Aleksandra Ziółkowska-Boehm
NA TROPACH WANKOWICZA
Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Wydawcow
Ksiazek, Warszawa 1989 ISBN
83-85000-32-1
2 wydanie – poszerzone:
Proszynski i S-ka, Warszawa 1999 ISBN
83-7180-349-4
- Na tropach Wańkowicza (1989, 1999), ISBN 83-85000-32-1; ISBN 83-7180-349-4;
- uzupełnione wznowienie: Na tropach Wańkowicza po latach(2009), ISBN 978-83-7648-261-3
„Nowa ksiązka autorki „Blisko Wańkowicza” i
spadkobierczyni archiwum pisarza, a dzis – publicystki o bogatym już dorobku,
jest zbiorem szkicow osnutych wokół rozmaitych fragmentow i watkow
Wankowiczowskiej biografii, opartych często na nie udostepnianych dotad
zrodlach. Jest to opis kulisow konfliktu wokół wydawnictwa Roj, dzieje recepcji
„Na tropach Smetka” i „Monte Cassino”, refleksje na temat skomplikowanych
relacji miedzy tworca „Ziela na kraterze” a sportretowanymi w tej ksiazce jego
corkami, rozwazania o warsztacie pisarskim Wankowicza, wszystko to spunetowane
niesamowita nieco historia rzekomej „posmiertnej fotografii” pisarza i
zilustrowane kilkudziesięcioma fotografiami.
Lektor, TYGODNIK POWSZECHNY Nr 49, 3 grudnia 1989
*
(...) Autorka dala nam rzecz poglebiona, stanowiaca owoc
wieloletniej pracy. Pomieszczone tu szkice, oparte na bogatym materiale
(zwlaszcza cennym zrodlem stalo się odziedziczone przez Ziolkowska archiwum
pisarza, jego korespondencja, notatki, zachowane przekazy prasowe) rzucaja
dodatkowe swiatlo na niektóre karty z biografii tworczej Wankowicza, ujawniaja
tez malo znane watki zycia osobistego pisarza. (...) Aleksandra Ziolkowska dala
nam ksiazke ciekawa, która niewatpliwie spotka się zywym odbiorem czytelniczym.
A dodam, ze owa wedrowka tropem Wankowicza kryje w sobie na zakonczenie rzecz osobliwa. Autroka opisuje dziwna, żeby nie rzec niesamowita, sprawę rzekomej
„fotografii posmiertnej” pisarza. Czyta się to niemal jako opowiesc z
dreszczykiem. A swoją drogą, cala ta historia to jeszcze jeden przyczynek do
wankowiczowskiej legendy...
Beata Sowinska, Tropem Wankowicza, ZYCIE WARSZAWY, 11
grudnia 1989
*
(...) Z materialow archiwalnych czerpie bogato „Na
tropach Wankowicza” – szukajac „prawdy o nim, z dystansem wobec legendy”.
Szkice Ziolkowskiej przedstawiaja losy dwoch najpoczytniejszych jego ksiazek –
„Na tropach Smetka” i „Monte Cassino” – analizuja styl, jezyk i warsztat
Mistrza. Czasami plotkuja – gdy mowa o dlugoletnim sporze ze wspolwlascicielem
”Roju” Kisterem o wojennych losach rodziny Wankowiczow czy stosunku pisarza do
corek. Udawadniajac jeszcze raz znana prawde, ze postac to rownie barwna i
fascynujaca, co trudna do odzierania z legendy (..)”.
(wp) W ksiegarni, POLITYKA Nr 14, 7 kwietnia 1990
„Na tropach Wankowicza” jest chyba najciekawszą z ksiazek
Ziolkowskiej, poswieconych Mistrzowi (obok „Blisko Wankowicza” – i – po czesci
– „Moim i zaslyszanym”). Najciekawsza nie tylko ze względu na tresc – czesc ze
względu na tresc – czesc listow dotyczy bardzo malo znanych faktow z zycia
pisarza, jak chocby dziejow wydawnictwa „Roj” , czy stosunku Melchiora
Wankowicza do bu corek, plotek wokół „Monte Cassino”, konsekwencji wydania „Na
tropach Smetka”, ale i forme. Żaden z reportazy nie podaje gotowej odpowiedzi,
nie rozstrzyga niczego w sposób ostateczny. Aleksandra Ziolkowska skrupulatnie
odnotowuje fakty, opinie i czasem wrecz fantastyczne plotki. I mowi – „zbuduj
sobie, czytelniku, swoja wlasna prawde o Wankowiczu”.
W tej ksiazce, gdzie – w odroznieniu od szkicow
krytycznoliterackich – mamy okazje dowiedziec się czegos nowego o Wankowiczu –
czlowieku, Wankowiczu --zolnierzu, Wankowiczu-ojcu. (...) Mocna strona tej
ksiazki (jeszcze jedna mocna strona) sa zdjecia: sporo opublikowanych po raz
pierwszy (...)
Elzbieta Statuch, „On pisal do ludzi”, SZTANDAR MLODYCH,
11 wrzesnia 1989
*
(...)”O ile
„Blisko Wankowicza” jest reportazem literackim utrwalajacym niemal na goraco ostatnie chwile wybitnego
twórcy, o tyle „Na tropach Wankowicza” to glównie zbiór szkiców
krytyczno-literackich. Tu najbardziej
interesuje Ziólkowska jego twórczosc, miejsce w literaturze polskiej, jego poglady artystyczne, wreszcie sam
fenomen pisarstwa wymykajacego sie wszelkim jednoznacznym ocenom i
kwalifikacjom (...)Aleksandra Ziólkowska trafnie pisze o Wankowiczu jako twórcy
literackiego reportazu w Polsce, o oryginalnosci gatunku przezen stworzonego
(on sam nazywal to „pisarstwem –zielarstwem”), pisze o stosunku do gawedy
szlacheckiej, do jezyka, o jego zaangazowaniu w podejmowana tematyke ukazywana
na kartach swoich ksiazek z perspektywy wypowiedzi pisarzy i krytyków
probujacych jakos okreslic specyfike tej niezwyklej twórczosci pozornie tak prostej, zglebic nature jego
talentu (...) Osobne miejsce zajmuja dwa swietne szkice dotyczace samej osoby
pisarza, obrazujace czesciowo jego sylwetke duchowa i uczuciowa - zupelnie
dotad nie znana. Ukazujace jego wrazliwosc, niesmialosc, samotnosc (...)
Ksiazki Aleksandry Ziolkowskiej przyblizaja nam pisarza
od strony ludzkiej i czynia bardziej zrozumiale jego dzielo dzisiejszemu
odbiorcy sytuujac je na tle epoki.
Siegnijmy do „Blisko Wankowicza”, a zwlaszcza „Na tropach
Wankowicza”, gdyz wiernie oddaja one klimaty tej twórczosci”.
Zbigniew Irzyk „Wankowicz z bliska”, KIERUNKI Nr 40, 1
pazdziernika 1989
*
„Z nazwiskiem Aleksandry Ziółkowskiej spotkałem się po
raz pierwszy przed czternastu laty, w 1975 roku. Wtedy to własnie Wydawnictwo
Literackie, w rok po smierci pisarza, wydalo tom wspomnien mlodej polonistki.
Byłem wtedy stalym recenzentem literackim Dziennika Polskiego w Krakowie i
ksiazka owa nie mogla, oczywiście, nie trafic do moich rak. Zabieralem się do
tej lektury z nieufnoscia, z jaka tzw. srodowisko traktuje starszych panow z
mlodymi kobietami, podejrzewajac, iż tom p.Ziolkowskiej może być edycja
protekcjonalna. Byłem jednak wówczas zbyt starym i zbyt zagorzalym pozeraczem
ksiazek, abym po kilku stronach nie zorientowal się, ze mam do czynienia z
autentyczna osobowoscia pisarska. Bez korygowania się i bez falszywej
kokieterii – tak charakterystycznych dla „talentow” ciagnietych za uszy –
autorka parla brawurowo do wypowiedzenia prawdy, która chciala się z nami
podzielic.
Sedziwy, osiemdziesiecioletni Wankowicz zaangazowal
dwudziestokilkuletnia „magisterke” w dodatku obarczona dzieckiem, jako swoja
sekretarke. „Banalna historia” – opowiedzialaby panna Francois Sagan piszac
jedna ze swoich powiesci obliczonych na zarobienie kupy pieniedzy. Ale
Aleksandra Ziolkowska nie zyla we Francji. Mieszkajac ze swoim synkiem i a
autorem „Na tropach Smetka” w ostatnim zbudowanym sobie przez Wankowicza domu,
miala mozliwosc poznania osobowosci pisarza, jak malo kto. W owym czasie „ Mel”
nie był już w stanie pracowac tak intensywnie, jak dawniej. Niemniej jednak
autorce udalo się w swojej debiutanckiej ksiazce poczynic troche niebanalnych
obserwacji dotyczacych metody pracy „Kinga”, jak okreslali go bliscy. Dobrze
wiec wykorzystala szanse stworzona jej przez los. Piszac o tej ksiazeczce na
lamach „Dziennika Polskiego” w 1976 roku tak ja ostatecznie ocenilem „ W naszym
zyciu literackim, w panujacym deficycie informacji o pisarzach, jest to ksiazka
potrzebna. A przy tym zarówno sam temat, jak i opisanie go cieple i zywe –
sprawiaja, ze czyta się ja jednym tchem”.
Dzisiaj, po czternastu latach, nic bym nie zmienil ani w
ocenie „Blisko Wańkowicza”, ani w konstatacji na temat deficytu informacji o
pisarzach polskich. Pod tym względem niewiele się u nas zmienilo. A może jest
jeszcze gorzej, bo kryzys drukarstwa i drożyzna na ”rynku papierniczym” niszcza
skutecznie jakiekolwiek przejawy zycia umyslowego. Na szczescie nie calkiem, bo
od czasu do czasu ukazuja się jeszcze ciekawe ksiazki. Dowodem przeczytany
przeze mnie tom „Na tropach Wankowicza” Aleksandry Ziółkowskiej.
Jest to ksiązka głebsza od debiutanckiej nie tylko
dlatego, iż w miedzyczasie autorka opublikowala już kilka ksiazek „z innej
beczki”, ale przede wszystkim dlatego, iż to, co w chwili debiutu pod wplywem
niedawnej smierci, ukladalo się jedynie we wspomnienie – w „Na tropach
Wankowicza” przemienilo sde w kunsztowny esej, z którego sporo można dowiedziec
się o Wankowiczu – czlowieku, jego pisarstwie i zyciu uczuciowym, a także o
autorce. Wszystko zas podane zostalo w swobodnej, „gestej” dojrzalej narracji.
Widac, ze autorka nauczyla się od swego
mistrza podpatrywac, a takze wyciagac z obserwacji wlasne wnioski. Dzieki temu
takie rozdzialy jak Wankowicz i corki, Powroty, czy Dwie prawdy o „Roju”, mimo
szeregu drastycznych momentow i czyhających latwych pokus – naleza do najlepiej
napisanych i najpiekniejszych pisarsko.
Bo powiedzmy sobie otwarcie, gdybysmy zamiast
autentycznych nazwisk wstawili fikcyjne, można by ”Na tropach Wankowicza” czytac
jako bardzo lapidarna, a zarazem wielowatkowa powiesc wspolczesna o burzliwym
losie polskim. Oczywisciem nie jest to możliwe i musimy ksiazke Aleksandry
Ziolkowskiej odczytywac jako portret literacki Wankowicza.
Zdumiewajace, ze o autorze, który tak wiele napisal
o sobie i nigdy wlasciwie nie pozostawil
swojej osoby w cieniu (pisze o tym w sensie pozytywnym, bo bardzo to lubie w
prozie), można jeszcze cos nowego. Ziolkowska idac z kobieca konsekwencja trop
w trop za autorem „Karafki La Fontaine’a” dokonala tego. Najciekawszy był dla
mnie watek bedacy niemal obsesja ostatnich lat Wankowicza: sledzenie owej
kruchej granicy dzielacej dzisiaj proze literacka od reportazu, eseju, czy
nawet pewnych form publicystycznych. (Jeżeli pod tym rozumiemy nie pozy propagandowe,
ale owa autentyczna namietnosc nie pozwalajaca milczec, gdy wokół cos się
dzieje. „Moje reportaze przedwojenne pisane były to w konwencji prawdy
literalnej – wyznaje Wankowicz w tomie pt. „Od Stolpcow po Kair” (s.17) –
Natomiast kiedy druga wojna swiatowa przytloczyla nas roznorodnoscia wielkiej
ilosci faktow, reporter zmuszony zostal do szukania drog nowoczesnych”.
Aleksandra Ziolkowska trak to stwierdzenie komentuje:
„Wankowicz wprowadza do swych utworow elementy fikcji, losy autentycznych bohaterow
wplata w historie postaci nie istniejacych. Sztukuje swe opowiesci z rozmaitych
czesci, ubarwia je w mysl swoich regul. Wciąż interesuje go nie tylko los
jednostki, ale zagadnienie. Fikcja nie jest sprzeczna z natura reportazu, jeśli
w sposób prawdziwy wyraza autentyczne problemy...)”. (s.38)
Rozwinieciem tej mysli jest inna refleksja: ”Uwaza się, ze
wlasnie autor „Na tropach Smetka” wyprowadzil reportaz polski na wielkie drogi
literatury faktu. Jego panowanie nad slowem, umiejetnosc tworzenia nastrojow
ulotnych, plastyka obrazow, skrotowosc – swiadcza o predyspozycjach pisarza.
Natomiast dziennikarska zylka tropiciela rzeczywistosci, umiejetnosc
znalezienia się wszedzie, gdzie dzieje się cos interesujacego, godnego opisu,
owa zachlannosc na konkret zyciowy, na wydarzenie, wyscig z czasem – to
wszystko wskazuje na przynaleznosc do reportazu w najlepszym tego slowa
znaczeniu. Pisarz wprowadza jednak liczne zmiany, jest mu niejako niewygodnie w
ustalonej konwencji. Reportazysta tym się rozni – zdaniem Wankowicza – od
beletrysty, ze nie zmysla – ale kombinuje zaobserwowane fakty i postaci. Czyni
to w imie typowosci. Powiesciopisarz natomiast moze bez pierwowzorow się
obejsc, moze swobodnie zmyslac...” (s.38).
Z powyzszymi uwagami koresponduje nastepujaca:
„Operowanie kontrastem było zabiegiem celowym i swiadomym. Gdy narracja
zageszczala się, pisarz siegal po dialog, umiejetnie dawkowal informacje,
przetykal ja anegdota, zmienial sceny i nastroje u w rezultacie osiagal efekt:
mobilizowal uwage czytelnika i utrzymywal go do konca w napieciu...”(s.76)
Naturalnie analize sposobu pisania przez Wankowicza
podaje jako przyklad metody, przy pomocy ktorej Aleksandra Ziolkowska maluje
rozne odcienie osobowosci swojego bohatera. Może ktos powiedziec, ze
podpatrzyla to u swego mistrza. A coz to przeszkadza, skoro nasycila owa
zdobycz ofiarowana jej przez los, wlasna wrazliwoscia, wlasna wiedza i podala w
stylu, który jest już je wlasnoscia. Może najwazniejsze w tym wszystkim jest
to, ze ksiazka „Na tropach Wankowicza” zmusza do refleksji nad problemami, o
których dzisiejszy czytelnik i dzisiejszy pisarz mysli rzadko. Ze szkoda dla
wzajemnych stosunkow”.
Stanislaw Stanuch, Kobieta tropi Wankowicza, KONTRASTY,
Nr 4, 1990, str 33-34
*
(...)”Na role domu w twórczości Wankowicza zwraca uwage
Aleksandra Ziólkowska w „Na tropach Wankowicza”(...)
Krystyna Starczak-Kozlowska, Miał smialosc slowa,
ILUSTROWANY KURIER POLSKI,Nr 177, 11 wrzesnia 1996
*
(...)Ksiazka bliskiej wspólpracowniczki Wankowicza ciekawie i z pasja
opowiada i o innych przeróznych sprawach, odslaniajac tajniki jego zycia i
bogatej tworczosci (...) Wreszcie rownie pasjonujace zagadnienie to warsztat
pisarski Wankowicza, zdumiewajaca organizacja tego wszystkiego, co mialo
pomóc w pisaniu, a bylo to zjawisko rzadko
spotykane wsród pisarzy.(...)
*
DZIENNIK POLSKI,
Nr 198, 25 sierpnia 1999
*
Andrzej Bar, Z archiwum Wankowicza,GLOS PORANNY, Nr 281, 4-5 grudnia 1993
Rozmowa: Wychodzenie z cienia. SZTAFETA 1989, Nr 12 (1169), Rozmawial Antoni Kopyto
*
Noty w EXPRESIE WIECZORNYM, Nr 251, 28 grudnia
1989, NOWINY, 25 pazdziernika 1989
*
„Przeglad Tygodniowy”, 8 pazdziernika 1989;
SZTAFETA, Nr 41 1989, str 2”Malo jest pisarzy, o których mówi sie i pisze jeszcze wiele lat po ich smierci, jak to ma miejsce w przypadku Melchiora Wankowicza. Owa. tak lubiana przez pisarza popularnosc dwadziescia pare lat po smierci to w duzej mierze zasluga Aleksandry Ziólkowskiej-Boehm.(...) Bezstronnosc, nienarzucanie się z komentarzem, zaufanie do czytelnika, ze sam potrafi wlascciwie ustosunkowac do demonstrowanych archiwaliow, dostrzegalne w calej ksiazce, to cechy pisarstwa Ziolkowskiej, niezwykle cenne i rzadkie, Autorka zna Wankowicza jak malo kto, ale nie probuje narzucic nam swojego punktu widzenia. Pokazuje, przybliza i tlumaczy Wankowicza poprzez Wankowicza a nie poprzez siebie. (...) Nie sposób omówic wszystkie „szuflady” z bogata zawartoscia, które prezentuje czytelnikowi autorka. W kazdym razie i tematy, czyli osoba Wankowicza, i forma, czyli owe poszufladkowanie archiwaliów wokól zagadnien bedacych rozdzialami, uczynily z tej publikacji interesujaca pozycje. Chcialbym jeszcze wspomniec o jezyku, ktory jest jeszcze jedna mocna strona ksiazki. (...) Ksiazka jest napisana przystepnie. Ale autorka jest takze pisarka - pisze jezykiem nie tylko zrozumialym, ale ladnym. W odróznieniu od Wankowicza -- gdzie zza kazdego utworu wylania sie autor -- z wlasnego wyboru pozostaje w cieniu bohatera. Natomiast jesli idzie o dyscypline pisarska, o panowanie nad slowem -- jest mu wierna. Nie ma tu przegadania, kazde slowo wydaje sie potrzebne i na wlasciwym miejscu. Styl pisarstwa Ziókowskiej-Boehm jest zrównowazony, pozbawiony ostrych sformulowan i sadow, niemal ascetyczny, charakteryzujacy literature wysokich lotów. Tworzy dobre tlo dla postaci Wankowicza i uwypukla jego renesansowa czy moze bardziej barokowa osobowosc...
W końcu lat 80-ych pisze i wydaje dwukrotnie: “Na tropach Wańkowicza”. Z kolei w 1990 r.
publikuje “Proces M. Wańkowicza 1964 roku”.
Zaraz potem redaguje (wstęp, przypisy i opracowanie) “Korespondencję
Krystyny i Melchiora Wańkowiczów” (1992 r.)
Ostatnio, po współpracy z bardzo wymagającym J. Giedroyciem, opracowała
jego wieloletnią korespondencję z M. Wańkowiczem. Do tego należy dodaċ wiele wykładów o Wańkowiczu, które
wygłaszała w : Polsce, Kanadzie, Anglii, Stanach Zjednoczonych i
Czechosłowacji.
A.
Ziółkowska-Boehm jest troskliwym powiernikiem spuścizny wielkiego pisarza. Jest
też zaciekłą obrończynią jego racji. Jak wiadomo, M. Wańkowicz za życia, mimo,
że cieszył się dużym prestiżem (jego “Monte Cassino” jest moim zdaniem
najlepszą, dotąd napisaną książką o tej bitwie), czasami był niesłusznie atakowany. Nie doczekał się
też odznaczeń, na które niewątpliwie wielokrotnie zasłużył.
A w
dodatku, pisarka nie rezygnuje z osądu intelektualnego. Nie zatraca krytycyzmu,
o który czasem trudno, gdy się obcuje z postaciami wybitnymi. Dobrze oddaje to
fragment wstępu Autorki do “Na tropach Wańkowicza”: “Są to próby poszukiwania
prawdy o Wańkowiczu jako pisarzu, jako człowieku. Różnice tonu – ton serio,
analityczny opis, krytyczna ocena bądź ton ironicznego powątpiewania, dystansu
wobec legendy pozostałej po pisarzu – są świadectwem nieprostych i wciąż
ponawianych usiłowań przybliżenia sobie i innym jego postaci”.
Reviewer: Dr.
Krzysztof Z. Polakowski (see more
about me) from ROCHESTER, NY United States
|
Ksiazka, ktora docenic potrafi jedynie odchodzace
pokolenie ludzi, ktorzy sie na lekturze Wankowicza wychowali i których ta
lektura nauczyla kochac Polske. Ale jest to takze ksiazka, która pokolenie
naszych dzieci moze sklonic po siegniecie do lektury pisarza juz ze wzgledow
historycznych. Na bolesne pytanie, jakie uslyszal autor tych uwag w jednej z
warszawskich ksiegarn: "Prosze Pana, kto dzis czyta Wankowicza" jedna
z odpowiedzi jest ksiazka p. Aleksandry. Kazdy, kto pamieta pisarza i jego
twórczosc, musi ja przeczytac i miec.
*
Reviewer: A reader from
Torun- miasto Kopernika, Polska
|
*
Uwazam te ksiazke za naprawde znakomita. Powinna
byc podrecznikiem dla studentów. Polecam ja swoim kolegom. Uczy spojrzenia na
pisarza od strony autora ksiazek, prywatnej, róznych wydarzen zycia. Powazne
rozdzialy przeplataja sie z innymi, tymi, które tworza legende Wankowicza.
Zródlowa, doskonale przygotowana, napisana pieknym, jasnym jezykiem. Jakze
barwna postac z tego Wankowicza! Podoba mi sie, ze sie nigdzie nie dal
przypisac, podporzadkowac zadnym politycznym pradom. Powinno to byc maksyma
naszych Wielkich Twórców - bo w Polsce mamy zbyt wielu ludzi wlaczonych w
polityke kosztem swojej twórczosci i autonomii, kosztem swojej niezaleznosci.
I zamiast wszyscy cieszyc sie Noblem
Szymborskiej, wydziwiaja na jej wiersze (czy jeden wiersz?) z czasów
stalinowskich. Ciekawe, co ci sami przesmiewajacy, zrobiliby majac wokól siebie
takie czasy i otumanienie? Teraz wolnosc, a jakie oszolomy wokól nas...
Czytajmy zatem Wankowicza! Nauczymy sie
wiele!
*
Wspaniala ksiazka!, February 15, 2001
Reviewer: A reader from
Los Angeles, California
|
Pokolenie moich rodziców uwielbia Wankowicza.
Ja zachecona przez nich przeczytalam "Ziele na kraterze" i niemal
rozchorowalam sie z wrazenia - takie byly silne. Jaki to wielki pisarz umiejacy
wywolywac emocje, ile wspólczucia mialam z nim dla poszukujacej ciala poleglej
w Powstaniu Warszawskim córki Pani Zofii... O Autorce tej ksiazki o Wankowiczu
czytalam w wielu pismach - wywiad z nia m.in. w "Rzeczpospolitej",
omówienie jej sylwetki w "Twoim Stylu", takze w "Pani",
"Kobiecie i Zyciu", "Zwierciadle". Zaciekawiala mnie
bardzo, podobala mi sie jej bezposredniosc, duzy takt i niezwykle ujmujace,
takze bystre, patrzenie na swiat i ludzi. Moi Rodzice maja jej inne ksiazki,
wszystkie bardzo lubia i cenia. Ta ksiazka mnie zachwycila - dowiedzialam sie o
wielkim pisarzu wiele - jako o twórcy, i jako o czlowieku zmagajacym sie z
trudnosciami. Po tej ksiazce siegne na nowo po jego ksiazki. Moje uznanie dla
autorki, ze potrafila napisac o trudnych jakby polonistycznych rzeczach w
sposób przyjemny, bezposredni. Cytaty, zrodla, bibliografie, dyscyplina, a
jednoczesnie cieplo, umiar i jakas elegancja stylu pisania. Bardzo mi sie
podoba, siegne wiec po jej inne ksiazki.
Great knowledge of the subject!,
January 13, 2001
Reviewer: Michael
Kopacky (see more about me) from Washington, D.C. USA
|
It
is a collection of essays written with a great knowledge of the subject. The
author shows the great Polish writer - Melchior Wankowicz with passion,
sympathy and understanding. Interesting chapters are about his private life, as
well as about his books and his life with - and among others.
Reviewer: Leonrad
Ratajczyk (see more about me) from Schaumburg, Illinois, USA
|
Jest to swietny przewodnik po zyciu i
dzialalnosci znanego autorce osobiscie M.Wankowicza,wybitnego polskiego
pisarza. Autorka ponadto w oparciu o archiwum pisarza i wlasne badania wyjasnia
rozne sprawy kontrowersyjne i przeklamane, zwiazane z jego praca wydawnicza i
pisarska. Zamieszczone na koncu ksiazki cenne "Kalendarium zycia i
tworczosci Melchiora Wankowicza" jest bardzo pomocne w zorientowaniu sie w
chronologii wydarzen.
Merlin.com.pl
Aleksandra Ziółkowska-Boehm "Na tropach Wańkowicza"
|
|
Natalia Odrowaz 1999.12.09 Nie zawiodłam się O tej ksiażce dowiedziałam się z "Przekroju". Lubię czytać korespondencje, biografie i literaturę faktu. Życie jest zbyt ciekawe, by tracić czas na fikcję. Książka zaspokoiła wszystkie moje oczekiwania i chętnie kupię inne podobne. Teresa Bogucka 2002.01.26 bardzo dobra lektura! Książka do czytania jest znakomita, ma niektóre z rodziałów lżejsze, inne trudniejsze. Doskonałe wprowadzenie do twórczości pisarza. Dla mnie, mało znającej jego książki, zachęciła do lektury. Mój chłopak, którego rodzice uwielbiali Wańkowicza i on też czytał wiele, wiele ksiazek, była to książka uzupełniająca. Książka Ziółkowskiej-Boehm - jak powiedział - to przewodnik po fascynującym życiu znakomitego pisarza. Mnie szczególnie podobał się delikatny, subtelny wątek uczuć pokazany w rozdziale "Powroty". Długo na ten temat myślałam. Tomasz Dominiak 1999.12.09 Biografia obiektywna, choć nie pozbawiona sympatii dla jej bohatera. Różnorakie wątki - od poważnych do niemal sensacyjnych. Książka zawiera szczególnie ciekawe wątki biografii Wańkowicza - jego perypetie na emigracji. Dowiedziałem się z niej wiele o tych latach i środowisku. Jest obiektywna i ukazuje twórczość Wańkowicza na wielu poziomach. Zalecam studentom polonistyki, dziennikarstwa i wszystkim innym ceniącym dobre pisarstwo i niebanalne, twórcze życie. Trzyma w napięciu od samego początku. Poważne wątki przeplatają się z lżejszymi, co pozwala czytelnikowi oddetchnąć. Zachęciła mnie do książek Wańkowicza, którymi dotąd w domu ineteresowali się tylko rodzice. Chętnie sięgnę po inne książki autorki, tylko jak je znaleźć? Krystyna Malowiejska 2002.01.28 Ciekawa do czytania a także naukowa książka. Można polubić pisarza po tej książce, którą czyta się jak dobrą, lekką lekturę mimo, że jest poważna i naukowo dobrze opracowana, z przypisami itd. Sięgnę po książki Wańkowicza, jak i sięgnę po książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm. Tomasz Wnuk 2000.01.16 Znakomite do czytania, a jednoczesnie znakomite jako naukowe i dokumentalne opracowanie tematu! Wańkowicz dokonał kolejnego mądrego kroku, zostawiając bogate archiwum swojej asystentce. Okazało się to lepszym posunięciem, niż np. przekazanie go do bibliotek, gdzie by się pokryło kurzem. Dzięki Aleksandrze Ziółkowskiej wciąż o Wańkowiczu słychać, mimo że upłynęło 25 lat od jego śmierci. Pisze ona artykuly, książki, wystąpiła w filmie, ktory w 1999 roku nadawala TV na kilku programach "Mój pradziad Melchior Wańkowicz", znacznie go ożywiając. Pisze z sympatią dla autora, ale też krytycznie. Ciekawie, ciepło, ale i z naukowym podejściem i warsztatem. Poznałem tragedię osobistego życia pisarza, którą Ziółkowska potrafiła naszkicować taktownie, z umiarem i bez sensacji-madrze. "Przekrój" zapowiadał publikację tomów korespondencji Wańkowicza z Królikiem, i z Jerzym Giedroyciem. Będą one opracowane przez Ziółkowską. Więc już czekam na te książki, bo cenie i autorkę opracowania i autora "Hubalczyków". Znam także inne jej książki: "Kanada, Kanada..", "Z miejsca na miejsce", "Moje i zasłyszane" i "Ulica żółwiego strumienia". Wszystkie bardzo cenie. Ta ostatnia jest ulubioną lekturą wszystkich kobiet w mojej rodzinie, a i na mnie zostawiła ślad - bardziej pozytywne spojrzenia na siebie, życie i bliskich. Pisana otwarcie, ale i z ogromnym wyczuciem, taktem. Piękne fragmenty o zwierzętach, o ojcu, i o Wańkowiczu. Inaczej niż w innych książkach. Ziółkowska potrafi pisać o Wańkowiczu zawsze ciekawie i z pasją. Zaszczyt i wyróżnienie, jakim niewątpliwie było dla niej przebywanie w pobliżu pisarza, potrafi teraz przekazać po latach, pisząctakie właśnie książki, jak "Na tropach Wańkowicza". |
FRAGMENTY LISTOW:
„ Chce ta droga wyrazic Pani gleboka
wdziecznosc i uznanie za bezkompromisowe kontynuowanie obrony czci i godnosci
Melchiora Wankowicza. Jako bezgranicznie
oddany czytelnik Wankowicza i interesujacy się wszelkimi o nim wydawnictwami,
m.in. czytalem Pani artykuly w „Kontrastach”, a pozniej polemike z Hrabykiem w
„Literaturze”. Jestem Pani bardzo wdzieczny i sadze, ze jestem wyrazicielem
wielu czytelnikow, jak ja uwielbiajacych spuscizne literacka Mistrza lacznie z
jego osobowoscia.(...)
Bronislaw Rucki, Wroclaw 19 maja 1980
„Jestemy przekonani, ze kazdy czytelnik
„Tropów” z zapartym oddechem bedzie sledzil zafascynowany Pani barwny opis
zycia tego niepowszedniego czlowieka i pisarza”
Stefan Wladysiuk, Biblioteka McGill University, Montreal, 9
czerwca 1999
*
(...)”Ksiazke przeczytalem jednym tchem – doslownie.
Obnaza ona wspanialy talenty Wankowicza-reportera, w dotychczas nieznanej
narracji przekazywania dramatycznych relacji z linii frontu na goraco.
Równoczesnie jednak ujawnia sie takze zlozony jego charakter (...)”.
Zdzislaw Starostecki, 31 sierpnia 1999,
Sarasota, Florida
*
(...) ”Ksiazka sprawia, iz pamiec o pisarzu
mimo przyrostu nowych generacji jest wciaz zywa. Ksiazka zachwyca bogactwem
nieznanych faktów, obszerne zas przyklady rodzinnej korespondencji Wankowicza
rzucaja swiatlo na jego pstac jako Meza i Ojca. Odkrywcze sa dla mnie dziwne
meandry jego relacji z paryska „Kultura” i kaprysami tego srodowiska”.
Dr Krzysztof Polakowski, Rochester, New York,
20 maja 2000
*
„Nikt tak pieknie jak Pani nie napisal o moim
idolu”.
Barbara
Janiec, Warszawa, 10 luty 2003
*
„Pan Eugeniusz Witt (redaktor pisma „Weteran,
organ oddzialu Stow. Weteranów
Armii Polskiej w Ameryce) jest wrecz
zachwycony Pani ksiazka o Wankowiczu. Codziennie rano po przyjsciu do biura
opowiada mi o niej, dodajac przy tym szereg bardzo pozytywnych przymiotników
pod Pani adresem. Pan Witt duzo czyta i jezeli mówi, ze cos jest dobre, to z
cala pewnoscia tak jest”.
Dr Teofil Lachowicz, Nowy Jork, 9 wrzesnia
2000
*
„Napisala Pani naprawde doskonala ksiazke
(...). Juz od poczatku, jak zaczyna Pani pisac o „Roju” - rzecz najwazniejsza - ciekawe! To tak jak z
Wankowiczem, jak sie zaczelo czytac, to bez wzgledu o czym,. czytalo sie
swietnie (...) Proces Wankowicza znam z Jego relacji i osobiscie znam jego
uczestników. Ale Pani to ujela zródlowo i to jest bardzo wazne i przy tym dokladnie
o liscie 34. To jest wszystko historia, którą tutaj teraz chcialoby sie zapomniec. Swietnie, ze
nie pominela Pani „protestu”. A no wlasnie. Co strach robi z ludzi (...)
Ja Wankowicza poznalem znacznie pózniej.
Jeszcze na Pulawskiej. Ja znam jeszcze dalsze losy skutków tego procesu. Jak
bedzie okazja, to Pani opowiem. Ksiazka Pani przywolala mnóstwo wspomnien.
Przeciez na Pulawskiej poznalem Kisielewskeigo i Herberta.. (...)”.
Stanislaw Szczuka, adwokat, (znany obronca
polityczny) 1 lutego 2001
*
„Dostarczyla mi Pani ten „pokarm dla duszy”,
który przywoluje wspomnienia. Rozczulam się nad kazda data (mi bliska), kazdym
faktem, nawet nazwa miasta. Bo sa to czasy mojego dziecinstwa i mlodosci. Wiec
pewne okolicznosci kojarza mi się z roznymi zdarzeniami. Najciekawsze dla mnie
sa ksiazki wlasnie oparte na faktach (nie zbyt odleglych), one wnosza w nasze
zycie wiadomosci, ktore niby znamy, jednak nie dosc dobrze. Wiec te zywe prawdy
spisane przez Wankowicza, a nastepnie przez Pania – wzbogacaja to, co mamy w srodku.
Wzruszajace sa listy na temat ksiazki „Na
tropach Smetka” i wszystkie inne... dajace swiadectwo prawdzie Np. ten
czlowiek, który pisal, ze ksiazka w wojennych trudach zagrzewala do walki i
byla jego przyjacielem – itp.
Jak to dobrze, ze mielismy takiego
Wankowicza.
Pani z kolei wspaniale kontynuuje podjete
dzielo, zbierajac wszystko w calosc i w sposob przstepny ofiarowuje
czytelnikowi.
Godna siebie nastepczynie wychowal
Wankowicz”.
Wieslawa Sokolowska, Lodz, 5 kwietnia 2004
*
"Na tropach
Wankowicza" mam w wydaniu Prószyńskiego i S-ki z 1999 r. (to chyba II
wydanie, po pierwszym z 1989r.)
Książka
przebogata, róznorodna. Muszę się przyznać, że zauroczył mnie rozdział
"Powroty". W subtelny sposób oddała Pani świat
skomplikowanych damsko-męskich relacji, delikatnie akcentując różnice w
widzeniu tych samych sytuacji, róznice w temperamentach, ale i obustronną
fascynację. Niedosłownie, z wyczuciem, pysznie.
Krzysztof Zajaczkowski, Sosnowiec, marzec
2005
*
Fragmenty ksiazki drukowano w:
1. ZESZYTY HISTORYCZNE (Paryz) Nr 96, 1988
2. KONTRASTY 1976, str
15-17; Nr 2,1980, str 48-55; Nr 3 1980 str 36-38,
3. LITERATURA, 26
wrzesnia 1974, str.7
4. LITERATURA, 22
pazdziernika 1981, str. 12
4. ZDANIE Nr 6 1983 str
41-42
5. STOLICA, 27 lipca
1986
6. POLITYKA Nr 388
(1171) 22 wrzesnia 1979, str 9,
7. POLITYKA Nr 25
(1288), 20 czerwca 1981 str.11
8.THE POLISH REVIEW (New York), No 2 – 2003, pages:
132-16423, No3-2003, pages: 255-301
9. STOLICA 27 lipca 1986; 10
sierpnia 1986
10. PRZEMIANY, pazdziernik 1981
str 17-18;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz