środa, 19 sierpnia 2015

Joanna Sokołowska-Gwizdka, WYWIAD n.t. ksiazki KAJA OD RADOSŁAWA



LIST OCEANICZNY - DODATEK KULTURALNY


Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego Krzyża
Joanna Sokołowska-Gwizdka
Oct 9, 2006
 > Wersja do drukowania
> Wyślij e-mailem

rozmowa z pisarką Aleksandrą Ziółkowska-Boehm


Dodatek Kulturalny "Gazety" pod redakcją Joanny Sokołowskiej-Gwizdka, wrzesień 2006, nr 45



http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_14844.shtml





Okładka książki wydanej przez wydawnictwo Muza


A. Ziółkowska-Boehm z hubalczykiem Romanem Rodziewiczem, bohaterem książki "Z miejsca na miejsce", Warszawa 2004, fot. Thomas Tomczyk



Joanna Sokołowska-Gwizdka: W warszawskim wydawnictwie Muza wyszła właśnie kolejna Pani książka pt. „Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego Krzyża”. Książka jest tak napisana, że zapewne wkrótce stanie się bestsellerem. Czyta się ją jednym tchem. Przepiękny, literacki język, niemal filmowe opisy przyrody, pozornie nieistotne, ale stwarzające koloryt chwili i zbliżające nas do bohaterki szczegóły z życia codziennego, pasjonująca opowieść o życiu zwykłym i niezwykłym, wiele faktów historycznych, zbadanych przez Panią i drobiazgowo opracowanych, wszystko to musi zapaść w serca i umysły czytelników, a jednocześnie dać duży bagaż wiedzy historycznej.

Proszę powiedzieć, co Pani czuje po napisaniu tej książki?


Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Książką tą spłaciłam swoisty dług wobec zaprzyjaźnionej ze mną od 30 lat wspaniałej kobiety, i wobec jakiegoś wpojonego mi obowiązku czy potrzeby, że należy dzielić się czymś dobrym, interesującym, by ocalić od zapomnienia.

Książka ta w ma w zapleczu trudną polską historię ostatnich 90 lat, bo tyle lat ma moja bohaterka. Posuwając akcję i wydarzenia do przodu sięgałam po fragmenty książki historyka Marcina Kuli „Zupełnie normalna historia, czyli Dzieje Polski”.

Na końcu książki napisałam: Patrząc na życie Kai, zdumiewała mnie jej zaradność, to, że nie zatraciła ambicji, radości i woli życia przeszedłszy gehennę wojny, więzienie i obóz, że stała się osobą twórczą, żywotną, a przecież zmagała się także z chorobami, problemami ze zdrowiem. Swoje życie ocenia pozytywnie. Czy urodziła się „w czepku”, i wszystkie „nieszczęścia”, które ją spotykały umiała pokonać? Czy to sprawa charakteru i woli życia? Myślę, że ludzie różnią się między sobą tym, jak radzą sobie z problemami i jak z nimi walczą. Czy je przygniotą, złamią, czy dadzą powód do usprawiedliwiania, dlaczego życie było takie a nie inne, czy też zahartują, utwardzą, wzniosą, dadzą poczucie własnych możliwości, wyrobią charakter.

Dlaczego wtedy, w latach okupacji, nie opuszczała jej wesołość i optymizm? Napisała mi na karteczce:

„Była wszędzie śmierć i rozpacz. Ale była i nadzieja i niczym nie dająca się zahamować radość życia dwudziestu kilku lat. Godzina policyjna i codzienne oczekiwanie, czy wrócą ci, co wyszli rano. Zaciemnienie i niebieskie płomyki w zapalonych kielichach. Patefon, ulubione „Sans Toi” i bomby. Powroty z akcji. Telefony, telefony, telefony. I niedzielne wędrówki w lasy. Róże i rany”.

… Czyli radość życia daje nie dająca się niczym zahamować młodość i beztroska dwudziestu kilku lat?...A później, do nas, wszystkich ( – brzmi to jak stara i niemodna płyta) należy dbanie o teraźniejszość, by następnym pokoleniom lepiej się żyło. Zostajemy na straży przeszłości i staramy się ją uporządkować, jak ja to właśnie robię snując swoją opowieść o Kai od Radosława, dzielnej, dumnej dziewczynie, którą kształtował „szeroki świat”. Tak kiedyś powiedziała jej siostra, która mając trzy lata zaginęła w górach Ałtaju w Dżungarii i odpowiedziała Kirgizowi, że poszła zobaczyć „szeroki świat”.


JSG: Tak pięknie pisze Pani we wstępie o przyjaźni, która łączy Panią z Kają (Cezarią Iljin-Szymańską), „tą od Radosława” (zgrupowanie AK "Radosław" w Powstaniu Warszawskim), o wieloletniej wymianie myśli, spostrzeżeń, różnych życiowych historii i tym nagłym pomyśle na książkę, który przyszedł po wielu latach. Jak to jest, gdy pisze się czyjąś biografię?


AZB: Każdy z nas ma historię do opowiedzenia. Zacytowałam we wstępie przekazane mi przez Isaaka B. Singera „przesłanie dla pisarzy”: pisać, kiedy się ma „story to tell”, potrzebę opowiedzenia tej właśnie historii, pasję i przekonanie.

Nie napisałam typowej biografii, napisałam opowieść historyczną na podstawie życia konkretnej osoby. Jest to opowieść historyczna, bo historia wywarła duży wpływ na życiu mojej bohaterki. Dzieciństwo na Syberii, szkoła w Wilnie, studia architektury w Warszawie, okupacja w Warszawie, Powstanie Warszawskie, obóz NKWD w Ostaszkowie i odbudowa Warszawy, w którą moja bohaterka ceniony jako architekt była czynnie włączona.

Wybrałam z życia mojej bohaterki te momenty, które uznałam za charakterystyczne i interesujące. Chciałam pokazać dzielnego człowieka, kobietę, której nie złamało życie, która wciąż jest ciekawa świata i ludzi, zawsze była dzielna i czynna. I pełna szczególnego optymizmu. Jak się mówi po angielsku „she is bigger than life”.

Kiedyś pisało się powieści o takich ludziach, ja wybrałam formę literackiej opowieści, ze scenami, dialogami, i przywoływaniem zaplecza historycznego. Wstawiam swoje własne opisy, odczucia, wrażenia, komentarze. Podobnie napisałam kiedyś książkę „Z miejsca na miejsce”.


JSG: Czy literatura faktu przeżywa obecnie rozkwit?


AZB: Absolutnie tak! Wańkowicz by się cieszył. Biografie, monografie, opowieści historyczne są obecnie bardzo popularne, w ogóle literatura faktu zdominowała rynek księgarski. Wystarczy wejść do księgarni (myślę także, a nawet przede wszystkim, o amerykańskich księgarniach) i zobaczyć, jakie książki wystawiane są w dziale nowości.

Podobnie współczesny film oparty jest często na życiu prawdziwej osoby czy na prawdziwym zdarzeniu. Myślę, że XXI wiek będzie należał do literatury faktu. Jeżeli Ryszard Kapuściński dostanie nagrodę Nobla, to będzie to otwarcie się także Nobla na literaturę faktu. Byłoby wspaniale.


JSG: Wydawcy więc chętniej wydają teraz książki literatury faktu.


AZB: Patrząc na rynek amerykański wydaje mi się, że tak. James Frey, autor wyróżnionej przez Oprah Winfrey książki „A Million Little Pieces”, została błyskawicznie bestsellerem jako opowieść wspomnieniowa z jego życia. Jak się szybko okazało, taką nie jest, autor wstawił wiele nie swoich wydarzeń, przejaskrawił inne. Frey tłumaczył się, że kiedy przyniósł maszynopis wydawcy jako powieść, ten mu ją odrzucił, ale powiedział, że zainteresowany byłby nią, gdyby była to książka biograficzna. James Frey przerobił ją i napisał w pierwszej osobie, jako opowieść o swoim życiu. Książka została wydana i wywołała wielkie poruszenie. Kiedy okazało się, że jego życie nie było aż tak fascynujące jak jest w książce, powstał nawet swoisty skandal. Ale to już jest inny temat.

Czytelnik współczesny jest głodny prawdziwych wydarzeń, nie ma czasu na fikcję, stąd taka popularność różnych „reality shows”.


JSG: Jak się Pani przygotowywała do pisania tej książki?


AZB: Przede wszystkim musiałam zrobić ogromny research. Czytałam wiele książek, sprawdzałam wszystko, całe tło historyczne, i więcej. Na przykład moja bohaterka zapamiętała z dzieciństwa na Syberii, że Barnaul miał kopalnię złota. Sprawdziłam, że to była kopalnia srebra. Wiele podanych faktów sprawdzałam. Nawet dotyczących jej dalekiej rodziny, o której różne snuto opowieści. Jeden z kuzynów uchodził na bohatera, bo wysadził pomnik Stalina na Śląsku. Sprawdziłam, i żadnego pomnika Stalina na Śląsku nie było. Drugi miał pracować jako dyrektor radia w Katowicach.

Moi znajomi sprawdzili, dostałam listę wszystkich dyrektorów radia od wojny, nie było tam jego nazwiska. Więc takie różne opowieści rodzinne należy sprawdzić, a co dopiero przywoływane fakty historyczne.

Moja bohaterka po wojnie wiele podróżowała. Mój mąż Amerykanin zareagował na moje opowieści zdziwieniem. - Jak to, to w Polsce komunistycznej ludzie jeździli na wycieczki za granicę?… Musiałam ten temat bardziej zbadać, bo wiedziałam, że takie pytania nie on jeden będzie zadawał. Dotarłam do książki Pawła Sowińskiego „Wakacje w Polsce Ludowej” wydanej niedawno przez Wyd. Trio. Dowiedziałam się, że jej autor z tego tematu doktoryzował się u profesora Kuli i potem opublikował książkę. Zamówiłam ją Internetem przez księgarnię Merlin. Długo opóźniała się jej przesyłka, ale dostałam kontakt do autora. Paweł Sowiński przysłał mi swoją książkę Internetem. Mogłam skorzystać z cytatów, które potem zlokalizowałam, gdy książka wreszcie przyszła.

W pierwszej części książki piszę o dzieciństwie bohaterki na Syberii, o kolonii polskiej, która tam żyła ze sobą w wielkiej symbiozie. Sprowadziłam książki znawcy tego tematu, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, Antoniego Kuczyńskiego. Potem mi sam przysłał monografię poświęconą Bronisławowi Piłsudskiemu, który był bratem marszałka. Jest to postać wybitna i czekam niecierpliwie na kolejną o nim książkę, którą także przygotowuje prof. Kuczyński. Piłsudski za udział w zamachu na cara Aleksandra II skazany został początkowo na śmierć, potem na 15 lat zesłania na Sachalin.

Jego osiągnięcia naukowe stworzyły podstawę do badań etymologicznych i językowych ludów rosyjskiego Dalekiego Wschodu, plemion Syberii: Ajnów, Gilaków, Niwchów, Oroków i Mangunów. Kolejno (wraz z Wacławem Sieroszewskim) udali się na badania kultury Ajnów na wyspie Hokkaido (wówczas zwanej Yesso). Przywołałam w swojej książce Polaków, którzy ucywilizowali Syberię, dokonali wielkich badań, ich imionami nazwane są tam góry, doliny i miasto.

Podobny "research" zrobiłam do kolejnych lat - czasów okupacji w Warszawie, Powstania Warszawskiego. Książka ma niemal 100 przypisów i dołączoną bibliografię.


JSG: Książka zawiera też bogaty zbiór fotografii.


AZB: Tak. Wiosną będąc w Polsce ustalałam je z graficzką i autorką okładki, Maryną Wiśniewską. Dostałam zgodę wnuka Jana Bułhaka na druk zdjęć zburzonej i odbudowanej Starówki warszawskiej, zdobyłam piękne fotografie z Powstania Warszawskiego Wiesława Chrzanowskiego. Cześć zdjęć miałam w swoim archiwum, a wszystkie własne i rodzinne dostarczyła mi bohaterka.

Książka ma ciekawą szatę graficzną, bo zdjęcia są wkomponowane w tekst. Kilka osób pisało mi już na ten temat, bo książka powoli wchodzi do księgarń. Wydawnictwo Muza wydaje swoje książki bardzo starannie. Są także rysunki Kai – obozu w Ostaszkowie, kolonii polskiej w Ałtaju i inne.

Fragmenty „Kai od Radosława” były drukowane w kilku pismach. Prof. Kuczyński wydrukował jeden w wydawanym przez Uniwersytet Wrocławski i Związek Sybiraków piśmie „Zesłaniec”. Inny - dotyczący Powstania Warszawskiego - wydrukował jezuicki „Przegląd Powszechny”, jeszcze inny krakowski „Dziennik Polski” i nowojorski „Przegląd Polski”.

Ja książki jeszcze nie mam, a bardzo jestem jej ciekawa. Gdy pierwsze egzemplarze były gotowe, szefowa Wydawnictwa Muza osobiście zawiozła książkę mojej bohaterce. Jak ładnie!


JSG: Jak Kaja od Radosława przyjęła tę książkę?


AZB: Kaja ma skończone 90 lat, mieszka sama, odwiedzają ją znajomi i w ogóle jest bardzo dzielna. Kilka dni temu przysłała mi liścik:

„Kochana Oleńko! Książka jest piękna, brak mi słów żeby wyrazić swój zachwyt. Dziękuję Ci z całego serca, że jest tak prawdziwa jak jestem ja sama.

Ciągle jeszcze nie mówię, że "byłam", bo nadal ciągle jestem i bardzo chcę się z Tobą zobaczyć. Całuje Cię serdecznie i czekam, Kaja”.


JSG: Czy autor książki pt. „Oddział majora Hubala” Marek Szymański, to mąż Kai?


AZB: Tak, to jej mąż. To był bardzo dzielny człowiek, Kapitan saperów Armii Krajowej, używał pseudonimów „Sęp”, „Rafał”, „Czarny”, dowódca piechoty w oddziale majora Hubala, uczestnik Wywiadu Wschodniego KG ZWZ OSR, II Północ-Wilno, Oddziałów dyspozycyjnych Kedywu KG AK, Kompanii Warszawskiej w 27 Wołyńskiej Dywizji AK, Baonu „Czata 49” Zgrupowania „Radosław” w Powstaniu Warszawskim.

Odznaczony srebrnym krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, 4-krotnie Krzyżem Walecznych. Markowi Szymańskiemu wmurowano w warszawskiej katedrze polowej na ulicy Długiej tablicę. Piszę o nim także w książce. Cytuję jego wspomnienia, gdy w czasach stalinowskich siedział w więzieniu we Wronkach. Kaja po Powstaniu Warszawskim pojechała ranna do babci w Białymstoku. Tego samego dnia przyszło NKWD i ją aresztowało. Niebawem wywieziono ją do obozu NKWD w Ostaszkowie. Była w sandałkach, i takim ludzkim wężem, gęsiego, szła z innymi po śniegu. Wróciła do Polski jesienią 1946 roku z tyfusem, malarią, ważąc 38 kilogramów. Spotkali się z Markiem i już się nie rozstawali. Marka znała od czasów okupacji. Podobnie jak jej brat, pseudonim „Klin”, był żołnierzem Hubala.

W książce piszę także o Stanisławie Skalskim, słynnym lotniku, który wrócił po wojnie do Polski.


JSG: W książce obecna jest legenda Majora Hubala. Nie jest to pierwsza Pani książka, w której obecna jest historia związana z oddziałem Henryka Dobrzańskiego. Napisała Pani książkę opartą na losach jednego z Hubalczyków Romana Rodziewicza pt.: „Z miejsca na miejsce. W cieniu legendy Hubala”, miała trzy wydania (Kraków 1983, Warszawa 1986, 1997). Książka ta ukaże się niebawem w wersji angielskiej w amerykańskim wydawnictwie Military History Press pt. “A Polish Partisan’s Story”. Otrzymała Pani za nią doroczna nagrodę w dziedzinie literatury („Creative Nonfiction”) przyznaną przez Division of Arts w Stanie Delaware. Jedna z jurorek, autorka książek i wykładowczyni creative writing program na uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, Suzan Sherman tak napisała o tej książce: "The narrative is immediately gripping and compelling - the reader feels in the moment from the first sentence without it even becoming "sensationalizing". The competent, even tone is perfect for subject matter describing such horror".

Takie książki dotyczące polskiej historii, wydawane w Ameryce obalają wiele stereotypów, wynikających z niewiedzy. Czy planuje Pani tłumaczenie „Kai od Radosława” na język angielski?


AZB: Ten sam wydawca, który wydaje „A Polish Partisan’s Story” (książka się opóźnia, bo wydawnictwo przechodziło reorganizację, zmieniało lokalizację itd.), sponsoruje tłumaczenie na angielski także „Kai od Radosława”. Książka jest w trakcie tłumaczenia. Nie wiem, czy będzie się nazywała „Kaia - the Savior of the Hubal Cross”, czy ustali się inny tytuł.


JSG: Jedzie Pani niedługo do Polski, gdyż otrzymała Pani stypendium Fulbrighta. Jak zamierza Pani wykorzystać ten czas?


AZB: W kwietniu dostałam zawiadomienie o przyznaniu mi prestiżowego amerykańskiego stypendium Fulbrighta. Od późnej jesieni tego roku będę przebywać 9 miesięcy w Polsce jako „Fulbright scholar”. Zamierzam być w stałym kontakcie z Instytutem Historii Uniwersytetu Warszawskiego i zbierać materiał do nowej książki. Mam mieć także wykłady na Uniwersytecie w Wilnie (z rekomendacji Tomasa Venclovy), z czego cieszę się w sposób szczególny. Zaproszono mnie także do Ośrodka Kultury Polskiej w Düsseldorfie. Kilka innych miejsc jest w trakcie ustalania. Będzie mi towarzyszył mój mąż Norman, którego pobyt również sfinansowano. Oczywiście, bardzo cieszę się z tego stypendium.

Cezaria Iljin-Szymańska (pseudonim powstanczy Kaja) podczas okupacji, fot. arch. C.I.-S.


Krzyż Virtuti Militari majora Hubala, fot. arch. C.I.-S.





   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz