piątek, 15 maja 2020

Krzywdy nie do naprawienia Krzysztof Zajaczkowski





·        AleksandraZiółkowska       wpis w Internet
"Lekarz z Westerplatte" Krzysztofa Zajaczkowskiego to madra i poruszajaca ksiazka. Dobrze, ze o takich ludziach, jak major Mieczyslaw Mikolaj Slaby sie pisze, nalezy sie to jego pamieci, i nalezy mlodemu pokoleniu. Melchior Wankowicz przyczynil sie do utrwalenia mitu, jakim jest Westerplatte i to jest jego wielka zasluga. Po latach powstaly ksiazki wyjasniajace, uzupelniajace, oparte na zrodlach i na nowych relacjach. Krzysztof Zajaczkowski z dobrym warsztaterm naukowym, z talentem i pietyzmem dla swoje go bohatera odtwarza jego zycie. Powstala wspaniala ksiazka-dokument, wciagajaca emocjonalnie, doskonale napisana. Aleksandra Ziolkowska-Boehm
 *

Krzysztof Zajączkowski: Bohater obrony Helu, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952,

Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2011


PRZEGLAD POWSZECHNY NR 9 (1093) 2012, STR. 129-134Bohater obroy Helu, Alw

Aleksandra Ziółkowska-Boehm

Krzywdy nie do naprawienia

Krzysztof Zajączkowski, autor Lekarz z Westerplatte. Major Mieczysław Słaby. 1905-1948, w 2011 roku wydał drugą książkę pokazujacą jego zaintesowania historią, losami bohaterów walk 1939 roku o Wybrzeże, ich losy powojenne pt. Bohater obrony Helu, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952. Autor sięgnął po archiwa z Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu, dokumenty i zdjęcia, wszelkie opracowania, publikacje, dokumenty z archiwum IPN, fotografie. Jest to źródłowa, udokumentowana, rzetelnie opracowana książka. Zajączkowski dotarł także do archiwów rodzinnych. Szczególnie przejmująca jest korespondencja prywatna, listy pisane z oflagu, jak i pamiętnik żony komandora Heleny Przybyszewskiej.
Komandor por. Zbigniew Przybyszewski stanowisko dowódcy  Baterii Artylerii Nadbrzeżnej w Helu objął w październiku 1938 roku. W chwili wybuchu wojny miał 32 lata i cieszył się opinią jednego z najlepszych artylerzystów morskich we flocie. W 1939 roku walcząc na Helu prowadził skuteczny ogień przeciwko pancernikom „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”.
Po kapitulacji Helu 2 X 1939 r. komandor Przybyszewski przebywał w niemieckich obozach  jenieckich, m.in. w oflagu II C Woldenberg. Będąc w niewoli prowadził konspiracyjne wykłady z artylerii morskiej, uczył się języków. Nocą robiono podkopy, dwukrotnie bez powodzenia próbował z kolegami ucieczki.
Po wyzwoleniu obozu w Woldenbergu powrócił do Polski, w marcu 1945 roku połączył się z rodziną. Po wiadomości o wyzwoleniu Gdyni, komandor Przybyszewski udał się na Wybrzeże. Swoją przyszłość widział w powrocie do pracy w Marynarce Wojennej.
Krzysztof Zajączkowski w rozdziale „Formowanie Marynarki Wojennej w powojennej Polsce” pokazuje losy pierwszych pięciu lat po wojnie – tzw. ludowej marynarki. Przykładem tego, co się działo jest los wybitnego budowniczego Gdyni Eugeniusza Kwiatkowskiego, który powrócił do Polski po wojnie i podjął się zadania odbudowy Wybrzeża po wojennych zniszczeniach. Miał piękne plany względem polskiej polityki morskiej. Nie pozwolono mu jednak zająć się tymi ambitnymi projektami, był szykanowany, aż zmuszono go do wysiedlenia. W 1948 roku został przez władze PRL odsunięty od działalności publicznej, z  zakazem pobytu na Wybrzeżu i w Warszawie. Eugeniusz Kwiatkowski zamieszkał w Krakowie, gdzie mieszkał 25 ostatnich lat i gdzie zmarł w 1974 roku.

Między wielu innymi komandor Zbigniew Przybyszewski znalazł się w centrum uwagi konfidentów. Zajączkowski powołuje się na materiały zgromadzone w IPN, doniesienia, meldunki, donosy. Pisano w nich o „wrogiej działalności komandora”, nakazywano prowadzić obserwacje przez tajnego informatora, inwigilację korespondencji, itd. Mimo, że prowadzona obserwacja domu Przybyszewskich nie przyniosła efektu, w czerwcu 1950 roku wydana została decyzja (przez ppłk Nikołaja Prystupa) o założeniu na komandora akt rozpracowawywania pojedyńczego pod nazwą „Spiskowiec”. Robiono doniesienia z każdego spotkania. Jak pisał agent na temat odprawy, w której uczestniczył Przybyszewski: „na 11 obecnych, 10 było ruskich i on, Polak, komandor nie rozumiał tego, co mówiono”.
18 września 1950 roku Zbigniew Przybyszewski został aresztowany. Był pierwszym z siedmiu komandorów, których do konca 1951 roku aresztowano. Oskarżono go wraz z grupą innych oficerów „o stworzenie w Marynarce Wojennej dywersyjno-szpiegowskiej organizacji, mającej na celu walkę o obalenie władzy ludowej”. Proces otoczony był całkowitym milczeniem, nie pisano ani o rozprawie, ani o wyrokach, które zapadły. W lipcu 1952 roku Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie wydał wyrok w sprawie "zorganizowania spisku w wojsku", czyli tzw. spisku komandorów. Komandor Przybyszewski skazany został pod fałszywym zarzutem działalności szpiegowskiej na karę śmierci. Dwa lata trzymany w piwnicach więzienia na Mokotowie w Warszawie poddawany był przesłuchanion i torturom fizycznym i psychicznym.

Niezwykle smutne są losy żony Heleny i córki komandora. Czekająca w Gdyni na powrot z Warszawy  żona zaczęla sie denerwować brakiem wiadomości od męża, jeździła do Warszawy, gdzie początkowo odpowiadano jej, że: „był, odmeldowal się i został zwolniony”, aż wreszcie dowiedziała się, że mąż został aresztowany. W niedługim czasie Helena Przybyszewska otrzymała nakaz opuszczenia terenu Wybrzeża bez prawa powrotu. Skonfiskowano przedwojenną willę rodziny. Żona komandora z córką  zostały bez środków do życia. Córkę Danutę w szkole otaczał ostracyzm.

Po dowiedzeniu się o wyroku śmierci na męża, odwoływała się i pisała listy, gdzie tylko mogła. Ktoś powiedział Helenie Przybyszewskiej, że dostęp do Bieruta ma poeta, Julian Tuwim. Bierut miał prawo udzielić prawo laski. Przybyszewska zadzwoniła do poety, udało się jej z nim połączyć. Początkowo myślał, że dzwoni „w sprawie operetki”, którą organizował. Rozmawiała z Tuwimem przez telefon prosząc go pomoc przez zwrócenie się o męża ułaskawienie do Bieruta. W 1990 roku, dwa lata przed śmiercią, powiedziała o swojej rozmowie z Tuwimem w wywiadzie dla Radia Gdańsk:  „Wyzwał mnie, obrzydliwymi słowami...  I na tym się skończyło... Do dziś dnia, jak czytam jego wiersze, to mnie coś odrzuca”. 

Helena Przybyszewska przez dwa lata więzienia męża jeździła co miesiąc do Warszawy w nadziei na widzenie. Za każdym razem dostawała od sądu zgodę i szła do więzienia, gdzie odpowiadano, że „nie może mieć widzenia”. Jeden jedyny raz 15 minut zobaczyła męża. Wyglądał bardzo źle. Poprosił ją o koc. Kiedy kolejny raz przyjechała z kocem, powiedziano jej, że wykonano wyrok kary śmierci.

16 grudnia 1952 roku po ponad 26 miesiącach od aresztownia, na warszawskim Mokotowie w więzieniu wykonano wyrok, strzałem „katyńskim”, w tył głowy. Przybyszewski miał 45 lat.
Do dziś nie wiadomo, gdzie pochowane zostały zwłoki trzech komandorów, którzy zostali wtedy zamordowani (oprócz Przbyszewskiego: Stanisław Mieszkowski, Jerzy Staniewicz). Nie zachowała się żadna dokumentacja.  [24 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok z 31 lipca 1952 r.,dwa dni później  sprawa została umorzona z braku jakichkolwiek dowodów winy. (źródło: PAP)]
Co jesteśmy w stanie zrobić dla pamięci zamordowanych w Polsce w okresie lat stalinizmu? Wielu z nich to nasi najwięksi bohaterowie. Pokolenie pamiętające ich odeszło. Jedyne, co możemy zrobić, to przywoływać tych ludzi.
Książkę Krzysztofa Zajączkowskiego odziałowuje na nasze różne percepcje. Pierwsza, to wciąż odkrywana wiedza o polskich meandrach historii, gorzka, żałosna, trudna. Druga, to pojawiające się w czasie lektury ogromne poczucie krzywdy, która nie może zostać w żaden sposób nadrobiona, wypłacona, zmazana. Książka działa także na nasze pokłady emocjonalne. Autor przybliża nam zafascynowanego morzem bohatera, jego młodość, ambicje, oddanie i ukochanie pracy, małżeństwo, dziecko. Plany i marzenia. I koniec szczęścia w normalności. Najpierw jest wojna, oflagi, a potem – stalinowska rzeczywistość w Polsce, w której dzieje się bohaterowi największa krzywda. Nie ma ceny na ukojenie bólu, który się zadało odważnym niezłomnym ludziom, ich rodzinom. To poczucie przeważa, długo dominuje po skończeniu lektury książki.
 Aleksandra Ziółkowska-Boehm

Krzysztof Zajączkowski: Bohater obrony Helu, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, 1907-1952,
Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz