piątek, 6 marca 2020

ZBIORY POLSKIE W INSTYTUCIE HOOVERA





Aleksandra Ziółkowska-Boehm

ZBIORY POLSKIE W INSTYTUCIE HOOVERA


Rozmowa z
Dr Maciejem Siekierskim

Kuratorem Zbiorów Europejskich w Archiwum Herberta Hoovera przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii

Blisko sto lat temu, w 1919 roku, powstał Instytutu Hoovera przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Co było założeniem i celem tej placowki?

-Założycielem był najsławniejszy absolwent Uniwersytetu Stanforda i późniejszy trzydziesty pierwszy prezydent Stanow Zjednoczonych Ameryki (1929-33), Herbert Hoover.  Hoover był z wykształcenia inżynierem górniczym i ekonomistą, człowiekiem wielkich interesów, ale również amatorem-historykiem.  To on, w 1919 roku wystawił czek na $50,000 ($750,000 w obecnych dolarach) jako kapitał założycielski Instytutu.  Celem tej placówki, na terenie Uniwersytetu Stanforda,  było stoworzenie zbioru książek i dokumentów dotyczących I wojny światowej oraz pomocy humanitarnej i gospodarczej udzielanej Europie przez Stany Zjednoczone po wojnie.

Wśród pracowników był Witold Sworakowski. Od 1984 roku,  ponad 35 lat, pracuje Pan w Stanford. Przyjechal Pan do Stanow z rodzicami jako mały chłopiec, ukończył szkołę i studia. Doktorat obronił  Pan na Uniwersytecie w Berkeley w Kalifornii. Czy praca kuratora/kustosza w Archiwum Hoovera podtrzymuje Pana polskie zainteresowania i pasje historyczne?

-Witold Sworakowski, były pracownik MSZ II RP,  prowadził bibliotekę i archiwum Instytutu od 1947 roku do przejścia na emeryturę w 1968 roku. Sworakowski zmarł w 1979.  Po nim stanowisko dyrektora biblioteki i archiwum, w latach 1969-81, objął, żyjacy jeszcze, amerykański politolog i dyplomata polskiego pochodzenia Ryszard Staar-Gwiazdowski.  Ja zostałem zatrudniony w  Instytucie Hoovera dopiero w 1984 roku, chociaż korzystałem ze zbiorów biblioteki i znałem Prof. Sworakowskiego o wiele lat wcześniej.  Pod koniec lat 1970 działaliśmy razem w północnokaliforniskim oddziale Kongresu Polonii Amerykańskiej, on jako prezes, a ja jako sekretarz. 

       Ale pyta Pani również o lata jeszcze wcześniejsze. Tak, do Kalifornii przyjechałem wraz z rodziną w 1962 roku, w wieku lat 13. Szkołę średnią i studia ukonczyłem w Kalifornii.  Doktorat z historii obroniłem w 1984 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.  Jednym z moich promotorów był Czesław Miłosz.  To on zainteresował mnie historią i literaturą Złotego Wieku.  Moja praca doktorska, materiały, której zgromadziłem podczas trzyletniego stazu naukowego w Polsce, w połowie lat 1970., dotyczyła spraw gospodarczych Księcia Mikołaja Krzyszofa „Sierotki” Radziwiłła, autora słynnej „Peregrynacji do Ziemi Świętej,” odbytej w latach 1582-84. Uczęszczałem wtedy na seminaria historyczne Prof. Henryka Łowmiańskiego i Jerzego Ochmańskiego w Poznaniu, a badania prowadziłem w Archiwum Radziwiłłów znajdującym się w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie.  Pracę obroniłem po powrocie do Stanów, a szereg lat później wydana została w kolejnych tomach Acta Baltico-Slavica Polskiej Akademii Nauk za lata 1991-92.  Z zainteresowań historią wcześniejszą nie zrezygnowałem.  W ostatnich latach przetłumaczyłem na język angielski całość „Peregrynacji” i kończę pracę nad przypisami.  Spodziewam się, że książka ukaże się w roku przyszłym.  Będzie to pierwsze wydanie angielskie tego pomnikowego dzieła literatury podróżniczej polskiej i światowej.  Moim przygotowaniem do pracy w Instytucie, który poświęcony jest głównie historii XX wieku, była współpraca z Wiktorem Sukiennickim, wileńskim prawnikiem i politologiem, a na emigracji publicystą i historykiem, przez pewien czas też zatrudnionym w Instytucie Hoovera.  Przez prawie cztery lata pomagałem mu przygotować do wydania jego dwutomowe magnum opus o Europie Wschodniej w czasach I wojny (East Central Europe During World War I: from Foreign Domination to National Independence).  Książka ukazała się już po śmierci Profesora, opatrzona przedmową Czesława Miłosza, ucznia Sukiennickiego.
       Niewątpliwie praca w Instytucie, dostęp to bogatych zbiorów bibliotecznych i archiwalnych, osobiste kontakty z historykami emigracyjnymi i krajowymi, jak i uczestnikami wydarzeń historycznych, wzbogacają mój stan wiedzy i zachęcają do dalszych badań.  Główna przeszkoda to brak czasu.  Moim zadaniem jako kuratora/kustosza jest uzupełnianie i powiększanie zbiorow Instytutu.  Zważywszy, że jestem odpowiedzialny nie tylko za zbiory związane z Polską, ale i resztą Europy, jest to bardzo duże wyzwanie.

Dział polski w Bibliotece i Archiwum Instytutu Hoovera stanowi około 5 procent (40,000 tytułów bibliotecznych i ok. 400 zbiorow archiwalnych) całych zbiorów i stale się powiększa.
W eseju na temat polskich zbiorów biblioteki i Archiwum Instytutu Hoovera [1], rozróżnia Pan w historii polskich zbiorów trzy etapy. Wszystko zaczęło się od przyjaźni Herberta Hoovera z Ignacym Paderewskim. To szczególna sprawa. Zaczęła się w1896 roku, kiedy H. Hoover jako student IV roku Uniw. Stanforda zaproponował Paderewskiemu występ. Kolejny raz spotkali sie w 1919 w Paryżu, Hoover był wtedy dyrektorem Amerykanskiej Administracji Pomocy (American Relief Administration). Co zawierają zbiory Ignacego i Heleny Paderewskich?

- Zbiory Paderewskich niestety uległy rozproszeniu.  To, co jest w Instytucie Hoovera stanowi może jedną trzecią dawnego szwajcarskiego archiwum z Riond-Bosson.  Są jeszcze bardzo znaczne fragmenty w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, oraz Polish Music Center przy University of Southern California (USC) w Los Angeles.  Poza tym znam jeszcze mniejsze części w Bibliotece Narodowej jak i w Muzeum Polskim w Chicago. Zbiór Paderewskiego w Stanford to głównie korespondencja, przemówienia, druki, fotografie, wycinki dotyczące wielu zagadnień: kariery muzycznej, działalności politycznej, nieruchomości i finansów. W Archiwum Instytutu są również archiwa Ernesta Schellinga, ucznia Ignacego i serdecznego przyjaciela Paderewskich. W tych właśnie papierach znalazłem wspomnienia Heleny Paderewskiej z lat 1910-20, które opracowałem do druku i opublikowałem w 2015 roku.  Polskie tłumaczenie wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a angielski oryginał Hoover Institution Press.[2]  Posiadamy również archiwum Zygmunta Iwanowskiego, wybitnego malarza polsko-amerykańskiego, a w pierwszych latach po I wojnie, adiutanta Premiera Paderewskiego.

Ponoć w planach Instytutu jest oferta stypendium dla badaczy działalności politycznej i społecznej Ignacego Paderewskiego. Proszę ją przybliżyć.

-Program ten już został uruchomiony.  Dotyczy on historykow z doktoratem i publikacjami zainteresowanych badaniem naszej dokumentacji dotyczącej Paderewskich. Stypendium zamierza pokrycie kosztów podróży i pobytu tutaj na okres około dwoch tygodni.  Zainteresowani mogą zwracać się bezpośrednio do mnie na adres siekierski@stanford.edu.  Jeszcze w tym roku akademickim przyjedzie do nas pierwszy stypendysta korzystający z tego programu: profesor historii z Poznania.

W listopadzie 2004 Instytut Hoovera urządził  w Polsce wystawę pod tytułem: „Herbert Hover był wielkim przyjacielem Polski i Polaków”. Podobnie przyjacielem Polski był Woodraw Wilson. Jak powiedział Jan Nowak Jeziorański: [3] ....”Poczuwam się do długów wdzięcznosci wobec Stanow Zjednoczonych. Woodraw Wilson w jakimś stopniu przyczynił się do tego, ze wyrastałem w Polsce Niepodległej. Jego słynne orędzie i późniejsze poparcie zasady samostanowienia narodow Europy Środkowo-Wschodniej wypływało z przesłanek idealistycznych, a nie interesu politycznego – bo nasz rejon był wtedy bardziej oddalony od zainteresowań Waszyngtonu niż obecnie.
Po pierwszej wojnie humanitarna pomoc Herberta Hoovera uratowała od głodu polskie dzieci. Miałem wtedy kilka lat, ale zapamiętałem dobrze amerykańskie puszki z konserwami”.

Herbert Hoover w 1921 r. został honorowym obywatelem Warszawy (w 1919 Lwowa). Jako akt wdziecznosci w 1922 roku Polacy postawili na Krakowskim Przedmieściu dłuta Ksawerego Dunikowskiego pomnik Hoovera, niestety został zbombardowany w 2 wojnie światowej. Wilson ma swojego imienia Plac w Warszawie
W listopadzie 2004 r. Instytut Hoovera urządził  w Polsce wystawę pod tytułem: „Amerykańska przyjaźń– Herbert Hoover a Polska”. Dotyczyła ona wielkiej pomocy amerykańskiej dla Polski po obu wojnach światowych. [4] Czy ta wystawa była także pokazywana w ośrodkach amerykańskich?

-Wystawa zatytułowana „Amerykanska Przyjaźń: Herbert Hoover a Polska”, czynna była w Zamku Królewskim w Warszawie od połowy listopada 2004 do połowy stycznia 2005 roku.  Potem oglądać ją było można w Krakowie, Łodzi, Katowicach i Poznaniu.  Po powrocie do Kalifornii pokazano ją w Instytucie Hoovera, a potem w skupiskach polskich w Nowym Yorku i Chicago.
Jeśli chodzi o pomnik Dunikowskiego, to jego pełna nazwa brzmiała Pomnik Wdzięczności Ameryce i był poświęcony Herbertowi Hooverowi, dlatego nazywano go potocznie pomnikiem Hoovera.  Przedstawiał on dwie kobiety tulące małe dzieci, symbolizujące Polskę i Amerykę.  Nie było to najbardziej udane dzieło Mistrza Xawerego. Wykonane z piaskowca i postawione w fontannie, już po kilku latach zaczęło zagrażać zawaleniem.  W roku 1930 pomnik został rozebrany w celu przeprowadzenia koniecznej naprawy i rekonstrukcji, ale już nigdy nie wrócił na swoje miejsce na Placu Hoovera, a posągi ulegly zniszczeniu podczas wojny.Mieszkając czasowo w Warszawie w 1992 roku, postarałem się o przypomnienie nazwy skweru przez postawienie na Placu kamienia pamiątkowego. Pomnik upamiętniający osobę i program, który uratował od śmierci setki tysięcy Polaków i to głównie tych najmłodszych, niewątpliwie zasługuje na odbudowę.

Archiwum Hoovera posiada ogromne zbiory dotyczące 2-ej wojny św. Instytut przejął m.in. zbiory Biura Dokumentów II Korpusu.  Polski Rząd na Uchodźstwie przekazał trzy depozyty materiałow, między innymi cenne relacje Polaków o więzieniach i deportacjach sowieckich. Część tych archiwów wcześniej zdeponowano w Dublinie (Irlandia aż do 1970 roku nie uznawala PRL), więc zbiory były tam bezpieczne. Czy one także przeszły do achiwum Hoovera?

-Tak, zbiory w Dublinie w 1959 roku zostały nam przekazane w dwudziestoletni depozyt.  Irlandia była wtedy bezpiecznym miejscem, ale brakowało już środkow na opłacanie czynszu.
„Zbiory dublińskie” to depozyt Aleksandra Zawiszy, ministra spraw zagranicznych Rządu RP na Uchodźstwie.  Składał się on z archiwum MSZ, które ewakuowano we wrześniu 1939 do Rumunii, oraz akt Ministerstwa Informacji i Dokumentacji z okresu II wojny. Termin depozytu minął bez odzyskania niepodległości przez Polskę, więc zbiory te przeszły na własność Instytutu.  W 1999 r. Instytut przekazał gratis mikrofilmy tych zespołów Polsce, podczas wizyty członków rady nadzorczej Instytutu Hoovera w siedzibie MSZ w Warszawie.

Kolejna wielka postać, której zbiory są w Instytucie Hoovera, to Jan Karski. Proszę powiedzieć jakie materiały są w archiwum, i jak zostały pozyskane?

-Wkład Jana Karskiego w gromadzenie polskiej dokumentacji historycznej w Instytucie Hoovera był ogromny.  Jego wyprawa do Europy jako „agenta akwizytora” Instytutu, na zlecenie Herberta Hoovera, przyniosła duże rezultaty.  Największym z nich było Archiwum Biura Dokumentow II Korpusu, zawierające około 20,000 relacji polskich zesłanców i więźniów GUŁAGu.  Karski spotykał się kilkakrotnie z Gen. Andersem, w Rzymie i w Ankonie, przekonując go, że Instytut Hoovera jest najpewniejszym miejscem dla zabezpieczenia archiwalnej spuścizny II Korpusu. Karski ostatecznie przekazał nam także swoje osobiste archiwum.  Głównym „konkurentem” było federalne Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, ale mój artykuł z 1988 roku w Polish Review o „białych plamach” w stosunkach polsko-sowieckich przypomniał mu o jego wyprawie z 1946 roku i przekonał, że jego własne archiwum powinno znaleźć się w Instytucie Hoovera. Archiwum Karskiego dotyczy głównie jego działalności w Stanach Zjednoczonych, ale skupiając w sobie moc dokumentów, korespondencji, zdjęć i wycinków prasowych, stanowi ważny zbiór dla kolejnej biografii bohatera.

W 2017 roku podpisana została umowa z powołanym w 2016 w Warszawie Ośrodkiem Badań nad Totalitaryzmem im. Witolda Pileckiego. Ośrodek uruchomił m.in. portal: www.zapisyterroru.pl – w zamyśle ma to być największy, dostępny w internecie zbiór gromadzonych od 1943 r. świadectw ludności –ofiar i świadków sowieckiego totalitaryzmu okupowanej Europy. Jakie są zamierzenia współpracy Ośrodka Badań im. W. Pileckiego z Instytutem Hoovera?

-Ośrodek zamierza przepisać wszystkie ankiety i relacje Polaków znajdujące się w zbiorze Biura Dokumentow, a jest ich około 20,000.  Przepisanie umożliwi pełną indeksacje tych materiałów.  Ostatnim krokiem będą tłumaczenia na język angielski. Dostęp do tych żródeł w języku angielskim na Internecie otworzy te materiały dla historykow z całego świata.

W Archiwum Hoovera są także archiwa Radia Wolnej Europy (audycje, skrypty, archiwum dyrekcji RWE). Czym się różnią w stosunku do materiałow przekazanych przez Jana Nowaka Jeziorańskiego do Ossolineum?

-Nie korzystałem z materiałów po Janie Nowaku, więc nie wiem dokładnie co w nim się znajduje. Nowak obiecał nam, że kopia jego archiwum będzie przekazana do Instytutu Hoovera. Powtórzył tę obietnicę latem 2000 roku, kiedy obaj byliśmy na pogrzebie Jana Karskiego. Niestety, tak się nie stało. Jan Nowak opuścił RFE w 1976 roku, a polskie nadawanie trwało przez kolejne dwadzieścia lat. Zbiór rozgłośni polskiej RWE jest częścią zbiorów redakcyjnych i dyrekcji całej RWE, które są u nas. Polska część to wiele tysięcy nagrań i skryptów audycji, których - przypuszczam - w Ossolineum nie ma.  Z drugiej strony, zbiór Nowaka zawiera bogatą korespondencję, której my nie posiadamy. Poza polskimi materiałami redakcyjnymi i personalnymi, Instytut posiada papiery kilkunastu Polaków, którzy pracowali w RWE, w tym dwóch dyrektorów rozgłośni polskiej: Zdzisława Najdera i Marka Latyńskiego. Niedawno pozyskaliśmy także archiwa oddziału waszyngtońskiego Kongresu Polonii Amerykańskiej z lat 1971-2010, które są interesującym źródłem dokumentacji działalności politycznej Jana Nowaka po jego latach pracy w RWE.

Czy Instytut Hoovera posiada także materialy Biblioteki Polskiej w Paryżu z lat 1946-1948? Jeżeli tak, co zawierają i dlaczego zmieniono im miejsce przechowywania?

-Instytut nie posiada materiałów Biblioteki Polskiej w Paryzu. Zaraz po II wojnie dyrekcja BP chciała przenieść zbiory BP do Stanów, ale na szczęście nie doszło do tego. Herbert Hoover był raczej przeciwny przejęciu BP bo większość tych materiałów nie mieściła się w profilu naszych zbiorów, a poza tym koszty zagospodarowania takich ogromnych zbiorów przekraczała ówczesne możliwości finansowe Instytutu.

Kolejne zbiory z lat 1960, i 1970., to zbiory emigracyjne, premiera Stanisława Mikojaczyka, Józefa Frejlicha, „Lwowskiej Fali” z Londynu, także Stefana Korbońskiego z Waszyngtonu. Co zawierają? Zofia Korbońska, żona Stefana, przekazała jednak swoje materiały do Muzeum Powstania Warszawskiego.

-Ja, niestety, nie mam czasu aby przeglądać wszystkie nasze polskie zbiory.  Zespoły Mikołajczyka, Frejlicha czy Korbońskiego to raczej typowe zbiory emigracyjne, wytworzone poza krajem, ważne, bo zgromadzone przez wybitnych przedstawicieli emigracji politycznej. Zofia Korbońska zrobiła to, co uważała za słuszne i przekazała swoje papiery, w tym wiele kserokopii przesłanych jej z Instytutu Hoovera, do Muzeum Powstania – nie ma problemu!

Zebrał Pan materiały drugiego obiegu wydawniczego w okresie Solidarności. Instytut Hoovera posiada bogaty zbior niezaleznej prasy i drukow zwartych. W Polsce takie zbiory posiada Biblioteka Narodowa i KARTA; czy ma znaczenie, że się dublują?

-Niewątpliwie sporo wydawnictw dubluje się z tymi dostępnymi w Polsce. Tak kiedyś nie było. Zbieraliśmy, dopóki był sens, bo krajowe zbiory były nielegalne, i z naszej kolekcji korzystało wielu badaczy zachodnich. W roku 1992 przekazaliśmy Ośrodkowi KARTA sporo naszych dubletów. Teraz oni są niewątpliwie zasobniejsi – no i dobrze.

Czym zbiory Hoovera się wyróźniają –jeżeli chodzi o ilość i rangę materiałów—np. względem zbiorow Ossolineum, Biblioteki Narodowej, Centralnego Archiwum Wojskowego, Muzeum Emigracji w Bibliotece Uniwersytetu Kopernika w Toruniu?

-To trochę jak porównywanie jabłek z pomarańczami; archiwa krajowe mają swoje zbiory i my mamy swoje.  Porownywać możemy się tylko z polskimi zbiorami poza granicami kraju, takimi jak Instytut Sikorskiego w Londynie, czy tez Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku, a może też z uniwersytetami Yale bądź Harvard.  Od wszystkich tych instytucji jesteśmy zasobniejsi pod względem zarówno objętości polskich zbiorów, jak ich różnorodności.  Oni oczywiście mają dokumentację, której my nie mamy, ale to co mamy, znacznie przewyższa ich stan posiadania.

Instytut Hoovera posiada także np. archiwa historyka i publicysty emigracyjnego Andrzeja Pomiana (Bohdana Sałacinskiego), ambasadorów Romualda Spasowskiego i Zdzisława Rurarza. Kto posiada archiwa Kuklińskiego?

-Archiwa Ryszarda Kuklińskiego niewątpliwie posiada CIA.  Rozmawiałem na ten temat kilka razy z Józefem Szaniawskim, zmarłym kilka lat temu w dziwnych okolicznościach, polskim przyjacielem i opiekunem Kuklińskiego. Podobnie zresztą jest z „archiwami” Spasowskiego i Rurarza. To, co my posiadamy, to głównie materiały wytworzone już po „wybraniu wolności”.

W przywoływanym eseju pisze Pan, że współpracował z Jerzym Giedroyciem w Paryżu i Zdzisławem Jagodzińskim z Biblioteki Polskiej i Polskiego Ośrodka Społeczno –Kulturalnego w Londynie. Co z tej współpracy wynikło? Podkreśla Pan, że Instytut utrzymuje dobre stosunki z Ośrodkiem KARTA. Jakie są tego efekty?

-Współpraca z Jerzym Giedroyciem i Zdzisławem Jagodzińskim dotyczyła głównie wydawnictw drugiego obiegu.  Kupowaliśmy dublety, które trafiały do Instytutu Literackiego i do POSKu.  Giedroyc niekiedy prosił o poszukanie czegoś w naszym archiwum.  Niejednokrotnie drukował to potem w Zeszytach Historycznych. Jeśli chodzi o KARTĘ, to znamy się z panem Zbyszkiem Gluza jeszcze z czasów gdy prowadził podziemne Archiwum Wschodnie (AW). Przekazaliśmy wtedy AW kopie opracowań powiatowych z Kresów pod okupacją sowiecką, oryginały których znajdują się w zbiorze Ministerstwa Informacji i Dokumentacji.  W zamian dostaliśmy kopie relacji sybiraków i fotografii zebranych przez AW.

Instytut posiada archiwa Bolesława Bieruta, Zygmunta Berlinga, Jakuba Bermana, Władysława Gomułki i innych. Proszę powiedzieć, co zawierają?

-To nie sa duże zbiory: trochę korespondencji, luźne notatki i maszynopisy, zdjęcia, etc. Z bardziej spektakularnych mogę wymienić protokoły przesłuchań Władyslawa Gomułki, gdy był więziony w Miedzeszynie, czy też list gratulacyjny Józefa Stalina do Zygmunta Berlinga opatrzony charakterystycznym podpisem niebieską kredką wraz z kopertą i lakowaną pieczęcią.  To są raczej pozostałości po archiwach, które uległy zniszczeniu bądź jeszcze gdzieś pozostają w ukryciu. 

W latach 1990 nabyto od gen. Czesława Kiszczaka, zdjęcia i filmy z Zawratu, Magdalenki i obrad Okrągłego Stołu. Ponoć także w 1991 roku na aukcji charytatywnej w Warszawie, urządzonej przez Pania Kiszczakowa, zakupiono mundur generała. Czy jest pokazywany w Stanford?

-Tak, mundur pokazywaliśmy na paru wystawach dotyczących zmian w Europie Wschodniej w latach 1989-91.  Dodam, że mamy sporo rekwizytów wystawienniczych policyjnego typu, które trafiły do nas przeróżnymi drogami: pałki, hełmy, tarcze policyjne, etc.  Mówiąc o policyjnych archiwaliach, to możemy pochwalić się również aktami paryskiej ekspozytury carskiej Ochrany, w której znajduje się dużo Poloników, takich jak zdjęcia i listy gończe za „Ziukiem” Piłsudskim i towarzyszami.

Instytut nabył archiwum Edmunda Osmańczyka, którym, jak Pan wspomniał w swoim eseju, według wdowy, nikt w Polsce nie wykazywał zainteresowania. Instytut nabył także archiwum Leopolda Tyrmanda. Co zawierają te zbiory?

-Jak udało mi się ustalić, Pani Osmanczykowa przekazała drobną część archiwum męża do Ossolineum i do uniwersytetu w Opolu, ale olbrzymia większość poszła do nas. Jest to praktycznie wszystko: korespondencja, maszynopisy, kwity, etc.  Niewątpliwie jest to materiał ciekawy dla przyszłego biografa dotyczący „bezpartyjnego” pisarza i dziennikarza, który zaczynał swoją karierę jeszcze przed II wojną, a zakończył ją jako senator powstającej III RP.  Oczywiście, biograf będzie musiał uzupełnić ten materiał aktami z IPN. Archiwum Leopolda Tyrmanda otrzymaliśmy od wdowy. Zawiera ono korespondencje, maszynopisy, w tym oryginał Dziennika 1954, którego kserokopia, przesłana przez nas do Instytutu Badań Literackich, umożliwiła pierwsze wydanie krajowe w 1999 roku.

Wśród zbiorow są także archiwa Mieczysława Rakowskiego (ponoć między innymi tomy dzienników, które ukazały się w Polsce drukiem) i Jerzego Urbana. Czy może Pan powiedzieć, co zawierają i jak się znalazły w tym właśnie miejscu?

-Obaj panowie zgłosili się do nas proponując przekazanie swoich papierów prywatnych.  Nie wnikamy w motywacje, przyjmujemy papiery od twórców i świadków historii jak i od zbieraczy materiałów historycznych. Nie wyraża to aprobaty dla tych konkretnych osób i ich politycznych preferencji. Zbieramy surowy materiał źródłowy dla historyków. Dzienniki Rakowskiego są ciekawe, bo posiadamy je w trzech kolejnych wersjach przed ostateczną publikacją.  Ukazują one jak to zapis dzienny zamienia się we wspomnienia uzupełniane później otrzymanymi dokumentami i refleksjami.  Zbiór Jerzego Urbana to sporo materiałów rodzinnych, maszynopisy artykułów „Kibica” „Rema”, etc. Materiały rzecznika rządu i sekretarza gen. Jaruzelskiego Jerzy Urban przekazał do IPNu.

Czy jest pewnego rodzaju konkurencja w temacie: komu zaproponować przekazanie archiwów?
Jak osoba posiadająca cenne materiały powinna wybierać, mając do dyspozycji znane placówki - zbiory polskie w Polsce (Ossolineum, Biblioteka Narodowa, Muzeum Emigracji w Toruniu, i inne), poza granicami Polski (Instytut Piłsudskiego, Stowarzyszenie Weterantow Armii Polskiej w Nowym Jorku).  I inne, na przykład Zbigniew Brzeziński za życia przekazał swoje archiwa do Biblioteki Kongresowej w Waszyngtonie.

-Nigdy nie odczuwałem konkurencyjności innych archiwów. Darczynca sam musi decydować co chce zrobić ze swoimi papierami. W przyszłym roku będziemy obchodzić stulecie swojego istnienia. Oferujemy bezpieczne, nowocześnie wyposażone miejsce i gwarantujemy, że materialy będą przechowywane i udostępniane w najlepszych możliwych warunkach według zasad przyjętych przez obie strony w umowie zdawczej. Reasumujac, z nikim nie konkurujemy, ale może dodam, że jesteśmy dość selektywni w tym, co przyjmujemy do naszego archiwum.
Chciałbym powiedzieć, że Zbigniew Brzeziński wysoko cenił bibliotekę i archiwum Hoovera. Odbył tutaj część swoich prac badawczych na początku lat 50. Swoje archiwa zaczął przenosić do Biblioteki Kongresowej zapewne dlatego, że w Waszyngtonie znajduje się także Archiwum Narodowe, w którym znajduje się wiele dokumentów rządowych. Na kilka tygodni przed jego śmiercią w maju 2017 r. przysłał list, w którym napisał, że rozważa pozostawienie niewielkiej części swoich dokumentów w archiwum Hoovera. Ponieważ nie pozostawił żadnych pisemnych dyspozycji w tym zakresie, jego rodzina przekazała resztę dokumentów do Biblioteki Kongresowej. Część jego listów znajduje się w Hoover w zbiorach uczonych i dyplomatów, z którymi korespondował.
Aby skorzystac ze zbiorów w Stanfordzie, trzeba starać się o stypendia, wsparcie finansowe. Jakby dostępniejszym miejscem wydaje się Nowy Jork czy Chicago, które stanowią duże centra Polonii. W Nowym Jorku jest główna kwatera Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP), organizacji istniejącej od 1921 roku. W archiwach SWAP jest m.in. kartoteka osobowa ponad 20 tysięcy weteranów z I i II-ej wojny światowej, wykaz ponad 38 tys. ochotników z Stanów, Kanady do armii Polskiej we Francji z lat 1917-1919 (Błękitnej Armii), kolekcja fotografii i nagrań audiowizualnych, głównie relacji żołnierskich.
 Czy Pana zdaniem szczególna odległość zbiorów Hoovera  utrudnia dostęp do archiwów, czy nie ma to większego znaczenia, chodzi bowiem o determinację osoby poszukującej materiały?

-Niestety jesteśmy gdzie jesteśmy, bo tak zadecydował nasz założyciel, Herbert Hoover.  Nasza wzgledna izolacja była jednym z czynników dlaczego Generał Anders czy też Rząd RP na Uchodźstwie zdecydował się na przekazanie podległych im zbiorów do wypróbowanej, przyjaznej i prywatnej instytucji w Kalifornii. Tutaj wydawały się one bezpieczniejsze i mniej narażone na zagrożenia i naciski ze wschodu. Posiadamy największe poza krajem zbiory źródeł do badania najnowszej historii Polski i jesteśmy zainteresowani, aby dokumentację tą udostępnić jak najszerszemu gronu badaczy. Zachęcamy, odpowiadamy na wszystkie listy i maile, oferujemy pomoc finansową, ale obawiam się, że więcej zrobić nie możemy.  Zresztą, z tego co wiem o archiwach polskich poza granicami kraju, nawet tych w znacznych skupiskach emigracyjnych, nie sa one oblegne przez rzesze polonijnych historyków.



Ilu Instytut im. H. Hoovera zatrudnia pracowników? Ilu Polaków? Ile osób, w tym ilu Polaków, korzysta z materiałów w skali roku?

-Instytut Hoovera zatrudnia około 200 osób. Z tego na Bibliotekę i Archiwum przypada 50 osób, w tym 3 Polaków.  W skali roku ponad 200 badaczy korzysta z polskich zbiorow. Większość z tych 200 osób to niewątpliwie Polacy mieszkający w Polsce bądź zagranica. Przykładowo, na początku lutego gościliśmy równocześnie pięciu historyków z Polski: dwie osoby z Gdańska, dwie  z Poznania, oraz jedną z Warszawy. Niebawem przyjeżdża do nas badacz z Lublina.

Archiwa Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku, jak także archiwa Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia są zdigitalizowane; zaczęto digitalizację organu prasowego SWAP „Weteran” (istnieje od 1921 roku); są więc dostępne ogółowi.
Czy są takie zamiary względem polskich zbiorów archiwum im. Hoovera?

-Z tego co wiem, ani zbiory archiwum Piłsudskiego ani Instytutu Literackiego nie są w pełni zdigitalizowane i dostępne na Internecie. Z nami jest podobnie.  W latach 1999-2001 przekazaliśmy do Polski 18 naszych najważniejszych zbiorów z okresu II wojny. Zbiory te reprezentują półtora miliona stron dokumentów. Strona polska, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, z naszą zgodą, zdigitalizowała te mikrofilmy i zamieściła je na stronie www.szukajwarchiwach.pl.
Reprezentuje to blisko połowę naszych polskich zbiorów. W ostatnich latach doszło kilka kolejnych zbiorów. Digitalizacja, umożliwianie dostępu na Internecie, jak i kolejne „migracje” elektronicznych zasobów są bardzo kosztowne. Jestem raczej archiwistą starej daty, uważam, że papier i mikrofilm jeszcze długo będzie podstawą działalności archiwalnej. Korzystając z okazji chciałbym zwrócić uwagę czytelników na stronę Biblioteki i Archiwum Instytutu, oraz na stronę gdzie znajdują się nasze inwentarze archiwalne:




Wywiad ukazał się w: ODRA, listopad 2018, po angielsku: The POLISH REVIEW, NY,  January 2019,  NOWY DZIENNIK, New York, 29 kwietnia 2019







[1] Maciej Siekierski, Zarys historii polskich zbiorów biblioteki i Archiwum Instytutu Hoovera w Kalifornii [w:] Z badań nad książką i księgozbiorami historycznymi. Polonika w zbiorach obcych, Tom Specjalny 2017, Polskie Bractwo Kawalerow Gutenberga, Warszawa 2017.
[2] Helena Paderewska, Wspomnienia, 1910−1920, opracowanie i przypisy Maciej Siekierski, tłumaczenie z języka angielskiego Ludmiła Bachurska, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2015.
Helena Paderewska, Memoirs, 1910−1920, edited with an introduction and annotations by Maciej Siekierski, foreword by Norman Davies, Stanford, Hoover Institution Press, 1915.

[3] Aleksandra Ziółkowska, „Korzenie są polskie”, Warszawa 1992, s. 82; The Roots Are Polish, Toronto, 1994, s. 80

[4] W Warszawie wystawa prezentowana była w Bibliotece Stanisławowskiej Zamku Królewskiego. W następnym roku pokazano ją w Łodzi, Poznaniu, Krakowie i Katowicach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz