrę Ziółkowską. Spotykała się ze swoim bohaterem kilkakrotnie w Polsce i Anglii. Interesowało ją całe życie pana Romana, a nie tylko okres pobytu w oddziale Hubala. Napisała: "Chciałam pokazać kawałek polskiego losu, losu tułacza. l tak powstała ta opowieść".

     Biografia napisana jest bardzo ciekawie. Czyta się ją jak powieść przygodową".

     Mirosława Pałaszewska "W cieniu legendy Hubala", NASZ DZIENNIK, 23 marca 1998, Nr 46 s.7

.

INTERNET



Jest to kolejne wydanie bardzo interesujacej biografii wieloletniego tulacza, Romana Rodziewicza, ktorego usiane niebezpieczenstwami losy wojenne doprowadzily do legendarnego oddzialu Hubalczykow, a nastepnie do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oswiecimiu. W koncu bohater ksiazki zrazony do decyzji aliantow oddajacych Polske Stalinowi, osiadl w Anglii, gdzie zalozyl rodzine. Nie mogac jednak oderwac sie od swej burzliwej przeszlosci, opowiedzial to wszystko Autorce, ktora potrafila przekonujaco przekazac czytelnikowi zarowno rzetelne fakty historyczne, jak i atmosfere tamtych dawniejszych wojenncyh i powojennych czasow.

Leonard Ratajczyk, Schaumburg, Illinois, May 27, 2000




.

The life of Mr.Rodziewicz is rich in human and patriotic values. The author’s skill in storytelling makes this an absorbing and moving story that I could not tear myself away from.

Andrzej S.Porwit, USA, February 14, 2000




Po co ci bylo..., August 13, 2001


Reviewer: A reader from Kalisz, Polska

Jak w piosence, Goralu, po co ci bylo... Mysle, ze Roman madrzej by robil, gdyby wrocil do ojczyzny po wojnie, ozenil sie i mial dzieci, ktore roslyby w slawie ojca. A tak, Polak, wieczny tulacz.. takie wspaniale geny pokolenia znakomitego przepadly, dzieci wyrosly na nie wiadomo kogo, jakichs malo rozumnych Anglikow. W Polsce pozostala niewielka grupa madrych i patriotycznych ludzi i teraz mamy efekty - politycy niezbyt madrzy, wiele glupoty naokolo. Pokolenie wspanialych ludzi albo zginelo w Powstaniu Warszawskim albo zostalo na emigracji. Gdyby wszyscy wrocili zaraz po wojnie, moze nie byloby tak zle i moze nie daliby sie oglupic, takze nie wierze, ze wsadzono by wszystkich do wiezien. Byliby sila moralna i oparciem. Jaka szkoda szkoda szkoda...

  www.amazon.com

1 of 1 people found the following review helpful:

Barwne choc trudne zycie, August 12, 2001


Reviewer: A reader from Katowice, Polska

Czytalam z duza przyjemnoscia, zainteresowaniem i wiele razy ze wspolczuciem losy przedstawionego bohatera. Nie jest to czlowiek sukcesu w pojeciu amerykanskim, ktore od dawna wysmiewa cala Europa. Jest to czlowiek prawy, szlachetny. Pokazana jest prawda, takie jest zycie wiekszosci ludzi na swiecie, i od jakiegos czasu Hollywood wychodzi takiej prawdzie na przeciw, czym przypomina dobre kino europejskie. Bez upiekszania i makijazu. Dla mnie ksiazka ta pokazuje uzaleznienie czlowieka od historii, jak czasy, w ktorych zyjemy dyktuja nam zycie. Podoba mi sie obiektywne spojrzenie autorki, bez upiekszania, bez podanych gotowych wnioskow. Pokazala jedno zycie czlowieka, ktorego starczyloby na caly film. Wzruszyl, poruszyl i zachwycil mnie opis ziem, opis Kresow, o ktorych tylko wiem troche z historii. Jaka szkoda, ze te ziemie od nas odeszly, z nimi takie rodziny patriotyczne, jak rodzina Rodziewiczow. Przeminelo z wiatrem... Nostalgiczne opisy przyrody, straszna prawda obozow zaglady, smutek emigranctwa. I ciezka praca, rodizna, ktora jest jak wiekszosc, wszyscy sa zajeci soba. Potem na koniec zycia, zycie refleksja, wspomnieniami. Ciekawa jestem, czy bohater zyje.

Nauczylam sie z ksiazki wiele o historii wielu Polakow ostatnich lat, znanych nam z ksiazke, albo wcale nie znanaych. I jakby ukorzylam sie przed losem, ktory gotuje takie scenariusze. Moje zycie wydaje mi sie latwiejsze, ale tez burza dziejowa nie przerwala moich planow, co najwyzej, sama jestem za slaba, by je realizowac. W sumie wydaje mi sie moje zycie nijakie. Na pewno mniej barwne, bolesnie mniej barwne, porownujac do zycia bohatera. I jakby ani on, ani ja, nie mamy na to wplywu. Ksiazka jest zrodlem wiedzy na pewno dla historykow, ale takze dla socjolgow i psychologow. Polecam ksiazke tym, ktorzy chca myslec ogolnie o zyciu wlasnym, czy ludzi staszych w naszej rodzinie. Dla ktorych czesto nie mamy czasu lub ich ignorujemy z jakas nasza wyzszoscia pokolenia, ktore nie doswiadczylo wojny. Ciekawe, jaka ksiazke o mnie napisala by pani Aleksandra Ziolkowska? O podworku, na ktorym sie bawilam, ciezko pracujacych rodzicach,o wyjazdach na wies do dziadkow, ktorych to wyjazdow nie cierpialam, i teraz o nijakim codziennym zyciu. Mimo ukonczonych studiow, mimo tego, ze mam mozliwosc lektur ciekawych ksiazek. To, co powiem, brzmi jak herezja, ale taka mysl mi przychodzi do glowy: Moze wojna wywolalaby cos powazniejszego i wazniejszego, znalazlabym glebszy cel w zyciu i jakies wielkie uczucie, chocby roztrzaskane...

  www.amazon.com

2 of 2 people found the following review helpful:

Trzymajaca w napieciu ksiazka, February 15, 2001


Reviewer: A reader from Chicago, Illinois

O Hubalu slyszalam w szkole, teraz dowiedzialam o jednym z jego zolnierzy. Ale ksiazka jest o losie czlowieka, ktorego jak w harcerskiej piosence rzucalo po swiecie "z miejsca na miejsce". Mysle, ze lepiej byloby, gdyby bohater wrocil do Polski i tam juz zostal. Wzruszylam sie, gdy sie spotkal po latach z dawna narzeczona, i jak to byli juz inni ludzie. Jego emigracja potraktowala okrutnie. Pokazalam moim rodzicom i wszyscy bardzo przejelismy sie przedstawionym zyciem Romana. Pamietam, byl film "Hubal", powinien powstac film "Roman" w oparicu o tej ksiazke. Ma ona wrecz gotowe obrazy, czytalam ja widzac wyraznie przedstawione postaci i sceny. Niezwykle piekne sa opisy dawnych polskich ziem na Kresach i dworu. Przypomina ma ta ksiazke "Szczeniece lata" Wankowicza.

2 of 2 people found the following review helpful:

Very touching!, January 13, 2001


Reviewer: Michael Kopacky (see more about me) from Washington, D.C. USA

It is written with genuine talent and feelings for the hero's life. I had tears in my eyes reading about his misfortun, about meeting with his former fiance Halinka after years had passed by. The book can be a base for a great movie scenario about the hero's life, Roman Rodziewicz. It has a fascinating plot, action and a "lost great love".

www.amazon.com

3 of 3 people found the following review helpful:

Rzetelne fakty historyczne, May 27, 2000


Reviewer: Leonrad Ratajczyk (see more about me) from Schaumburg, Illinois, USA

Jest to kolejne wydanie bardzo ineteresujacej biografii wieloletniego tulacza, Romana Rodziewicza, ktorego usiane niebezpieczenstwami losy wojenne doprowadzily do legendarnego oddzialu Hubalczykow, a nastepnie do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oswiecimiu. W koncu bohater ksiazki zrazony do decyzji aliantow oddajacych Polske Stalinowi, osiadl w Anglii, gdzie zalozyl rodzine. Nie mogac jednak oderwac sie od swej burzliwej przeszlosci, opowiedzial to wszystko Autorce, ktora potrafila przekonujaco przekazac czytelnikowi zarowne rzetelne fakty historyczne, jak i atmosfere tamtych, dawniejszych, wojennych i powojennych czasow.

  www.amazon.com

4 of 4 people found the following review helpful:









FRAGMENTY LISTOW:





(...)„I am delighted that you are making such a wonderful contribution to a greater national recognition of what transpired during the difficult war years. It is a story that shouldn’t be forgotten, and I think you have done extremely well in giving the younger generation a vivid picture of what was taking place”.

       Zbigniew Brzeziñski, Washington, D.C., June 17, 1987



(drugi list)

„O Hubalczyku czytalem jednym tchem!”

Zbigniew Brzezinski, February 3, 1998



.

„Ksiazka napisana wspaniale!”

       Józef Alicki (zolnierz oddzialu Hubala), Kamieñ, 13 kwietnia 1984


.



„Liryczny opis £awskiego Brodu, polskiego zascianka i dworu na poludniowym wschodzie, gdzies nad Berezyna, jest po prostu wzruszajacy. Zapewne dlatego, ze pochodzi spod pióra autorki najzupelniej nam wspólczesnej. Ladna przy tym, mocna, niekiedy lekko archaizowana polszczyzna. Na przyklad: „ Pod krzakami duzo ryb stalo, jak kto lubil siatka lowic mial wielka ucieche”. (...)”.

       Olgierd Terlecki, Kraków 13 lipca 1979
.      (fragment recenzji dla Wydawnictwa Literackiego).

.



„To zycie Romana Rodziewicza jakze jest charakterystyczne dla tego okresu, a takze dla mojego pokolenia. Niezmiennie podobal mi siê tak obrazowe, dokladne, szczególówe opisy wsi, domów, obyczajów. Ich caly koloryt. Mialem wielka przyjemnosc w czytaniu”.


       Karol Wañkowicz, Londyn, 12 czerwca 1984



.


„Z miejsca na miejsce” przeczytalem duszkiem, z nieslabnacym zainteresowaniem. Wystawila Pani temu Rodziewiczowi piekny pomniczek, a czytelnikom przekazala Pani ciekawe informacje i fascynujace opowiadanie w pieknej formie”.

       Stanislaw Gliwa, Londyn

„Ksiazke przeczytalem jednym tchem, bo umiejetnosci narracyjne autorki rzeczywiscie porywajace”.

Kartol Krotki, 28 marca 1982, Edmonton, Univ. of Alberta, Alberta, Kanada



.

„Ksiazke „Z miejsca na miejsce” czytalem kilka razy. Styl monumentalny. Nie ma tu przymiotników ani porównan. Lepiej by nawet Wañkowicz nie napisal”.

       Andrzej Przybylski, Szczyrk, 15 lipca 1985



.

„Przeczytalem ja „jednym tchem”. Wydalo mi sie, ze czytam Wañkowicza – co za interesujaca, a zarazem bolesna i smutna historia. Z jaka plastyka opisala Pani straszliwe prze¿ycia obozowe bohatera. Jak okrutnie zawazyla na jego zyciu niemoznosc skontaktowania sie tuz po wojnie z rodzin¹ i rodakami w kraju”.

       Prof.dr Stefan Wesolowski, Warszawa, 7 maja 1989 

.



„Styl Aleksandry Ziolkowskiej mnie porywa i duchowo mi odpowiada ta utalentowana pisarka”.

S..Kwiatkowski (list do Radia Polonia), Anglia, 13  maja 1988



.

„Z miejsca na miejsce” przeczytalam jednym tchem. Po czytaniu wzruszenie dlawilo mi krtan” (...)

Nina Komar (list do Radia Polonia), Boom, Belga, 27 marca 1988

.

„Ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej bardzo mnie się spodobala. Jest bardzo ladnie i zrozumiale napisala i stanowi bardzo wazny dokument literacki.(...)

Czeslaw Szablewski, Kassel, Niemcy, 25 kwietnia 1988 (List do Radia Polonia)

.

„Styl pani Ziolkowskiej mnie porywa i duchowo mi odpowiada ta utalentowana pisarka”

(List do Radia Polonia) Mira...,Czumiana, 3 kwietnia 1988.



.

„Najsoczystsze jest trzydzieści wstępnych stron. Każdy chyba opis, zwłaszcza serdecznością podmalowany, tyczący lat dzieciństwa i młodości w bukolicznych pejzażach (czego i ‘’Szczenięce lata” walnym dowodem) – budzi miłe emocje, kołysze nostalgią, łaczy więc w sobie szczególny rodzaj melancholii, wplecionej w malowniczość. Niczym jakaś odmiana „Pana Tadeusza”.. ”Przenoś moją duszę utęsknioną...”

Szymon Kobyliński , Warszawa, 18 września 1997



.

„Podziwiam  solidnosc w przedstawianiu faktów, juz dla Pani historycznych i bardzo przekonujace przekazanie atmosfery tamtych czasów. Roman Rodziewicz powinien byc  bardzo wdzieczny za takie przedstawienie jego usianej niebezpieczeñstwami drogi zyciowej (...)

       Prof.dr. Leonard Ratajczak, Schaumburg, Illinois, 21 maja 1999



.



„Przeczytalem ksiazke jednym tchem i nawet sie poplakalem czytajac spotkanie glównego bohatera z jego przedwojenna miloscia Pania Halinka Czermiñska”.

       Rafal B. Jacyna, Philadelphia, Pennsylvania, 14 marca 2000

.

“Podobnie, jak przy opisywaniu losów Wańkowicza mam wrazenie obcowania z wielka na swój sposob postacia. Podchodzi Pani do opisywania Pana Romana w sposób niezwykle subtelny, oddajac cienie i blaski, i kolejne zwroty w zyciu, nie gubiąc ulotnej prawdy o jego osobowosci. Niezmiernie mi sie podoba to rzucenie Go w wir historii, która wyciska na nim pietno, ale tez on wyciska pietno na niej, bo pozostaje soba, jego silna wola kaze mu w kazdej sytuacji brac zycie za bary.

Jest to zaprawione szczypta sentymentalizmu i czegos co przypomina mi rodzinna troskliwosc.

Na jednym z forów zachęcałem do czytania tej ksiązki i napisałem, że byłby to doskonały materiał na film.

Świetnie oddane barwy Japonii na początku, potem kontrast i przedwojenna Polska, koniec pewnej epoki i walka u boku Hubala, pozniej niesamowite wręcz przeżycia wojenne. Scena z próba samobójczą, z gwożdziem, który się po czaszce ześlizguje - niesamowita. Stoi mi przed oczyma. Bo to i drastyczne, i jednocześnie fascynujące - że on taka siłę miał, żeby to chciec zrobić. Takich scen pokazujących jego hart jest więcej - tak ciosanych ludzi, rzekłbyś, teraz juz nie ma.

Absolutnie genialnie oddane i opisane jest wszystko, co zwiazane jest z miłościa Pana Romana. Jego po latach spotkanie z niedoszłą zoną, gdy widać, że czas się róznie z nimi obszedł, sa w róznych miejscach, życie ich zmieniło i oboje to wiedzą. Nieważne sa lata i upływ czasu, odeszli od siebie daleko mentalnie, ale wciąz pamiętaja i maja w sobie tę cząstke tamtych uczuć. Pani to ledwo zaznacza, tyle zeby się wzruszyc. Na te scenę się czeka cały czas. Wole niz "Panny z Wilka"...  namawiam żonę do przeczytania. Niewielka ksiązeczka, ale tak napisana, że ma się wrażenie czytania czegoś wielkiego. Troche brak mi słów, żeby to opisac”.

Krzysztof Zajączkowski, Sosnowiec, 14 kwietnia 2006



.

Rodziewicz zdecydował imigrować do Anglii, gdzie dopiero pod koniec życia pełnego męczeństwa i ciężkiej pracy, ale nie żebraniny, zaznał spokoju i względnego dobrobytu.

     W sumie: jest to książka literacka, ale jest także dokumentem [jakże podobna do ESCAPING HELL Konstantego Piekarskiego albo WAR IN THE SHADOW OF AUSCHWITZ Janusza Wiernickiego!], stanowiąca kontynuację HUBALCZYKÓW  Melchiora Wańkowicza.]

Dla mnie, dzięki lekturze Z MIEJSCA NA MIEJSCE, Anielin to nie tylko miejsce śmierci Majora Hubala ale także miejsce, gdzie znalazłem definicję sensu walki Leśnych, wyrażoną podczas spotkania (1978?) Romana Rodziewicza z żoną wójta Wojakowskiego pracujacą w polu wraz z innymi kobietami, pamiętającymi Wojnę, które zapytane "czy nie mają żalu?- wsie były pacyfikowane z powodu udzielania oddziałowi [Hubala] pomocy- Ale Niemcw też ubywało- odpowiedziały".



Pani Ziółkowska-Boehm kontynuuje wątek Polskiej Golgoty (Syberia, Ostaszków, Auschwitz, Powstanie Warszawskie), podjęty przez Wańkowicza w przygotowywanej do wydania w Polsce opowieści KAJA OD RADOSŁAWA, CZYLI HISTORIA HUBALOWEGO KRZYŻA o Cezarii Ilijin-Szymańskiej, siostrze inz.Modesta Ilijina- Hubalczyka, zamordowanego w Auschwitz.  Wierzę, że sukces A POLISH PARTISAN'S STORY może otworzyć drogę do wydania w USA tłumaczeń MONTE CASSINO i HUBALCZYKÓW a także innych dzieł, prezentujących niezakłamaną Historię wysiłku zbrojnego Polaków w II.Wojnie Światowej.

Stefan  Pagowski, Toronto, 6 stycznia 2007





Tematyka Hubala:



1. Aleksandra Ziolkowska: Melchior Wankowicz opowiada o Lodzi, Hubalu, ksiazce i o sobie, ODGLOSY, 7 stycznia 1973.

2, Aleksandra Ziolkowska: Spor o „bohaterszczyzne”. Przed filmem o Hubalu, WIEZ, Nr 6 1973, str. 63-67

3. Aleksandra Ziolkowska, Klub Hubalczykow, KURIER POLSKI, 2 wrzesnia 1979

4. Aleksandra Ziolkowska-Boehm, Moi Hubalczycy, PRZEGLAD POLSKI –NOWY DZIENNIK 19 stycznia 1992, str.10.







Fragmenty ksiazki ukazaly sie w:





1.         WETERAN (Nowy Jork) czerwiec 2001, str 5-7

2.         THE POLISH REVIEW (New York) Vol. XLVIII No 1. 2003 str. 43-48

3.         ARTLINE March/April, Delaware 2006

4.         KURIER POLSKI I POLONIJNY, 20 grudnia 1985

5.         PRZEMIANY, luty 1981, str 18-19











Proces Melchiora Wankowicza 1964 roku


Aleksandra Ziolkowska


PROCES MELCHIORA WANKOWICZA 1964 ROKU


Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1990  ISBN 83-85135-08-1







„Szczegolowo o akcie oskarzenia, przebiegu procesu oraz dalszych reakcjach pisze w swojej ksiazce Aleksandra Ziolkowska. Autorka zalacza takze liczne aneksy oraz tekst rozmow przeprowadzonych w 1990 roku z dwoma swiadkami obrony i prokuratorem (...) Przypomnienie procesu Mistrza Melchiora w „Prawie i Zyciu” uznalem za wazne z jeszcze jednego powodu. Jak pisze A.Ziolkowska:
”Po wyroku w Polsce ukazal sie jedynie komunikat PAP. Natomiast w „Prawie i Zyciu” (22 listopada 1964) redaktor naczelny, Kazimierz Kakol, zamiescil artykul zatytulowany „Spor o meotode”. Autor tekstu calkowice zidentyfikowal sie z oskarzeniem, wystapil niemal jako prokurator w sprawie przeciw Wankowiczowi”. (...).



A.D. „Rekord glupoty. Szczegoly procesu Melchiora Wankowicza”,  „PRAWO i ZYCIE”,  Nr 3,  19 stycznia 1991r.








(...)Aleksandra Ziolkowska opisala zwiezle sprawe Wankowicza już pare lat temu w „Zeszytach Historycznych”. W wydanej obecnie ksiazce zebrala wiele ciekawych materialow i powiazala je kompetentnym komentarzem. Dolaczyla również zapis rozmow przeprowadzonych wspolczesnie z prokuratorem i swiadkami obrony oraz aneks, w którym szczegolnie uwage zwraca „Projekt przemowienia J.A”, czyli corpus delicti. Ksiazka wypelnia jedna z licznych bialych plam w historii PRL, a przy tym jest napisana zajmujaco, co przeciez także jest wazne”.


Andrzej Friszke, Pisarz i dyktator, PULS, Nr 2 1991, str 134-135








(...)”Proces Melchiora Wankowicza 1964 roku” jest to lektura zadziwiajaca. Autorka opisala wypadki niedawne przeciez, które dzialy się pod naszym bokiem i które wiekszosc z nas pamieta doskonale, a mianowicie zdarzenia, zwiazane z tzw. Listem 34, skierowanym przez grupe intelektualistow do owczesnego premiera. Mimo jednak tej bliskosci, ksiazke te, zlozona w wiekszosci z dokumentow, czyta się z oslupieniem. Nie tylko dlatego, ze sam ow list, uznany wówczas za akt nieslychanie jaskrawy politycznie, brzmi dzisiaj jak niesmiale brzeczenie komara, ale dlatego przede wszystkim, ze widac z niej jak na dloni, jak wielu doroslych, rozsadnych, a nierzadko tez uczciwych ludzi, starajac sie dzialac w imie lojalnosci wobec ojczyzny i dla dobra idei dalo się wplatac w niewiarygodna gestwine bredni, klamst i kretactwa, po prostu nie mieszczaca się w dzisiaj w glowie” (...).


KTT (Krzysztof Teodor Toeplitz), Kuchnia polska, Nieczyste sumienie demokracji, POLITYKA nr 6, 9 lutego 1991p





(...) Proces Melchiora Wankowicza o udostepnienie bliskim swej oceny stanu literatury w PRL ., wykorzystanej nastepnie przez Radio Wolna Europa, jest pamietany jako jeden z najwazniejszych procesow politycznyvch i poswiecono mu liczne opracowania (w tym Aleksandry Ziolkowskiej „Proces Melchiora Wankowicza”, Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1990). Wiadomo wiec, ze Wankowicz nie skladal rewizji od wyroku, nie zabiegal także o ulaskawienie (choc kary nie odbyl) i ze sam proces odbywal się niby publicznie, ale ze starannie dobrana publicznoscia (karty wstepu wydawal prezes sadu), ze wykorzystano tu drakonskie prawo malego kodeksu karnego z 1946 roku, bo chciano zastraszyc tym wyrokiem budzaca się do zycia wolna opinie publiczna, ze wreszcie dopiero III RP werdyktem Sadu Najwyzszgo z marca 1990 rehabilitowala w pelni niezyjacego już od 16 lat pisarza.





Na ogol natomiast nie podnosi się znaczenia niebezpiecznego precedensu prawnego, który zapoczatkowal ten proces. Odtad bowiem przyjeto pokretna i koslawa interpretacje stawiajaca znak rownosci miedzy wypowiadaniem subiektywnej oceny czy opinii a gloszeniem falszywej informacji zakazanej wylacznie przez prawo. Mieli odczuc tego skutki sadzeni w przyszlosci Jacek Kuron i Karol Modzelewski (za list otwarty do czlonkow PZPR), Nina Karsow (za pisanie pamietnika do szuflady) i Janusz Szpotanski (operetka „Cisi i bogacze” jako zrodlo informacji!).
(...)
Stanislaw Podemski, Kwadrans z Wankowiczem, GAZETA WYBORCZA,, Nr 121, 25/28 maja 2002




„W „Procesie Melchiora Wankowicza 1964 roku” Aleksandra Ziolkowska odtwarza przebieg tej glosnej wowczas sprawy, jej tlo i przyczyny, zamieszcza wywiady z zyjacymi swiadkami i obroncami.”


(paw) Wydawcy proponuja, WPROST, Nr 25, 24 czerwca 1990.








„Autorka zamieszcza pisma odwolawcze Wankowicza, wyrok sadu, a takze sentencje rehabilitujaca pisarza”.


Adam Fryc, Nowe Wydawnictwo Polskie zapowiada, KURIER SZCZECINSKI Nr 91. 11-13 maja 1990








„Proces Melchiora Wankowicza” piora Aleksandry Ziolkowskiej odslania kulisy glosnej rozprawy przeciwko krolowi polskich reporterow”.


Tomasz Zbigniew Zapert rozmawia z Januszem Podoskim, szefem Nowego Wydawnictwa Polskiego, EXPRESS WIECZORNY Nr 28, 8 luty 1990.








(...)Dopiero w grudniu 1989 roku minister sprawiedliwosci, Aleksander Bentkowski, inspirowany przez byla sekretarke pisarza, Aleksandre Ziolkowska, autorke tomu wspomnien „Blisko Wankowicza”, wniosl do Sadu Najwyzszego rewizje nadzwyczajna od wyroku Sadu Wojewodzkeigo dla m.st. Warszawy na korzysc niezyjacego od 16 lat autora „Karafki La Fontaine’a”. Pani Ziolkowska nie chciala bowiem, by ten niesprawiedliwy epizod z lat Gomulkowskich zostal zapomniany, wielkiemu pisarzowi nalezala się rehabilitacja.”(...)


Stanislaw Bubin, Melchior Wankowicz na lawie oskarzonych, DZIENNIK ZACHODNI Nr 84, 4-6 MAJA 1990)








Zapis spotkania w Klubie Ksiegarza, Anna Dmowska-Kutzner, Sladami pewnego procesu, SZTANDAR MLODYCH Nr 223, 16-18 listopada 1990.








(...) Dokumentacje procesu i okolicznosci z nim zwiazane przypomniala obecnie w trzeciej już ksiazce podwieconej Wankowiczowi (poprzednie: „Blisko Wankowicza” i „Na tropach Wankowicza”). (... ).  Dzieki Aleksandrze Ziolkowskiej możemy sobie sobie przypomniec, od czego się to zaczelo... Jak zwykle, na poczatku było slowo. W tym wypadku pisane na reporterskiej maszynie marki „Hermes”.


Krzysztof Maslon, Sprawa Wankowicza, RZECZPOSPOLITA,Nr 262, 10 listopada 1990.








(...) Aleksandra Ziolkowska od dawna zajmuje się biografia i tworczoscia autora „Karafki La Fontaine’a”. Opublikowala o nim wiele ksiazek. Teraz zajela się slynnym procesem, który wytoczono Wankowiczowi bezposrednio po liscie trzydziestu czterech. (...)


Wojciech Natanson, Oskarzony i oskarzyciel? NOWE KSIAZKI Nr 9. 1991, str 38-39.






„(...) Z polek znikala ta ksiazka blyskawicznie. Na spotkanie z autorka „Procesu Melchiora Wankowicza” Aleksandra Ziolkowską przyszlo duzo ludzi. Było to zarowno autentyczni wielbiciele talentu wielkiego pisarza, jak i ci, którzy z coraz wiekszym zainteresowaniem obserwuja publikacje tej mlodej autorki. Proces Wankowicza w 1964 roku zostal odnotowany nie tylko w polskich kronikach sadowych. Pisala o nim bowiem często i szeroko prasa calego swiata, gdyz był to proces pisarza, ktoremu Gomulka i jego ludzie wytoczyli sprawe za „przeslanie za granice materialow szkalujacych Polske Ludowa”. Dzisiaj nasza wiedza o tych czasach jest już znacznie wieksza, ale najnowsza ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej ujawnia mnostwo faktow, których jeszcze calkiem niedawno trudno się było nawet domyslac (...)”.


Juliusz Pegiel, Z Wankowiczem w herbie, KALEIDOSCOPE Nr 2 (49) 1991, str 36-37








„This book disappeared fast off shop shelves. Quite a crowd arrived for the meeting with Aleksandra Ziolkowska, authoress of “Proces Wankowicza:” (Wankowicz on Trial). They were both admirers of the great literary man as well as those who are watching with growing inter4est unfolding talent of this young writer. The trial of Melchior Wankowicz was noted not only in Poloish judical chronicles. The trial received wide press coverage worldwide, since it concerned the writer accused by Gomulka and his followers of “transferring abroad material slandering People’s Poland” Today we have considerably more knowledge about Those times, still Aleksandra Ziolkowska’z newest book uncovers a multitude of facts, which up til recently it was even difficult to suspect!” (…)


Juliusz Pegiel, Wankowicz on my Banner, KALEIDOSCOPE No 2 (49) 1991. page 36-37


(...)Nakladem „Nowego Wydawnictwa Polskiego” ukazala się niedawno na rynku najnowsza pozycja autorstwa Aleksandry Ziolkowskiej, zatytulowana „Proces Melchiora Wankowicza 1864”. Nazwiska obojga pisarzy od dawna kojarza się czytelnikom we wspolnym kontekscie. Pani Ziolkowska była sekretarka Wankowicza, po jego smierci podjela się uporzadkowania jego ogromnych archiwow. Przygotowala do druku wydanie jego dziel zbiorowych – w tym ksiazki, które stanowily tabu w Polsce Ludowej (wiosna w wydawnictwo „Polonia” wydalo pierwszy tom „Droga do Urzedowa”. Jest również autorka dwoch ksiazek poswieconych Wankowiczowi – „Blisko Wankowicza” (1975), I „Na tropach Wankowicza” (1989). We wlasnych rerportazach często podazala sladem Wankowiczowskich bohaterow, im i pisarzowi poswiecila moc artykulow prasowych i radiowych audycji. Ponieważ jest dysponentka archiwum Wankowicza, do niej zgloszono się, przygotowujac materialy do rewizji nadzwyczajnej. Porzadkujac je, wpadla na pomysl opracowania ksiazkowego, które pozwoliloby szerzej przedstawic nie tylko epizod z zycia wielkiego pisarza, ale i stworzyc powazny przyczynek do dokumentacji meandrow polskiej polityki kulturalnej lat szescdziesiatych, zilustrowac zmagania wladzy ludowej o rzad dusz w niepokornym kraju, pokazac rozmaite postawy wśród intelektualistow w srodowiskach opiniotworczych i „kulturotworczych”.


Proces Wankowicza stanowi zaledwie pretekst. Cytowane przez Aleksandre Ziolkowska dokumenty, dolaczone do nich wywiady z osobami, ktore w jakis sposób mialu z nim zwiazek (prokurator Edward Sanecki, swiadkowie – Stefan Kozicki, Kazimierz Kozniewski), szeroko opisana sprawa „Listu 34”, poprzedzajaca proces – to w sumie, zwlaszcza dla tych, ktorzy sa zbyt mlodzi by to pamietac, ktorzy sami tego nie przezywali– straszliwe oskarzenie przeszlosci. Bardzo przeciez niedalekiej, a tak absurdalnej. Dzis absurdalnej, kiedys rzeczywistej, groznej, niszczacej. Wokół kazdej z wnoszonych obecnie „rewizji nadzwyczajnych” moglaby powstac ksiazka. Niejedna z nich moglaby być opaslym tomiskiem. Wiele mogloby miec wydzwiek znacznie bardziej przerazajacy. (...)Ten krotki w sumie, suchy i lakoniczny zestaw dokumentow, komentarzy i wyjasnien moze być wzorem dla kolejnyvch publikacji, które nie pozwola zapomniec i będą ostrzegac. To było możliwe.


Ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej zostala uhonorowana tytulem „Warszawskiej Premiery Literackiej”. 9 listopada  w Klubie Ksiegarza na Starowce odbyl się wieczor promocyjny. O ksiazce i opisanych w niej wydarzeniach opowiadal Michal Radgowski, przed laty zaoprzyjazniony z Wankowiczem, przyjaciel autorki. Ona sama odpowiadala na pytania publicznosci niesytej emocji, ciekawej szczegolow, których w ksiazce zabraklo. Wśród gosci nie zabraklo innych przyjaciol i wielbicieli talentu Wankowicza – był pan Krzysztof Kakolewski, był pan Tadeusz Drewnowski. Nagrody warszawskich ksiegarzy przyznawane sa co miesiac – ale tylko rzadko ich oficjalne wreczenie budzi tyle zainteresowania i dyskusji.”

Anna Brzozowska, Jedna z „rewizji nadzwyczajnych”, KOBIETA I ZYCIE, Nr 1, 2 stycznia 1991.








(...)”Przebieg procesu, przemowienia oskarzonego, glosy krajowe i zagraniczne, prezentuje Aleksandra Ziolkowska w ksiazce „Proces Melchiora Wankowicza 1964”. Nie sposob streszczac jej, gdyz pozbawilibysmy Czytelnikow napiecia, które towarzyszyc bedzie przy lekturze. Czyta się bowiem dzieje tej afery jak dobra powiesc kryminalna.  Jest to znakomity reportaz. (...) W Procesie” Ziolkowska daje dramatyczny obraz tej sprawy, prezentuje po raz pierwszy material dotychczas w pelni nieznany. Dysponuje bowiem archiwum pisarza, a wiele szczegolow znala bezposrednio od niego z toku rozmow.


Ksiazka sklada sie z dwoch czesci uzupelnionych aneksami, ktore sa dokumentami zasadniczej wagi. (...) Aleksandra Ziolkowska nie ogranicza się do jednostronnego naswietlenia, ale przedstawia sprawe na szerokim tle, poslugujac się wybranymi fragmentami „Dziennikow” Marii Dabrowskiej, notatkami prasowymi, komunikatami i oswiadczeniami pisarzy, organizacji, itp. Skrzetnie cytuje wypowiedzi prasy zagranicznej. Tekst relacji jest dramatyczny, po mocnych ciosach, bolesnych zawodach, niespodziankach jak wycofanie się niektorych sygnatariuszy „Listu 34” (zbiorowego potepienia Wankowicza przez wiernych partyjnych pisarzy), w obronie pisarza wystepuje grupa partyjnych oraz na emigracji osoby i osrodki, ktore go zwalczaly.


Wankowicz bowiem – co Ziolkowska wskazuje – często cytujac jego wlasne wypowiedzi – był zawsze pisarzem kontrowersyjnym. Nikt nie kwestionowal jego talentu, natomiast jego podejscie do problemow budzilo  u niektórych zastrzezenia, sprzeciwy, ale i oczywiscie entuzjazm u innych. (...)”.


Benedykt Heydenkorn, Uniewinniony po 26 latach, ZWIAZKOWIEC, Toronto, Nr 98/99, 12 grudnia 1990, str. D3.











(...) „Jego wieloletnia sekretarka, autorka kilku ksiazek o pisarzu, Aleksandra Ziolkowska opublikowala rok temu „Proces Melchiora Wankowicza 1964 roku”, gdzie przedstawila geneze sprawy (poczatkiem był tzw. List 34), dokumentacje i zeznania swiadkow (...)


Stanislaw Jermakowicz, Procesy i pojedynki, GAZETA OLSZTYNSKA, 12 stycznia 1992, str 1, 5.











„Proces Melchiora Wankowicza 1964 roku” – o slynnym, ale zapewne dzisiejszemu pokolejniu już malo znanym procesie, zwazanym z „nielegalnymi” formami wspolpracy z „Kultura” paryska czy Wolna Europa, co dzis brzmi goteskowo, a wówczas proces ten był swiatowym”.


Wieslaw Rogowski, NOWE KONTRASTY Nr1/49 1998, str 18



.


„(...) A ze politycznej „trzeciej drogi” nie było  - uwazal nie tylko Mieroszewski. Z innych pozycji to samo pisal w PRL Kazimierz Kozniewski. Zacytujmy, za Aleksandra Ziolkowska, jego listo do Wankowicza, który wyslal w styczniu 1952 roku. (...) Kozniewski nie zmienil zdania. Powiedzial Ziolkowskiej w 1990 roku: ”Ktos, kto decyduje się na powrot do kraju, wybiera także koncepcje polityczna tego kraju. (...)”.


Robert Soltyk, Klub Trzeciego Miejsca., GAZETA WYBORCZA, Swiateczna, 28-29 czerwca 1997, str 16 18-19











(...)Po upadku PRL-u i odzyskaniu niepodleglosci często zapomina się o dolegliwych represjach spadajacych na niepokornych. Być może postepowanie Wankowicza było znacznie odwazniejsze, niż nam się dzis wydaje, a owo racjonalne tchorzostwo Kozniewskiego mniej godne napietnowania. Autorka i w tym miejscu uchyla się od wyrazania swej opinii, pozwala natomiast z owczesnej postawy wytlumaczyc się swiadkowi (...).


Andrzej Jacyna, Cenna zawartosc szuflad, PRZEGLAD POLSKI-NOWY DZIENIK (Nowy Jork), 3 marca 2000, str 11,14








Noty w WIECZOR Nr 169, 2 wrzesnia 1990; DZIENNIK POJEZIERZA Nr 133, 13 lipca 1990; WPROST, 16 grudnia 1990, KURIER POLSKI, Nr 95, 17-19 maja 1991; KURIER SZCZECINSKI, 29 listopada 1990; PRZEKROJ Nr 2369, 18 listopada 1990.








Fragmenty ksiazki drukowane byly w:





ZESZYTY HISTORYCZNE (Paryz) Nr 96, 1988


PRZEGLAD POWESZECHNY Nr 7/8 1990, str 134-144


PRZEGLAD KATOLICKI, Nr 33/34, 14/21 sierpnia 1988 str 8


Jako rozdzial ksiazki, patrz: „Na tropach Wankowicza”, Warszawa 1999