KING I KRÓLIK
KORESPONDENCJA ZOFII I MELCHIORA WAŃKOWICZÓW.
Joanna Sokołowska-Gwizdka -
wywiad
"King i Królik”
- powrót Melchiora Wańkowicza
Rozmowa z Aleksandrą Ziółkowską–Boehm
Joanna Sokołowska-Gwizdka - Uważana jest Pani za znawczynię twórczości Wańkowicza, pisarz stał się Pani „wizytówką twórczą”. I mimo, że porusza Pani w swoich książkach różne tematy, takie jak np. wątki historyczne („Z miejsca na miejsce: W cieniu legendy Hubala”), własne życie („Ulica Żółwiego Strumienia”, która doczekała się właśnie drugiego wydania), opowieści o ciekawych ludziach, Polonii kanadyjskiej i amerykańskiej, Indianach, czy ... kotach („Podróże z moją kotką” też mają nowe wydanie), to w tym niemałym już Pani dorobku twórczym dużą i ważną część ciagle stanowią książki poświęconych tematyce Wańkowicza. Czy mogłaby by Pani je przywołać i przypomnieć, dlaczego zajmuje się Pani tym pisarzem?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm - Pracowałam jako sekretarka, asystentka i osoba zbierająca materiały do pracy pisarskiej dla Melchiora Wańkowicza, w czasie ostatnich jego dwóch lat życia. Pisarz zadedykował mi swoją ostatnią książkę ( - konkretnie drugi tom „Karafki La Fontaine’a”, a dedykacja brzmi: ”Mojej sekretarce Aleksandrze Ziółkowskiej, bez której oddanego współpracownictwa zapewne byłaby to znacznie gorsza książka” – przyp. J.SG), zapisał mi też w testamencie swoje archiwum. Jest ono dotychczas w moim posiadaniu, część tzw. bibliofilską przekazałam do wrocławskiego Ossolineum, a pamiątkową do Muzeum Literatury w Warszawie, gdzie jako stała ekspozycja znajduje się gabinet Wańkowicza. Po śmierci pisarza, jako 25-letnia dziewczyna, opublikowałam książkę „Blisko Wańkowicza” (Wyd.Lit.1975,1978,1988), która cieszyła się ogromną popularnością, miała trzy wydania i osiągnęła 100 tysięczny nakład. Kolejno na Uniwersytecie Warszawskim obroniłam pracę doktorską na temat Wańkowicza, napisałam książki „Na tropach Wańkowicza” (miała dwa wydania) i „Proces Melchiora Wańkowicza 1964 roku”. Pisałam i piszę inne książki, o innej tematyce, ale zawsze pozostałam wierna tematowi Wańkowicza. Nadzorowałam serię „Dzieła wybrane” i pod moim kierunkiem ukazały się „Dzieła wszystkie Wańkowicza”. Seria jednak została przerwana, gdyż wydawnictwo zaczęło mieć kłopoty i przestało istnieć na rynku. Opracowałam do druku, napisałam wstęp i przypisy do „Reportaży zagranicznych” pisarza (Wyd. Lit. 1981), do jego korespondencji z córką Krystyną (Wyd. Twój Styl, 1992), z Jerzym Giedroyciem (seria „Archiwum Kultury”, Wyd. Czytelnik 2000). W prasie opublikowałam listy z Marią Dąbrowską, Czesławem Miłoszem, Catem Mackiewiczem), jak i wiele artykułów ogólnych na jego temat. Łącznie z esejem drukowanym w dwóch dużych odcinkach w angielskojęzycznym wspaniałym naukowym nowojorskim kwartalniku „The Polish Review”, który także zamieścił wybór listów Wańkowicza do żony.
JSG - Dlaczego korespondencja Melchiora Wańkowicza z żoną Zofią, została wydana dopiero teraz, w 30 lat po śmierci pisarza?
AZB –Szukałam wydawcy przez 15 lat. Podpisywałam umowy kolejno z IW PAX, Wyd. Polonia, Wyd. Prószynski i S-ka. Odkładali, rezygnowali, bankrutowali, przymierzali się do wydania skróconej wersji, mówili, że „Wańkowicz już się tak nie sprzedaje”. I chwała Wydawnictwu Twój Styl, które bez dotacji, bez pomocy, odważyło się na druk – i wydało te dwa tomy przepięknie.
JSG - Jaka jest rozpiętość czasowa tej korespondencji?
AZB - Korespondencję między Zofią i Melchiorem Wańkowiczami otwiera list Melchiora do narzeczonej z 1914 roku. Pierwszy tom obejmuje lata do wybuchu wojny, drugi kończy się na 1968 roku (pani Zofia zmarła w 1969 roku). Publikowane listy stanowią całość zachowanej korespondencji. Przeważająca większość pisana jest ręcznie.
JSG - W listach pisanych ręcznie i to przez tak długi okres czasu, mogą się zdarzyć błędy, przygotowując korespondencję do druku, wiele rzeczy trzeba też ujednolicać. Czy przy opracowywaniu korespondencji Państwa Wańkowiczów do publikacji, dużo musiała Pani wprowadzać zmian?
AZB - Od 1914 roku dwukrotnie w Polsce zmieniano zasady pisowni, sami autorzy listów też dostosowywali swoją pisownię do zmian zachodzących w ciągu lat trwania ich korespondencji. Ogólnie jednak poprawiona została pisownia i ujednolicone zapisy dat, skrótów, itd. Wszystkie te zmiany opisałam w dołączonej Nocie Redakcyjnej. Książkę poprzedza mój wstęp, kończy kalendarium życia i twórczości. I oczywiście jest mnóstwo przypisów.
JSG - Jakie informacje znajdują się w przypisach? Czy długo rozwiązywała Pani różne kryjące się w rękopiśmiennych tekstach „zagadki”?
AZB - Przypisy rosły latami. Niektóre dość wcześnie rozwiązałam, gdyż były encyklopedyczne, do wielu musiałam szukać informacji w przeróżnych publikacjach, do innych trafiałam nieraz przypadkiem. Mam już na ten temat anegdoty. Np. w jednym z listów jest fragment, mówiący o tym, że u generała Sosnkowskiego, nad ranem śniadanie podała „gen. Kuka”. Nie miałam pojęcia, kim była „gen Kuka”, a odręczne pismo Wańkowicza dobrze już znam, nie miałam więc wątpliwości, że tak właśnie napisał. - Może generał Kukiel? - podrzucali mi znajomi. - Jak to, generał Kukiel podał im śniadanie? Aż pewnego dnia moja znajoma spytała – Czy widziałaś, co ta Kuka wygadywała w rozmowie z Kowalskim?... Chodziło o generałową Sosnkowską, z którą wywiady w telewizji przeprowadzał historyk Kowalski. – Jaka Kuka? Co ty powiedziałaś? - Bo tak nazywano panią generałową - powiedziała mi znajoma.
Ostatni przypis dotyczący narzeczonego Tili, córki pisarza, stąd z Ameryki, rozwiązałam 3 miesiące przed oddaniem książki do druku. Odnalazłam w Sarasocie na Florydzie Pawła Jeśmiana, o którym donosiła w listach ojcu i o którego pani Zofia, nie wiedząc, że Tili z nim zerwała, i wyszła za mąż za Jana Erdmana, pytała – Jak się miewa Paweł, mąż Tili?
Poza tym, od ludzi pamiętających starą Warszawę dowiadywałam się różnych adresów, np. gdzie można był oddać futro na przechowanie, itd. W przypisach przywoływałam często fragmenty książek Wańkowicza, aby przybliżyć postać i pokazać, jak ją pisarz utrwalił.
JSG – Korespondencja Melchiora Wańkowicza z żoną jest już kolejnym opublikowanym przez Panią zbiorem listów (po korespondencji Melchiora Wańkowicza z Jerzym Gedroyciem, z córką Krystyną, czy Pani korespondencji z Szymonem Kobylińskim). Jak dalece ważne jest w ogóle publikowanie korespondencji, a w tym przypadku listów Wańkowicza?
AZB - Listy są zazwyczaj najdostępniejszym i najbardziej wiarygodnym materiałem badawczym. Tym bardziej, jeżeli są pisane do osoby bliskiej, przed którą nie trzeba udawać i odgrywać społecznych ról. Publikacja tej korespondencji ma duże znaczenie choćby z tego powodu, że ukazuje pisarza niejako odsłoniętego, nie ukrytego za parawanem, za wyobrażeniem, jakie chciał utrwalić o sobie i jakie propagował na użytek ogółu. W listach do żony, najbliższej mu osoby, nie stosuje auto cenzury, nie ukrywa swoich sadów, opinii. Korespondencja Wańkowicza odsłania nam pisarza, jakiego nie znamy, człowieka trapionego zwątpieniami i trudnościami, ukazuje jego przemyślenia na temat samego procesu kreacji, warsztatu pracy, ujawnia hierarchie towarzyszących mu w życiu wartości. Pokazuje jego ogromną pasję tworzenia, pracy.
JSG – Jaka tematykę obejmują te listy?
AZB – Możemy w nich na przykład prześledzić decyzje pisarza powrotu do Polski (wokół której narosło wiele legend), jego autentyczną walkę z biedą materialną, zarówno przed wojną, jak i na emigracji. Słynny Domeczek na Dziennikarskiej państwo Wańkowiczowie zdecydowali się wynająć, bo nie dawali rady ze spłatami kredytów, sami zamieszkali w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Mianowskiego. Bieda nie opuściła go także na emigracji, gdzie pani Zofia w pewnym okresie sprzątała po domach.
JSG - Czy jest tam np. wątek kanadyjski?
AZB - Tak, pojawia się tam wiele razy wątek zarówno kanadyjski, jak i amerykański. Dojrzewanie decyzji powrotu do kraju można prześledzić w listach z 1955 roku, obejmujących okres drugiego – po pięciu latach – objazdu Kanady z odczytami w ośrodkach polonijnych, w celu zebrania materiału do kolejnej książki (Pierwsza „Tworzywo” ukazała się w Nowym Jorku w 1954 roku) poświęconej wychodźstwu polskiemu. Sytuacja, jaką zastał w Kanadzie, była inna od poprzedniej, nie spotkał się ani z dużym oddźwiękiem, ani nawet z zainteresowaniem, co do planów i zamierzeń. Pisał do żony:
”Jeszcze nie wiem, czy będę kontynuował podróż. Sądzę, że będę się pchał, póki się da. Atmosfera jednak, która mnie spotyka, jest nie tyle atmosferą hołdu, ile zniecierpliwienia natręctwem (...). Sądziłem, że po pięciu latach będzie lepiej: ludzie czują się pewnie, poczną wracać do spraw kultury polskiej. Jest jednak inaczej” (3 marca 1955).
I ciekawe zdanie (23 marca 1955):
„Pamiętaj, że jeśli się nie wydźwigniemy tu, to jedyna możność życia aktywnego pozostaje w kraju”.
JSG – King i Królik czyli Melchior i Zofia Wańkowiczowie, stanowią parę literacką utrwaloną w wielu książkach („Ziele na kraterze”, „Atlantyk-Pacyfik”, „Królik i oceany”, „W pępku Ameryki”). Jaka jest pani Zofia?
AZB - Osobowość pani Zofii rysuje się nie mniej wyraziście niż Melchiora, jest ona postacią niezwykłą. Szczególnie wstrząsające są niemal codzienne kartki pisane przez nią w roku 1940-41. W latach II wojny światowej dom Wańkowiczów służył jako schronienie dla zbiegłych jeńców, Anglików i Polaków, z obozów jenieckich. W szeregach patronatu nad więźniami Zofia Wańkowiczowa niosła pomoc uwięzionym na Pawiaku i w obozach koncentracyjnych.
Listy Zofii i Melchiora Wańkowiczów stanowią przykład związku dwojga ludzi, którzy przeszli razem przez życie, ludzi sobie oddanych i otwartych.
JSG – Z książek pisarza znane są także dwie córki państwa Wańkowiczów - Krysia i Tili. Jak je widzą rodzice w korespondencji?
AZB - Obserwujemy oczekiwanie na ich narodziny, ich dzieciństwo. Pani Zofia prowadzi np. „Dzienniczek Krysi” zapisując wszystkie jej powiedzonka, kolejno - dojrzewanie i młodość. Jest to przejmująca saga rodzinna, czy dla innych – „Ziele na kraterze” rozpisane w listach. Jednym z bardziej przejmujących listów jest pisany w roku, w którym Pani Zofia donosi: „Krysia, jak mówiły sanitariuszki i koledzy, zginęła 6 sierpnia, między dziesiątą, a jedenastą rano, w niedzielę, w dzień Przemienienia Pańskiego, na Woli, wraz z całą grupą od granatnika. Kopiemy na Woli i pochowaliśmy wielu jej kolegów, ale tej grupy nie znaleźliśmy dotąd. Rom zginął 1 sierpnia o dziewiątej wieczór na Mokotowie. Bisia widziana w końcu września w gestapo na Szucha, zaginęła bez wieści. Tola Niemcy rozstrzelali pod Skierniewicami, gdy pojechał szukać wiadomości o dzieciach”. A przecież w pierwszym tomie przypatrujemy się jak te dzieci rosną, zarówno Krysia, córka Melchiora i Zofii, jak i Rom i Bisia, syn i córka Tola, brata Melchiora.
JSG - Czy druk tego rodzaju prywatnej korespondencji nie jest rodzajem wścibstwa?
AZB - Niewątpliwie tak, ale w przypadku Melchiora Wańkowicza jest to wścibstwo uzasadnione, mamy bowiem do czynienia z pisarzem, którego życie stanowi pasjonujący reportaż. Jego bohaterem jest sam pisarz przywołujący sens ludzkiej przygody.
JSG - Co na książkę mówi żyjąca rodzina Melchiora Wańkowicza?
AZB - Prawnukowie Wańkowicza (ich matka, Ania Erdman zmarła w ub. roku) wychowani zostali tu, w Stanach Zjednoczonych. Starszy, Dawid, z którym mam od czasu do czasu kontakt, kilka lat temu osiadł w Polsce. Napisał mi, że nie mógł być na warszawskiej promocji w grudniu, bo był za granicą.
JSG - Gdzie i kiedy miała miejsce promocja i jak wyglądała?
AZB – Promocja książki odbyła się 15 grudnia 2004 r., w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie przy ulicy Nowy Świat 58. Największa sala Szkoły wypełniona była po brzegi. Przyszło wielu znakomitych ludzi. Głos zabrał m.in. legendarny mecenas Stanisław Szczuka, obrońca w wielu ważnych procesach (prowadził kiedyś tzw. proces taterników). On był wykonawcą testamentu pisarza. Spotkanie prowadził znakomity krytyk literacki, Krzysztof Masłoń. Fragmenty książki czytali znani aktorzy Krzysztof Wakuliński i Anna Romantowska.
JSG - Czy są już pierwsze odgłosy w prasie?
AZB - Wydanie tych dwóch tomów nazwano wydarzeniem literackim, w radiu i telewizji dużo mówi się o tej książce, ostatnio w programie TV „Z górnej półki” była nadana rozmowa ze mną. W popularnych dziennikach pojawiły się dość szybko recenzje. „Rzeczpospolita” kolejnego dnia po promocji dała duże omówienie, „Życie” zamieściło obszerny wywiad ze mną, w „Gazecie Wyborczej” Marek Radzinow nazwał Wańkowicza jednym z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku. Wydawca napisał do mnie, że niebawem pojawią się recenzje w miesięcznikach literackich, takich jak „Nowe Książki” i inne. Patronatem medialnym objął książkę m.in krakowski „Tygodnik Powszechny”.
JSG – Od lat walczy Pani o dobre imię Melchiora Wańkowicza. Niedawno znów pojawiły się artykuły, wynikające z przekłamania i powtarzania niesprawdzonych informacji. I jak zwykle stanęła Pani w obronie pisarza.
AZB - Pojawiły się artykuły np. w szanowanym Biuletynie IPN - krzywdzące i niesprawiedliwe wobec pisarza upraszczające sprawy, wyciągające jakieś pochopne wnioski. Napisałam na ten temat artykuł w „Życiu”, czy list po opublikowaniu w „Polityce” artykułu, pełnego z kolei niedomówień na temat procesu pisarza 1964 roku.
Cieszę się np. że w Korespondencji z Giedroyciem, tenże pod moim wpływem zmienił swój wstęp – na sprawiedliwszy w stosunku do pisarza (mam pełną dokumentację naszej wymiany listów, i pierwszy wstęp).
JSG - Dzięki Pani Mielchior Wańkowicz nie umarł, jest w jakimś sensie nieśmiertelny. Co to dla Pani oznacza?
AZB - Wydanie archiwum Wańkowicza jest moim obowiązkiem, a także długiem
wdzięczności wobec pisarza, który mnie, wtedy młodej bardzo osobie, zawierzył
swoje archiwa. Po 30 latach od jego śmierci, które minęły w 2004 roku,
opublikowanie tej korespondencji jest swoistym powrotem pisarza. Oby jak
najszerszym. Dla mnie to ogromna radość i satysfakcja.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm, doktor nauk humanistycznych, w latach 1972-1974 była asystentką i współpracowniczką Melchiora Wańkowicza oraz redaktorką jego dzieł. W latach 1977-81 pracowała w Redakcji Repertuaru Teatru TVP. Stypendystka m. in. Oxford Language Centre w Oksfordzie, Fundacji Kościuszkowskiej i amerykańskiego Sekretariatu Stanu. Jest autorką wielu książek, m.in.: „Na tropach Wańkowicza”, „Blisko Wańkowicza”, „Dreams and Reality”, „Z miejsca nam miejsce”, „Moje i zasłyszane”, „Kanada, Kanada”, „Nie tylko Ameryka”, „Amerykanie z wyboru”, „Ulica Żółwiego Strumienia”, „Nie minęło nic, prócz lat” (korespondencja z Szymonem Kobylińskim) i „The Roots Are Polish”, „Podróże z moją kotką”. Mieszka w Wilmington w stanie Delaware w USA.
[W:]
LIST OCEANICZNY, Dodatek kulturalny do GAZETY (Toronto), Nr 25, styczeń 2005
Aleksandra Ziółkowska-Boehm, doktor nauk humanistycznych, w latach 1972-1974 była asystentką i współpracowniczką Melchiora Wańkowicza oraz redaktorką jego dzieł. W latach 1977-81 pracowała w Redakcji Repertuaru Teatru TVP. Stypendystka m. in. Oxford Language Centre w Oksfordzie, Fundacji Kościuszkowskiej i amerykańskiego Sekretariatu Stanu. Jest autorką wielu książek, m.in.: „Na tropach Wańkowicza”, „Blisko Wańkowicza”, „Dreams and Reality”, „Z miejsca nam miejsce”, „Moje i zasłyszane”, „Kanada, Kanada”, „Nie tylko Ameryka”, „Amerykanie z wyboru”, „Ulica Żółwiego Strumienia”, „Nie minęło nic, prócz lat” (korespondencja z Szymonem Kobylińskim) i „The Roots Are Polish”, „Podróże z moją kotką”. Mieszka w Wilmington w stanie Delaware w USA.
[W:]
LIST OCEANICZNY, Dodatek kulturalny do GAZETY (Toronto), Nr 25, styczeń 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz