MAŁGORZATA PONIATOWSKA
Czytam po polsku, 4
czerwca 2019
Podczas czytania najnowszej książki autorstwa
Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm czyniłam notatki, aby nie umknęły mi żadne
istotne kwestie poruszane w tekście. Już sam tytuł publikacji „Pisarskie
delicje” obiecywał, że lektura ta nie będzie zwykłą strawą dla ducha,
że zaserwuje czytelnikowi smakowite specjały sporządzone przez mistrzynię
pióra oraz, że autorka będzie nas gościć w swej literackiej kuchni.
Pokaźna ilość poczynionych przeze mnie zapisków świadczy o jakości i randze
podsuwanych przez pisarkę zagadnień dotyczących twórczości, kultury, etyki…
Dyskretnie w cieniu Mistrza
Nie wiem, czy wolno mi dotknąć niezwykle
delikatnej kwestii i zwrócić uwagą na ledwie wyczuwalny ton rozżalenia uznanej
pisarki „Od lat ukazują się moje książki niezwiązane z pisarstwem autora
«Szczenięcych lat», poświęcone…”. Uważam, że Aleksandra Ziółkowska-Boehm
całym swoim dorobkiem literackim udowodniła, że Król Reportażu i spotkanie z
nim stanowiło dla niej jedynie spiritus movens, które młodej adeptce
literatury wskazało kierunek życiowej wędrówki. Zdobywanie kolejnych jej etapów
i wspinanie się po szczeblach pisarskiej kariery, było zadaniem, któremu
poświęciła „długie godziny samotności… i całe dnie zmagania z własnym
lenistwem, niewiedzą”, i którego realizację zawdzięcza swemu talentowi oraz
„rygorowi i dyscyplinie”. Jak słusznie zauważył M. Oramus, nie tylko
Aleksandra Ziółkowska „Miała szczęście – ale miał je i Wańkowicz”, który w
późnej jesieni życia spotkał wierną „kustoszkę jego pamięci”,
pozostającą „dyskretnie w cieniu” Mistrza.
„Pięknie by siedziały w książce”
Nie sposób przejść obojętnie obok formułowanych
przez literatkę spostrzeżeń, uwag czy wniosków. Cieszę się, że część z
nich, dzięki własnemu doświadczeniu i wiedzy, odkryłam mozolnie sama. Ogromną
przyjemność sprawiło mi odczytywanie przemyśleń i rozważań Aleksandry
Ziółkowskiej-Boehm przekazywanych czytelnikom, jako element wypełniania pisarskiej
misji, którą przyjęła do realizacji, bo „Każdy autor chciałby, by jego
książka była ważna i oryginalna i skłaniała do refleksji”. Szczególną uwagę
przywiązuję do etycznych aspektów pisarstwa i z tego powodu bardzo
wnikliwie zapoznałam się z treścią rozdziału pt. „Jakie od lat stoją przede
mną dylematy związane z autorem Szczenięcych lat”. Prozaiczka, obdarzona
dużą dawką wrodzonego taktu, napisała o konieczności wyraźnego stawiania
granic „biograficznego wścibstwa”, aby mając dostęp do zbioru
listów czerpać z nich wiedzę na użytek własnych przemyśleń o ich nadawcy i
adresacie, ale niekoniecznie informacje te upubliczniać, chociaż „pięknie by
siedziały w książce”.
Kontynuując wątek moralnych zapatrywań artystki słowa, jakich implikacje obserwujemy podczas zagłębiania się w lekturę jej książek, odwołam się do jednej z jej wypowiedzi: „własne poczucie sprawiedliwości, poczucie etyki. Uważam… za ważny element pisarstwa”. Z tego względu mieszkanka Ulicy Żółwiego Strumienia nie sprzeniewierzyła się zaufaniu jakim obdarzyli ją rozmówcy i nie dała się ponieść taniej „sprzedając” prywatne szczegóły wyjęte z życiorysów znanych sobie osób. Powściągliwa w słowach, pisząc o ludziach, stara się dostrzegać tylko jaśniejszą ich stronę, nie szukając skandali czy afer.
Kontynuując wątek moralnych zapatrywań artystki słowa, jakich implikacje obserwujemy podczas zagłębiania się w lekturę jej książek, odwołam się do jednej z jej wypowiedzi: „własne poczucie sprawiedliwości, poczucie etyki. Uważam… za ważny element pisarstwa”. Z tego względu mieszkanka Ulicy Żółwiego Strumienia nie sprzeniewierzyła się zaufaniu jakim obdarzyli ją rozmówcy i nie dała się ponieść taniej „sprzedając” prywatne szczegóły wyjęte z życiorysów znanych sobie osób. Powściągliwa w słowach, pisząc o ludziach, stara się dostrzegać tylko jaśniejszą ich stronę, nie szukając skandali czy afer.
Zagadnienie etyczności przekazu literackiego,
niezwykle istotne dla rzeczonej pisarki non fiction, posługującej się w
swej pracy badawczej takimi narzędziami, jak wywiad czy rozmowa, ściśle wiąże się z autoryzacją słowa
pisanego. W tej problematyce humanistka powołuje się na zasady etyki zawodowej,
którym od lat wiernie służy. Niezwykle skrupulatna w swej pracy badawczej
stwierdziła, iż „Weryfikować należy wszystko, co jest możliwe do
zweryfikowania”.
Treść i forma
W rozpatrywanej książce wychwyciłam pojawiające się
kilkakrotnie twórcze dualizmy, charakterystyczne dla różnych aktywności
artystycznych. Spod znakomitego pióra polskiej humanistki wyszło zdanie „Dobre
pisarstwo to połączenie dobrej formy i treści”. W tej zwięzłej wypowiedzi
zwróciła ona uwagę na warunki konieczne (ale niewystarczające), aby
powstała interesująca i wartościowa literatura. Według cenionego przez
Aleksandrę Ziółkowską-Boehm noblisty, Isaaca B. Singera, ważne jest, aby
pisarze „mieli historię do opowiedzenia”, tak, jak dzieje się to
w przypadku naszej autorki. Na drugim planie ujęcia przywołanego tematu
znajduje się literacka forma opowieści, zależna od pisarskiego
warsztatu, „wyboru perspektywy” oraz stylu i tonu narracji piszącego. W
publikacji „Pisarskie delicje” doktor nauk humanistycznych
zaprezentowała procesy nadawania kształtu barwnym gawędom i
interesującym opowieściom, traktującym o licznych postaciach
historycznych.
Według mnie Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm towarzyszy
niezachwiane przekonanie o wspaniałość ludzi i świata. Dla tej
wyjątkowej estetki wszystko dookoła jest i ma być piękne: piękni
ludzie – bohaterowie, o których chętnie pisze, książki piękne do czytania,
piękna literacka para – King i Królik. A na dodatek,
opisując niezwykłe cuda świata, posługuje się piękną polszczyzną. Czegóż
chcieć więcej?...
„Przed i po” książki
Dwoistość przejawia się również w „żywotach”
wartościowych lektur, niosących ze sobą duży ładunek emocjonalny, ale i
informacyjny. Znakomicie porusza się w tych zagadnieniach badaczka polszczyzny,
dostrzegająca dwa etapy życia książki, wyróżniając czas przed jej
wydaniem i po dostarczeniu jej do księgarń. Pisząc o swoich literackich
doświadczeniach uchyliła rąbka tajemnicy przybliżając nam niuanse niełatwych procesów
tworzenia literatury non fiction (współpraca z Kają – Cezarią
Iljin-Szymańską czy Jerzym Giedroyciem). Z drugiej strony literatka
dużo miejsca poświęciła ciągowi dalszemu swoich wydawnictw, skutkom
ubocznym przekazanych w nich treści, gdy tomy okupione twórczymi wysiłkami
piszącego rozpoczynają samodzielną egzystencję niezależną od jego intencji. W
szczególności odbywają się wiele wyjaśniające spotkania autorów z
czytelnikami, wywołujące nawiązywanie nowych znajomości oraz lawinę zdarzeń
z udziałem obu spotykających się stron – aż po propozycję miejsca w grobowcu
(sic!).
Absolutnie wyjątkowym prezentem obdarowały
autorkę Słabosłyszące Dzieci z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Wystawiły spektakl
pt. "Dotyk oświeconej dłoni" na podstawie historii "Kai od Radosława" oraz
przygotowały album z ilustracjami zatytułowany "Życie malowane
«szerokim światem» - szlakiem Cezarii i Wiktorii Iljin...." Opisy
wszystkich obrazów są zdaniami wyjętymi z tekstu książki, ilustrującymi
wędrówkę bohaterki "Od Ałtaju po Bałtyk i Tatry".
Sobie i światu
Dwojaki jest również cel, jaki, być może,
postawiła przed sobą autorka „Ulicy Żółwiego Strumienia” formułując
uwagę „Pisanie pojmuję… jako posłannictwo, służenie innym, ale i sobie:
własnym upodobaniom czy wręcz fascynacjom”. Polska patriotka,
tworząc książki w języku ojczystym, wielokrotnie przysłużyła się swoim rodakom
mieszkającym po obu stronach oceanu popularyzując wielką historię Polski. Będąc
obywatelka świata i przebywając niemal trzydzieści lat poza granicami
Kraju przyswoiła sobie „multiosobowość emigranta”, który winien „stać
się pomostem między dwiema kulturami” (T. Łychowski). Jednak, co ważniejsze,
Aleksandra Ziółkowska-Boehm pamięta, że jej „Korzenie są polskie”
i ma świadomość, że dobre pisarstwo winno czerpać z tradycji swojego
narodu, ale i ofiarowywać własnemu narodowi ponadczasowe dzieła.
Pisarka dała wyraz temu przekonaniu całą swą twórczością, przysparzając
Ojczyźnie sprzymierzeńców na wielu kontynentach. Gorąca orędowniczka
polskości, służąc narodowej sprawie, w wywiadzie dla nowojorskiego „Nowego
Dziennika” wystosowała specjalny apel do rodaków rozsianych po wielkim
świecie: „Mówmy dobrze o Polsce”. Może posłanie to dotrze i do
Europy…
Jednocześnie, entuzjastka pięknych historii i pasjonatka polskiej mowy, realizuje siebie żyjąc w ciągłym ruchu i angażując się w niezliczoną ilość projektów i przedsięwzięć społecznych, kulturalnych, naukowych, a przede wszystkim literackich. „Moje własne życie dostarcza mi emocji, które często są inspiracją” i chwała Ci za to Pani Aleksandro! Cóż może być bardziej fascynującego niż prawdziwe życie (non fiction) urozmaicone ciągiem niezwykłych wydarzeń, nierzadko o światowym zasięgu (bo „Nie tylko Ameryka”, ale i „Kanada, Kanada…”).
Jednocześnie, entuzjastka pięknych historii i pasjonatka polskiej mowy, realizuje siebie żyjąc w ciągłym ruchu i angażując się w niezliczoną ilość projektów i przedsięwzięć społecznych, kulturalnych, naukowych, a przede wszystkim literackich. „Moje własne życie dostarcza mi emocji, które często są inspiracją” i chwała Ci za to Pani Aleksandro! Cóż może być bardziej fascynującego niż prawdziwe życie (non fiction) urozmaicone ciągiem niezwykłych wydarzeń, nierzadko o światowym zasięgu (bo „Nie tylko Ameryka”, ale i „Kanada, Kanada…”).
Od Tatr aż po Kresy Wschodnie
Wśród Polonii amerykańskiej, kanadyjskiej i każdej
innej pozostawało wielu kresowian, o których z wielką atencją
opowiedziała Polonuska z Ameryki. Ucieszył mnie rozdział zatytułowany „Ludzie z Kresów w moich
książkach”, w którym
przeczytałam zdanie: „Z radością dowiadywałam się, ilu wybitnych wspaniałych
Polaków ma przeszłość kresową”. Podobne uczucia towarzyszyły mi, gdy
odkrywałam swego czasu, iż „Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że większość
wybitnych Polaków miała bardziej lub mniej ścisły kontakt z naszymi górami i
ich stolicą” [Tatry i Zakopane – MP], o czym napisałam we
wstępniaku do bloga CzytamPoPolsku.pl (w dalszej kolejności, studiując
biografie Wielkich Polaków, skonstatowałam ich kresowe pochodzenie, skutkiem
czego w kręgu moich zainteresowań także znalazły się Kresy Wschodnie
Rzeczypospolitej).
Bądźmy dobrzy dla pisarzy
W Aneksie do „Pisarskich delicji”
Aleksandra Ziółkowska-Boehm rozważała, jakich pisarskich honorów może
się spodziewać autor książki. W pierwszym rzędzie wymieniła kontakt z
czytelnikami – osobisty lub listowny – oraz recenzje i nagrody.
Te ostatnie, jako uwieńczenie dzieła, są „marzeniem każdego twórcy” –
przyznała literatka wyjątkowo szczodrze nagradzana przez przeróżne
gremia.
Sprawa z recenzjami przedstawia się zgoła odmiennie. Pisarka wyjawiła pogląd, z którym nie sposób się nie zgodzić: „można się modlić o recenzję, ale prosić o nią nie wypada”. I nie trzeba. Jeśli twórca podaje czytelnikowi prawdziwe odautorskie delicje, którymi ten może się godzinami delektować, trudno nie spodziewać się od niego wdzięczności wyrażonej skromną choćby recenzją…
Sprawa z recenzjami przedstawia się zgoła odmiennie. Pisarka wyjawiła pogląd, z którym nie sposób się nie zgodzić: „można się modlić o recenzję, ale prosić o nią nie wypada”. I nie trzeba. Jeśli twórca podaje czytelnikowi prawdziwe odautorskie delicje, którymi ten może się godzinami delektować, trudno nie spodziewać się od niego wdzięczności wyrażonej skromną choćby recenzją…