sobota, 6 lutego 2016

Kurier Plus, Wywiad Andrzeja Józefa Dąbrowskiego



KURIER PLUS

Nowy Jork, 6 lutego 2016




„Lubię podzielić się swoimi pasjami i fascynacjami”


Z pisarką Aleksandrą Ziółkowską-Boehm 


rozmawia Andrzej Józef Dąbrowski


Czytelnicy polscy i polonijni znają i lubią twoje książki wydane w języku polskim. Mniej im znane są twoje publikacje wydane po angielsku. Przypomnijmy je: ”Dreams and Reality”, „The Roots Are Polish”, “Open Wounds – A Native American Heritage”, “On the Road with Suzy: From Cat to Companion”, “Kaia, Heroine of the 1944 Warsaw Rising”, “The Polish Experience through World War II. A Better Day Has Not Come”, “Melchior Wańkowicz Poland's Master of the Written Word”, “Polish Hero Roman Rodziewicz Fate of a Hubal Soldier in Auschwitz, Buchenwald, and Postwar England”, “Ingrid Bergman and Her American Relatives”, “Senator Stanley Haidasz. A Statesman for All Canadians”. “Love for Family, Friends, and Books”. Jest to niebagatelny dorobek; niewielu pisarzy może pochwalić się podobną liczbą publikacji. Które z nich miały najlepszy oddźwięk u czytelnika amerykańskiego, czy może szerzej – czytelnika nie-polskiego? 

Książkę na temat amerykańskich Indian „Open Wounds A Native American Heritage” sponsorowali Apacze. Miała recenzje w pismach indiańskich. To poparcie Indian ogromnie cenię. Nie-Indianin, jak np. John R.Alley z Utah State University napisał: “I was intrigued by Aleksandra Ziolkowska-Boehm’s observations of American history, Native Americans, and Indian country. The fact that they are the views of a well-educated European with a well-developed interest in such subjects, rather than of a scholarly expert or an American insider, Indian or not, adds another dimension of interest to them”. 

Książka o podróżowaniu z kotką Suzy „One the Road with Suzy. From Cat to Companion”, którą mi wydało uniwersyteckie wydawnictwo „Purdue”, miała kilka dodruków. Dostałam listy czytelników pytające np. czy się odnalazł kot Claude, który zaginął w czasie, gdy robiłam korektę i dopisałam na końcu, że go wciąż szukamy.

Książki na temat polskich losów - ludzi, których życie naznaczone zostało drugą wojną, mają interesujące głosy od nie-Polaków. Nabywają je amerykańskie biblioteki uniwersyteckie, także np. w Nowej Zelandii, Australii czy HongKongu. Dwie mają drugie wydanie, w miękkiej okładce. Wydawca napisał mi, że docenia, iż piszę bez komentarzy, bez pouczeń, spokojnie podając fakty i przywołując obrazy wywózek, obozów zagłady, Katynia, Powstania Warszawskiego. I że czytelnik jest głęboko poruszony.

Na temat moich książek pisał (cytowany jest na tylnych okładkach) Zbigniew Brzeziński, a także historycy i autorzy amerykańscy: Neal Pease, Stanley Cloud i Lynne Olson (autorzy tłumaczonej w Polsce książki „Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski”), Stanley Weintraub, Bruce E. Johansen, John R.Alley, Matt DeLaMater (autor książek o Napoleonie), Terrence O’Keeffe, Karl Maramorosch, Brytyjczyk Christoph Mick; polskiego pochodzenia historycy, jak Piotr S. Wandycz i Anna M. Cienciała, autorzy: Ewa Thompson, Jerzy R. Krzyżanowski, Charles S. Kraszewski (także tłumacz i poeta), Irene Tomaszewski, Leszek Adamczyk, Florence W. Clowes, Mary Lanham.

  
Czy czytelnik amerykański zna fakty z historii II-iej Wojny Światowej, o których piszesz, czy poznaje je dopiero z Twoich książek?

- Większość ludzi w Stanach nie wie, że były dwa powstania. Ci, co czytają o Powstaniu Warszawskim 1944 roku, myślą, że chodzi o Powstanie w Getcie 1943 roku, bowiem było ono nagłaśniane w książkach i w filmach. Amerykanie proszą mnie o opinię, rekomendacje. Np. na tylnej okładce książki o Powstaniu Warszawskim „Rising Hope” autorka Marie Sontag umieściła moją wypowiedź. W „Polish Hero Roman Rodziewicz Faste of a Hubal Soldier in Auschwitz, Buchenwald and Postwar England” pokazuję, że w Auschwitz również byli Polacy-chrześcijanie, w „The Polish Experience throught World War II. A Better Day Has Not Come”, gdzie jedną z bohaterek jest niezwykła Wanda Ossowska, pokazuję, jak ratowano Żydów w ekstremalnie trudnych warunkach. Angielskojęzyczny czytelnik może poznać te tematy bez sięgania po historyczne rozprawy.

Którzy z Twoich bohaterów przemawiają najmocniej do nie-polskich czytelników?

-Bohaterka książki „Kaia Heroine of the 1944 Warsaw Rising” i Roman Rodziewicz, bohater „The Polish Experience through World War II. A Better Day Has Not Come”, Pokazuję ich całe życie, dzieciństwo Romana w Mandżurii, Kai na Syberii, i potem dalsze losy. Wielu czytelników utożsamia się z opisywanymi skutkami historycznych polskich dramatów, piszą mi, że są poruszeni. Wstęp napisał Bruce E.Joahnsen, autor wielu prac, profesor Uniwersytetu w Nebrasce. Przytoczę dwa głosy. Zbigniew Brzeziński napisał: “A remarkable and highly personal account of the human suffering the victims of both Hitlerism and Stalinism had to endure … beyond comprehension of most Americans.” Stanley Cloud i Lynne Olson, autorzy przetłumaczonej w Polsce książki ”Sprawa honoru, Dywizjon 303 Kościuszkowski”, napisali:“Aleksandra Ziolkowska-Boehm has written on a wide variety of subjects. But she writes with particular feeling when describing, as she does in this new book, the heroism and suffering of Poles during the Second World War. These are stories that must be told -- and she tells them very well, indeed”.

Twoje książki ukazały się także w Kanadzie.

Trzy dotychczas. Na napisanie pierwszej „Dreams and Reality” dostałam stypendium z Ministerstwa Kultury Ontario. Pokazałam w niej emigrantów polskich na przestrzeni lat. Przywołałam np. znanego dziennikarza radiowo-telewizyjnego polskiego pochodzenia Petera Gzowskiego, byłego polskiego konsula Tadeusza Brzezińskiego (ojca Zbiniewa), Janusza Duksztę, lekarza, członka partii NDP, i wielu innych. Według oczekiwań, miałam  pokazać emigrantów, którzy dużo osiągnęli, jak i tych, którzy z różnych przyczyn nie są zadowoleni. Aby powstała pełna mozaika i obraz prawdziwy.

Kolejno w Toronto ukazał się mój zbiór wywiadów z Kanadyjczykami i Amerykanami polskiego pochodzenia zatytułowany „The Roots Are Polish”. Wśród rozmówców byli m.in. generał Donald Kutyna, profesor Andrew Schally, Zbigniew Brzeziński, Jan Nowak-Jeziorański, Marek Jaroszewicz, Zdzisław Przygoda, Charles S. Kraszewski, Czesław Miłosz, Issac B. Singer. Wstęp do książki napisał generał kanadyjski Bruce J. Legge. Napisał m.in., że „Ziolkowska’Boehm’s remarkable book sparkles with being Polish”.

W 2014 roku w Montrealu ukazała się książka ”Senator Stanley Haidasz A Statesman for All Canadians”. Na tylnej okładce napisali opinie m.in.: premier Kanady Stephen Harper, szef parti liberalnej Michael Ignatieff i senator Art Eggleton. Cieszę się, że publikacja ta, starannie wydana, trafi do blibliotek i zostanie ślad po szlachetnej postaci, jaką był senator Haidasz. Swoją polskość nosił on z dumą jak sztandar.

Jak czytelnik amerykański odbiera wielobarwną postać Melchiora Wańkowicza?

-Wydawca długo się zastanawiał, czy wydać książkę “Melchior Wańkowicz Poland's Master of the Written Word”, w końcu zdecydował się, kiedy nazwałam Wańkowicza „polskim Hemingway’em” ze względu na osobowość, popularność i tematykę jego książek. Poprosił mnie, by w książkę wpleść także anegdoty i napisać o swojej pracy dla pisarza. Chciał dodać „personal touch” do sylwetki pisarza tak popularnego w swoim kraju i nieznanego w kręgu czytelników języka angielskiego.

Jak postrzegasz go po latach? Czy odkrywasz w nim jeszcze coś nowego? Czy jest coś jeszcze w jego archiwum, czego dotychczas nie znamy?

- Chyba mnie już nic nie zaskoczy, jeżeli chodzi o autora „Bitwy o Monte Cassino”.
W 16-tomowej serii „Dzieła wszystkie”, którą pod moją redakcją wydało wydawnictwo Prószyński, pisałam do każdego tomu posłowia, pokazywałam „dzieje ksiązki”. Po raz pierwszy opublikowane zostały reportaże z Wołynia, poruszana jest sprawa mordów wołyńskich, tematyka żydowska, na które to tematy pisarz wcześniej nie znajdywał wydawcy. Wydana została jego „Korespondencja z Giedroyciem”, dwa tomy listów z żoną, z córkami. Dotychczas nieopublikowane zostały m.in. pojedyńcze, niedługie korespondencje.

W Polsce masz wielu wiernych czytelników.

-„Zbieram” ich od 40 lat. Starsi pamiętają moje książki o Wańkowiczu, młodzi o Indianach, inni o kotach czy o Ingrid Bergman. Mam także czytelników, którzy interesują się moimi książkami na temat polskich losów, jak: „Kaja od Radosława”, „Lepszy dzień nie przyszedł już”, „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści”, „Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon”. Wydane są przez znane dobre firmy wydawnicze - Iskry, PIW, Muza, Prószyński i S-ka. Jedna z tych książek dostała nagrodę „Książki roku”, wszystkie mają interesujące recenzje krytyków, czytelnicy piszą o nich na blogach. Chcę przywołać np. Beatę Bednarz i jej interesujący blog „Szczur w antykwariacie”.

Które książki były Twoim największym polskim sukcesem?

-Chyba pierwsza „Blisko Wańkowicza”... Miała 3 wydania, 100 tysięcy nakładu. Wspominane „Podróże z moją kotką” miały dwa nakłady, podobnie autobiograficzna „Ulica Żółwiego Strumienia”. Dobrze się miewają inne także książki, co ogromnie mnie cieszy.

Jak odebrana została w Ameryce książka o Ingrid Bergman i jej amerykańskich krewnych? W Polsce przyjęto ją z uznaniem jako prywatny portret wielkiej aktorki. Sam recenzowałem ją z dużą przyjemnością.

- Amerykanie się nią także interesują, książka ma kolejny dodruk. Pewne fragmenty mają oddźwięk, który mnie wręcz zadziwia...

Czy jesteś usatysfakcjonowana odbiorem “Love for Family, Friends, and Books” będącej  tłumaczeniem wspomnianej autobiografii „Ulica Żółwiego Strumienia” wydanej w Polsce w 1993 roku.

-Ta książka w Ameryce ukazała się niedawno. W amerykańskiej wersji zmieniłam nieco formę. Miała dwa wydania polskie i pozytywną reakcję krytyki i czytelników. „Ulicę Żółwiego Strumienia” napisałam dwa lata po wyjściu za mąż za Normana Boehma, uczyłam się powoli Ameryki i Polska się jakby oddalała. Nie chciałam odsunąć „na potem” tylu spraw, ludzi, wspomnień. Pisałam o swoim dzieciństwie i młodości, które z oddali stawały się jeszcze droższe. Przypomniałam swój pobyt w Kanadzie. Bezpośrednim impulsem była nagła śmierć ojca w 1992 roku, o czym w książce piszę.
Jak Bóg pozwoli, kiedyś napiszę o moich latach po 1992 roku. O moich amerykańskich znajomych i przyjaciołach, o moim tu życiu. O książce napisało już do mnie kilka osób, m.in. Jesse Flis, wieloletni członek Parlamentu Kanadyjskiego, że czytając ją, czytelnik chciałby sprawdzić, czy czasem nie ma polskich korzeni; że jestem „ambasadorem” Polski, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Audrey Topping, autorka cennych książek m.in. o Tybecie czy Chinach (np.”China Mission”) napisała pięknie, jak ujęło ją wspominanie mojego dzieciństwa, rodziny i przyjaciół, ukochanie zwierząt, miłość do książek. Wpoił mi ją mój wspomniany ojciec, Henryk, miłośnik historii, który dawał nam do czytania „odpowiednie książki w odpowiednim wieku”.

Czytelnik polski był ujęty twoją miłością do kotów widoczną w opowiadaniach o nich w tomie „Podróże z moją kotką”, czy ta miłość udzieliła się także zagranicznym czytelnikom?

- Miłośnicy kotów są wszędzie, ten temat jest nośny i nie ważne, czy chodzi o koty polskie, amerykańskie czy meksykańskie – wielbiciele tych zwierząt chcą o nich czytać.
Kotka, którą nazwaliśmy Suzy, sama przyszła do naszego domu w Houston w Teksasie,  ujęła swoim wdziękiem, urodą i swoistą szlachetnością. A także oddaniem, które zazwyczaj oferuje pies, nie koty.

Poza Wańkowiczem fascynował Cię także m.in. Szymon Kobyliński, świetny karykaturzysta i rysownik. Czy wpłynął jakoś na Twoje postrzeganie ludzi, spraw i zjawisk?

- Dzięki niemu napisałam książki osobiste. Myślę, że nie „prywatne”, ale właśnie osobiste. Szymonowi Kobylińskiemu zawdzięczam książki wspomnieniowe, takie jak „Ulica Żółwiego Strumienia” czy „Podróże z moją kotką”. Pisał do mnie po ukazaniu się „Ulicy”: „Nareszcie książka prawdziwie oleńkocentryczna, gdzie mamy co prawda, jak Pan Bóg przykazał, realiów światowych mrowie, ale w opowieściach konkretnej Oleńki”. Po śmierci Szymona obie z jego żoną Danusią, postanowiłyśmy opublikować tę korespondencję, która jest zazwyczaj „o czymś, nie o kimś”. Książka nosi tytuł „Nie minęło nic, prócz lat”.

Jak należy rozumieć tytuł książki „Druga bitwa o Monte Cassino”?
Pisałaś w niej o Polakach żyjących jeszcze niedawno wśród nas w Ameryce, m.in. o Zofii Korbońskiej, Zdzisławie Starosteckim, Janie Nowaku-Jeziorańskim. Kto z nich wywarł na Tobie największe wrażenie?

-Największym najdłuższym tekstem w tym tomie jest tytułowa opowieść oparta na relacji Zdzisława Starosteckiego, który po latach opowiedział swoją wersję zdobycia „Widma”. Brzmiała ona inaczej, niż wersja przekazana Wańkowiczowi przez jego dowódcę Jana Kochanowskiego, utrwalona w słynnej „Bitwie o Monte Cassino”. Rozmowę ze Zdzisławem Starosteckim wydrukowałam w paryskich „Zeszytach Histrycznych”. Jerzy Giedroyc został zasypany listami od byłych żołnierzy Drugiego Korpusu, poirytowanych przypomnieniem wydarzeń, których - w ich przekonaniu - nie powinno się przypominać. Kwestionowali także jego prawdomówność, ale Starostecki odnalazł świadka tej sprawy, zastępcę dowódy szwadronu,Tadeusza Trejdosiewicza. Mimo wszystko, doszło niemal do wojny między nim i kolegami. Widząc, że w Muzeum Sikorskiego w Londynie zebrało się kilka teczek materiałow na ten temat, postanowiłam opisać swoją wersję powstania wywiadu. Ceniłam ogromnie Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który notabene w swej książce ”Polska droga do NATO cytuje listy moje i mojego męża. Z Zofią Korbońską byłam zaprzyjaźniona, wprowadziła mnie do zamkniętego grona „Fundacji im. Stefana Korbońskiego”. Planowałyśmy napisać „wywiad - rzekę”, zaczęłyśmy rozmowy, ale śmierć pani Zofii je przerwała. W „Drugiej bitwie o Monte Cassino i innych opowieściach” opublikowałam część naszych rozmów, które zdążyłam autoryzować.

Z których swych książek jesteś najbardziej zadowolona?

-Może z indianskiej”Otwarta rana Ameryki”, cieszę się, że zrealizowałam ten projekt. Dość długo, bo aż dziesięć lat się z tym tematem zmagałam. Cenię książki pokazujące polskie losy. Uważam to za zaszczyt, że mogłam niektóre historie utrwalić. Tak bardzo są powikłane tragiczne, bolesne i piękne, nasze polskie dzieje, nasza historia. Cenię książkę „Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon”, którą  niedawno wznowił mi PIW.

Czy jest jakiś główny cel, który przyświeca Twemu pisarstwu?

- Lubię podzielić się swoimi pasjami i fascynacjami. Jak mówię: emocje popychają mnie do pisania, odkładam tekst i po jakimś czasie, jak się „uleży” wracam i go cyzeluję.
Lubię opowiedzieć o czymś, co mnie zastanowiło, poruszyło, oczarowało, przygnębiło, czy przybiło. Pokazanie czyjejś pięknej postawy może podnieść na duchu i dodać nam wszystkim odwagi.

Jakie książki zamierzasz jeszcze napisać, poza wspomnianym dalszym ciągiem autobiogtrafii?

- Jak czasami mówię: oby mi życia starczyło na napisanie książek, które chciałabym jeszcze napisać...aby zdrowie dopisywało, ład był dookoła, i aby Bóg pozwolił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz