"Mistrz i ojciec
polskiej opowieści reportażowej oraz twórca literatury patriotycznej.
Korespondent wojenny, którego opisy bohaterskich walk Polaków na Westerplatte,
oddziału majora Henryka Dobrańskiego oraz II Korpusu we Włoszech krzepiły w
latach komunizmu („podbijał narodowy bębenek”). Najwybitniejszy i
najpopularniejszy pisarz doby przedwojennej i powojennej. Demaskatorski
publicysta. Dumny Kresowiak. Globtroter. Wielki indywidualista, na każdym kroku
ujawniający wręcz magnackie sobiepaństwo. Tytan pracy. Człowiek niezwykle
przedsiębiorczy (miał żyłkę do biznesu, o czym świadczy sukces założonego
wspólnie z Marianem Kirsterem w 1924 roku Towarzystwa Wydawniczego „Rój”).
Kochający i troskliwy mąż i ojciec, który stracił starszą córkę w Powstaniu
Warszawskim. W PRL otoczony gęstą siecią donosicieli. Żarliwy patriota.
Większość jego kultowych książek przedstawia losy Polaków w pierwszej połowie
XX wieku. Przyjaciele i znajomi wspominają wyjątkowe poczucie humoru oraz
barwną osobowość. Ciągle udoskonalał swój warsztat pisarski. Dbał o sprawy
materialne, by mieć komfortowe warunki do pisania. Bywał oszczędny, ale i
szczodry, np. wspierał hojnie i bez rozgłosu antykomunistyczną opozycję.
Miłośnik życia, czerpiący z niego garściami i tryskający optymizmem mimo
przeciwności i trudnych wojennych doświadczeń. Kochał przebywać wśród ludzi,
potrafił ich słuchać, a rozmowy swoje nazywał sondowaniem duszy. Agnostyk, choć
wychowany jako katolik i bardzo przywiązany do tradycji. Taki wizerunek
Melchiora Wańkowicza wyłania się z książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm −
spadkobierczyni jego ogromnego archiwum.
*
[…] interesujący człowiek, monumentalny
pisarz - tak popularny i tak słabo znany i rozumiany - słowa puentujące jeden z najbardziej
przejmujących rozdziałów książki najlepiej
odzwierciedlają zamierzenia autorki, która za główny cel postawiła sobie przede
wszystkim przybliżenie czytelnikom sylwetki Melchiora Wańkowicza. O jednej z
największych indywidualności polskiej literatury w ostatnich dwudziestu latach
mówi i pisze się bowiem zbyt mało. Na
tropach Wańkowicza...to dowód wielkiej empatii, literaturoznawczej
dokładności oraz obiektywizmu, a także osobiste świadectwo wchodzenia w życie
Melchiora Wańkowicza z tym specyficznym rodzajem zaangażowania, w którym czają
się i ciekawość, i podziw, i niepokój czasem, bo odkrywać można wciąż wiele i
są ślady, którymi nikt wcześniej nie podążał lub po prostu się urywają.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm pieczołowicie rekonstruuje losy pisarza rodem z Mińszczyzny, pokazuje jego artystyczną drogę, a przede wszystkim osobowość tej niezwykłej, elektryzującej postaci. Portretuje również utrwalone w jego przejmujących wspomnieniach: Szczeniących latach i Zielu na kraterze, postacie żony i córek: Królika (Zofii), Don Kichota (Krystyny) i Sancho Pansy (Marty). Przywołuje opinie krytyków twórczości, poznajemy także przyjaciół (np. Pawła Jasienicę), reakcje środowiska literackiego czy emigracyjnego, w którym nie brakowało zwykłych zazdrośników o jego gigantyczny sukces wśród czytelników. Dużo w tej książce odniesień do twórczości, fragmentów dzieł i korespondencji, nie brakuje też zdjęć z całego życia Wańkowicza, stale cieszącego się wielką popularnością, z której znakomicie potrafił korzystać, wpływając na czytelników i na różne środowiska, również polityczne. Aleksandra Ziółkowska-Boehm poznała córkę Wańkowicza, Martę Erdman („ostatnią z Domeczku”), a także ludzi, którzy byli mu bliscy albo którzy go zawiedli, np. Kazimierza Koźniewskiego - przedwojennego przyjaciela jego córek, a po wojnie donosiciela na ich ojca (bardzo interesujący jest wywiad z nim przeprowadzony przez autorkę 7 lutego 1990 roku). Zadziwia ogrom pracy włożonej w opisanie życia i dorobku króla reportażu. Czytelnik otrzymuje pieczołowicie prześledzone losy nie tylko autora Bitwy o Monte Cassino, ale także bliskich pisarza, ich dramatyczne przejścia w trakcie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu.
W tej książce
Aleksandra Ziółkowska-Boehm jest śledczym, reporterką, dokumentalistką,
researcherką i krytykiem literackim równocześnie. Z pietyzmem, posiłkując się
dokumentami i listami, odpiera różne zarzuty, podważa ich wiarygodność,
np. podejmuje polemikę ze Sławomirem Cenckiewiczem, który w tekście Melchiora Wańkowicza kręta droga do
Polski Ludowej próbował dowieść, że Wańkowicz został przez komunistów
uwiedziony, a nawet przekupiony. Dowodem miała być willa „ofiarowana w hołdzie
Wielkiemu Pisarzowi przez komunistów”. Aleksandra Ziółkowska-Boehm przypomina w
tym kontekście, że tekst historyka wywołał protest m.in. Jana Sawy, który
doglądał budowy domu na ulicy Studenckiej. To sprostowanie ukazało się w
„Biuletynie IPN”, gdzie pierwotnie opublikowano artykuł Cenckiewicza. Dużo
miejsca poświęca Aleksandra Ziółkowska-Boehm epizodom, mniej do tej pory
badanym przez biografów. Drąży głębiej w wątki z życia Wańkowicza, które dotąd
nie zostały szerzej opisane, np. kwestię jego stałej pomocy finansowej dla
represjonowanych w PRL opozycjonistów, współpracy z Jerzym Giedroyciem czy
choćby uwięzienia pisarza i przebiegu jego słynnego procesu w 1964 roku.
Dużo materiałów
przyniosło Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm bogate archiwum, do którego miała i
ma nadal nieograniczony dostęp, odkąd pisarz zapisał swojej sekretarce w
testamencie (autorka była asystentką Wańkowicza przez ostatnie dwa lata jego
życia). Dowody tego mamy w książce, sporo tu ciekawych drobiazgów, anegdot,
potwierdzonych, wcześniej istniejących jako plotki, informacji. A skoro o
anegdotach mowa, to warto wspomnieć, że Aleksandra Ziółkowska-Boehm włączyła do
swojej publikacji niezmiernie ciekawe relacje małżeństwa poznanego w trakcie
jednego ze spotkań autorskich. Janina i Henryk Trebertowie w czasie swoich
młodzieńczych wakacji (było to w 1932 roku) przypadkowo poznali autora Na tropach Smętka. Dzięki spisanym
przez nich wspomnieniom możemy się dowiedzieć, jak humorystycznie przebiegała
pierwsza w życiu Melchiora Wańkowicza wyprawa kajakowa rozpoczęta od Słonima
(obecnie miasta na Białorusi w obwodzie grodzieńskim, przy ujściu Issy). Oto
fragmenty:
[…] Rano
prawie jednocześnie zwijaliśmy nasze obozy. Przypływa swoją „Kuwaką” nieco
zasapany Wańkowicz - czyżby znowu kłopoty z prymusem? Ale nie. „Kochani,
ratujcie, prymus palił się wspaniale, ale nie mogę dać sobie rady z upchnięciem
całego majdanu do kajaka!”[…] Było
to jedno pasmo uciech, płynęliśmy już wolniej, a Wańkowicz od czasu do czasu
strofował żonę: „Machaj mocniej wiosłem - patrz, Króliku, jak oni szybko
płyną”, a sam niewidoczny dla żony, pluskał tylko głośno wiosłem, szelmowsko
uśmiechając się do nas. Wańkowicz towarzyszył nam zawsze przy zakupach mleka
czy jajek w nadbrzeżnych wioskach. Byliśmy wręcz zafascynowani jego
umiejętnościami nawiązywania kontaktu z ludnością. Z błahych na pozór rozmów
wyławiał wszystko, na czym mu zależało; było to, według jego określenia,
sondowanie dusz. […] Panu Melchiorowi spływ wyraźnie się spodobał. Już w
następnym roku z córką Tirliporkiem wędrował po ziemi mazurskiej, a owocem tej
wędrówki była głośna i wstrząsająca książka „Na tropach Smętka”, wydana w 1936
roku”.
Melchior
Wańkowicz ma dużo warstw jako jedna z największych postaci polskiej literatury.
Był nie tylko pisarzem, ale i intelektualistą, którego teksty zawsze wzbudzały
niemałe zainteresowanie i dyskusje. Aktywnie angażował się w bieżące polskie
sprawy, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nie pozwalał na to, by go szufladkowano,
trzymał się z dala od wszelkich koterii, chadzał swoimi ścieżkami, co musiało
drażnić wiele osób. Aleksandra Ziółkowska-Boehm pokazuje wpływ jego biografii
na twórczość, stara się wytłumaczyć pewne jego specyficzne konteksty, a także
dlaczego tak wielu Polaków kochało lub nie znosiło pisarza. Próbuje także
czasami rozbić prywatne sekrety, ale delikatnie, częściej jednak wchodzi w rolę
krytyka literackiego oraz przywołuje poglądy innych badaczy twórczości autora Szczenięcych lat. Fragmenty
dzieł wkomponowuje w życie Wańkowicza, pozostawiając je bez komentarza, by
czytelnicy sami wyrobili sobie zdanie o nim i by zachęcić ich do lektury jego
dzieł. To się udało autorce wręcz znakomicie, gdyż sama sięgnęłam po książki
króla reportażu po przeczytaniu na Tropach
Wańkowicza po latach. Warto bowiem skupić się na jego dziełach i ich
przesłaniu.
Zarówno dzieje
pisarza, jak i osobiste wspomnienia Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm ze spotkań z
wielkim pisarzem to mieszanka faktów i podań, prawd i interpretacji, uchwytnych
szczegółów i umykającej istoty zdarzeń. To kolaż prawdziwych wspomnień (nie
tylko swoich) oraz potwierdzonych w różnych źródłach informacji, w tym także w
przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej teczkach, w których gromadzono
nie tylko donosy, ale także różne uwagi i kłamstwa dotyczące Wańkowicza, a
nawet jego sekretarki i asystentki. Książka jest raczej powieścią biograficzną
niż klasyczną biografią. Jakby to powiedział mistrz autorki, stanowi mozaikę
faktologiczną. Kamyczek do kamyczka i tak powstał spójny i arcyciekawy portret
niepokornego i niezależnego pisarza."
Beata Bednarz, Szczur w antykwariacie, 4 lipca
2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz